Paulina Adamska – Malina #103 na torze może się wyszaleć, na drodze czuje się wolna
Paulina Adamska jest zawodniczką Pucharu Polski Pit Bike, uczennicą Technikum Mechanicznego i aktywną wolontariuszką, nie tylko w czasie pandemii.
Skąd wiedziałaś, że motocykle to pasja dla Ciebie?
Motocykle od zawsze mi się podobały. Już jako małe dziecko siadałam na każdym, który był w moim zasięgu (śmiech). Zazdrościłam starszemu bratu, gdy skończył 14 lat i mógł sobie zrobić kategorię AM, żeby jeździć skuterem. Ja musiałam czekać jeszcze trzy lata. Gdy przyszedł ten czas, zdałam wszystko za pierwszym razem i mogłam usiąść na swój pierwszy motocykl – Yamaha TZR 50 (zawsze mi się podobały ścigacze). Niestety na kursie AM jest tylko 10 godzin jazdy i nie byłam pewna swoich umiejętności, więc szukałam jakiegoś szkolenia, aby być bezpieczną motocyklistką. Tak trafiłam do szkółki Moniki Jaworskiej i tam zaczęła się moja przygoda z pit bike.
Wciągnęłaś się w to?
Bardzo. Sezon motocyklowy akurat się skończył, więc całą jesień i zimę przejeździłam, razem z bratem, pod okiem Moniki. Uczyłam się tam wszystkiego, co mogłoby mi pomóc zyskać pewność na drodze. Na wiosnę zapisaliśmy się nawet na zawody Pucharu Polski Pit Bike. Pod okiem Moniki nauczyłam się także składać pit bike, które przychodzą w częściach oraz wymieniać olej, zębatki, opony itp.
Masz techniczną smykałkę?
Tak, a motocykle są mi na tyle bliskie, że poszłam do Technikum Mechanicznego, gdzie chodzi też mój brat. Niestety nie ma tam profilu mechanika motocyklowego, tylko jest samochodowy, ale po skończeniu 18 lat, mogę w szkole zrobić taki kurs.
Jak funkcjonujesz w tym „męskim” świecie?
No cóż, całkiem dobrze, choć mam w klasie tylko jedną koleżankę i 30 kolegów (śmiech). Na szczęście od pierwszej klasy mamy praktyki i to jest mój ulubiony dzień. Opiekunowie praktyk widzieli, że nie przyszłam tam sprzątać i mogę robić to, co moi koledzy. Fajnie było zaskoczyć wszystkich, że wymiana opon czy klocków – to już znany mi temat, nie raz robiłam to przecież na zawodach. Miło mi też było, gdy koledzy mówili: „Fajnie, że na to wpadłaś, bo gdyby nie Ty, to jeszcze byśmy tego nie skończyli”. Wzięłam nawet udział w Ogólnym Turnieju Wiedzy Samochodowej i zajęłam drugie miejsce w klasie, a piąte w szkole. Finał miał być w Poznaniu na Targach Poznań Motor Show. Nie udało mi się dostać do dziesiątki finałowej, ale dzięki wiedzy uczniów z naszej szkoły, nasza nauczycielka zdobyła 10. miejsce.
Czy odczuwasz, że jazda na pit bike ma wpływ na Twoją technikę jazdy motocyklem po drogach?
Jazda na motocyklu i na pit bike – to całkiem inne przeżycia. Na zawodach mogę się pościgać, nie patrzeć na prędkość, wyszaleć się. A na drodze czuję się po prostu wolna, nie mam presji czasu, bo nigdzie nie muszę się śpieszyć. Niezależnie od tego gdzie i czym jadę, to zawsze muszę myśleć za siebie i innych uczestników ruchu. Pomogły mi w tym zawody i już nie mam takich obaw, gdy wyjeżdżam na ulicę, mam większą pewność swoich umiejętności.
Jak oceniasz swój pierwszy sezon w zawodach pit bike?
Pierwszy raz w Pucharze Polski Pit Bike startowałam w 2018 roku i bardzo mi się tam spodobało. Teraz moje treningi nie są już tylko po to, aby nabrać pewności w jeździe na motocyklu, ich celem jest też rywalizacja na torze. Rok 2019 był dla mnie sprawdzianem umiejętności. Ciężko trenowałam z wcześniejszym teamem: poprawialiśmy technikę, uczyliśmy się różnych sytuacji, które mogłyby przydarzyć się na torze. Monika przekazała mi ogromną wiedzę na temat budowy, serwisu pit bike oraz pozycji na motocyklu. W ostatnim sezonie stałam dwa razy na podium – niezapomniane przeżycie!
Doskonale pamiętam swój drugi raz na pudle, na całkiem nowym torze w Starym Kisielinie. Na porannych treningach był przymrozek -1 stopni, zimowe ciuchy, mgła, a my mamy się ścigać… W dniu zawodów wyszło już słońce, jednak wszyscy mieliśmy na uwadze to, jak niebezpieczny może być tor. Z drugiej strony była jednak świadomość, że to zawody i w dodatku ostatnia runda – bardzo ważna, bo punkty liczyły się razy półtora. Pierwszy wyścig zakończyłam czwarta i postanowiłam zrobić wszystko, żeby to zmienić, oczywiście na plus. W jednym z pierwszych okrążeń wyprzedziłam moją drugą trenerkę i tak ukończyłam ten wyścig, zajmując trzecie miejsce. Tu różnica była jeszcze mniejsza, bo ja miałam czas 57,794, a pierwsze miejsce to 55,570, więc było ciężko.
Jakie postępy zrobiłaś w tym czasie?
Bardzo lubię tor w Koszalinie i porównując sezon 2018 do 2019, to poprawiłam na nim swój czas o 8 sekund. Patrząc na wyniki rund w 2019 roku, pomiędzy moim pierwszym miejscem a piątym – różnica wynosi tylko 3 sekundy. Dla mnie jest to ogromny sukces, bo wiem jak bardzo ciężko jest zgubić, choćby sekundę. W Toruniu też poprawiłam swój czas z 1.13,872 w 2018 roku na 1.06,236 w 2019 roku (1 miejsce to 1.03,941), co dało mi wielką satysfakcję i pozwoliło wejść na pudło. Zajęłam 3 miejsce.
Pamiętam emocje po rundach kwalifikacyjnych, gdy wiedziałam, że pojechałam najszybciej jak mogłam, a muszę zgubić jeszcze 3 sekundy, żeby zakwalifikować się do szybszej grupy. W trakcie wyścigów może się wszystko zdarzyć i np. po zjeździe do padoku okazywało się, że swój czas poprawiłam o 5 sekund.
Jaki jest klimat zawodów, jak traktują się nawzajem rywale/ki?
Na torze owszem, jesteśmy rywalami, jeździmy w grupie razem z chłopakami, czasami w zakrętach jest bardzo ciasno. Każdy daje z siebie 100%. Jednak gdy wyścig się kończy i zjeżdżamy z toru, gratulujemy sobie, dziękujemy za wspólną jazdę i cieszymy się, jak wszyscy ukończą bezpiecznie wyścig.
Przygotowujesz się do kolejnego sezonu?
W okresie jesienno-zimowym, razem z moim zespołem Friends Racing Team, ostro trenowaliśmy na zamkniętym torze. W tym roku, oprócz Pucharu Polski Pit Bike, chcę również spróbować swoich sił w zawodach Open 300 na dużych motocyklach.
W obecnym czasie wiele aktywności motocyklowych zostało zablokowanych, jak sobie radzisz?
Pandemia pokrzyżowała nam wszystkim plany, zostaliśmy zamknięci w domach, odcięci od teamu, kolegów ze szkoły i praktyk. Na szczęście mam brata, z którym łączy mnie również pasja. Choć jestem młodsza, to zawsze ja byłam tą, która ciągnęła do przodu.
Nie lubię nudy. Kiedyś moja mama powiedziała mi o MotoMikołajach i pojechałam tam, choć nie miałam jeszcze motocykla. Już wtedy wiedziałam, że jak tylko będę mogła, to będę razem z nimi jeździć i pomagać. Tak też się stało. Na ostatnich MotoMikołajach wspieraliśmy Dom Dziecka oraz Ośrodek Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie. Tak mi się to spodobało, że razem z bratem postanowiliśmy zorganizować dodatkową zbiórkę świąteczną i wkręciłam w to również moją klasę.
Teraz też jest wiele okazji do pomagania. Razem z mamą i kilkoma świetnymi kobietami, zaczęłyśmy szyć maseczki dla naszych sąsiadów i mieszkańców gminy. Potem weszły kolejne zakazy, więc razem z bratem jeździliśmy po materiały, po maseczki (do naszej „bazy” Kobiet w Koronie), albo je rozwoziliśmy do wskazanych miejsc. Kolejne zakazy utrudniły mi jazdy, bo nie mam ukończonych 18 lat. Po pomoc zgłosiłam się do MotoMikołajów, którzy również włączyli się w akcję szycia maseczek tyle, że na terenie Krakowa. Teraz jeździmy jako wolontariusze, jesteśmy przez to bardziej widoczni i bezpieczniejsi. Możemy pomagać i pojeździć, czyli robić to co kochamy.
Masz satysfakcję z pomagania?
Najbardziej cieszy mnie uśmiech zwykłych ludzi, np. wdzięczność chłopaków z OSP w Naramie, dla których szyłam maseczki, bo w tym trudnym czasie nie mieli, ani jednej… Szyjemy je i rozdajemy za darmo. Radość jednej i drugiej strony – bezcenna!
Teraz, gdy maseczki są obowiązkowe – to potrzeby są jeszcze większe?
Potrzeby wzrosły ogromnie. Wszyscy się wkręciliśmy w pomaganie, jedne dziewczyny poszukują materiałów i gumek, inne piorą, suszą i prasują, jeszcze inne szyją, a reszta je rozwozi. Szyjemy naprawdę dla wszystkich, dla zwykłych mieszkańców oraz dla tych, którzy są w pracy i dbają o nas. Po raz kolejny wsparliśmy OSP Narama. Wyszła nagła potrzeba uszycia czarnych maseczek z racji pogrzebu, więc stanęliśmy na wysokości zadania i strażacy w niedzielę otrzymali maseczki. Teraz wspieramy kolejny DPS. Ciągle ktoś z nas otrzymuje jakąś wiadomość z prośbą o pomoc, więc razem z Adrianem (moim bratem) często wsiadamy na motocykle i pomagamy w tej akcji.
Przeczytaj także:
Motocyklowa pomoc w walce z koronawirusem
Motocyklisci pomagaja w transporcie i szyciu maseczek
Mloda #414 objawienie roku Pit Bike SM
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Kiedy debiutowała na rynku, wielu przecierało oczy w niedowierzaniu. Elektryczna Skoda wyceniona na ponad 300 tys. złotych zwiastowała poważną zmianę wiatru w ofercie czeskiego producenta. Co otrzymamy, kupując najdroższy model w historii marki? Sprawdziłyśmy to, testując model Enyaq Coupe w topowej wersji wyposażenia RS Maxx. -
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
-
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
Brawo Paula!!!