Ograniczenia prędkości na autostradzie przestaną mieć sens. Auta same zmuszą kierowców do wolnej jazdy
Wygląda na to, że technologia rozwiąże odwieczną dyskusję na temat tego, jaka jest najwyższa bezpieczna prędkość na drogach publicznych. Zdaniem niemieckiego ministra transportu Volkera Wissiga ludzie coraz częściej będą zdejmować nogę z gazu.
Ograniczenie prędkość na autostradzie nie jest potrzebne?
Minister transportu Volker Wissig odniósł się ostatnio do powracającej dyskusji na temat wprowadzenia odgórnego ograniczenia prędkości na niemieckich autostradach. Kilkukrotnie spekulowano już, że istnieją takie plany, ale nigdy się nie potwierdziły.
Teraz ponownie dementował je Wissig, tłumacząc jednocześnie, że kierowcy sami narzucają sobie coraz większe ograniczenia prędkości:
Prędkość jazdy należy do osobistej odpowiedzialności obywateli, tak długo, jak nie zagraża ona innym. Państwo powinno powstrzymać się od wkraczania w ten obszar. (…) Wysokie ceny energii już teraz sprawiają, że wiele osób jeździ wolniej. Natomiast w przypadku samochodów elektrycznych kierowcy nie jeżdżą szybko, aby oszczędzać baterie.
Nie da się ukryć, że niemiecki minister ma całkowitą rację.
Samochody elektryczne same narzucą na nas ograniczenia prędkości
Szybka jazda autem elektrycznym zwyczajnie nie ma sensu, szczególnie na autostradzie. Najlepiej w ogóle unikać takich dróg jadąc gdzieś dalej elektrykiem i korzystać z krótszej trasy drogami lokalnymi. Oficjalne zasięgi aut elektrycznych sięgające 400-500 km zachęcają do dalszych podróży nimi, ale aby się do nich zbliżyć, musimy poruszać się raczej z niedużymi prędkościami, muskając jedynie gaz.
Drugi problem to kwestia naładowania auta – szybkich ładowarek jest w Polsce jak na lekarstwo (około 700) i wcale nie oferują one dużych mocy. W Niemczech sprawy wyglądają nieporównywalnie lepiej, ale tam też nie ma gwarancji, że dana ładowarka będzie sprawna i nie będzie do niej stała kolejka. Szybka jazda elektrykiem w trasie nie ma najmniejszego sensu.
Mogą trafić się jednak kierowcy, którzy mają pełną baterię i do przejechania jakiś krótszy dystans. A w perspektywie późniejsze ładowanie się we własnym garażu. Co ich powstrzyma przed zbyt szybką jazdą?
Powstrzymają ich same samochody. Nissan Leaf, przez lata najbardziej popularny elektryk w Europie, ma prędkość maksymalną ograniczoną do 144 km/h. Szybko zdobywające popularność Renault Megane E-Tech electric pojedzie najwyżej 150 km/h. Mocniejsze, ponad 200-konne wersje tych aut mają co prawda przesunięte ograniczniki prędkości, ale na 157 oraz 160 km/h. Do 160 km/h ogranicza swoje elektryczne modele także Volkswagen i Skoda.
Nawet więc największy pirat drogowy, nie przekroczy wyraźnie prędkości na polskiej autostradzie, jeśli kupi sobie elektryka. Są oczywiście modele mogące jechać znacznie szybciej, ale ta najpopularniejsze i najbardziej przystępne cenowo dają spore ograniczenia, aby chronić baterie.
Najnowsze
-
Europejska premiera BYD Sealion 7
BYD Sealion 7 to siódmy w pełni elektryczny samochód wprowadzony przez chińską markę na europejski rynek. Jest to też czwarty model z serii ,,Ocean”, do której należy już Dolphin, Seal i Seal U. Pierwsze modele mają dotrzeć do klientów jeszcze w tym roku. -
Cupra Formentor VZ5 w edycjach specjalnych
-
Porsche Taycan 4 i Taycan GTS – nowe warianty w gamie elektrycznego modelu
-
Lamborghini Revuelto ,,Opera Unica” zaprezentowane
-
Mercedes-AMG pracuje nad pierwszym własnym SUV-em
Zostaw komentarz: