O marzeniach spełnionych i tych w trakcie realizacji – opowiada Roksana Noniewicz
Po dwóch latach startów w amatorskich rajdach, Roksi przygotowuje samochód do startów w rallycrossie!
Twoje pierwsze kroki za kierownicą w sporcie to….
W moim przypadku wszystko zaczęło się skromnie – od udziału w zawodach Wrak Race kilka lat temu. Były to pierwsze tego rodzaju zawody w Mysiadle. Panowała okropna pogoda, padało, a auto wytrzymało niecałe 20 minut! Całość, ze względu na warunki, bardziej przypominała jakiś off-road, ale od razu zaiskrzyło! (śmiech) Dlatego zakup rajdówki po pewnym czasie był czymś naturalnym i bardziej świadomym.
Twoje umiejętności jazdy samochodem od razu dalekie były od stereotypu „baba za kierownicą” czy włożyłaś w naukę wiele czasu i energii, by zobaczyć pierwsze rezultaty?
Motorsport od zawsze mnie fascynował, zresztą pewnie tak samo, jak wiele innych osób. Niestety ja nie bardzo wiedziałam, jak się za to zabrać i jak zacząć swoją przygodę z motoryzacją. Wydaje mi się, że kobiecie w ogóle dużo trudniej zacząć i dużo trudniej zaistnieć w tej dyscyplinie, chociaż na pewno są wyjątki (śmiech).
Od dwóch lat startuję w amatorskich imprezach motoryzacyjnych, jednak nie jestem urodzonym kierowcą. Staram się nie zrażać, chętnie korzystam ze wskazówek i rad innych, bardziej doświadczonych kierowców.
Teraz, mając już doświadczenie w tym „zaczynaniu” – co byś doradziła kobietom, które o startach za kierownicą samochodu marzą?
Bardzo ciekawe pytanie, które porusza bardzo wiele aspektów. Niestety ilość kobiet w sportach motorowych jest niewielka, a wbrew pozorom i opiniom, że adrenalina to domena mężczyzn – większość moich koleżanek marzy o wylądowaniu za kierownicą rajdowego auta (śmiech). Wiele razy zastanawiałam się, czemu tak jest? I wydaje mi się, że przyczyn jest kilka. Po pierwsze, tak jak pisałam wcześniej, zdecydowanie trudniej jest nam zacząć swoją przygodę z motorsportem. Często dostaję pytania od dziewczyn na swojej stronie na facebooku – jak zacząć, gdzie trenować, jakie kupić auto…. Po drugie, chcąc czy nie chcąc, zawsze jesteśmy w centrum zainteresowania. Z jednej strony jest to dobre, bo zawsze ktoś wyciągnie pomocną dłoń w przypadku kłopotów albo pomoże z techniką i torem jazdy. Niestety z drugiej strony w przypadku niepowodzenia, często są komentarze w stylu: „baba za kierownicą”. Wciąż mnie to zaskakuje i wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić. Dlatego moje przesłanie do wszystkich kobiet, które próbują swoich sił za kierownicą w sporcie jest takie – nie zrażajcie się, nie zwracajcie uwagi na krytykę, wytrwale dążcie do celu, a na pewno skończy się to sukcesem!
Jaki był Twój pierwszy cywilny samochód, a jaki ten sportowy? Co zdecydowało o takim, a nie innym wyborze?
Może źle wypadnę w odpowiedzi na to pytanie, ale jak to kobieta, zawsze kieruję się emocjami, na zasadzie, czy mi się auto podoba i czy ma ładny kolor (śmiech). Dlatego mój pierwszy, cywilny samochód to był Mini Cooper, który sprzedawałam ze łzami w oczach i zawsze bardzo mile go wspominam. Co do rajdówki, to po prostu podjęłam decyzję i natychmiast miał być ten samochód! Był dostępny tylko śliczny, biały Peugeot 106, który oczywiście został zakupiony. Przez kilka tygodni z przerażeniem mu się przyglądałam, bo jak na rajdówkę przystało był: głośny, niewygodny i miał swoje fochy. To był trudny związek… Który ze sportów motorowych jest najbliższy Twemu sercu i gdzie byś się chciała widzieć w przyszłości?
Po tych kilku latach startów doszłam do wniosku, że oprócz zwykłej walki z czasem, brakuje mi czegoś jeszcze… Zawsze z utęsknieniem wspominałam Wrak Race, więc powstał pomysł powrotu do korzeni w pewnym sensie, czyli zrobienia licencji i startu w Mistrzostwach Polski Rallycross w klasie Seicento.
Czyli kontaktowe i nieprzewidywalne konkurencje cenisz sobie bardziej, niż walkę z czasem na trasie i towarzystwo pilota? Masz w sobie trochę zadziornego charakteru?
No chyba uporządkowanie i precyzja nie leżą w mojej naturze, a tego wymagają rajdy (oprócz poszukiwania własnych granic i granic możliwości auta). Tak naprawdę, swoje preferencje będę mogła ocenić dopiero po starcie w rallycrossie, ale podoba mi się to, że jest to sport w jakimś stopniu nieprzewidywalny. W tym sensie, że oprócz bezpośredniej rywalizacji, która na pewno bardzo motywuje, tor jazdy często jest narzucany przez innych zawodników. Nie pokonujesz mechanicznie zakrętów, tylko musisz się dostosować, musisz podejmować decyzje, coś się cały czas dzieje. Poza tym są tam odcinki o różnej nawierzchni: asfalt i szuter.
Swoje auto do rallycrossu kupiłaś gotowe czy trzeba je zbudować? Ile trwa takie przygotowanie? Co trzeba zrobić?
Auto do rallycrossu postanowiłam zbudować sama… Kupiłam samochód cywilny, z którego krok po kroku miało powstać auto do zawodów. Budowa rajdówki to niestety proces dość długotrwały, składa się z wielu etapów: pozbycie się wszystkich elementów wnętrza auta, obspawanie karoserii, zrobienie klatki, pomalowanie wnętrza samochodu, zamontowanie sportowych foteli i pasów, wymiana zawieszenia i wiele innych, już mniej poważnych modyfikacji. Budowę auta zaczęłam w październiku, a mój ambitny plan zakładał, że w styczniu już zacznę nim intensywnie ćwiczyć przed zawodami. Niestety ku mojemu przerażeniu realia okazały się zupełnie inne, bo w połowie stycznia samochód był wciąż na etapie budowy klatki. Po zmianie warsztatu trzeba nadrobić stracony czas, ale cudów nie ma. Obawiam się, że jak to zwykle w motorsporcie bywa, dostanę go tydzień przed zawodami…
Naprawisz coś sama w swoim samochodzie? Czy to nie Twoja bajka?
Zawsze z podziwem patrzę na kobiety, które potrafią zrobić cokolwiek w aucie, nawet jeśli chodzi o zwykłą wymianę koła. Pomijając to, że bardzo cenię pracę swojej manikiurzystki (śmiech) – uważam, że jednak powinniśmy zostawić coś dla mężczyzn, niech się czują potrzebni i niezastąpieni (śmiech).
Do startów w rallycrosie potrzebujesz też zaplecza serwisowego?
Niestety tak… „Niestety”, bo profesjonalny serwis na zawodach wiąże się z bardzo dużym kosztem, a ja na chwilę obecną nie mam sponsorów. Na szczęście wyciągnął do mnie pomocną dłoń Sejsport – drużyna sportowa, zajmująca się również przygotowaniem i obsługą samochodów niższych klas. Zarządza nią trzech czynnie startujących zawodników, którzy znają i rozumieją problemy osób walczących na co dzień z budżetem na starty. Dlatego nie robią tego stricte zarobkowo, ale z pasji. Jako debiutantka w rallycrossie zaufałam im pod kątem logistyczno-serwisowym podczas zawodów.
Chcę podziękować także firmie 2Brally, która mnie wspiera i pomaga z wyposażeniem rajdówki. A do tego szyje dla mnie (na swój koszt) piękny kombinezon w wersji damskiej, gdyż tego rodzaju gotowych artykułów dla kobiet niestety nie ma w sprzedaży. Jestem bardzo wdzięczna za wsparcie i mam nadzieję, że ta współpraca będzie owocna i przyniesie konkretne wyniki w 2018.
Z jakiego osiągnięcia do tej pory cieszyłaś się najbardziej?
Najbardziej się cieszę ze skromnego 3. miejsca w swojej klasie pojemnościowej, ale dobrze że są jeszcze puchary dla Pań (śmiech).
Ile swojego wolnego czasu przeznaczasz na pasje? I czy są jakieś inne?
Motorsport w moim przypadku jest pasją, która zajmuje zbyt dużo czasu i pieniędzy, żeby można było to połączyć z czymś innym. Są takie etapy, kiedy czasami mam dosyć i nagle cieszę się ze zwykłego weekendu, kiedy w końcu mogę, jak normalna kobieta, spędzić cały dzień na zakupach. Staram się trenować, chociażby raz w tygodniu, na torach o rożnej charakterystyce i nawierzchni (w zależności od planowanych startów), ale uważam, że trenuję wciąż za mało! Nie zawsze jest to kwestia czasu, bo niestety rajdowe auta są dość mocno eksploatowane na torze, co niesie za sobą konieczność napraw lub przeglądów. To też uniemożliwia mi jazdę tak często, jak bym chciała.
Jak nastawienie do nowego sezonu?
Nie wszystko idzie zgodnie z planem, bo samochód, którym planowałam trenować od stycznia, jest wciąż w warsztacie… Mam nadzieję, że uda mi się przetrwać pierwszy sezon w tych trudnych zawodach, ale w końcu marzenia są po to, by je spełniać!
Strona Roksi na facebooku: https://www.facebook.com/RoksiRacing/
Najnowsze
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Kiedy debiutowała na rynku, wielu przecierało oczy w niedowierzaniu. Elektryczna Skoda wyceniona na ponad 300 tys. złotych zwiastowała poważną zmianę wiatru w ofercie czeskiego producenta. Co otrzymamy, kupując najdroższy model w historii marki? Sprawdziłyśmy to, testując model Enyaq Coupe w topowej wersji wyposażenia RS Maxx. -
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
-
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
Zostaw komentarz: