Ewa Kania

Wypadek w Krakowie syna Sylwii Peretti. Ekspert zwraca uwagę na rolę pieszego w zdarzeniu

Polską wstrząsnęła tragiczna śmierć czterech młodych ludzi, którzy zginęli w wypadku na ulicach Krakowa. Niewątpliwymi przyczynami zdarzenia była nadmierna prędkość i brawura, ale ekspert zwrócił uwagę na rolę pieszego w zdarzeniu, która do tej pory była pomijana.

Spis treści

Jak doszło do śmiertelnego wypadku w Krakowie?

Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w minioną sobotę 15 lipca, kilka minut po godzinie 3 w nocy. Na nagraniu udostępnionym przez Miasto Kraków, widać pędzące ulicami żółte Renault Megane RS. Samochód w pewnym momencie dojeżdża do miejsca, gdzie dwa z czterech pasów są wyłączone z ruchu i nagle wpada w poślizg.

Auto sunie w sposób niekontrolowany, uderza w kilka słupków drogowych, a następnie uderza bokiem w mur i dachuje na schodach prowadzących nad Wisłę. Zginęło czterech młodych mężczyzn w wieku od 20 do 24 lat. Jako przyczynę śmierci śledczy podali obrażenia wielonarządowe, obejmujące głównie głowę i kręgosłup.

Do sieci trafił też fragment nagrania, które jeden z podróżujących Renault musiał transmitować w swoich social mediach. Słychać jak zwraca się do kierowcy, żeby zaprzestał tak szybkiej jazdy.

Ekspert zwraca uwagę na rolę pieszego w wypadku w Krakowie

Pomijanym wątkiem w tym zdarzeniu jest kwestia pieszego, widocznego na nagraniu, gdy samochód wpadł w poślizg. O jego zachowanie „Fakt” zapytał Marka Konkolewskiego – byłego policjanta i eksperta w zakresie prawa o ruchu drogowym:

Przede wszystkim chciałbym podkreślić jedną rzecz. Główną przyczyną tego tragicznego wypadku była nadmierna prędkość. Gdyby kierowca jechał wolniej, do tej tragedii nigdy by nie doszło. Jednak z nagrania, na którym widać wypadek, wynika, że zachowanie pieszego było bezprawne i nieodpowiedzialne. Przekraczał duże, rozbudowane skrzyżowanie w nocy, przy sztucznym oświetleniu, w miejscu niedozwolonym, gdzie nie ma tymczasowego przejścia dla pieszych. W pewnym momencie był zasłonięty przez sygnalizator świetlny. Absolutnie nie feruję wyroków, ale moim zdaniem widok pieszego, który pojawił się nagle na środku skrzyżowania, w pewnym sensie mógł zaskoczyć kierującego. W takiej sytuacji odruchową reakcją jest naciśnięcie pedału hamulca, co przy tak dużej prędkości spowodowało, że auto wpadło w poślizg, następnie wjechało na torowisko, a wtedy kierowca już całkowicie stracił kontrolę nad pojazdem.

Sugestia, że pieszy mógł mieć swój udział w zdarzeniu, pojawiła się już w opisie nagrania ze zdarzenia, zamieszczonego przez Miasto Kraków. Przy dużej prędkości i nawet minimalnie skręconej kierownicy, mocne wciśnięcie hamulca powoduje, że samochód wpada w poślizg.

Konkolewski zwraca też uwagę na zachowanie pieszego po zdarzeniu:

Późniejsze zachowanie pieszego – w mojej ocenie – dyskwalifikuje go jako człowieka, ponieważ ludzki, moralny i etyczny obowiązek nakazuje pomóc ofiarom wypadku, a on zniknął jak kamfora. Ten mężczyzna powinien jak najszybciej zgłosić się na policję, by jako główny świadek tragedii pomóc śledczym w rozwikłaniu okoliczności i przyczyn wypadku. Każda godzina zwłoki działa na jego niekorzyść. Kraków jest miastem naszpikowanym kamerami monitoringu, więc jestem pewien, że prędzej czy później policja zapuka do jego drzwi. Dlatego zwracam się do tej osoby z apelem, by nie bała się iść na policję, bo prawdę o tym, co się wydarzyło chcą znać nie tylko śledczy, ale przede wszystkim rodziny ofiar.

Były policjant podkreśla też, że na świadku wypadku ciąży nie tylko odpowiedzialność moralna, ale i karna:

Jeszcze raz chciałbym podkreślić, że to prędkość zabiła tych młodych ludzi. Jednak każda osoba widząca wypadek powinna próbować udzielić pomocy ofiarom, zadzwonić na numer alarmowy. To jest odruch. Nieudzielenie pomocy ofiarom wypadku w rozumieniu regulacji Kodeksu karnego zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat trzech.

Kto prowadził Renault Megane RS podczas wypadku w Krakowie?

Początkowe informacje na temat tego, kto prowadził samochód w momencie wypadku, były sprzeczne. Menedżer Sylwii Peretti potwierdził, że jej syn znajdował się w aucie. Krakowska policja uściśliła potem, że wszystko wskazuje na to, iż to Patryk P. siedział za kierownicą.

Według późniejszych ustaleń, Renault Megane RS należało do niego i nie było autem standardowym. Przeprowadzone modyfikacje miały podnieść moc do 400 KM. Sama Peretti przyznała w jednym z wywiadów, że jej syn lubi „śmigać po mieście, zamiast wybawić się na torze”. Mocno skrytykowała takie zachowanie, ale teraz jest już za późno.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze