„Kupiłam 600-konnego supersuva. Okazało się, że w ten sposób stałam się miłośniczką ekologii!”
Chciałbyś wziąć udział w elektromobilnej rewolucji, ale za bardzo lubisz samochody spalinowe? Może model, który sobie wymarzyłeś nie jest dostępny w wersji elektrycznej? Nic nie szkodzi! Okazuje się, że możesz stać się posiadaczem zelektryfikowanego auta, nawet jeśli zamierzasz kupić 600-konnego SUV-a albo duże kombi z mocarnym dieslem.
Samochody elektryczne to nieunikniona przyszłość. Już teraz oferta rynkowa aut z takim napędem jest naprawdę szeroka, a obecne elektryki w niczym nie przypominają tamtych sprzed choćby 10 lat. Są dynamiczne, mają zasięg pozwalający nawet na dalsze wyjazdy i można je bardzo szybko ładować. Jakby dobrych informacji było mało, ich ceny znacząco poszły w dół. Postęp jaki nastąpił przez ten czas najlepiej obrazuje takie porównanie – obecnie za cenę (ciaśniejszego od Fiata Pandy) Mitsubishi i-MiEV, mającego 67 KM i mogącego przejechać 150 km, kupimy kompaktowego Volkswagena ID.3 o mocy 204 KM i z zasięgiem 420 km. Robi wrażenie, nawet jeśli pominiemy ogromne różnice w wyposażeniu tych aut.
Elektryki przebyły ostatnio bardzo długą drogę, ale nadal nie pozbyły się swoich wad (czas ładowania, zasięg, cena) na tyle, aby stanowić realną konkurencję dla aut spalinowych. To problematyczne, ponieważ przyciśnięci unijnym prawodawstwem producenci inwestują miliardy euro w technologie i samochody, których sprzedaż nadal stanowi najwyżej kilka procent europejskiego rynku (w pierwszym półroczu 2020 było to rekordowe 4,5 procent) i trudno powiedzieć, kiedy zaczną na nich zarabiać. Nie mają jednak innego wyjścia, ponieważ unijni urzędnicy najchętniej zakazaliby sprzedaży aut spalinowych od zaraz, a kolejne normy emisji spalin coraz bardziej odbiegają od technologicznych realiów konwencjonalnej motoryzacji (to problem tylko w Europie), stawiając producentów niejako pod ścianą. Jeszcze ostrzejsze parcie w kierunku „postępu” mają niektóre kraje – Norwegia zapowiada zakaz sprzedaży aut spalinowych już za 5 lat, a Szwecja i Dania za 10.
Francja podnosi podatki na SUV-y, tylko nikt nie wie co to znaczy
Takie zakazy to dobry kierunek. Skoro konsumenci są zbyt głupi, żeby wiedzieć co jest dla nich dobre, to pozostaje odebranie im możliwości podjęcia „nieprawomyślnego” wyboru. Aby bolało ich to mniej, warto stworzyć alternatywną wizję rzeczywistości. Taką w której jedynie słuszny kierunek rozwoju nie tylko został już wskazany, ale podążyły nim już całe rzesze kierowców. Jeśli nie jesteś jednym z nich, to czas najwyższy do nich dołączyć.
Jak wykreować taką alternatywną rzeczywistość? Służą do tego rozmaite portale i instytucje, które snują, czasami mocno życzeniowe, wizje tego, jak wygląda życie z autem elektrycznym. Ważnym elementem ich działalności są też różne raporty i analizy, przygotowane tak, aby pomijać niewygodne czynniki oraz zmienne (napisaliśmy na ten temat osobny artykuł, link poniżej), albo manipulując pojęciami (w słusznym przekonaniu, że niewiele osób to wyłapie), żeby przedstawiane statystyki jak najlepiej wspierały ich narrację. W Polsce taką instytucją jest Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych, które na przykład podaje co miesiąc dane dotyczące rejestracji aut elektrycznych, ale łączy w nich sprzedaż elektryków oraz hybryd plug-in. Czy nie znają różnicy między samochodem elektrycznym, a pojazdem spalinowym, który może przejechać na prądzie 30-40 km, pod warunkiem że jego właścicielowi będzie się chciało podłączać go do gniazdka? Znają. Ale w ten sposób mogą powiedzieć, że w Polsce jest już 14 788 aut elektrycznych, co powtarzają wszystkie media. Gdzieś dopiero w dalszej części komunikatu wspominają, że elektryków jest 8169, a reszta to hybrydy plug-in.
Elektryki są bardziej czyste od aut spalinowych? Ujawniamy prawdę
Myślicie, że to fałszowanie obrazu rzeczywistości i szukanie na siłę dowodów na to, że elektromobilność bardzo się już rozwinęła? To teraz uważajcie, bo ten przykład to drobiazg w porównaniu z kolejnym. Jak podało PSPA w swoim ostatnim komunikacie:
Według danych Jato Dynamics, we wrześniu liczba rejestracji samochodów zelektryfikowanych (elektrycznych i hybrydowych) w Europie przewyższyła liczbę rejestracji pojazdów z silnikami Diesla. BEVy, PHEVy, HEVy oraz MHEVy stanowiły 1/4 sprzedaży nowych samochodów. Rejestracje modeli zelektryfikowanych osiągnęły rekordową wysokość 327 tys. szt. Oznacza to wzrost o 139% r/r. Po raz pierwszy w historii zarejestrowano ponad 300 tys. samochodów zelektryfikowanych jednego miesiąca, po raz drugi w historii ich rynkowy udział przekroczył 20%. Oby tak dalej.
Robi wrażenie, prawda? Samochody elektryczne może jeszcze muszą poczekać na swoje pięć minut, ale pojazdy zelektryfikowane, czyli stanowiące pomost między motoryzacją spalinową i elektryczną, już teraz podbijają rynek. Czyżbyśmy byli w połowie drogi do całkowitego przejścia na elektromobilność?
Rząd wprowadza nowy podatek dla kierowców – od wagi samochodu!
Takie wnioski można wysnuć na podstawie cytowanej informacji. Tyle że to wnioski całkowicie błędne, a przywoływany komunikat to świadoma manipulacja. Nie wiecie na czym polega? Już tłumaczymy. Kluczowe tutaj, podobnie jak przy wcześniej przywoływanym przykładzie nazywania hybryd plug-in elektrykami, jest nazewnictwo. Tym razem mowa ogólnie o pojazdach zelektryfikowanych, czyli nie tylko elektrycznych, ale także takich, które korzystają z jakiegoś rodzaju elektrycznego wspomagania jednostki napędowej. Hybryd innymi słowy, o których wszyscy słyszeli, ale nie wszyscy wiedzą jakie są ich rodzaje i czym się różnią. Rozwińmy najpierw akronimy z komunikatu PSPA. „BEV” to Bateryjny Pojazd Elektryczny (Battery Electric Vehicle), „PHEV” to Ładowany z Gniazdka Hybrydowy Pojazd Elektryczny (Plug-in Hybrid Electric Vehicle), HEV oznacza Hybrydowy Pojazd Elektryczny (Hybrid Electric Vehicle), natomiast MHEV to Miękkohybrydowy (potworek językowy – wiemy) Pojazd Elektryczny. Zwróćcie przy okazji uwagę, że każdy z tych skrótów zawiera określenie „pojazd elektryczny”, chociaż tylko w przypadku pierwszego jest to prawda.
Mikrohybryda i miękka hybryda – wszystko, co trzeba o nich wiedzieć. Czy warto je kupić?
Nas najbardziej interesuje ostatnia z kategorii – miękkie hybrydy. Tak się bowiem składa, że jeśli ostatnio kupiliście nowy samochód, to może on mieć taki napęd, a wy nawet o tym nie wiecie! Zdezorientowani? Już wyjaśniamy. Pojęcie hybrydy w świecie motoryzacji spopularyzowała Toyota i w przypadku takich aut chodzi o pojazdy, których silnik elektryczny potrafi samodzielnie je napędzić, ale z uwagi na małą baterię robi to tylko na krótkich dystansach i jego głównym zadaniem jest odciążanie jednostki spalinowej. Tymczasem hybrydy „miękkie” możecie potraktować jako rozwinięcie systemu start/stop, samoczynnie gaszącego silnik po zatrzymaniu i automatycznie go uruchamiającego. Różnica polega na tym, że w ich przypadku stosuje się kilku- kilkunastokonny silniczek elektryczny, zastępujący rozrusznik i alternator, a energia do jego działania nie jest magazynowana w akumulatorze lecz w niewielkiej baterii litowo-jonowej. Dzięki temu gaszenie i ponowne uruchamianie silnika działa o wiele sprawniej i może odbywać się częściej. Niektóre systemy odcinają zapłon jeszcze przed całkowitym zatrzymaniem się pojazdu, a nawet pozwalają na swobodne toczenie się z wyłączonym silnikiem.
Podobnie jak kiedyś z systemami start/stop, tak obecnie z uwagi na coraz bardziej restrykcyjne normy emisji, producenci zmuszani są wymieniać swoją gamę na jednostki z układem mikrohybrydowym. Rozumiecie zatem? Kupno „MHEV-a” to nie świadoma decyzja, jak przy kupnie hybrydowej Corolli, gdzie macie do wyboru zwykłą wersję spalinową, albo droższą ale oszczędniejszą hybrydę, która pozwala na przykład na bezemisyjne poruszanie się w korku. To po prostu zwykłe wersje silnikowe. Obecnie nie kupicie na przykład modelu Suzuki, który nie jest przynajmniej miękką hybrydą. Nowy Golf? Jeśli zamówicie go z silnikiem TSI i ze skrzynią DSG, to będzie on miękką hybrydą. Gama Audi? W A4 i A5 wiele silników ma układ miękkiej hybrydy, a wszystkie większe modele są „MHEV-ami”. Podobnie rzecz się ma z dużą częścią gamy Mercedesa, BMW…
Rządowy program dopłat do elektryków oficjalnie totalną porażką
Wiecie już skąd tytuł tego materiału. Możecie kupić 600-konne Audi RS Q8, a Jato Dynamics odtrąbi sukces, że oto znacząco rośnie zainteresowanie zelektryfikowanymi samochodami. Możecie kupić BMW 540d Touring, a Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych przyklaśnie radośnie i pochwali za to, że dzięki wam sprzedało się więcej aut zelektryfikowanych, niż tych z silnikiem Diesla. Kupujecie wielkie rodzinne kombi z 3-litrowym ropniakiem o mocy 340 KM, ale ponieważ auto ma elektryczny silniczek o mocy 11 KM, to jest to hybryda. A jaka? To już mniejsza z tym!
Podsumujmy – Jato Dynamics, aby pokazać, że elektromobilność zaczyna triumfować, do jednego wora wrzuca zarówno pojazdy elektryczne, jak i spalinowe z mocniejszym rozrusznikiem, które wkrótce całkowicie wyprą silniki bez takiego wspomagania. Tak uzyskaną statystykę zestawia z danymi dotyczącymi wroga numer jeden – silnika wysokoprężnego. Okazuje się, że elektromobilność go prześcignęła! Wielki triumf i radość instytucji, np. PSPA. Ale przecież układ mild hybrid często łączony jest z silnikami Diesla! Czyli elektromobilność zwyciężyła nad dieslami, bo europejscy kierowcy kupili dużo samochodów napędzanych dieslami! To już nie jest manipulacja. To czysta incepcja.
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Cena ropy naftowej w 2025 r. będzie spadać. Czy potanieją też paliwa?
Analitycy są przekonani, że trwający od ponad pół roku trend spadkowy na rynku ropy naftowej utrzyma się również w przyszłym roku. Nie ma jednak wśród nich zgody na temat jego skali. Jedni przewidują umiarkowane obniżki cen giełdowych, inny wieszczą drastyczne spadki. Ale czy spowoduje to spadki na stacjach paliw w Polsce? Jest taka szansa, ale wiele zależy od kursu dolara. -
Joanna Modrzewska – pierwsza Polka z Pucharem Świata w sportach motocyklowych za 2024 rok
-
Range Rover L460 SV Serenity – TEST – kiedy “zwykły” luksus to za mało
-
W pełni elektryczny SUV Volvo EX30 zdobywa 5 gwiazdek w najnowszych testach Euro NCAP
-
MotoMikołajki.pl 2024 edycja XVI
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
Kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą. Jak media milion razy powtórzą takie bzdury to w pewnym momencie ktoś pomyśli, że” może lepiej elektryka”
Anonymous - 5 marca 2021
Brawo
Anonymous - 5 marca 2021
W samo sedno
Anonymous - 5 marca 2021
Ściema jakich mało. Najpierw wymyślcie elektryka z osiągami (km), cena jak w dieslach czy benzynach i wtedy można rozmawiać. Przeciętnego Kowalskiego nie będzie stać na taki samochód.
Anonymous - 5 marca 2021
Poczekamy do zimy i chociaż minus 10 stopni .Twardych kabli i zamarźniętych gniazd do ładowania .