Most na rzece Kwai, czyli tajskie przygody Anny Marii Dąbrowskiej
Kambodża przyzwyczaiła nas, że skuterki są po prostu kiepskiej jakości. Jednak w Tajlandii pod tym względem sprawy mają się zupełnie inaczej. Skutery są w znacznie lepszym stanie. Wciąż jednak te małe maszyny kryją w sobie sporo niespodzianek technicznych.
W miasteczku Kanchanaburi dzień pracy zaczął się jak zwykle przed świtem, ale nam się nie spieszy, bo jest bardzo gorąco i duszno. Miasto słynie z mostu na rzece Kwai i to z tej przyczyny tutaj zawitaliśmy.
Żeby sprawnie przemieszczać się po mieście, które jest po prostu długie, pożyczyliśmy skuter. Na pierwszy rzut oka wszystko gra. Na drugi rzut oka widać, że jednak nie wszystko jest w porządku. Maszyna odpala z nogi! Nie ma elektrycznej stacyjki, a ta, która jest, to atrapa. No to mamy problem, bo odpalanie silnika z nogi jest po prostu kłopotliwe. Nie zawsze skuter zaskakuje od razu i trzeba się nakopać… Może jest jakiś inny, normalny skuter? Nie ma! W całym miasteczku nie ma ani jednego skuterka, który odpalałby w znany nam sposób. Co tu robić? Miasto jest za długie na spacery, czasu wiele nie ma, bo wstaliśmy za późno, a lokalne rowery są w takim stanie, że szkoda gadać. Niech będzie skuter odpalany z nogi. Trudno, inaczej się nie da i już.
fot. archiwum Anny Marii Dąbrowskiej
|
Siadamy na motorek i jedziemy zwiedzać Muzeum Kolei Tajsko-Birmańskiej. Tu, drogie czytelniczki, należy się kilka słów wyjaśnienia. Kanchnaburi to miejsce historyczne. Wystawa muzealna przedstawia historię powstania nitki kolejowej między Tajlandią a Birmą, która dla japońskich okupantów miała być początkiem militarnej ekspansji ku Zachodowi, czyli w pierwszej kolejności ku Indiom. W budowie kolei brali udział żołnierze z Wielkiej Brytanii, Australii i Holandii, a także Birmańczycy, Malajowie i Tamilowie, których rekrutowano w Singapurze. I najwięcej zginęło właśnie Azjatów. Ogólnie w wyniku chorób tropikalnych, przepracowania, wycieńczenia i głodu w obozach pracy wzdłuż rzeki Kwai zginęło ponad sto tysięcy jeńców. Żołnierzy z Zachodu, których Japończycy zamknęli w obozach pracy wzdłuż całego, wynoszącego ponad czterysta kilometrów szlaku powstającej kolei, nazywa się POW, Prisoners Of War, czyli jeńcami wojennymi. Muzeum prezentuje historię budowy kolei oraz historię jej budowniczych. Jest tam rekonstrukcja niewielkiego, bo mającego zaledwie siedem metrów długości wagonu kolejowego, w którym jednorazowo przewożono około trzydziestu mężczyzn, są tablice prezentujące kalendarium i sposób budowy kolei. Są również pamiątki po więzionych w tym regionie żołnierzach.
fot. archiwum Anny Marii Dąbrowskiej
|
Po wyjściu z muzeum kierujemy się na drugą stronę ulicy, gdzie mieści się jeden z kilku cmentarzy wojennych. Pochowano tu w osobnych kwartałach Brytyjczyków, Holendrów, Australijczyków. Nagrobki są bardzo skromne. Płyta nagrobna, uniesiona pod lekkim kątem, a na niej inicjały i nazwisko zmarłego, jego stopień, wiek. Na niektórych jest jakaś krótka nota pożegnalna od rodziny. Najsmutniejsze są te groby, na których napisano jedynie, że zmarły znany jest tylko Bogu – nie ma imienia, nazwiska, daty śmierci. Obok każdego nagrobka rośnie mały ozdobny krzew lub kwiat, dookoła jest równo skoszona trawa. Skromnie, ale pięknie. Krążymy między rzędami nagrobnych płyt, czytając nazwiska i stopnie wojskowe. Średnia wieku to trzydzieści lat, żołnierze po czterdziestce to rzadkość.
Ten cmentarz w niczym nie przypomina tych, jakie znamy z Polski. Sprawia wrażenie, owszem, czystego i zadbanego, ale równocześnie opuszczonego. Nigdzie nie palą się znicze.
fot. archiwum Anny Marii Dąbrowskiej
|
Wracamy do naszego z nogi odpalanego skuterka i jedziemy zobaczyć most, o którym w latach 50. nakręcono film. No, nie dokładnie o tym moście, tylko o jego drewnianym poprzedniku. Jednak obecna istniejąca wersja mostu również została zbudowana rękami POW.
Most jest żelazny i ciągle działa, co oznacza, że jeżdżą po nim pociągi, zarówno turystyczna kolejka, jak i regularny pociąg do końcowej stacji w Nam Tok, którego trasa wiedzie przez tzw. Death Railway, kolej śmierci (nazwaną tak, bo jej budowa przebiegała w bardzo trudnych warunkach i pochłonęła wiele ludzkich istnień). Most to porządna metalowa konstrukcja wsparta na betonowych słupach. Można po nim spacerować do woli, ale kiedy nadjeżdża pociąg, trzeba przejść na jeden z wielu bocznych balkoników i tam bezpiecznie poczekać, aż pojazd przejedzie na drugą stronę. Pociąg jedzie po moście bardzo wolno, wręcz majestatycznie – powodem są oczywiście turyści, na których czasem trzeba zatrąbić. Przechodzimy na drugą stronę i idziemy sobie kawałek po torowisku w nadziei, że dojdziemy do jakiegoś rozjazdu. Spacer kończymy po jakichś stu metrach (rozjazdu nie ma, ale jest upał) i zawracamy do miasta. Wsiadamy na skuter i jedziemy coś zjeść. A z tym odpalaniem z nogi wcale nie było tak źle!
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Cena ropy naftowej w 2025 r. będzie spadać. Czy potanieją też paliwa?
Analitycy są przekonani, że trwający od ponad pół roku trend spadkowy na rynku ropy naftowej utrzyma się również w przyszłym roku. Nie ma jednak wśród nich zgody na temat jego skali. Jedni przewidują umiarkowane obniżki cen giełdowych, inny wieszczą drastyczne spadki. Ale czy spowoduje to spadki na stacjach paliw w Polsce? Jest taka szansa, ale wiele zależy od kursu dolara. -
Joanna Modrzewska – pierwsza Polka z Pucharem Świata w sportach motocyklowych za 2024 rok
-
Range Rover L460 SV Serenity – TEST – kiedy “zwykły” luksus to za mało
-
W pełni elektryczny SUV Volvo EX30 zdobywa 5 gwiazdek w najnowszych testach Euro NCAP
-
MotoMikołajki.pl 2024 edycja XVI
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
Co prawda fanów skuterów którzy dopieszczają je do ostatniej śróbki nie znam, ale większość skuterów z którymi miałem (nie)przyjemność zapalała tylko z kopa bo akumulator wiecznie niedoładowany, moim zdaniem to nic szczególnego w takim, nazwijmy to 'niedoinwestowanym’ miejscu…