Volkswagen T-ROC – pierwsza jazda: w śnieżycach Austrii
Czy nowy model Volkswagena zawalczy o kupców kompaktów i hatchbacków? T-ROC z pewnością nie wtopi się w tłum wyjeżdżających na nasze ulice SUVów i crossoverów, bo ewidentnie się wyróżnia. Tylko czym? No i jak się prowadzi? Na te pytania znalazłam odpowiedź w zaśnieżonej Austrii.
W Austrii, w zimie, nie mogło zabraknąć śniegu. I świetnie! Przecież mając do dyspozycji najnowszy model Volkswagena – T-ROC z napędem 4Motion, czyli na cztery koła, aż prosiło się, żeby przetestować go w odpowiednich warunkach. Można zaryzykować stwierdzenie, że ekstremalnych warunkach, bo śnieżyce, drogi pokryte śniegiem i lodem, przejazd trasą, znaną z filmu „Spectre” w okolicach lodowca Kaunertal (piąta najwyżej położona droga w Europie) wspinaczką na wysokość 2764 n.p.m. – to nie są okoliczności, które czesto spotykamy w polskich miastach. A teoretycznie – przynajmniej z wyglądu – T-ROC pasuje do miasta jak ulał. Wygląda designersko, czyli trendy, zwłaszcza z odmiennym kolorem dachu niż reszta nadwozia. Jest zgrabny i… jakiś taki pozytywny. Może przód mu się nie „uśmiecha”, a reflektory i szeroki czarny pas z dużym logo VW zbliżają się aparycją do starszych i większych braci, to z boku, z tyłu i wewnątrz samochód zdaje się mówić: „chcę się z Tobą zaprzyjaźnić! Zechcesz zasiąść w środku?”. No jasne, że chcę!
Wygląd to nie wszystko, ale…
T-ROC mi się podoba. Sądzę też, że wielu z Was uzna go za ładny samochód. Bo nie dość, że ma ciekawe, dwukolorowe nadwozie (trzy kolory dachu do wyboru, 11 kolorów nadwozia), zadziorny, nowoczesny przód, to i wyjątkowo zgrabny tył. Patrząc na konkurentów z segmentów premium, bo do nich moim zdaniem T-ROC ewidentnie aspiruje, to Audi Q2, czy Mini Countryman mogą się czuć zagrożone. Teraz Volkswagen projektuje naprawdę urodziwe auta! Wreszcie obalono tezę, że Volkswagen kreuje nudne i przewidywalne sylwetki. Są tu i ostre linie i ładnie wyoblone błotniki, 19-calowe (w opcji) obręcze, zintegrowane z kierunkowskazami światła do jazdy dziennej, czy lekko opadający ku smukłemu tyłowi dach. A wszystko to do wyboru w jedym z konkretnych barw: nieśmiertelnej czerni, bieli, ale i mocnego odcienia czerwieni, czy pomarańczy.
Pojazd osadzono na udanej platformie MQB; są tu zachowane właściwe proporcje wielkości poszczególnych elementów, nic nie razi w oczy, nic dziwnie nie wystaje poza obrys auta, a każdy kształt jest ciekawy. Platforma ta umożliwia nie tylko uporanie się z masą samochodu, ale i przeszczep najlepszych technikaliów z aut wyższych segmentów grupy VW, czyli systemów bezpieczeństwa (w standardzie Front Assist i Lane Assist), rozwiązań z zakresu elektroniki, czy zastosowania zaawansowanych technologicznie jednostek napędowych (np. 1.5 TSI Evo z funkcją kontrolowanego wysprzęglania w DSG po zdjęciu nogi z gazu). Innymi słowy T-ROC nie odstaje technicznie od Tiguana, Touarega, czy Passata.
Zresztą… po prostu miło jest patrzeć na to auto! 4,2-metrowy T-ROC wymiarami jest zbliżony do VW Polo, ale jak weźmiemy pod uwagę ilość miejsca wewnątrz, czy pakowność bagażnika to przesuwamy się w rejony Golfa Sportsvana.
Obejrzyj mój film z pierwszych jazd Volkswagene T-ROC
Urodziwie i przytulnie
Najciekawsze wewnątrz są panele dekoracyjne (podobnie jak w nowym Polo) – to one są tu dominującym akcentem kolorystycznym (do wyboru 7 barw), no chyba, że zdecydujemy się na np. szary. Ale po co! I tak tyle szarości w ogół – sprawiajmy, żeby nasze otoczenie było weselsze! W taki sposób możesz osiągąć stan, w którym po niemiłym dniu w pracy zasiadasz w swoim T-ROCu i masz wrażenie, że już jest lepiej. Niby nic – a jednak samopoczucie jakby weselsze. Drugim wartym uwagi i inwestycji gadżetem jest Active Info Display, czyli wielofunkcyjny wyświetlacz, którym możemy zastąpić klasyczne zegary. Przed oczami możemy wówczas mieć np. na całą szerokość ekranu mapę nawigacji, albo informacje o naszych hitach, które właśnie „lecą” ze Spotify. Wygląda to bardzo fajnie (rozmiar 11,7 cala), i jest przy tym praktyczne, bo wygląd można personalizować, czyli dostosować do własnych upodobań. To samo, czyli programowanie swoich preferencji, możemy zrobić z kluczykami do auta. Ja np. będę mieć po kliknięciu na kluczyku „otwórz” i zajęciu miejsca za kierownicą ustawioną ulubioną stację radiową, siłę nawiewu, czy mapę nawigacji na całą szerokość ekranu przed oczami, a mój partner do własnego kluczyka dopisze zupełnie inne upodobania i zastanie w aucie swoje ustawienia.
Kierownica świetnie leży w dłoniach, a fotele są wyjątkowo wygodne (także dla wyższych kierowców). Również z tyłu wygodnie zasiądą dwie osoby, choć lepiej, by nie przekraczały 180 cm wzrostu. Z pewnością wszyscy pasażerowie zmieszczą swoje torby na weekendowy wypad za miasto, a na dłuższe wojaże trzeba będzie zastosować nieco więcej bagażowej logistyki.
Na środku dominuje 8-calowy ekran komupera pokładowego, na którym możemy nie tylko sprawdzić dane dotyczcące samochodu, ustawić więcej basów w audio, czy sparować telefon z bluetooth, ale także np. obejrzeć zdjęcia, które mamy na swoim aparacie, pen drive’ie itp. (via złącze USB). Na pokładzie możemy mieć też dostęp do internetu (Car-Net), a więc np. wyszukiwać cele online, dowiedzieć się o natężeniu ruchu, cenach paliw, czy znaleźć – w razie potrzeby – telefon ratunkowy. Dodatkowo, jak dojdzie do wypadku naszego auta, system automatycznie powiadomi o tym służby i wezwie pomoc.
Grunt to sprawność!
Tak modny obecnie termin sprawność, czy kondycja, albo bycie fit, należałoby też odnieść do aut. Bo właśnie T-ROC to taki dbający o sylwetkę gentleman, o naprawdę dobrej kondycji. Udowodnił mi to podczas pierwszych jazd, gdy za oknem samochodu panował mróz i sypał gęsty śnieg, wiatr duł niemiłosiernie, a ja siedziałam sobie w cieplutkim wnętrzu, na podgrzewanym siedzeniu, trzymając ciepłą kierownicę w dłoniach. Do taktu przygrywało dobre audio (tak, nawet to standardowe brzmi całkiem nieźle – choć ja bym dopłaciła 2050 zł za 300-wattowy system Beats) – szybko zjechałam z bardziej uczęszczanej drogi. Tam, gdzie asfaltu nie było widać, a pod kołami zaczynały się muldy i śnieżne koleiny, nowy volkswagen wiózł mnie w wyjątkowym komforcie. Dbał o to, aby do moich lędźwi nie dotarła walka podwozia o mój i mojego kręgosłupa dobrostan. W każdej chwili mogłam za pomocą przycisku „mode” lub z poziomu komputera pokładowego wybrać właściwy do okoliczności tryb jazdy. Wówczas wybrałam tryb snow (na śnieg).
Stały napęd 4Motion jest wyposażony w elektronicznie regulowane sprzęgło wielopłytkowe, które rozdziela moment obrotowy między koła przedniej i tylnej osi. Jego rozdział jest zależy od potrzeb chwili – celem jest najlepsza możliwa trakcja. Jak mi się nagle zamarzyło pojechać nieco bokiem, wybił mi to szybko z głowy – zdawał się mówić: „no i po co Ci te wygłupy? Jeszcze gdzieś wypadniesz z trasy!”. Cóż – miał słuszność. W końcu chodziło o moje bezpieczeństwo. Poddałam się takim przykazom i w przytulnej atmosferze wjechałam na niemiecką już autostradę. A tam: pedał przyspieszenia do oporu i już mnie nie ma! Auto świetnie przyspiesza, a powyżej 150 km/h wewnątrz można normalnie rozmawiać z pasażerem. T-ROC to świetnie wygłuszony samochód, ale i zaprojektowany aerodynamicznie, aby szum z opływającego np. lusterka powietrza nie denerwował zbytnio kierowcy. To właśnie na autostradzie przydaje się najbardziej aktywny tempomat z automatyczną regulacją odległości (ACC).
Dla tych, którzy wolą nieco bardziej sportową jazdę, producent przewidział możliwość zamontowania adaptacyjnego zawieszenia DCC, które może nieco T-ROCa usztywnić. Z DCC czy bez – T-ROC ewidentnie lubi jazdę po zakrętach!
Pod maską testowego egzemplarza tkwił silnik 2.0 TSI 190 KM skonfigurowany ze skrzynią DSG (z podwójnym sprzęgłem, 7-przełożeń), a w podwoziu harował napęd 4Motion. Co to daje? Uśmiech na twarzy przy przyspieszaniu (7,2 s do setki) i radość z elastyczności przy wyprzedzaniu (320 Nm), a to wszystko przy znakomitej przyczepności! Auto z tym silnikiem może osiągnąć prędkość 216 km/h.
Rewiry T-ROCa
Miasto – to tu najprzyjemniej będzie T-ROCowi. Docenisz ten samochód jeśli jesteś singlem, nie złożyłaś jeszcze rodziny, lub masz już podrośnięte dzieci – to auto świetnie sprawdzi się także w tandemie. W aglomeracji wyjdą na jaw jego najprzyjemniejsze cechy, zwłaszcza pomoc w parkowaniu. Park Assist (opcja kosztująca jedynie 910 zł) wykonuje automatycznie manewry podczas parkowania równoległego i prostopadłego, zarówno przodem, jak i tyłem, kończy nieudane próby parkowania, a nawet wyjeżdża z miejsca równoległego parkowania. Koniec z męką na parkingu! No i ta prezencja, która powoduje, że każdy się za Tobą obejrzy. Przyjemne uczucie.
Cennik otwiera 115-konne 1.0 TSI i skrzynią 6-biegową manualną za 78319 złotych.
Dane techniczne Volkswagen T-ROC 2.0 TSI 4Motion
Silnik: 4-cylindrowy, benzynowy, o pojemności 1984 cm3
Moc: 140 KM
Moment obrotowy: 320 NM / 1500-4180 obr. / min.
Skrzynia: automatyczna DSG, 7-stopniowa
Przyspieszenie: 0-80 km/h 5,0 s / 7,2 s do 100 km/h
Prędkość maksymalna: 216 km/h
Zużycie paliwa (wg producenta) 6,8 l / 100 km
Pojemność bagażnika: 445 l
Cena 125 090 zł
Cena egzemplarza testowego: 148 680 zł
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Kiedy debiutowała na rynku, wielu przecierało oczy w niedowierzaniu. Elektryczna Skoda wyceniona na ponad 300 tys. złotych zwiastowała poważną zmianę wiatru w ofercie czeskiego producenta. Co otrzymamy, kupując najdroższy model w historii marki? Sprawdziłyśmy to, testując model Enyaq Coupe w topowej wersji wyposażenia RS Maxx. -
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
-
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
A jaki samochód pan kupił?
Anonymous - 5 marca 2021
Nie tyle patrze na wygląd co na osiągi i mój rexton miał teraz chrzest bojowy jak nim pojechaliśmy na narty do Austrii. Nawet na trudnych podjazdach dawał rade także nie narzekam po autostradzie tez sie ładnie zbierał spalanie mogłoby być deko niższe bo na dłuższej trasie to sie jednak odczuwa po kieszeni
Anonymous - 5 marca 2021
mocno napuszony artykuł, a ja miałem kupić ten samochód i się nie zdecydowałem, bo : przednia szyba mimo wysokiego miejsca siedzącego za kierownica daje widoczność jak w lodzi podwodnej : mała powierzchnia, zły kąt osadzenia, potężnie duże spalanie w wersji z automatem, a to standard ( automat) na XXI wiek, bo przy tych korkach w miastach tylko pasjonata bawi wciskanie sprzęgła co 10 sekund i mielenie biegami, samochód jest twardy i nie trzyma się dobrze na zakrętach odnosi się wrażenie ,że jest podsterowny, źle zaprojektowana deska rozdzielcza i nudne wnętrze jeśli chodzi o materiały wykończeniowe. Dodatkowo ten projekt jest do połowy konserwatywny ( przód), a od połowy „nowatorski” co dało efekt skrzyżowania VW Golfa z tyłem Seata Ibizy. Nie przemówił do mnie ten nowy model VW i kupiłem zupełnie inny samochód ku mojemu zadowoleniu 🙂