Rozważania plecaczka, czyli życie za plecami motocyklisty
Agata wiele lat broniła się przed bliższym kontaktem z motocyklami. Kiedy jednak jej partner motocykl zakupił - ich wspólne życie zupełnie się zmieniło i obrało kierunek wspólnej jazdy.
Było odwrotnie! Od wielu, wielu lat zarzekałam się, że żadnych motocykli! Nigdy w życiu, nie ma opcji, że ja i motocykl? Jakieś jazdy? Nie, nie i raz jeszcze nie! A trzeba zaznaczyć, że o motocykle obijałam się na każdym kroku, bo mój brat od 15 roku życia kręcił się na dwóch kółkach po okolicy. Nie było zmiłuj i nie przekonał mnie ani na choppera, ani na ścigacza, ani nawet na Harley’a, którego plakat wisiał u mnie na ścianie w latach młodzieńczych. Obok motocykla spoko, na nim – zdecydowane nie! Proszenie, namawianie nie przynosiło efektów. Nie wiem na ile w tym całym „nie” rolę odegrały opowieści zza grobów o ginących motocyklistach, które słyszałam już od dziecka. Uchowałam się przez „x lat” bez konieczności wożenia tyłka na dwóch kółkach z warczącym między nogami silnikiem. Do czasu…
Przysłowie „Nigdy nie mów nigdy” w moim przypadku pokazało swoją trafność. A może po prostu życie udowodniło, po raz kolejny, że i tak zrobi co będzie chciało i udowodni swoją wyższość nad tym, co ja chcę od życia?
Czyli jednak był jakiś wyjątek. Kto jest Twoim kierowcą i na czym razem latacie?
Kiedy powstał pomysł na Twojego bloga?
I masz o czym pisać?
Oczywiście. Staram się przelać na monitor to, co czuję, co myślę, co widzę. Nie opieram się na żadnych publikacjach, tylko piszę o swoich własnych instynktach samozachowawczych, podczas podróży. A dodatkowo chcę coś pokazać, zachęcić do tras, które pokonujemy, do miejsc, które zwiedzamy i do ludzi, których poznajemy.
Czy zawsze będziesz „plecaczkiem”? Myślałaś o zmianie perspektywy na tą zza kierownicy?
Myślałam. Ba! Nawet poszłam na kurs nauki jazdy kat. A. Ale po trzeciej lekcji jazdy, wciąż na pierwszym biegu, po prostej i przy mojej koślawej ósemce, instruktor wyszeptał: „Jesteś uroczym plecaczkiem, po co to zmieniać?”, czyli mówiąc wprost: „Nie nadajesz się”. Ale kto wie, może jeszcze podejmę wyzwanie. Tylko tak się zastanawiam czasem, że jakbym już została tą motocyklistką, to musiałabym się skupić na: kierownicy, drodze, omijaniu dziur, pilnowaniu trasy, pojemności baku, prędkości, skrzyżowaniach, światłach, innych kierowcach, stanie licznika, mijanych stacjach benzynowych, kierunkowskazach, coś tam, coś tam i kto by miał czas na układanie tych wszystkich rozważań „plecaczka”?
I zupełnie nie przeszkadza Ci, że nie masz władzy nad motocyklem? Są chwilę, kiedy zamierasz, bo nie wiesz, jak na daną sytuację zareaguje Twój partner?
Jak wygląda Wasz wspólny sezon, kiedy i gdzie wyjeżdżacie motocyklem?
To zawsze zaplanowane trasy, czy czasem i spontan? Jakie kierunki obieracie?
Spontan? No oczywiście, że jest spontan! Halo, halo mam wolny weekend, co robimy? To naprawdę dziwne pytanie – jasne, że jedziemy! Wtedy najczęściej Jura i okolice, a jak więcej mamy czasu, to tniemy na południe. Między nami mówiąc, Przełęczy Krowiarki mam już dość! (śmiech) Są jeszcze niespodzianki. To wtedy, kiedy Mayky coś planuje w tajemnicy, mi poleca się spakować, a potem jadę w nieznane i z każdym kilometrem czuję większe podniecenie, zgadując co też wymyślił? I to jest cudowne!
Najczęściej, oprócz Polski, wybieramy się do Czech i na Słowację. Uwielbiamy drogi naszych południowych sąsiadów, jeździmy raczej bocznymi, wąskimi dróżkami. Wijącymi się, krętymi i spokojnymi. Wtedy jest najwięcej czasu na rozważania.
Macie ze sobą komunikację w trasie? Wygłaszasz wtedy swoje rozważania, także na bieżąco?
Kiedy nie mieliśmy intercomu, ustaliśmy sobie sygnały: start, stop, kocham Cię, patrz na lewo, robal mnie udziabał, fajna kiecka na prawej, chce mi się siusiu, zwolnij, zwolnij natychmiast i inne, według własnego uznania i fantazji. I tak przez dwa lata zmagaliśmy się właśnie z wykrzykiwaniem do siebie takich słów – sygnałów, bo ze zdaniami czasem było ciężko. A człowiek chętnie w czasie jazdy by pogadał o tym, jak uniknąć efektu cieplarnianego, albo jak zapobiec wojnom na Dalekim Wschodzie, czy też po prostu, obgadał sąsiada i może nawet poświntuszył. No ale jak to zrobić, gdy muchy atakują migdałki, a wiatr wykrzywia zęby?
Coś trzeba było z tym było zrobić, a zaczęło się od planów na Czechy, bo przed nami było 1500 km. Mój partner nie wyobrażał sobie, że będę się darła w powietrze, cytując przygotowany plan podróży: „za 200 metrów skręć w prawo”… „trzymaj się lewego pasa”… „na rondzie 3 wyjazd”… „w to drugie lewo”… i tak dalej, i tak dalej. Zabawa w GPS-a bez zestawu intercomu bywa żałosna i często zawodzi łączność, a o wyprowadzeniu w pole nie wspomnę. Zakupiliśmy więc intercomy i teraz to rozmowy są na poziomie, pełnymi zdaniami, bez charczenia i łapania much, no poezja. Ale jest jeden minus… Nie można już sobie z nudów pośpiewać (śmiech). Za to Mayky stwierdził, że intercom ma wielką zaletę, bo jak za dużo mu rozważam, to po prostu robi „intercom disconnected” i ma święty spokój. Jego szczęście, że jeszcze z tego nie skorzystał!
Zdarzyło Ci się nudzić w trasie, albo zasnąć (bo ponoć to możliwe)?
Jak sobie radzę z sennością? Kiedy nadchodzi, wtedy prędziutko otwieram szybę, żeby pęd powietrza owiał mnie z każdej strony, aż do bólu zębów. Takie małe orzeźwienie pomaga. Niestety należę do kobiet ciepłolubnych, więc kask szybciutko zamykam, co powoduje, że za chwil kilka pojawia się znowu znużenie. Dobrze jest się wtedy zatrzymać, może wypić kawę (na mnie niestety nie działa), energetyk (działa na mnie rozweselająco), zrobić kilka przysiadów, jakiś truchcik. Ostatecznie to hotel, albo drzemka pod chmurką. Rozsądek to podstawa.
Jeździcie zawsze sami, czy również w większych grupach? Jak jest lepiej?
Nie narzekamy jednak na samotność w trasie, bo ma to swoje zalety. Jedziemy tam gdzie chcemy, kiedy chcemy i stajemy, wedle potrzeby. Nie mając własnego, sprawdzonego grona, najlepiej jeździ nam się we dwoje. W większy grupach to tylko na zlotowych paradach.
Starasz się zarażać swoją motocyklową pasją?
Niedawno zostałam poproszona o spotkanie z dziećmi i opowiedzenie o swojej pasji. To było najwspanialsze spotkanie, jakie dane mi było dotychczas przeżyć. Te dzieciaki chłonęły moje opowieści z niekłamanym zachwytem, wszystkimi zmysłami, tak prawdziwie. Miałam możliwość pokazania im, że motocykliści to normalni ludzie, którzy mają domy, rodziny, pracę, a jednocześnie wybrali taką pasję. Chciałam im, tak w ich dziecięcy sposób powiedzieć: „Stop stereotypom o motocyklistach!”. Może mi się udało i kto wie, może któreś z nich zostanie motocyklistą/motocyklistką?
Pisanie bloga pewnie też zmienia to postrzeganie motocyklistów?
Jak najbardziej. Zauważyłam, że dzięki temu co piszę i co opowiadam – zmieniłam postrzeganie osób, które dotychczas uważały motocyklistów za samo zło. Już nie oceniają bezmyślnie i stereotypowo, a starają się słuchać, pytać i obserwować. To miłe, kiedy po weekendzie wracam do pracy i słyszę pytania: „Jak było na Helu?”, „Nie zlało was?”.
Jakie jest Twoje wymarzone miejsce, do którego chciałabyś się udać na motocyklu?
Trudnie pytanie. Nawet bardzo trudne. Jeśli ktoś się spodziewa, że powiem droga Transfogaraska czy trasa Transalpina to raczej rozczaruję (śmiech). Marzą mi się Alpy Bawarskie, ale do kolejnego sezonu może się to jeszcze zmienić…
Blog Agaty: http://zplecaczka.blogspot.com/
Najnowsze
-
Chcesz mieć nowego Seata Ibizę? Ta cena w Polsce może cię pozytywnie zaskoczyć
Ta zaskakująca cena obowiązuje co prawda na bazową wersję auta, ale to kwota za europejskie auto, która może skusić dotychczasowych klientów na tanie, chińskie odpowiedniki. -
Kobiety w sporcie motorowym – za kierownicą Mazdy MX-5
-
Tysiące kierowców ignoruje zakazy. Policja ujawnia szokującą skalę problemu!
-
Ta kwota cię zszokuje: oto jak ubezpieczyciele oszczędzają na twoim wypadku samochodowym
-
Iveco vs rynek ciężarowy w Polsce: czy włoska marka utrzyma swoją przewagę w erze elektromobilności?
Zostaw komentarz: