Zapomniane marki: historia De Tomaso
Gdyby losy włoskiej marki De Tomaso potoczyły się nieco innym torem, dzisiaj ten producent mógłby konkurować z Lamborghini, Ferrari i Alfą Romeo.
De Tomaso Vallelunga |
fot. Wiki
|
Wszystko rozpoczęło się w 1955 roku, gdy pochodzący z Argentyny Alejandro De Tomaso wyemigrował do Włoch i osiedlił się w Modenie. Tam poznał swoją przyszłą małżonkę Isabelle Haskell, która tak samo jak on była wielką wielbicielką motoryzacji i kierowcą wyścigowym.
De Tomaso Automobili powstało zaledwie cztery lata po przyjeździe założyciela, w 1959 roku, początkowo jako firma produkująca auta do zawodów ówczesnej Formuły 2. Szybko awansowała jednak do Formuły pierwszej, współpracując wówczas po raz pierwszy z Alfą Romeo.
Alejandro De Tomaso miał jednak o wiele bardziej dalekosiężne plany. Chciał zdeklasować Ferrari, tworząc samochody piękne, szybkie, a jednocześnie tanie i łatwe w prowadzeniu. W 1963 roku powstała Vallelunga – małe, sportowe coupe i odpowiedź na Ferrari 250LM. W odróżnieniu od Ferrari, Vallelunga pod maską ukrywała niewielki i praktyczny, czterocylindrowy silnik z Forda Cortiny.
De Tomaso Mangusta |
fot. Wiki
|
Vallelunga została wyprodukowana w zaledwie 52 egzemplarzach, gdy Alejandro dostał od strony teściów spore dofinansowanie na rzecz dalszych projektów. Jego żona, Isabelle podjęła się wtedy większego wyzwania – stworzenia dużego, sportowego auta zasilanego potężnym silnikiem V8 z Forda. Do zaprojektowania zatrudniła młodego wówczas Giorgetto Giugiaro, projektanta, którego dzieła widzimy właściwie na co dzień – odpowiada za wygląd Alfa Romeo Brery, Fiata Grande Punto, pierwszej wersji Volkswagena Golfa, słynnego Deloreana DMC-12 wiele, wiele innych. Tak powstała zapierająca dech Mangusta, z szerokimi, tylnymi nadkolami, charakterystycznymi „skrzelami” po bokach i centralnie umieszczonym silnikiem. Ta piękność zwróciła uwagę całego świata na tego niewielkiego producenta z Modeny i niedługo później posypały się pierwsze zamówienia.
De Tomaso Pantera |
fot. Wiki |
Mangusta została zauważona przez Henry’ego Forda II, który poszukiwał włoskiego współpracownika po nieudanej próbie ugody z Enzo Ferrari. W zamian za dofinansowanie, De Tomaso miało za zadanie stworzyć prostszy, mniejszy i bardziej surowy w formie samochód. Firma miała już gotowy projekt, który spodobał się Fordowi – Panterę, która wystartowała z produkcją już w 1971 roku. Był to pierwszy i jedyny masowo produkowany przez De Tomaso samochód sportowy, głównie dedykowany na amerykański rynek. Pantera sprzedała się w liczbie ponad 7200 egzemplarzy, jednak pośpiech w jej produkcji szybko odbił się źle na reputacji marki. De Tomaso oskarżono o kiepską jakość wykonania i choć kluby wielbicieli Pantery szybko rozprawiły się z każdym napotkanym problemem, De Tomaso nie było w stanie podnieść się po tej porażce.
De Tomaso jeszcze kilkukrotnie próbowało z powrotem zawojować rynek, jednak bezskutecznie. W 1993 roku wypuścił Guarę napędzaną silnikiem V8 od BMW, a w 1998 próbowało we współpracy z firmą Qvale odświeżyć Mangustę. W 2000 roku De Tomaso porwało się także na ożywienie Vallelungi i Pantery. Wszystko bez większego rozgłosu.
De Tomaso Concept |
fot. De Tomaso |
Alejandro De Tomaso zmarł 21 maja 2003 roku, a trzy lata później De Tomaso ogłosiło upadłość. I tu mogłaby się historia zakończyć, jednak na tegorocznych targach motoryzacyjnych w Genewie De Tomaso wróciło z autem koncepcyjnym, zaprojektowanym wspólnie ze studiem Pininfarina. Choć ten duży sedan nie ma nawet nazwy, prezentuje się obiecująco i może z odrobiną szczęścia pozwoli marce De Tomaso powrócić na szczyt.
Póki co możemy tylko trzymać kciuki. De Tomaso wciąż przewija się gdzieś między kartami motoryzacji, a auta z Modeny można czasami wypatrzeć w telewizji – Kylie Minogue w „Can’t Get You Out of My Head” prowadziła Mangustę, to auto występuje też w pierwszej części Kill Billa, a problematyczna Pantera Elvisa Presley’a to hit kalifornijskiego muzeum. Miejmy nadzieję, że prawdziwi koneserzy włoskiej motoryzacji nigdy nie zapomną o tej niewielkiej, ale jakże ważnej marce.
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
Autodromo Nazionale di Monza docenia zazwyczaj tych kierowców, którzy nie boją się wysokich prędkości, podejmują próby wyprzedzania w nielicznych zakrętach i wykorzystują błędy popełnione przez rywali. To właśnie oni, najlepsi z najlepszych, mają szanse stanąć na podium na włoskiej ziemi. Gosia Rdest w ostatnim wyścigu sezonu dowiodła, że należy do tego grona, zajmując trzecią pozycję w klasie Challenger. -
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
-
8 typowych błędów, jakie polscy kierowcy popełniają na rondach
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
LOL