Motocyklową pasję można też osłodzić – oto cukierkowa Honda CBR 600
Weronika Sochacka wiedziała, że prędzej czy później będzie miała sportowy motocykl. Skończyło się tak, że ma… różowy sportowy motocykl, który pozwala oderwać się na chwilę od szarej rzeczywistości, nie tylko jej samej, ale i napotkanym osobom.
Masz szałowy, różowy motocykl – skąd taki pomysł?
Bardzo mnie cieszy, że wygląda na tak szałowy! (śmiech) Sam pomysł koloru różowego zakiełkował we mnie już w momencie posiadania pierwszego motocykla, a była to Honda CBR 125. Pewnego dnia, gdy wyjeżdżałam spod domu (ubrana w motocyklowy strój od góry do dołu), miło zareagował na mój widok pewien pan. Fajny feedback, gdyby nie to, że postrzegał mnie jako chłopaka na fajnym motocyklu. W żadnym stopniu nie dotknęło mnie to w sposób negatywny, ale zaczęłam się zastanawiać, jak naprawdę wyglądam z perspektywy osób trzecich, jadąc na motocyklu.
Moja przygoda z mniejszą pojemnością skończyła się po dwóch latach, po czym przyszedł czas na drugi motocykl – Hondę Hornet 600, rocznik bodajże ’98. Motocykl większy, moja sylwetka niby mniejsza, ale przez kombinezon nadal nie do końca kobieca. Dlatego znowu zaczęłam kombinować, jak podkreślić to, że na motocyklu jedzie „baba”. Z jednej strony serce mówiło, żeby przemalować cały motocykl na różowo, a z drugiej mózg kazał się wstrzymać, bo kto kupi różowego Horneta? I takim sposobem, przy pomocy jednego z moich znajomych, poszliśmy na fajny kompromis i pomalowaliśmy na różowo plastidipem same felgi i okleiliśmy boczki różową folią.
To przy kolejnym motocyklu poszłaś już na całość?
Tak, po Hornecie przyszedł czas na wymarzoną Hondę 600rr, na którą zdecydowałam się mimo jej gabarytów i wysokości. W tym samym dniu postanowiłam, że będę jeździła motocyklem, który będzie cały różowy! Powód takiej decyzji nie był mocno skonkretyzowany, na początku była to rzeczywiście chęć wyróżnienia się na drodze, co jednak nie jest równoznaczne z „byciem w centrum uwagi”. Dużo więcej radości dawały i dają mi pozytywne reakcje, dzieci i dorosłych, na mój motocykl i różowe warkocze, doczepione do kasku. Ludzie uśmiechają się i robią zdjęcia – to mi się spodobało. Nawet teraz, jeszcze przed sezonem, nie mogę się doczekać, aż spotkam jakąś małą dziewczynkę, kochającą różowy kolor i pokażę jej wszystko. Może w końcu bajki Disneya stworzą jakąś różową księżniczkę na motocyklu? (śmiech)
Jak wyglądał ten proces od pomysłu do realizacji?
Tak naprawdę, to od momentu kupna folii to była kwestia miesiąca, aby motocykl został oklejony. Największym problemem był początkowo koszt, bo nie mogłam sobie pozwolić na skorzystanie z usług znanych firm, zajmujących się oklejaniem pojazdów (pewnie w przyszłości tak zrobię, ulepszając jakoś projekt). W realizacji dużo zawdzięczam mojemu narzeczonemu, który w pewnym momencie wziął sprawy w swoje ręce i zaczął szukać wykonawcy. I tak pocztą pantoflową trafiliśmy do chłopaka, który rozwija się w kwestiach detailingu, a moja Honda, z szybkiego czerwonego motocykla stała się różowym cukierkiem! (śmiech)
Czujesz się teraz bardziej kobieco na motocyklu?
Cała otoczka tego różu na motocyklu, kombinezonie, kasku i innych dodatkach – pozwoliła mi się jakoś… spersonalizować. Pokazać, że jak chce jeździć cała na różowo, to nie ma żadnych przeszkód. Bardzo lubię kobiece elementy na motocyklu, czy to będzie zwykła kitka spod kasku, czy jakaś wlepka na motocyklu – zawsze jak widzę, że motocyklem jedzie kobieta, to świecą mi się mocniej oczy (śmiech).
Twoja fascynacja motocyklami od początku kręciła się wokół motocykli sportowych?
Zdecydowanie tak, zawsze wiedziałam, że prędzej czy później skończę na sporcie. Hornet był przejściowym wyborem, żeby poznać specyfikę motocykli większych pojemnościowo. Nie wiążę swojej przyszłości z innymi typami motocykli, chociaż kto wie, życie bywa zaskakujące (śmiech). Na ten moment nie planuje niczego zmieniać, bo bardzo dobrze się czuję na moim sportowym motocyklu.
To co było takim punktem zwrotnym, że zdecydowałaś się zostać motocyklistką?
Nie podzielę się tutaj historią, w której opowiadam o pasji przekazywanej z pokolenia na pokolenie, bo takowej nie posiadam. Mój początek był dość zwykły. Od dziecka gdzieś mimowolnie zwracałam uwagi na motocykle na drogach, a podczas samochodowych wyjazdów z rodzicami rozczulałam się nad tym, jacy mili ci motocykliści, bo dziękują za to, że zrobiliśmy im miejsce do wyprzedzania. Z takim przeświadczeniem żyłam do gimnazjum, gdy z przyjaciółką wpadłyśmy na genialny pomysł zrobienia razem prawa jazdy na kategorię A1. I tak to się zaczęło… można powiedzieć, że dość przypadkowo, ale do dzisiaj za ten przypadek sobie dziękuję! Zanim zaczęłam intensywniej wchodzić w „motocyklowe życie”, to przez jakiś czas jeździłam konno, ale przestałam z powodu zamknięcia stajni. Może już wtedy podświadomie wiedziałam, że najbardziej odnajduję się w czymś, co pozwala mi się odciąć od świata i jechać gdzieś przed siebie…
A jak wspominasz te zderzenie marzeń z rzeczywistością na kursie?
Początki były bardzo trudne, szczególnie zrobienie prawa jazdy kategorii A2 kosztowało mnie bardzo dużo nerwów. Było mnóstwo sytuacji przy których mówiłam, że nie dam rady, że sobie nie poradzę i nie chcę już tego prawa jazdy! Swój kurs robiłam na Suzuki Gladius, a chyba każdy wie, jak ogromny jest to motocykl. Największą trudność sprawiał mi wolny slalom, gdzie moje poczucie stabilności z motocyklem spadało do zera. Na szczęście miałam wtedy super instruktora, który kręcił ze mną te wolne slalomy w godzinach wieczornych, żebym tylko w siebie uwierzyła. No i udało się! Także nie ma, że się nie da! (śmiech)
Pierwsze trasy też były stresujące?
Pierwsze samodzielne wyprawy to była mieszanka ekscytacji ze stresem. Nagle jechałam sama po drodze i to motocyklem, który waży 200 kg. Dość szybko jednak zdałam sobie sprawę z tego, że te kilogramy, gabaryty – nic nie znaczą, jeśli czuje się motocykl. Na pewno dużym ułatwieniem był fakt, że dostawałam nogami stabilnie do podłoża, co dawało mi poczucie, takiego mocnego stąpania po ziemi, w przenośni i dosłownie (w jakiś awaryjnych sytuacjach). Przy obecnym motocyklu również zrobiłam wszystko, aby mieć takie poczucie bezpieczeństwa. Nie można też zapomnieć o kilku sytuacjach, w których motocykl mi po prostu upadł – na szczęście były to typowe parkingówki, aczkolwiek nie jestem w stanie żadnego z moich motocykli podnieść sama, ani siłą ani sposobem. Radzę sobie tak, że proszę, aby ktoś mi pomógł i nie ma z tym nigdy żadnego problemu. Nie ma co się zrażać, bo z każdej sytuacji jest jakiejś wyjście.
Motocykle zmieniły Twoje życie?
Na pewno dały mi poczucie, że znalazłam w życiu coś, co naprawdę daje mi radochę i uśmiech na twarzy. Zanim pojawiły się motocykle, dość długo szukałam pasji, której mogłabym się oddać, nic jednak nie współgrało ze mną tak, jak jazda na motocyklu. I stałam się troszeczkę bardziej pokorna (śmiech), bo na motocyklu trzeba uważać na siebie i na innych. Wiele razy, przed jakimś trudniejszym zakrętem, przypominam sobie, że nie posiadam jeszcze takich umiejętności, by przejechać go w sposób bezpieczny i satysfakcjonujący. Wtedy odpuszczam, zwalniam i się toczę. Wiem, że nie jestem najlepsza i dużo muszę się jeszcze nauczyć. To też, w jakimś stopniu, przełożyło się na inne kwestie w moim życiu – nie wybiegam przed szereg, kiedy wiem, że nie mam odpowiedniej wiedzy.
Jak lubisz spędzać czas na motocyklu?
Tak naprawdę, to w każdy sposób. Bywają dni, kiedy najbardziej uspokaja mnie jazda po pustym mieście, a następnego dnia budzę się z myślą, że jedyne czego brakuje mi do pełni szczęścia to wyjazd z grupą w jakąś dłuższą trasę. A czasem są dni, kiedy odliczam, żeby wskoczyć w kombinezon i okręcić trochę bardziej manetkę – oczywiście w granicach rozsądku i prawa (śmiech). Dużą radość dał mi kiedyś wyjazd na tor i do tego planuję wrócić w nadchodzącym sezonie. Motocykl sam w sobie daje mi dużo radości, może brzmi to trochę patetycznie, ale naprawdę czasem wystarczy przejechać się „do sklepu po bułki” i człowiek czuje się jakiś taki … spełniony! (śmiech)
Twój narzeczony pewnie dzieli z Tobą pasję? Taka wspólna zajawka to podstawa w związku?
Wydaje mi się, że to dość ważny aspekt w związku. W naszym przypadku motocykle sprawiły, że jeszcze mocniej się do siebie zbliżyliśmy. Sytuacja była dość nietypowa, bo to ja byłam tą, jeżdżącą motocyklem, a mój narzeczony był zdecydowanie bardziej samochodowy (śmiech). Jednak długo nie musiałam czekać na to, by pod WORD-em cieszyć się jego zdanym egzaminem. Potem wybraliśmy pierwszy motocykl i wspólne wchodziliśmy w tą motocyklową otoczkę – to było niesamowicie przejmujące. Na ten moment, mój narzeczony czasem przejawia większą fascynację tematami, związanymi z motocyklami, niż ja (śmiech).
Czy uważamy, że wspólna pasja to podstawa? W pewnym sensie tak, bo teraz robimy, to co kochamy z osobą, którą kochamy, więc co może być lepszego? Najlepiej się czujemy, gdy jeździmy w swoim towarzystwie, żadne z nas nie nudzi się w sklepach motocyklowych i przede wszystkim – nie mamy problemu z prezentami! Zawsze przydadzą się nowe rękawice, zestaw opon, czy inne, tematyczne rzeczy.
Co chciałabyś jeszcze osiągnąć w sferze motocyklowej? Jakie masz plany i marzenia?
Jak już wspomniałam, na pewno planuję szkolić się na torach – to mój priorytet na nadchodzące sezony. Od początku historii z motocyklami ten tor był gdzieś obecny. Bywałam tam jako widz, potem jakieś pierwsze samodzielne próby. Najbardziej ogranicza mnie budżet, bo jak wiadomo – motocykle to studnia bez dna, tym bardziej z obecnymi cenami paliw (śmiech). Mimo wszystko, nadal wiąże swoją przyszłość z torowaniem i nie mogę się napatrzeć na dziewczyny, które startują w Track Day’ach na swoich, super spersonalizowanych, torówkach. Mam nadzieję, że niedługo również będę tam z nimi jeździć, a potem kto wie, co przyniesie życie… oby to było coraz bardziej owocne życie torowe! (śmiech) Tego sobie życzę najbardziej!
Najnowsze
-
Cena ropy naftowej w 2025 r. będzie spadać. Czy potanieją też paliwa?
Analitycy są przekonani, że trwający od ponad pół roku trend spadkowy na rynku ropy naftowej utrzyma się również w przyszłym roku. Nie ma jednak wśród nich zgody na temat jego skali. Jedni przewidują umiarkowane obniżki cen giełdowych, inny wieszczą drastyczne spadki. Ale czy spowoduje to spadki na stacjach paliw w Polsce? Jest taka szansa, ale wiele zależy od kursu dolara. -
Joanna Modrzewska – pierwsza Polka z Pucharem Świata w sportach motocyklowych za 2024 rok
-
Range Rover L460 SV Serenity – TEST – kiedy “zwykły” luksus to za mało
-
W pełni elektryczny SUV Volvo EX30 zdobywa 5 gwiazdek w najnowszych testach Euro NCAP
-
MotoMikołajki.pl 2024 edycja XVI
Zostaw komentarz: