Zawsze będą pamiętać – #RideForKevin
Justyna Czarnecka to matka tragicznie zmarłego, młodego motocyklisty Kevina Czarneckiego. Do dzisiaj jego rodzina walczy o uznanie przyczyn tego wypadku, a motocyklowa pasja bez Kevina już nigdy nie będzie taka sama. #RideForKevin to inicjatywa dla jego pamięci.
7 sierpnia 2019 roku Kevin Czarnecki wyjechał z domu na krótka przejażdżkę motocyklową. Na prostym odcinku drogi nagle się wywrócił, a w wyniku poniesionych obrażeń zmarł dwa dni później. Nie dożył swoich 18 urodzin. Rodzina Kevina latami walczy o to, żeby uznano, że przyczyną wypadku Kevina była bardzo zniszczona nawierzchnia drogi i pobocza oraz brak odpowiedniego oznakowania tego miejsca. #RideForKevin to inicjatywa dla jego pamięci.
Zawsze będą pamiętać – #RideForKevin
Na jakim etapie jesteście obecnie w sprawie uznania przyczyn wypadku Waszego syna Kevina?
Justyna Czarnecka: Na etapie czekania… Do Prokuratury wpłynął wniosek o wznowienie postępowania na podstawie nowych dowodów w sprawie, czyli opinii biegłego, który udowodnił to co my – rodzice, ale i motocykliści. Widzieliśmy i informowaliśmy prokuraturę po pierwszym obejrzeniu filmu z wideorejestratora samochodu jadącego za Kevinem, opinii której nie wziął pod uwagę prokurator prowadzący sprawę. Ktoś kto nigdy nie jeździł motocyklem, nawet nie zdaje sobie sprawy, jakim zagrożeniem dla motocyklistów jest stan nawierzchni drogi i jak ważne jest jej oznakowanie.
Jaka tam była sytuacja? Tej drogi i jej oznakowania?
Droga między Karwią a Jastrzębią Górą od lat prosiła się o remont – o czym świadczą m.in. wpisy na forum mieszkańców Władysławowa po wypadku. Mieszkańcy nagminnie informowali o tym tamtejsze władze oraz zarządcę drogi, czyli Zarząd Dróg Wojewódzkich, jednak nikt ich nie słuchał.
Droga posiadała liczne popękania, ubytki, dziury, nierówności. Była po prostu niebezpieczna, a znak, który tam stał, w żaden sposób nie informował użytkowników o tym stanie. Inny znak – A11 był tam postawiony ze względu na kładkę/most i nierówności poprzeczne, czyli wjazd i zjazd z mostu (usytuowany w odpowiedniej odległości od tego miejsca). Jadąc od strony Jastrzębiej Góry, znak stał około 20 metrów od miejsca wypadku, a droga była złym stanie od samego miasta, co dokładnie widać na Google Street View.
Ponadto od Karwi nie było znaku o niebezpiecznym poboczu, ale jadąc z drugiej strony już był. Co tu dużo mówić… nie było oznakowania niebezpieczeństwa, a dopuszczalna tam prędkość to 90 km/h, czyli do takiej prędkości kierowca na tej drodze powinien być bezpieczny. Biegły od Rekonstrukcji Wypadków (do którego zwróciliśmy się sami, ponieważ prokurator nie uwzględnił naszego wniosku) dokładnie pokazał miejsce, w którym Kevinowi zarzuciło koło, było to około 2 m przed zjazdem z kładki.
Zobacz także: Wojewódzki ranking jakości dróg w Polsce – RAPORT 2022
Jakie jeszcze są możliwości udowodnienia tej sytuacji?
Nie wiem, ale wyczerpię wszystkie, jakie są tylko możliwe. Jestem matką, matką-motocyklistką, która ze swoim synem przejechała wystarczająco dużo kilometrów (Kevin w sezonie 2019 r. do dnia wypadku, swoją 125-tką, przejechał 13 000 kilometrów), by nie wiedzieć jak jeździł i co mogło się wydarzyć, że nie mógł zapanować nad motocyklem.
Mieliśmy wspólną pasję z Kevinem i byliśmy na etapie „matka-przyjaciel”, na motocyklu, jak i w domu. Mój syn zawsze mógł na mnie liczyć i o tym doskonale wiedział, dlatego mówił na mnie żartobliwie „Wszech-Matka”. Dlatego wykorzystam każdy możliwy sposób, by przyczyna tego wypadku została prawidłowo zbadana, a ci którzy się do niej przyczynili – zostali ukarani. Wszystko po to, żeby żadna inna matka nie musiała żegnać się z synem motocyklistą, przez złe decyzje urzędników.
Z pewnością olbrzymi wpływ wywarła ta sytuacja na Wasze życie… Czy zmieniło się przez to Wasze postrzeganie motocykli, motocyklowej pasji?
Nie, nie zmieniło się nasze postrzeganie motocykli, dalej uważamy, że to piękna pasja i dalej jesteśmy rodziną motocyklistów. Pasja do motocykli trzymała całą naszą czwórkę. Codziennie rozmawialiśmy o niej, dzieliliśmy się każdą przejechaną minutą, każdym kilometrem, wyciągaliśmy wnioski. Dziś 3,5 roku od śmierci Kevina wszystko jest inaczej, jeździmy mniej. Dalej kochamy motocykle, ale ta pasja jest już inna…
Pamiętasz jak zostałaś motocyklistką i jakie to było ekscytujące?
Motocykle interesowały mnie od podstawówki. Pierwszy motocykl, na którym dano mi pojeździć to był Romet, ależ to była frajda! Pod koniec podstawówki poznałam mojego męża Rafała, z którym do dziś tworzę rodzinę. Miał motorynkę i Simsona, chyba właśnie one przyciągnęły mnie do niego. Potem pojawiła się Jawa 350, która już przesądziła, że ten gość będzie moim mężem (śmiech). Już jako małżeństwo kupiliśmy sportowe Suzuki GSX F 600, no i zaczęła się przygoda, która nazywa się pasją…
Jeździłam jako plecak, ale zawsze marzyłam o swoim „rumaku”. Kiedy dzieci dorosły -zaczęły się kłótnie, kto jedzie z tatą i ja niestety musiałam odpuścić. Starszy o rok od Kevina syn Adrian, pierwszy załapał bakcyla i zaczął dążyć do celu. Zrobił zakład z ojcem i go wygrał, a stawką był motocykl. Na jego miejsce wskoczył Kevin, a ja musiałam dalej siedzieć w domu. Pewnego dnia nadarzyła się okazja i kupiłam swój pierwszy motocykl – Hondę CBR 125. Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego wyjazdu na niej z podwórka w towarzystwie Kevina na skuterze. Pamiętam, jacy byliśmy szczęśliwi! To tego dnia naprawdę zrozumiałam, że to jest TO!
Kiedy Kevin nabył uprawnienia, kupiliśmy mu Yamahę R125. To też skłoniło mnie do zrobienia prawa jazdy kat. A i zakupu czegoś większego, czegoś na czym dosięgnę nogami do ziemi (śmiech). I wtedy pojawiła się ONA – w grudniu 2018 r. trafiła do mnie czarna Kawasaki Ninja 400, prosto z salonu. Od pierwszych słonecznych dni, już w lutym, zaczęliśmy z Kevinem jeździć. Matka i syn – to było wspaniałe! Przyjaciele w domu i na drodze.
Jakim motocyklem obecnie jeździsz? Jesteś z niego zadowolona?
Nadal jeżdżę Kawasaki Ninja 400 – to mały sport, stworzony do jazdy na torze, dlatego pięknie się składa na zakrętach. Jest lekka, szybka i zwinna. Już jej nie zmienię, bo jest dla mnie bardzo ważna, a jej tablice rejestracyjne są ku pamięci mojego syna G7KEVIN.
Ku pamięci Kevina organizujecie co roku rajd?
Tak, co roku organizujemy „Rajd Pamięci dla Kevina”. Jest on 7 lub 9 sierpnia, ponieważ 7 sierpnia Kevin miał wypadek, a 9 sierpnia została potwierdzona śmierć mózgu i wyraziłam zgodę, by Kevin był dawcą. Dużo osób pytało mnie, dlaczego na to pozwoliłam? Pozwoliłam, ponieważ Kevin uwielbiał pomagać: w domu, w szkole, na akcjach charytatywnych, a nawet na ulicy, bo i takie sytuacje były. Zawsze był tam, gdzie była potrzebna pomoc.
III Rajd Pamięci dla Kevina:
Dwa miesiące przed wypadkiem zapytał mnie, czy może zostać dawcą szpiku. Powiedziałam mu wtedy, za kilka miesięcy skończy 18 lat i wtedy nie będzie mu potrzebna żadna moja zgoda. A on na to: „Mamo, gdyby mi się coś stało, ale nie panikuj – nic mi się nie stanie, ale gdyby… to ja chciałbym pomóc”. Wiedziałam o co chodzi. Dlatego kiedy lekarz zapytał się, czy zgadzamy na pobranie organów, to bez wahania odpowiedziałam TAK.
Kevin swoimi narządami uratował kilka żyć. Wiem, że gdzieś na świecie są ludzie, którzy są częścią mojego syna, chciałabym ich poznać i przytulić, bo przecież mają w sobie żyjący organ mojego dziecka. Jego serce też prawdopodobnie bije w kimś innym. Mam tylko ogromny żal do lekarzy, którzy mówili nam jakie organy zostaną pobrane, a po 6 miesiącach okazało się, że nie o wszystkim wspomnieli i to tak bardzo boli…
Jakiego Kevina chcecie pamiętać? Te spotkania to wsparcie od innych i ich pamięć o Kevinie?
Kevin był człowiekiem, który przyciągał do siebie ludzi, miał to coś, co sprawiało, że był bardzo lubiany wśród rówieśników i dorosłych. Promieniowała od niego dobroć serca. To, jak bardzo przyciągał do siebie, można zobaczyć na filmach:
Pożegnanie Kevina:
18 urodziny Kevina, których nie dano mu dożyć:
Na zawsze w naszych sercach:
Kevin bardzo na poważnie brał każdy przejechany kilometr. Nie ważne było, czy słońce czy deszcz – liczyły się przejechane kilometry. Dlatego, wraz z jego bratem Adrianem oraz przyjacielem Dominikiem, postanowiliśmy utworzyć grupę #RideForKevin czyli JEŹDZIĆ DLA KEVINA. Logo grupy powstało jeszcze za życia mojego syna, zaprojektowała je koleżanka z klasy Kevina, specjalnie na kanał YouTube.
Co roku, grupa „Motocykliści 125 Trójmiasto”, z którą Kevin dużo jeździł, organizuje u nas rozpoczęcie sezonu – z pamięcią o Kevinie „Ile wyjazdów Tyle powrotów”:
To oni dodają mi najwięcej siły! Wiem, że chcą pamiętać i przekazywać nowym członkom swojej grupy, kim był Kevin i co się wydarzyło.
Raz w roku wsiadam na motocykl Kevina, na jego kochaną Yamahę R125 i przejeżdżam nią ostatnią drogą, którą jechał Kevin, aż do miejsca wypadku. Jest to w dzień w którym organizujemy, wspólnie ze znajomymi, „Rajd Pamięci dla Kevina” #RideForKevin – jeździć dla Kevina.
Więcej informacji:
Youtube: https://youtube.com/@justynaczarnecka2674
Facebook: https://www.facebook.com/profile.php?id=100036100695557
Najnowsze
-
Elektryczny SUV Cadillac Vistiq wjedzie do salonów w 2025 roku
Cadillac coraz chętniej wkracza w świat elektrycznych samochodów. Po zaprezentowaniu modeli takich jak Celestiq czy Escalade IQ, teraz przyszedł czas na kolejnego elektrycznego SUV-a. Cadillac Vistiq ma być autem, dzięki któremu amerykańska marka będzie miała swój ,,luksusowy” model w każdym segmencie SUV-ów. -
Alfa Romeo Junior jednym z finalistów konkursu „Car of the Year”
-
Kia EV3 w gronie finalistów konkursu Car of the Year 2025
-
Europejska premiera BYD Sealion 7
-
Cupra Formentor VZ5 w edycjach specjalnych
Zostaw komentarz: