Zniszczone Rosomaki, czyżby sabotaż?
Nowe transportery, które MON wysłał do Afganistanu, dojechały na miejsce uszkodzone. Zniszczona została m.in. ich elektronika. Bez niej Rosomaki są niezdolne do walki. W grę wchodzi sabotaż.
fot. MON |
Partia trzynastu transporterów Rosomak dla naszego kontyngentu w Afganistanie została wysłana na przełomie czerwca i lipca. Ostatni samolot – wynajęty od Ukraińców transportowy Rusłan – wyleciał z Polski 2 lipca. Za każdym razem zabierał na pokład od trzech do pięciu Rosomaków (każdy waży ok. 26 ton). Już w Afganistanie okazało się, że pojazdy są uszkodzone i nie mogą zostać skierowane do patroli.
Polscy żołnierze wyczekiwali na nie, bo kilka transporterów wcześniej uszkodzonych przez miny-pułapki trzeba było odesłać na remont do kraju.
Dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak śledztwo w sprawie zniszczenia transporterów zlecił Służbie Kontrwywiadu Wojskowego.
Rosomak uchodzi w tej chwili za jeden z najlepszych pojazdów, jakich używają armie NATO w Afganistanie. Talibowie nazywają je „zielonymi czołgami” i wciąż szukają sposobu na ich zniszczenie. Na szczęście, mimo że wielokrotnie wybuchały pod nimi miny-pułapki, żaden polski żołnierz w Rosomaku nie zginął, ani nie został ciężko ranny. MON zakupił je w 2003 r. w ramach wartego 1,3 mld euro kontraktu z fińską firmą Patria Vehicles. Pojazdy te produkują Zakłady Mechaniczne w Siemianowicach Śląskich.
W Afganistanie pierwsze Rosomaki pojawiły się w 2007 r. i od tej pory MON sukcesywnie zwiększa ich liczbę. Odkąd armia zrezygnowała z poruszania się nieodpornymi na wybuchy min-pułapek Hummerów, to właśnie pojazd z Siemianowic stał się podstawowym transporterem naszego wojska.
Trudno sobie wyobrazić, by do samolotu AN 124 Rusłan miał dostęp każdy. |
fot. Motocaina |
Zdaniem Motocainy uszkodzenia podzespołów elektronicznych można tłumaczyć dwojako. Jako skutek błędnego mocowania pojazdów we wnętrzu Rusłana, ale znając profesjonalizm pracowników firmy Wołga Dniepr, raczej to mało prawdopodobne. Drugi powód, bardziej prawdopodobny, to brak lub niewystarczająca hermetyzacja w ładowni, a co za tym idzie narażenie podzespołów elektronicznych na bardzo gwałtowne zmiany ciśnienia i temperatury, co z kolei przekłada się na pęknięcia ekranów ciekłokrystalicznych. To spekulacje, bo nie znamy rzeczywistej skali zniszczeń. A może to jednak sabotaż?
Najnowsze
-
Chcesz mieć nowego Seata Ibizę? Ta cena w Polsce może cię pozytywnie zaskoczyć
Ta zaskakująca cena obowiązuje co prawda na bazową wersję auta, ale to kwota za europejskie auto, która może skusić dotychczasowych klientów na tanie, chińskie odpowiedniki. -
Kobiety w sporcie motorowym – za kierownicą Mazdy MX-5
-
Tysiące kierowców ignoruje zakazy. Policja ujawnia szokującą skalę problemu!
-
Ta kwota cię zszokuje: oto jak ubezpieczyciele oszczędzają na twoim wypadku samochodowym
-
Iveco vs rynek ciężarowy w Polsce: czy włoska marka utrzyma swoją przewagę w erze elektromobilności?
Zostaw komentarz: