Edyta Klim

Magdalena Ciężka i jej wyścigowa przygoda życia!

W wyścigach zakochała się od pierwszego wejrzenia, skoczyła na głęboką wodę i... nie było kolorowo. Nie poddała się jednak, wróciła silniejsza i z zawodów przywozi swoje pierwsze puchary!

Jak wyglądała Twoja droga do punktu w którym jesteś, czyli startów w zawodach?

Motocyklistką się chyba urodziłam, jazda motocyklem, dźwięk wkręcającego się na obroty silnika od zawsze przyspieszały moje tętno i bicie serducha! Jednak moja historia z torem zaczęła się całkiem przypadkowo, gdy jako kibic pojechałam drogowym motocyklem na tor Poznań, dopingować kolegę ze studiów, który startował wtedy w Pucharze Rookie600. Od zawsze byłam miłośniczką sportowych motocykli, więc chęć spróbowania swoich sił na torze była tak silna, że nie powstrzymał mnie, ani brak przystosowanego na tor motocykla, ani ogólny brak rozeznania w temacie i już tydzień później jeździłam swoim Suzuki GS500 po torze Jastrząb! Oczywiście nie obyło się bez schodzenia na kolano w ciągu pierwszych 10 minut oraz spektakularnej gleby przy pierwszej możliwej okazji (śmiech). Kompletnie mnie to nie zniechęciło, te kilka rys, nowa klamka i zdarte kolano. Już po chwili z powrotem kręciłam kółka na torze. Tam też poznałam swojego późniejszego trenera Artura Wajdę, który był wtedy instruktorem doskonalenia techniki jazdy na tym obiekcie. Artur musiał najwidoczniej zauważyć mój potencjał, ponieważ zaoferował mi swoją pomoc w treningach i przygotowaniach do startów w wyścigach. W ten sposób stałam się jego podopieczną i razem pracowaliśmy nad przygotowaniem moim oraz nowego motocykla, którym była Aprilia RS125CC.

Długo trwały takie przygotowania?

W moim przypadku były to prawie 3 lata (sezony). Pierwszy rok to treningi na GS500, kolejne dwa lata już na Aprilii, na małych kartingowych torach, później na obiekcie  w Poznaniu (największym torze w Polsce). Ale, mimo że uwielbiam to robić – to nie było lekko… W sezonie 2016 nasze drogi z Arturem się rozeszły, ale dzięki temu, że wiele się od niego nauczyłam, podjęłam decyzję o kontynuowaniu treningów na własną rękę i przygotowaniu się do zawodów Pucharu Polski Open125 (silniki dwusuwowe o maksymalnej pojemności 125). Niestety, w wyniku ciągłych problemów z motocyklem udało mi się wystartować jedynie w dwóch wyścigach, a nastawiałam się na starty w całym cyklu. Również postęp w mojej jeździe był marny…

A ze wszystkim musiałaś sobie poradzić sama?

Tak, na tor Poznań jeździłam sama z Warszawy z przyczepką, motocyklem, masą rzeczy i najczęściej prosto z pracy.  Gdy motocykl był sprawny, to nie mogłam się przełamać i jeździłam bardzo zachowawczo, dużo bardziej, niż podczas treningów z Arturem. Gdzieś z tyłu głowy myślałam o tym, że każdy upadek może zakończyć moją przygodę – jeżeli nabawię się kontuzji lub nie będę w stanie naprawić motocykla (technicznie czy finansowo). Sezon ten zakończyłam totalnie sfrustrowana, gdy na ostatniej, planowanej przeze mnie rundzie w Poznaniu, po trzech okrążeniach sesji treningowej rozleciały mi się łożyska w silniku! Oczywiście bez mechanika i bez szans na jakąkolwiek naprawę. Potem przez 3 miesiące nie mogłam patrzeć na ten motocykl, ale wiedziałam, że wrócę… Zimą postanowiłam go wyremontować i zacząć od początku! Aprilia została naprawiona, a ja z każdym wyścigiem sezonu 2017 coraz bardziej zaskakuję i siebie, i kolegów wracając z kolejnymi pucharami.

Co było do tej pory takim najtrudniejszym dla Ciebie doświadczeniem, a co dało Ci najwięcej radości?

Najwięcej radości i najlepszym doświadczeniem, które do tej pory przeżyłam, był start w europejskich zawodach Alpe Adria 125SP, których podwójna runda (2 wyścigi) odbyła się w maju 2017 na torze Poznań. Zdecydowałam się spróbować, ponieważ mieli tam się również pojawić moi koledzy z Pucharu Polski Open125. Pomyślałam, że skoro oni tam będą, to ja też mogę! Przygotowałam fizycznie siebie oraz technicznie motocykl i pojechałam! Oczywiście sama. W Poznaniu okazało się, że polska ekipa open125 nie przyjedzie, a ja zostałam sama na placu boju – jako jedyna reprezentantka Polski w zawodach europejskich i jedyna dziewczyna! Do tego mój motocykl mimo, że kochany i sprawny, to nie był tak szybki, jak motocykle innych zawodników. Ale wiecie co? Nie zrobiło mi to żadnej różnicy! Pierwszy wyścig poszedł mi fenomenalnie, do tej pory trudno mi w to uwierzyć, że poprawiłam czas okrążenia o 5 sekund pomiędzy kwalifikacjami a wyścigiem – to jest przepaść, zupełnie inny styl jazdy. A ja po prostu goniłam chorwackiego kolegę, z którym na zmianę się wyprzedzaliśmy. Pewnie zabrzmi to niepoważnie, ale cieszył mnie każdy udany manerw wyprzedzania, satysfakcja nie do opisania!

Z tym wyścigiem wiąże się też jedna z moich najgorszych historii, ponieważ w połowie ostatniego okrążenia, gdy jechałam już do mety po 3-cie na podium – skończyło mi się paliwo… Płakałam w kasku, zdjęłam kask i płakałam dalej. Trochę ze szczęścia, trochę z tego nieszczęścia, chyba sama nie mogłam się zdecydować z czego bardziej… Dzień później wjechałam na podium bez problemu, ale od tamtej pory tankuję o 2 litry więcej!

Jak oceniasz swój motocykl?

Aktualnie posiadam Aprilię RS125, a właściwie dwa takie motocykle. Z tym, że jeden z nich jest w trakcie dosyć poważnego tuningu (cały silnik, gaźnik, zawieszenie, wydech). Jeśli chodzi o moje odczucia – to Aprilia posiada dwusuwowy silnik, którego charakterystykę wręcz uwielbiam. Motocykl jest mały, lekki (120kg), zwinny, zrywny, wściekły! Oprócz tego jest bardzo wymagający pod względem serwisu, ale do tego już się przyzwyczaiłam.

Czyli całkowicie zrezygnowałaś z rekreacyjnej jazdy motocyklem? Nie brakuje Ci tego?

Tak, sprzedałam drogowy motocykl i kompletnie mi tego nie brakuje. Lubię szybką jazdę, nie dałabym rady jeździć zgodnie z przepisami… Chyba jednak, bezpieczniej będzie dla mnie na torze (śmiech).

Jak Twoją pasję odbiera rodzina?

Z rodzinnego domu wyprowadziłam się na długo przed rozpoczęciem przygody z wyścigami, ale moja mama nie była zaskoczona, gdy się dowiedziała, że totalnie wciągnęła mnie jazda po torze, ponieważ na motocyklach jeżdżę od 15 roku życia. Oczywiście mama wolałaby, żebym zamieniła motocykl na męża (śmiech), ale mimo wszystko wspiera mnie mentalnie i cieszy się razem ze mną.

A jak wygląda obsada żeńska na zawodach, w których miałaś okazję startować?

Jestem jedyną dziewczyną w klasie małych pojemności Open125, moto3 oraz SST300, ale swoją drogą – w większych pojemnościach też nie ma  żadnej kobiety. To dziwne uczucie rywalizować z mężczyznami i gdyby była taka możliwość, to wolałabym jednak startować z kobietami. Chłopaki najczęściej mają więcej doświadczenia, więcej wiedzy, często też lepsze maszyny, są odważniejsi i po prostu lepiej jeżdżą (co wynika z tego doświadczenia). Dodatkowo mam wrażenie, że w wyścigu moi rywale stawiają sobie za punkt honoru mnie wyprzedzić. Staram się jednak nie myśleć o sobie jak o kobiecie, ale o zawodniczce takiej samej jak reszta stawki.

Czy w związku z tym koledzy, a jednocześnie rywale z toru, traktują Cię jak księżniczkę?

Zdecydowanie nie. To właśnie ja mam najczęściej brudne od smaru ręce! W poprzednim sezonie więcej czasu spędziłam na serwisowaniu motocykla, niż samej jeździe. Co nie zmienia faktu, że często potrzebuję męskiej pomocy, ale staram się robić jak najwięcej rzeczy samodzielnie i również uczyć się „serwisowej niezależności”, żeby nie zawracać kolegom głowy z byle powodu.

Jak wyglądają takie zawody od podszewki? Ile trzeba zrobić, by wystartować?

Od treningu na torze do wyścigu – droga jest prosta. Trzeba mieć przede wszystkim sprawny motocykl, skórzany kombinezon, homologowany kask, minimum czasowe (w zależności od klasy w której chce się wystartować), wyrobić licencję oraz wysłać zgłoszenie na rundę (wyścig), wraz z wymaganymi opłatami. To wszystko, by stanąć na starcie. Ale co zrobić by wygrać? Na to pytanie mam nadzieję, że odpowiem jeszcze w tym sezonie!

Udaje Ci się zawsze do zawodów dobrze przygotować?

Na pewno w tym roku jestem dużo bardziej wymagająca, ale nadal nie wygląda to tak, jakbym chciała… Nie mam mechanika, który by jeździł ze mną na wyścigi ani teamu, który mógłby mi pomagać na bieżąco na treningach czy na rundach. Na chwilę obecną staram się przygotować motocykl w 100%  przed wyjazdem, natomiast podczas treningów jeździć na tyle szybko, by trzymać się w stawce, ale jednak nie wylatywać z toru. Bo każdy poważny wyjazd „poza planszę” – może równać się z powrotem do domu z niczym…

Czy to kosztowne i jak wygląda wsparcie sponsorów?

Oj kosztowne! Zaczynając nie zdawałam sobie sprawy, ile to kosztuje i ile wymaga nakładu pracy (mojej i moich przyjaciół). Ja póki co, nie mam żadnego wsparcia sponsora, wszystko finansuję z własnych pieniędzy i z pomocą kolegów, czy znajomych.  Ale wiem też, że jeśli w niedługim czasie się to nie zmieni – to nie będzie mnie stać na dalsze starty. .. Z drugiej strony jednak, nigdy też  nie zabiegałam o sponsora, ponieważ nie chciałam być po prostu dziewczyną na motocyklu, bo do tej pory nie miałam osiągnięć, którymi mogłabym się pochwalić. Dla mnie przede wszystkim liczy się wynik i poziom, który zawodnik reprezentuje. Wyścigi traktuję jak każdy inny sport, a nawet część mojego życia – a to coś więcej, niż ładne zdjęcia kobiety na motocyklu. Dlatego też w tym sezonie skupiam na treningach i osiągnięciach bardziej, niż na szukaniu sponsora (którego oczywiście chciałabym bardzo mieć, więc jeśli czyta to ktoś zainteresowany – to serdecznie zapraszam do kontaktu!). Podsumowując, główne cele w tym sezonie to: progres, trening i wyniki. Mam nadzieję, że wypracowane „wyścigowe CV” w tym sezonie, ułatwi mi pozyskanie sponsora w przyszłym roku.

Jakie czynniki mają największy wpływ na Twoje wyniki?

Jeżeli nie dzieje się nic niedobrego z motocyklem (czyli silnik, gaźnik pracuje bez zarzutu) – to najważniejsza jestem ja. A mi do szczęścia przed wyścigiem potrzeba tylko obiadu, kawy, trochę wody i jestem gotowa (śmiech).

Z perspektywy czasu – jak zmieniło się Twoje życie wraz z decyzją o startowaniu w zawodach?

Bardzo pozytywnie się skomplikowało (śmiech). Wyścigi wymagają ode mnie wielu poświęceń i pracy, ale uwielbiam moment, gdy wychodzę po południu z biura korporacji po tygodniu spędzonym przed monitorem komputera i zamieniam się wyścigowego kierowcę! (śmiech) Ponadto, moje hobby kształtuje również mój charakter i podejście do życia, uczy pokory, konsekwencji, organizacji, opanowania, jak również współpracy, a czasem nawet walki z czasem. Potem wracam z takich zawodów do pracy i mam wrażenie, że nie ma problemu, którego nie da się rozwiązać! Ogromna energia i świetne uczucie.

Jak widzisz siebie za 5, 10, 15 lat?

W wersji wymarzonej – to super byłoby mieć własny tor i kilka motocykli! (śmiech)

5, 10 czy 15 lat to dla mnie bardzo odległy czas, ale chciałabym przyczynić się do rozwoju wyścigów motocyklowych małych pojemności, oraz, a właściwie przede wszystkim – zachęcić kobiety do udziału w zawodach. Dziewczyny! Jeśli to czytacie i chciałybyście spróbować, ale nie wiecie „co i jak”, to dajcie znać – wszystko opowiem i pomogę. Najprościej będzie się ze mną skontaktować przez facebooka (www.facebook.pl/ciezka25), ale zapraszam również na obserwowania konta instagramowego (www.instagram.com/ciezka_25_racing_girl) oraz youtube ( kanał Magdalena Ciężka), gdzie zawsze wrzucam filmy „onboard” z wyścigu i/lub treningów.

Podsumowując,  nie ma się czego bać! Frajda jest nieziemska, dużo satysfakcji, a w moim przypadku to nawet przygoda życia!

 

Magdalena Ciężka – osiągnięcia

I miejsce – IV rudna Puchar Polski Open125, Poznań, lipiec 2017

IV miejsce – II runda Puchar Polski Open125,  Pszczółki, czerwiec 2017

III miejsce – I runda Alpe Adria 125SP, Poznań, maj 2017

III miejsce – I rudna Puchar Polski Open125, Koszalin, maj 2017

III miejsce – I runda Puchar Polski Open125, Poznań maj 2016

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze