Motocykle spójne z temperamentem!
Marta Zgórzyńska z Custom Bike Poland lubi działać dynamicznie i spontanicznie. Dlatego motocykle zawładnęły jej życiem prywatnym i zawodowym.
Kiedy zetknęłaś się z motocyklami w swoim życiu?
Pierwsze zetknięcie miało miejsce stosunkowo wcześnie. Jako dziecko byłam niepokorna i rozrabiałam, jak chłopak. Interesowały mnie wszystkie maszyny, urządzenia mechaniczne, a spędzając wakacje na wsi u babci największe emocje budził we mnie ciągnik, który zastąpił wóz zaprzęgany w konie. Tam też pierwszy raz dotknęłam motocykl, a zaraz po tym, w moim rodzinnym mieście Rypinie, starszy brat koleżanki dał mi się „karnąć” swoją motorynką! Tego dnia zaliczyłam nie tylko pierwszą jazdę, ale i pierwsze wjechanie w płot sąsiada (śmiech). Już wtedy wiedziałam, że to jest spójne z moim temperamentem – miałam 8lat.
Motocykle to dla Ciebie też praca – to idealne połączenie?
Pewnie każdy tak pomyśli, ale nie jest to łatwy kawałek chleba. Jako kobieta, która jeździ różnymi motocyklami, czasem mam wrażenie, że kastruje wszystkie, na których jeżdżę… Na szczęście tylko czasami (śmiech).
Poza pracą nadal czas spędzasz motocyklowo czy potrzebujesz właśnie odskoczni, jakiejś innej pasji?
Czas wolny to deficytowy towar, ale z dobrą organizacją czasu – wszystko uda się pogodzić. Z moim usposobieniem i głową pełną różnych pomysłów, uwielbiam różne rzeczy robić w wolnym czasie. Ale to motocykle definiują mnie w 100%, to jest to, co kocham!
Jaki jest Twój ulubiony typ motocykli? Co Ci się w nich najbardziej podoba?
Nie mam ulubionego typu motocykla – uwielbiam wszystko, byleby miało dwa koła i motor napędowy (śmiech). Z wiekiem doceniam inne rzeczy, potrzebuję innych doznań, ale wciąż tak samo mocno potrzebuję włożyć kask, wsiąść na motocykl i jechać przed siebie! Często solo, bo tak lubię najbardziej!
Zasmakowałaś motocyklowych podróży, czy to wciągające doświadczenie?
Ooooo bardzo, bardzo, bardzo! To połączenie dla mnie idealne: motocykl + podróże!
Wciąga, jak narkotyk. Z racji tego, że mam doświadczenie w jeździe na różnych motocyklach (tych dużych i tych małych, tych mocnych i tych słabszych, tych na szosę i tych w głęboki teren) – chciałam zrobić coś inspirującego. W zeszłym roku po dniach BMW wpadłam na pomysł, by zorganizować grupę dziewczyn i przy pomocy profesjonalnej firmy organizującej wyprawy w różne kierunki świata na motocyklach, wybrać się gdzieś razem. Wybrałam Maroko – owiany złą sławą kierunek, bo niebezpiecznie, inna religia, kultura… zwłaszcza dla kobiet. Nic bardziej mylnego! A chcąc „odczarować” duże, ciężkie (choć niekoniecznie), dużej pojemności motocykle – wybrałam BMW R1200GS. Chciałam ośmielić kobietki do tego, by nie obawiały się niczego i spełniały swoje marzenia, przełamywały bariery, wychodziły z cienia i dosiadały takie maszyny, jakie same chcą!
I jak wypalił ten plan wycieczki?
Zwykle działam dynamicznie i spontanicznie, więc było mało czasu na logistyczne pospinanie tematu. Połowa roku była już za nami, a urlopy poplanowane. Mimo tego wyjechało 5 motocyklistek, 4 dziewczyny na „plecaku” i kilku mężczyzn. Wypad był niezapomniany! Świetne doświadczenie. Magia działa! Można jeździć solo w świat, choć to tylko dla „kozaków”, bo wszystko może się wydarzyć na drodze… Moim zdaniem bezpieczniej na dalsze wypady jechać jednak z kimś. Takie podróżowanie zaplanować samemu lub skorzystać z usług profesjonalnej ekipy i nie ma w tym żadnej ujmy, jak co niektórzy mówią. Wszystko zależy od tego, czego się potrzebuje. Jednak już samo połączenie podróży z motocyklem jest doskonałe i na pewno dla mnie trafione w punkt!
Jakie cele są na Twojej liście planów wyjazdowych do zrealizowania w przyszłości?
Lista jest bardzo długa… Najchętniej wsiadłabym na motocykl i pojechała przed siebie. Myślę, że zwiedziłabym to i owo, a i z podstawowym serwisem, bądź naprawami, poradziłabym sobie sama. Kiedyś ktoś nawet rzucił mi takie wyzwanie, ale sponsora brak (śmiech). A tak serio to marzy mi się na wschód, a dokładniej południowy wschód od naszego pięknego kraju. Ale także Ameryki, obie i Afryka jest przepiękna, ale wymagająca, tam to koniecznie w grupie! Świat jest wart tego, by go odkrywać. Póki co, to weekendy i każdą wolną chwilę przeznaczam na mniejsze trasy, a los sprawił, że październik przywitam na krętych, górskich trasach Italii.
Wracając do Twojej pracy – dlaczego motocykliści/stki decydują się na motocykle custom?
Decydują względy wizualne, chęć posiadania czegoś tylko dla siebie, czegoś z duszą, czegoś wyjątkowego. Głównie chcą zaznaczyć swój indywidualizm – mają swój styl bycia, życia i chcą utożsamiać się ze swoją maszyną. Ale pobudek jest mnóstwo, po chęć wyróżnienia się z tłumu, czy poderwania fajnej dziewczyny, bywa różnie…
Jaki zakres przeróbek najczęściej wybierają?
Hmmm, często to zmiana charakteru motocykla i stylu jazdy np. z klasyka na bobbera, bądź cafe racera. Ze sporta czy turystyka na street fightera. Na zachodzie wchodzą w grę również duże ingerencję w moc, wymianę np. wałków rozrządu, wprowadzenie kompresora itp. Mnóstwo osób pragnie przeniesienia napędu, zmiany wahacza, by poszerzyć tylne koło.
Zostawiają czasem wolną rękę, czy jednak każdy element przerobienia motocykla powinien zostać omówiony?
Generalnie wszystko trzeba omówić, by wiedzieć co możemy zrobić, oszacować koszt, mieć akceptację. Wszystko jednak jest na bieżąco konsultowane, ale pozostawiamy sobie możliwość wykonania usługi door to door, by mieć możliwość wykonania wszystkiego na 100% pod kątem jakości i bezpieczeństwa oraz, by osiągnąć oczekiwany efekt.
Sama jesteś zwolenniczką delikatnej indywidualizacji motocykla, czy raczej „po całości”?
Nie jestem jednorodna. Mam tę zdolność wizualizowania wszystkiego, co słyszę od kogoś, bądź tego, co bym chciała osiągnąć w danym motocyklu. Czasami mniej znaczy więcej, a czasami motocykl trzeba zmienić totalnie, by osiągnąć efekt WOW i zrobić coś profesjonalnie, perfekcyjnie. Wszystko zależy od budżetu, jakim dysponujemy i co chcemy osiągnąć.
Najnowsze
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Kiedy debiutowała na rynku, wielu przecierało oczy w niedowierzaniu. Elektryczna Skoda wyceniona na ponad 300 tys. złotych zwiastowała poważną zmianę wiatru w ofercie czeskiego producenta. Co otrzymamy, kupując najdroższy model w historii marki? Sprawdziłyśmy to, testując model Enyaq Coupe w topowej wersji wyposażenia RS Maxx. -
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
-
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
Zostaw komentarz: