Test Harley-Davidson Low Rider S – uliczny potwór

Muskularny, groźny, silny i zadziorny - czy Low Rider S da się okiełznać?

Jeśli chcesz wzbudzić respekt w mieście, Harley-Davidson Low Rider S to odpowiednie narzędzie do takiej roboty. Zasiadając na nim czujesz się pewniej, odważniej i masz poczucie bliżej nieokreślonej władzy. Umoszczenie pośladków na pojedynczej kanapie, chwyt za kierownicę i uruchomienie silnika sprawiają, że serce zaczyna szybciej bić – słowo daję, że można się poczuć niczym boss lokalnej mafii.

Choć motocykl jest słusznych rozmiarów, siedzi się na nim dość nisko, zatem niewysokie osoby po pierwsze nie bedą mieć problemu z postawieniem całych stóp na ziemi, a po drugie – bedą mieć wrażenie, że są sporo wyżsi. A na pewno ważniejsi. Muskularne gabaryty i masa mastodonta mają rzecz jasna i drugą stronę medalu. Z trudnością przychodzi cofanie, zwłaszcza pod górkę, więc jeśli nie śmigasz trzy razy w tygodniu na siłkę, możesz mieć z tym nie lada problem. Strach pomyśleć, co się może stać, gdy sprzęt przechyli się zbyt mocno na bok. 305 kilogramów z płynami to duży ciężar i warto bardzo uważać, aby nie zaliczyć parkingówki. Szkoda byłoby porysować tak ładny motocykl. Bo prezentuje się świetnie! Producent zrezygnował z chromowanych elementów na rzecz ich matowych odpowiedników. Poza kilkoma elementami w czarnym, metalicznym kolorze, znajdziemy tu także ciemnozłote magnezowe felgi. Całość wygląda fenomenalnie!

Zrelaksuj się
Ciężko opisać pozycję za kierownicą, bo przy każdym ruszeniu manetką zadek zapiera się o koniec siedziska, a dłonie mocniej zaciskają się na manetkach. Jeśli jednak przed nami długa prosta, to korzystamy z dobrodziejstwa tempomatu i relaksujemy się podziwiając piękne widoki. Na Low Riderze S siedzi się naprawdę wygodnie – jesteśmy co prawda lekko nachyleni w stronę kierownicy, ale to nie męczy, a nogi w lekkim ugięciu opierają się o podnóżki. Coś między crusierem a sportem.

Minimalizm
Harley-Davidson wie jak robić dopracowane motocykle, które zapadają w pamięć na długo. Low Rider S ma na pokładzie wszystko to, czego moglibyśmy oczekiwać od dobrego, amerykańskiego sprzętu: zbliżeniowy kluczyk, automatycznie wyłączające się kierunkowskazy, tempomat, ABS, pięknie wyeksponowany stożkowy filtr powietrza i rasowo grzmiący wydech. Wszystko to okraszone minimalistyczną stylistyką blach i wyeksponowanym, dużym silnikiem, który potrafi wprawić w osłupienie nawet największych motocyklowych maniaków.

Serce potwora
Screamin’ Eagle Air-cooled, Twin Cam 110 – pod tą przydługą nazwą kryje się jednostka o pojemności aż 1801 cm3 zamknieta w zgrabnej formie dwucylindrowej v-ki chłodzonej powietrzem. Motor produkuje niecałe 100 KM i 156 NM momentu obrotowego już od 3500 obrotów. Silnik „ciągnie” równo od samego dołu, aż do odcięcia, zapewniając nieco brutalne doznania za kierownicą i siejąc swym donośnym dudnieniem postrach w mieście. Skrzynia i sprzęgło pracują z dużym oporem, ale już po pierwszych kilometrach można się do tego przyzwyczaić.

Problemy zaczynają się, kiedy nasze możliwości jady na wprost z umiarkowaną szybkością są ograniczone przez sytuację na drodze. Potężny widlak na biegu neutralnym wpada w wibracje, telepiąc całym motocyklem w dość denerwujący sposób. Dodatkowo każdy przystanek, nawet przy temperaturach nieprzekraczających 20 stopni powoduje, że między naszymi nogami możemy sobie odgrzać obiad albo wysuszyć pranie. Silnik, niczym dobra farelka, generuje w szybkim czasie tak duże ilości ciepła, że przejazd w obuwiu i ubraniu niemotocyklowym mógłby skutkować poparzeniem. No ok, może to lekka przesada, ale takie są odczucia.

Kiedy znajdziemy się na zakręcie
Jak już ubierzemy się we właściwe ciuszki możemy delektować się właściwościami jezdnymi Low Ridera S. Każda prosta droga jest dla niego rajem. Potrafi także pokazać pazur w ciasnych zakrętach. Zachowuje się tu bardzo przewidywalnie i choć czasami tak duża wartość momentu obrotowego na kole potrafi zerwać przyczepność, to nie rodzi żadnej paniki u kierującego. Wystarczy spokojne odpuścić nieco manetkę gazu i motocykl sam, dostojnie, wróci do zadanego toru jazdy. Na tak dobre właściwości jezdne wpływa przede wszystkim dobrze zestrojone zawieszenie, które jest kompromisem pomiędzy ambitną, sportową jazdą po zakrętach, a wygodą w długich trasach.

Harley Davidson Low Rider S to nie jest maszyna dla każdego. Nie poleciłabym go jako jedyny środek transportu do codziennych dojazdów do pracy (choc i tacy się z pewnością znajdą). Jednak każdy, kto się zrobi choć 10 kilometrów za jego kierownicą staje się od niego uzależniony i zechce go mieć w swoim garażu. Głównie po to, aby móc go podziwiać wieczorami lub zaprowadzić “nowy porządek w mieście”.

Na TAK:
– odczuwalne i szybko dostępne moc i moment silnika;
– trakcja – pomimo rozmiarów;
– buntowniczy wygląd;
– wrażenia z jazdy.

Na NIE:
– chłodzenie powietrzem – podczas wolnej jazdy grzeje się niczym kaloryfer;
– duże wibracje silnika na biegu jałowym.

Dane techniczne Harley-Davidson Low Rider S

Długość:

2390 mm

Wysokość siodła:

685 mm

Pojemność zbiornika paliwa:

17.8 l

Masa, bez płynów:

293 kg

Silnik:

Screamin’ Eagle Air-cooled, Twin Cam 110

Pojemność:

1801 cm3

Moment obrotowy:

156 Nm / 3500 obr./min.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze