Marta Panuś nie wyobraża sobie życia bez motocykli!
Marta Panuś dawniej miała złe zdanie o motocyklach, ale jedna przejażdżka na motocyklu w roli pasażerki - wywróciła jej życie do góry nogami do tego stopnia, że została motocyklowym mechanikiem!
Masz zamiłowanie do motoryzacji, czy jedynie do motocykli?
Moja pasja jest związana tylko z motocyklami i ich mechaniką. A wszystko zaczęło się od zakładu, który przegrałam. Pamiętam ten dzień – 18 maja 2007 roku, jakby to było wczoraj… Wtedy do mojego sąsiada przyjechał jego kumpel na motocyklu Yamaha XJ 600 Diversion. Byłam wtedy bardzo przeciwna motocyklom, krytykowałam jazdę nimi i widziałam wszystko w czarnych barwach. Kumpel mojego sąsiada tego nie wytrzymał i powiedział tak: „Możemy się założyć, że wystarczy jedna przejażdżka na motocyklu, a zmienisz o nich zdanie”. Ja na to: „OK, ale i tak nie uda się Ci mnie przekonać”. Potem nastąpiła pierwsza przejażdżka jako tzw. plecaczek i po zejściu z motocykla, pojawił się na mojej twarzy szeroki uśmiech! W głowie miałam mętlik połączony z ekscytacją, no a zakład przegrałam, czego do dzisiaj nie żałuję! (śmiech) Nowa pasja rozwijała się powoli, stopniowo – podglądałam jak koledzy „działają” przy swoich sprzętach i coraz bardziej łapałam bakcyla.
Jakie motocykle były od tamtej pory w Twoim życiu i jakie wiążesz z nimi wspomnienia?
Motocyklem, na którym stawiałam pierwsze kroki, była WSK 125 mojego taty – to na niej uczyłam się jeździć i nabierałam wprawy. Nie obyło się bez poparzenia nogi tłumikiem czy wywrotki. Następnym motocyklem była Honda CB250N, na której uczyłam się do egzaminu na prawo jazdy kat. A (udało mi się jeszcze w wieku 19 lat załapać na prawo jazdy bez podziału na kategorie). Początki nie były łatwe, zdarzyło się, że ze zbyt dużą prędkością wjechałam w zakręt i wylądowałam na poboczu przeciwnego pasa (dobrze, ze nic nie jechało z naprzeciwka). Albo zrobiłam korek na 100m w środku miasta, bo miałam problem z uruchomieniem silnika i do tego trąbiące samochody dodatkowo mnie stresowały (śmiech). A wywrotka na ósemce była moją zmorą, ponieważ długo trwało, aż ją poprawnie wyćwiczyłam. Jednak mimo wszystko mój upór, determinacja i pasja doprowadziły do tego, że zdałam egzamin pozytywnie. Poza tym na egzaminie byłam jedyną kobietą na 10 mężczyzn zdających na kat. A. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu, bo spełniłam swoje marzenie! Trzecim i obecnym motocyklem jest Suzuki GS500E, który kupiłam 1,5 roku temu za własne pieniądze, których zbieranie trochę mi zajęło. Suzuki wybrałam dlatego, by nabrać wprawy i nauczyć się porządnie jeździć – bo jak to mówią trening czyni mistrza (śmiech). Nie ukrywam, że parę wywrotek już zaliczyłam. Planuję na tym motocyklu spędzić jeszcze jeden sezon, nabrać umiejętności i przesiąść się na coś sportowego.
Jaki typ motocykli najbardziej Cię kręci i dlaczego?
Jaki? Oczywiście, że sporty. Kocham te motocykle – one mają duszę. Widać, że konstruktorzy i projektanci wkładali całe serducho w ich tworzenie. Motocykle sportowe odzwierciedlają mój charakter (ostra, szybka, ambitna). Jednak jeszcze potrzebny mi jest przynajmniej rok, abym ich dosiadła, bo te motocykle nie wybaczają błędów i są dla ludzi mających olej w głowie. Ja go mam, więc wiem, że moje umiejętności jeszcze są zbyt małe… Motocykle sportowe mają bardzo duży moment obrotowy i są bardzo czułe na lekkie dotkniecie manetki, dlatego nie są dla każdego.
Myślisz, że to się z wiekiem i nabytym doświadczeniem zmienia?
Myślę, że to dużo zależy od człowieka. Spotkałam motocyklistów, którzy w wieku 50+ jeżdżą na sportach i spotkałam też osoby, które mówią, że już się wyszaleli, więc teraz czas na coś spokojniejszego, jak np. choppery. Ja zdecydowanie będę należeć do tej pierwszej grupy osób, bo jestem stała w uczuciach jak pokochałam sportowe motocykle, to aż do grobowej deski!
Twoja pasja motocyklowa pociągnęła za sobą wybór kierunku nauki?
Gdy zaczęła się moja pasja do motocykli, to po jakimś czasie spotkałam się na piwie z kumplem, który mnie wtedy przewiózł. I tak opowiadając sobie o motocyklach i innych rzeczach, rzuciłam mimochodem, że chciałabym zostać mechanikiem motocyklowym. On wybuchnął śmiechem i powiedział: „Marta nie dasz rady”. A ja mu na to: „ Ja nie dam rady? No to się jeszcze zdziwisz i to konkretnie!”. Wprawdzie od września zaczęłam naukę w techniku weterynaryjnym, ale w wolnym od nauki czasie, pochłaniałam wiedzę odnośnie motocykli i moja pasja się pogłębiała. Nawet dostałam ksywę „motorynka”, ale się nie przyjęła bo za długa (śmiech). Po 4-rech latach, idąc na studia stwierdziłam, że do pracy chcę chodzić z przyjemnością a nie z przymusu. Papiery złożyłam na Weterynarię oraz na Mechanikę i Budowę Maszyn na Politechnice Poznańskiej (szukałam jakiegokolwiek kierunku związanego z motocyklami w całej Polsce, na wszystkich uczelniach – niestety bez skutku). Na weterynarię się nie dostałam (czego nie żałuję), a na mechanikę tak i zamiast żywymi końmi – zajęłam się tymi mechanicznymi. Pisząc pracę inżynierską szukałam promotora, który zgodziłby się, abym pisała o motocyklach. Po kilku nieudanych próbach znalazł się jeden, stwierdził, że może to być nawet ciekawe… Tematem pracy inżynierskiej było „Koncepcja obsługiwania motocykli”.
Szukając materiałów do niej, chodziłam po wielu serwisach, jednak tylko w dwóch udało mi się coś zdobyć – jeden przesłał mi maila, a z drugiego wyszłam z pełną reklamówką materiałów. Dodatkowo w tym drugim panowała tak swojska i przyjazna atmosfera, że po rozmowie z szefem i pracownikami dostałam „luźną” propozycję praktyki w ich serwisie. Pomyślałam, że to jest dla mnie szansa! Cały lipiec spędziłam w tym serwisie i bardzo dużo się nauczyłam. Pamiętam nawet swój pierwszy motocykl – Honda CBF1000A, który przyjechał na OT-2. Po miesiącu było mi mało, więc zostałam na kolejny, ucząc się od doświadczonych mechaników, którzy chętnie dzielili się swoją wiedzą i umiejętnościami, a ja mogłam wykorzystać zdobytą wiedzę przy pisaniu mojej pracy. Kiedy wracałam do mieszkania po 8h pracy, nie mogłam się doczekać, kiedy się tam znów zjawię. Zasypiałam z uśmiechem na ustach i się z nim budziłam, a wolny weekend był moją katorgą! Po dwóch miesiącach wróciłam na studia, lecz w tym serwisie nadal byłam częstym gościem, a koledzy podpowiadali mi, co bym mogła ulepszyć lub zmienić w mojej pracy.
Po pozytywnej obronie inżyniera, poszłam za ciosem na magisterkę o tym samym kierunku i specjalności (Mechanika i Budowa Maszyn Specjalność Samochody i Ciągniki Siodłowe). Na obronie komisja powiedziała, że pasję mam we krwi i widać moje wielkie zaangażowanie oraz stworzyłam własną specjalność na uczelni „motocykle” (śmiech). Równocześnie zaczynając magisterkę, zaczęłam pracę w serwisie jako mechanik motocyklowy, bo akurat zwolnił się etat. Ciężko mi było pogodzić studia dzienne z pracą, ale przy dobrej organizacji pracy i motywacji wszystko jest możliwe! Pracę magisterską pisałam u tego samego promotora i gdy mnie zobaczył – to od razu wiedział o czym chce ją pisać (śmiech), a tematem było: „Analiza słabych ogniw w wybranych modelach motocykli” (czyli co się najczęściej psuje, przyczyny, objawy, skutki i jak im zapobiegać). Opisałam ok. 60 modeli motocykli i ten egzamin również zakończył się sukcesem.
Podsumowując – to było wyzwanie czy łatwizna?
Studia te nie należą do łatwych, zwłaszcza dla dziewczyn. Dodatkowo oprócz obowiązkowego zakresu materiału musiałam (a raczej chciałam i robiłam to z przyjemnością) uczyć się we własnym zakresie o motocyklach, co wymagało ode mnie pełnego zaangażowania, ambicji i determinacji. Także było to dla mnie wyzwanie. Jednak ja lubię stawiać sobie cel i do niego dążyć, a jak ktoś mi próbuje podciąć skrzydła np. słowami: „nie dasz rady” – to właśnie to daje mi podwójnego kopa w dążeniu do celu. Dziś mam 25 lat i pasję dalej rozwijam i mam kilka ciekawych pomysłów i marzeń do zrealizowania związanej z motocyklami. Dla mnie nie ma barier.
Jaka jest praca mechanika motocyklowego z punktu widzenia kobiety?
Dużo by opowiadać… Ta praca jest najlepszą rzeczą w życiu, jaka mogła mi się przytrafić. Jestem jedyną kobietą – mechanikiem w Poznaniu (aktualnie mam drobną przerwę, bo musiałam parę rzeczy pozamykać i dokończyć, ale od sezonu 2017 planuję wrócić). Klienci bywają różni, jedni byli pod dużym wrażeniem, dopytywali się skąd taka pasja, zainteresowania, itp. Inni twierdzili, że powinnam zajmować się garami i naprawianiem dziecięcych wózków, a nie motocyklami. Kobiety z reguły mają ciężej w męskim świecie motoryzacyjnym, bo męskie ego nie dopuszcza do nich myśli, że kobieta w czymś może być lepsza od nich. Jednak to mnie nie zraziło, wręcz przeciwnie! Pamiętam, jak po jakiś 2 tygodniach od rozpoczęcia praktyki, przyszedł klient i na wejściu się zapytał „Czy to jest ten serwis w którym laska pracuje?”. A potem obserwował mnie, jak olej wymieniam w jego Hondzie i nie mógł się nadziwić. Często klienci obserwowali mnie przy pracy, nawet śmialiśmy się z chłopakami, że wymyślimy dodatkową usługę „Oglądanie baby w serwisie 50 zł” (śmiech). Na szczęście w pracy wszyscy traktowali mnie na równi i to było super! Początkowo sceptycznie klienci do mnie podchodzili, ale z czasem sami mówili, że mam robić ich sprzęty. Kiedyś klient kupił nową Hondę CBR1000RR i od momentu przyjścia z fabryki, poprzez wypakowanie jej z klatki, montaż dodatków i wszystkie przeglądy, robiłam ja. Śmiałam się, że to jest moje dziecko i tak się to przyjęło, że nikt jej już nie dotykał. Drobne wpadki też mi się zdarzyły, jak np. niedokręcony błotnik czy ukręcona śruba, albo wylanie na siebie miski oleju (śmiech).
Miałaś być weterynarzem, a leczysz motocykle?
Motocykle też mają duszę i tzw. „to coś”. Może to śmiesznie brzmi, ale rano jak wchodziłam na serwis, zawsze się z nimi witałam, a wychodząc żegnałam. Nawet w trakcie pracy, jak któraś z „dziewczyn” lub „laluni” (bo tak je nazywam) nie chciała współpracować to z nimi rozmawiałam. Niektórzy mówią nawet, że je zaklinałam i wtedy wszystko wychodziło! Nie miałam też żadnych zahamowań, by ochrzanić motocyklistę, który np. robił „przygazówki” na zimnym silniku lub przyprowadził motocykl z nienasmarowanym łańcuchem, mimo że ten motocykl nie należał do mnie. Nie przejmowałam się nigdy tym, że pobrudzę sobie ręce czy ubrania i nieważne w jakim stroju pracowałam, bo dla mnie najważniejsze było to, żeby pozbyć się usterki i zostało mi tak do dnia dzisiejszego. Na początku zeszłego sezonu miałam też okazję udzielać instruktażu kilkudziesięciu motocyklistom z codziennej obsługi motocykla oraz smarowania łańcucha. Uwielbiam tę pracę i nie zamierzam z niej rezygnować – to jest moja pasja, a motocykle kocham ponad życie i nie wyobrażam sobie bez nich życia!
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Ford Ranger – idealny wóz strażacki
Ford Ranger to wszechstronny pickup, którego szeroka gama silników zapewnia wyjątkową ładowność i zdolność do holowania ciężkich przyczep. Najnowsza odsłona tego modelu sprawdza się również w roli samochodu straży pożarnej. -
2-milionowy Mercedes trafi do Polski. Jest to elektryczny SUV
-
Najbardziej srebrna Honda Civic na 25 lecie hybryd w Europie
-
Ferrari i Iveco kolejny raz łączą siły w Formule 1
-
Odświeżone Porsche 911 Carrera T zostało zaprezentowane. Ma być jeszcze lepsze niż jego poprzednik
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
zajebiście
Anonymous - 5 marca 2021
Marta tak trzymaj i rob co lubisz pozdrawiam