Paulina Wiecha – pilotka rajdowa w BMW E36, sędzia PZM i wkrótce kierowca ciężarówki. Napędza ją miłość!
Gdy Paulina Wiecha poznała Bartka, to jej życie nabrało tempa… rajdowego! Teraz razem w rajdach startują, jeszcze inne sami organizują w ramach AKRally, a w wolnym czasie chętnie biorą udział w innych inicjatywach związanych z motoryzacją - najchętniej charytatywnych.
Paulina Wiecha, od prawie trzech lat jest pilotką rajdową w zespole Jagielnicki Rally Team i wraz z narzeczonym bierze udział w rajdach amatorskich. Ich pojazd to kultowe w tej dyscyplinie BMW E36. Para tworzy też razem Stowarzyszenie Rajdowe AKRally, w którym Paulina jest min. kierownikiem do spraw zabezpieczenia odcinków, na organizowanych przez rzeczone stowarzyszenie KJS-ach (skrót od konkursowa jazda samochodem). Paulina od niedawna ma też uprawnienia sędziego sportów motorowych PZM i jest na ostatniej prostej do uzyskania prawa jazdy kategorii C+E. Napędza ją miłość do motoryzacji i Bartka – jej życiowego partnera.
Więcej inspirujących rozmów z zawodniczkami i motokobietami znajdziesz tu.
Paulina Wiecha
Motoryzacja to największa pasja w twoim życiu? Od czego to wszystko się zaczęło?
Moją największą pasją są zwierzęta i właśnie dlatego ukończyłam szkołę, która pozwoliła mi zdobyć tytuł technika weterynarii. Od dziecka tym właśnie się pasjonuję, aczkolwiek również od dziecka motoryzacja nie była mi obca. Wszystko zaczęło się od zabawek, pomimo posiadania lalek, to właśnie samochody sprawiały mi radość. Gdy żył mój dziadek, lubiłam pomagać przy jego poczciwym polonezie i razem z nim przygotowywałam samochód do weekendowych wypraw na ryby. Mogę stwierdzić, że zamiłowanie do samochodów rosło wraz ze mną. Im starsza byłam, tym bardziej interesowała mnie motoryzacja.
Zawsze lubiłam oglądać „co w trawie piszczy”, więc gdy tylko nadarzyła się okazja, patrzyłam jak mój dziadek, a później ojczym, robią coś przy samochodach. A tak naprawdę zamiłowanie do nich urosło do wysokiej rangi, gdy byłam na tyle duża, by móc siedzieć w garażu ze znajomymi. Do tej pory wspominam cinquecento przyjaciela, który je dopieszczał pod domem, później był golf 2, biały jak śnieżynka. I to był przełomowy moment, kiedy zrozumiałam, dlaczego na moim komputerze jest o wiele więcej zdjęć samochodów niż jakichkolwiek innych. Zrozumiałam również, że mam o wiele większą wiedzę niż niejeden mój kolega.
Od zawsze trzymałam z chłopakami. Kulminacją mojego zainteresowania był jakiś rajd, na który mnie zabrali. Może i bym tego rajdu nie pamiętała, ale lecąc pomagać wypchać auto, które wpadło do rowu – zgubiłam buta, który został tam na wieki (śmiech). Miałam wtedy jakoś 14 lat i już byłam w pełni świadoma, że samochody to moje drugie zamiłowanie, zaraz po zwierzętach.
A teraz macie razem Amatorski Klub Rajdowy? Co to za inicjatywa?
AKRally Team, czyli Amatorski Klub Rajdowy – to moje małe dziecko. Wszystko zaczęło się w momencie poznania mojego narzeczonego – Bartka. Trafił swój na swego (śmiech). Ciężko jest mi być przy nim typową kobietą i bardzo mi to odpowiada. Brudny dres od smaru to mój codzienny outfit. Piwko z chłopakami w garażu, zamiast wina w restauracji? No rewelacja! Dokładnie kogoś takiego potrzebowałam w swoim życiu!
Zanim poznałam Bartka, to on już kilka lat startował w rajdach oraz rozkręcał stowarzyszenie, które powstało z pasji i chęci organizacji rajdów. A ja wpadłam jak śliwka w kompot – oddaję prawie całe swoje serce temu stowarzyszeniu. Jak już wspomniałam, mam w nim ważną funkcję, pod swoimi skrzydłami na każdym rajdzie mam około 20-30 osób, którymi muszę zarządzać, aby cała impreza przebiegła sprawnie i przede wszystkim bezpiecznie dla zawodników oraz kibiców. Bardzo to lubię i nieskromnie powiem, że chyba się w tym sprawdzam.
Jakie te rajdy organizujecie i dla kogo?
Organizujemy KJSy, czyli Konkursowe Jazdy Samochodem dla amatorów. Czynnie działamy również społecznie, między innymi chętnie pokazujemy nasze samochody na różnych festynach, pomagamy w zbiórkach charytatywnych, jak i innych, podobnych inicjatywach. W zeszłym roku wielokrotnie odwiedziliśmy domy dziecka, robiliśmy przejażdżki oraz licytacje, żeby zebrać pieniądze dla potrzebujących osób. Organizujemy również zbiórki dla Fundacji Tara, która pod swoimi skrzydłami ma prawie 300 zwierząt.
W założeniu naszego stowarzyszenia najważniejszy jest wizerunek oraz zadowolenie zawodnika. Robimy to z czystej pasji do motoryzacji. Na swoim koncie mamy już wiele imprez lecz myślę, że sezon 2022 jest przełomowym. Zorganizowaliśmy 3 KJSy pod nazwą Barwacz Group, a ostatnia runda odbyła się 4 grudnia . Nawet Rally and Race o nas pisało!
Ile trwa organizacja takiego rajdu i czego od Was wymaga? Macie zgraną ekipę do pomocy?
Organizacja rajdu to w zasadzie dwa miesiące wyjęte z naszego życia, a nasz dom zamienia się wtedy w jedno wielkie biuro rajdu. Zaczynając od tego, że musimy pojeździć po okolicy celem znalezienia odcinków, następnie wiele spotkań z właścicielami tych terenów, żeby uzyskać pozwolenia, a kończąc na tonach wydrukowanych dokumentów, związanych z organizacją. Nie jest to łatwe, wymaga wiele wyrzeczeń i poświęceń, bo każdy z nas pracuje też na etacie, więc każdą wolną chwilę poświęcamy na dopięcie całej imprezy.
Jakby tego było mało, zaczęliśmy zamykać odcinki dróg, co wiąże się z nieporównywalnie większym nakładem pracy w celu uzyskania pozwoleń. Przykładowo, aktualnie jesteśmy w trakcie zamykania odcinka drogowego i żeby tego dokonać, musieliśmy uzyskać pozwolenia od siedmiu instytucji! Mamy nadzieję, że wszystko poszło zgodnie z planem i dostaniemy pozwolenie, natomiast jest lekka nutka niepewności…
Startujesz też jako pilot rajdowy – daje się to wszystko jakoś połączyć?
Tak, jestem pilotem rajdowym, startuję BMW E36 wraz z moim partnerem. Moja przygoda z pilotowaniem zaczęła się w zasadzie przez przypadek. Bartek zakończył współpracę ze swoim pilotem w chwili, gdy przygotowywał się do kolejnego startu i niewiele myśląc, zaproponował mi start na prawym fotelu. Myślałam, że będzie to jednorazowy występ, tym bardziej, że na pierwszym odcinku kompletnie się nie spisałam. Na mecie narzeczony powiedział mi, że kompletnie sobie nie poradziłam i dodał: „dobra, ważne, że żyjemy” (śmiech).
Myślałam, że na tym moja kariera się zakończy, aczkolwiek jestem spod znaku lwa i podjęłam walkę ze swoim brakiem doświadczenia. Następne odcinki to był prawdziwy przełom, przestałam się bać i dopiero wtedy załapałam, o co w tym chodzi. Z odcinka na odcinek było coraz lepiej. Oboje byliśmy w szoku, jak szybko robię postępy. Pełni obaw postanowiliśmy, że spróbujemy razem startować. I w ten sposób mija nam kolejny sezon z coraz lepszymi wynikami.
To dla was ważne w tych startach? Doskonalenie umiejętności i wyniki?
Każdy rajd, który przejechaliśmy przed zmianą silnika, jechaliśmy przede wszystkim widowiskowo dla kibiców. Naszym głównym mottem jest: „nie musisz być na podium, żeby o tobie mówili” i rzeczywiście tak było. Jesteśmy znani z tego, że lubimy „zakręcić bączka”, tam gdzie inni nadrabiają stracone sekundy albo z tego, że ukończyliśmy rajd z jedną półosią. Po zmianie silnika wróciliśmy do „raczkowania”, bo auto nie chciało z nami współpracować.
Zmiana była ogromna (silnik z 2l na 2.8l), więc Bartek musiał nauczyć się na nowo jeździć. Pierwszy start porażka… i z każdym, kolejnym kilometrem zauważyliśmy, że to nie moc zablokowała mojego kierowcę, tylko zwyczajnie lęk. Szybko się jednak pozbierał i nasze wyniki poprawiały się diametralnie. No i mamy wicemistrza za rok 2022 na OMV Wałbrzyski Mistrz Kierownicy! Niestety te pierwsze starty uniemożliwiły nam wygranie, ale uważam, że z ostatniego miejsca wskoczyć na 2. jest sukcesem!
Ale nie da się startować i być organizatorem jednocześnie?
Jasne, że nie. W KJS-ach, które organizujemy nie jesteśmy w stanie startować. Jesteśmy wtedy w 100% zaangażowani w całe przygotowanie i organizację, żeby wszystko poszło gładko i bezpiecznie. Aczkolwiek był mały wyjątek – organizując Rajdową Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy wystartowałam wraz z przyjaciółką naszym poczciwym „gruzikiem”, czyli prywatnym (moim i przyjaciółki) BMW E36. Muszę przyznać, że zdecydowanie ta marka samochodów znalazła szczególne miejsce w moim sercu. Teraz tak myślę… że każdy (mój i narzeczonego) samochód posiada napęd na tylną oś (śmiech).
Z narzeczonym startujemy w prawie każdym rajdzie w okolicy, organizowanym przez innych. Co też nie jest łatwe, by wszystko ze sobą pogodzić. Zdarza się tak, że w ciągu miesiąca mamy każdy weekend pod znakiem rajdów. Albo startujemy, albo… organizujemy. Szczerze powiem, że doba ma dla nas zdecydowanie za mało godzin i sen stawiamy na samym końcu listy rzeczy do wykonania (śmiech). Przez zimę rajdy trochę zwolniły, ale żeby się nam nie nudziło, to już planujemy w styczniu bal kończący nasz sezon Barwacz Group. No i od lutego wszystko zacznie się od nowa: kolejne starty, kolejne organizacje naszych KJS-ów, kolejne wyprawy charytatywne i wiele, wiele innych rzeczy…
W tym roku braliście udział w Złombolu z trasą do Albanii – to pierwszy taki start?
Pierwszy był Rajd Koguta 2022. Startując w tym rajdzie, nie spodziewaliśmy się spotkania tak pozytywnych ludzi. Cała otoczka tego rajdu jest nie do opisania – to po prostu trzeba przeżyć! Rajd Koguta uzbierał prawie milion złotych dla chorych dzieci, jak i na schroniska dla zwierząt. Przygoda świetna i w sumie na niej miało się skończyć. Plan był taki, żeby przygotować naszego ukochanego poloneza na kolejny rok i wtedy pomyśleć o Złombolu, lecz my tak lubimy wyzwania…
O starcie jednak w tym roku decyzję podjęliśmy miesiąc przed startem. Tym razem pojechaliśmy naszym stowarzyszeniowym, poczciwym lublinem. Z racji tego, że był to nasz pierwszy start na taką odległość (do Albanii!) – totalnie nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Na różnych forach czytaliśmy, jak inni od roku szykują się do tego startu, a my mieliśmy tylko miesiąc na przygotowanie całej wyprawy! I w tym momencie szczerze i od serca napisze – to była zdecydowanie najlepsza przygoda w życiu! Zaczynając od samego startu, na którym pojawiło się tak wiele starych aut i tak wiele zwariowanych ludzi, w których żyłach płynie benzyna. Nigdy bym nie przypuszczała że będę brała udział w czymś takim.
Jakie wrażenia ze sobą przywieźliście?
Nasz złombolowy team nazywał się „Halyna Spalyna z Lublyna i spółka zło”. Dlaczego taka nazwa? Bo w 5 osobowej ekipie byłam jedyną kobietą (śmiech). Wrażenia z wyprawy są nie do opisania – po raz kolejny zrozumieliśmy, że jesteśmy w swoim żywiole. Bo czego chcieć więcej? Piękna słoneczna pogoda, która towarzyszyła nam przez cały wyjazd, super zwariowani ludzie, dookoła pełno klasycznej motoryzacji bloku wschodniego i wiele kilometrów od domu. Zdecydowanie najlepiej nam się spędza czas w takiej formie, to pomaganie przez jeżdżenie jest czym niesamowitym!
Pomogliśmy zebrać prawie 3 miliony dla dzieci z domów dziecka, jednocześnie nasz „bagaż” wypełnił się barwnymi wspomnieniami – co prawda lepszymi i gorszymi, lecz nie zamieniłabym je za żadne skarby świata! Wracając z wyprawy, tak 200 km od domu, nasz lublin zaczął się buntować i dokończyć podróż powrotną musieliśmy na… lawecie (śmiech). Diagnoza to uszkodzony silnik, ale na tę chwilę już wszystko zostało naprawione.
Jakie motoryzacyjne cele macie jeszcze na liście marzeń?
Naszym największym motoryzacyjnym celem jest to, by ludzie słysząc AKR mówili, że to te świry, które zdobywają świat, pędząc przed siebie swoimi poczciwymi wozami (śmiech). A tak całkowicie na poważnie, to moim kolejnym marzeniem do spełnienia jest start w Tarmac’u. Zbieramy się do tego od jakiegoś czasu, lecz ciągle wyskakują nam nowe pomysły, jak np. ten Złombol. Kolejne marzenie to zorganizowanie rajdu typowo charytatywnego, podobnego do Koguta i Złombola, lecz nastawionego typowo na schroniska, fundacje i stowarzyszenia dla zwierząt.
Mamy również plany, żeby zbudować kampera i wyjechać w nieznane. Ponieważ tak kocham motoryzację i podróże, nie musiałam się dać długo namawiać na zrobienie prawa jazdy na samochody ciężarowe. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z naszym planem, to na wiosnę chcemy zacząć jeździć w podwójnej obsadzie i zwiedzać świat, a przy okazji zarabiać pieniądze na nasze motoryzacyjne marzenia, które z całą pewnością nie są tanie. Ale najważniejsze robić w życiu to co sprawia przyjemność i nie patrzeć na koszty czy wyrzeczenia. Zdecydowanie nie lubimy się nudzić!
Paulina Wiecha w social mediach
Rajdowy Team: https://www.facebook.com/jagielnicki
Stowarzyszenie rajdowe: https://www.facebook.com/StowarzyszenieRajdowe
Najnowsze
-
Nowa Toyota Land Cruiser. Ewolucja ikony samochodów terenowych
• Nowa Toyota Land Cruiser to wciąż niezawodny i trwały prawdziwy samochód terenowy • Stylistyka, która nawiązuje do legendarnych poprzedników • Zupełnie nowa konstrukcja ramowa na platformie GA-F o zwiększonej sztywności, lepszych właściwościach jezdnych oraz pewniejszym prowadzeniu na drodze i w terenie • Pierwszy Land Cruiser z elektrycznym wspomaganiem kierownicy oraz systemem rozłączania przedniego stabilizatora • Udoskonalony silnik 2,8 l i nowa skrzynia automatyczna o ośmiu przełożeniach • Land Cruiser z układem mild hybrid 48V dołączy do gamy pod koniec 2025 r. -
Nowa Škoda Elroq już w polskim cenniku i konfiguratorze
-
MOTORYZACYJNE MUZEA NA TRASACH SLOW ROAD
-
Elektryczny SUV Cadillac Vistiq wjedzie do salonów w 2025 roku
-
Alfa Romeo Junior jednym z finalistów konkursu „Car of the Year”
Zostaw komentarz: