Test kasku motocyklowego Shoei GT-Air
Odpowiednio dobrany kask jest atrybutem każdego motocyklisty, który poważnie myśli o własnym bezpieczeństwie. Rynek oferuje nam wiele produktów, a co roku do oferty producentów wchodzą kolejne propozycje, które zdają się być lepszymi od poprzedników. W tym roku Shoei zaprezentował model GT-Air. Jak się sprawdza w codziennej eksploatacji i czy w ogóle warto go kupić zastanawiałyśmy się testując go przez cały sezon. Oto nasz werdykt.
Motocyklistka w kasku GT-Air może prezentować się naprawdę dobrze – nawet w żółtym! |
fot. Jan Zagrodzki, jzshots.tumblr.com |
Pierwszy kontakt z Shoei GT-Air był nieco… zaskakujący; z pewnością nie była to „miłość od pierwszego wejrzenia”. Kask, który otrzymałam do testów był w kolorze tak bardzo żółtym (Brilliant Yellow), że aż… brzydkim. To trochę tak, jakby Angela Merkel wyskoczyła w krótkiej, plisowanej spódniczce w żółtym, fluoroscencyjnym kolorze – tak właśnie ta kolorystyka pasowała do marki Shoei.
Kask Shoei GT-Air ma designerskie wykończenie systemu wentylacyjnego. |
fot. Jan Zagrodzki, jzshots.tumblr.com |
Nie kolor jednak najważniejszy, a funkcjonalność. Motocykliści cenią Shoei m.in. za jakość wykończenia i dbałość o detale, a używają ich zarówno podróżnicy, zawodnicy i ci, którzy motocyklem dojeżdżają codziennie do pracy. Producent na swojej stronie internetowej zawarł kilka obietnic dotyczących modelu GT-Air, które postanowiłam skonfrontować z rzeczywistością.
Pierwsze wrażenie
Jak na nowy kask przystało, pierwsze „zakładanie” nie należało do przyjemnych doświadczeń: ciasno, duszno i ogólnie, niezbyt przyjemnie. Chwytam paski do zapięcia, a tam zamiast starego poczciwego zapięcia typu DD – micro lock. Wszyscy wokół narzekają, że zastosowanie micro lock’a to faux pas ze strony Shoei, ale mi przypadło do gustu. To przede wszystkim opcja, która pozwala bez zbędnego kombinowania na szybkie zapięcie kasku naprawdę każdej ofermie – więc może dlatego tak bardzo mi się spodobało.
Liczy się wnętrze
Patrząc na spód kasku, uwagę zwracają dwa czerwone paski, które pełnią niezwykle istotną funkcję w momencie wypadku (system zwany E.Q.R.S.). Ich obecność umożliwia wyjęcie głowy poszkodowanego wraz z wyściółką kasku, bez konieczności ściągania całej skorupy z głowy. Pomysł jest naprawdę zacny, jednak mam wątpliwości co do świadomości ratowników w tym zakresie. Absolutnie nie neguję ich wiedzy dotyczącej udzielania pierwszej pomocy, ale wątpię, by na wszystkich szkoleniach wspominano możliwościach nowoczesnych kasków. Przydatność pasków awaryjnych może więc spaść przy nieumiejętnym ich wykorzystaniu. Ale i tak dobrze, że są.
Blenda w kasku Shoei GT-Air sprawuje się wybitnie. |
fot. Jan Zagrodzki, jzshots.tumblr.com |
Poza tym, wkładka centralna oraz wkładki policzkowe wraz z poszyciem pasków są przystosowane do wyjmowania ze skorupy, co pozwala na ich pranie. Uprałam je. Efekty? Wnętrze pachnące, ale ciut zmechacone. Ponadto paski zapięcia wręcz uwielbiają przyczepiać się do rzepu powyżej suwaka kurtki. Jak ktoś takiego rzepu nie ma, to nie ma problemu. Ja mam i odczepianie zapięcia od rzepu za każdym razem, bywa irytujące.
Blenda dobra na wszystko
Dużym plusem w GT-Air jest obecność blendy przeciwsłonecznej QSV-1. W opinii producenta, blenda zatrzymuje 99 procent promieniowania UV. Nie byłam w stanie sprawdzić, ile jest w tym prawdy, ale do blendy przyzwyczaiłam się tak, że potrafiłam zapomnieć o jej schowaniu nawet po zmroku. Rozprawiała się nawet z największym słońcem. Warto pochwalić też intuicyjnie położony suwak, który umożliwia szybkie i bezproblemowe wysunięcie blendy. Ten element kasku GT-Air najbardziej mnie „porwał” i jest jednym z powodów, dla których polecam ten kask innym. Szkoda tylko, że nawet pomimo antyfoga, blenda paruje na potęgę.
Sam antyfog jest tak szeroki, że swoim „zasięgiem” obejmuje praktycznie cały wizjer. Wbrew opiniom krążącym w „internetach”, moja szybka z pin lockiem wcale nie paruje. Jej instalacja była jednak o stokroć trudniejsza i uprzedzam: nie róbcie tego na piętnaście minut przed wyjazdem z domu!
Jeżeli chodzi zaś o sam wizjer, to mechanizm jego otwierania i zamykania działa poprawnie. Nie zdarzały mi się irytujące sytuacje, kiedy szybka się blokowała, czy też otwierała się „krzywo”.
Wiatr we włosach?
Wentylacja w GT-Air? Ano jest. Producent zlokalizował wloty powietrza w dwóch miejscach: w części czołowej (trzypoziomowa przesłona) oraz w części szczękowej. Z tyłu z kolei znajduje się wylot powietrza. Warto zwrócić uwagę nie tylko na ich funkcjonalność, ale także design – choć na pierwszy rzut oka może być dyskusyjny, to po dłuższym obcowaniu z modelem GT-Air dochodzimy do wniosku, że te kanciaste „wycięcia” w skorupie nadają jej nowoczesnego wyglądu, aspirującego prawie do hełmów Daft Punk.
Wnętrze kasku Shoei Gt-Ait – wyjmowana wyściółka. |
fot. Jan Zagrodzki, jzshots.tumblr.com |
Myślę, że najbardziej godnym pochwały jest czołowy wlot powietrza, który ma dwie regulacje: pół-otwartą i całkowicie otwartą. Kąt pod jakim skierowane jest powietrze daje efektywną wentylację, przede wszystkim w gorące dni.
Proszę głośniej…
… bo nic nie słyszę. Rzeczywiście, wyciszenie kasku jest na bardzo dobrym poziomie, zwłaszcza przy mniejszych prędkościach, na przykład w ruchu miejskim. Tą względną ciszą możemy raczyć się do osiągnięcia mniej więcej 120 km/h. Choćbym chciała, nie widzę różnicy w tej kwestii między kaskami: czy to Shoei, Schuberth, czy Arai. To wydaje mi się sprawą indywidualną: każdy z nas z innym natężeniem odbiera dźwięki z otoczenia.
Nie zmienia to jednak faktu, że długie trasy z GT-Air były przyjemnością.
Widzi mi się
Optymalna wentylacja, umiarkowane wyciszenie i dobra jakość detali – tak w skrócie można opisać model GT-Air. Mi osobiście przez cały sezon służył wiernie i towarzyszył niemal przez 20 tysięcy kilometrów. Myślę, że każdy, kto ceni sobie swoje bezpieczeństwo i komfort jazdy będzie zadowolony z tego modelu.
PS. A tego „okropnego” żółtego koloru nie zamieniłabym chyba na żaden inny…
Cena: 2099 – 2599 złotych
Dostępne rozmiary: XS-XXL
Uwaga
Kasku NIE testowałyśmy tak:
Film promocyjny Shoei GT-Air
Najnowsze
-
Nowa Skoda Kylaq – czeski SUV na rynek Indii
Karoq, Kodiaq, Enyaq, Kamiq a teraz – Skoda Kylaq. Czeska marka zaprezentowała właśnie małego SUV-a przeznaczonego w tylko i wyłącznie na rynek indyjski. Jest to pierwszy samochód Skody w segmencie ,,Sub-4 meter SUV”. -
Europejska premiera Suzuki e-Vitara
-
Ford Ranger – idealny wóz strażacki
-
2-milionowy Mercedes trafi do Polski. Jest to elektryczny SUV
-
Najbardziej srebrna Honda Civic na 25 lecie hybryd w Europie
Zostaw komentarz: