Kobieca panika za kierownicą?

Polaków w Norwegii oburzyło zachowanie kobiety, która nie udzieliła pomocy rannemu w wypadku dziecku, tłumacząc się szokiem i brakiem znajomości języka norweskiego. Spadły na nią gromy, przy okazji dostało się kobietom za kierownicą i emigrantom. A tymczasem panika to ani rzecz kobieca, ani polska, tylko ludzka.

fot. Motocaina

Zastanawiałyście się kiedyś nad fenomenem Cycatej Blondyny z horrorów? Blondynę łatwo rozpoznać – drze buzię na widok najmniejszego ruchu w ciemnej piwnicy i zawsze z krzykiem ucieka (w niewłaściwą stronę) przed potworem. Dla mnie zastanawiające w tym fenomenie było pytanie, czy w sytuacjach kryzysowych ludzie rzeczywiście tak łatwo poddają się panice i opętańczo wrzeszczą. Do czasu uważałam, że nie wrzeszczą, a Cycata Blondyna to tylko kolejny produkt męskiej fantazji, tym bardziej interesujący, że podczas panicznego biegu zawsze kusząco kołyszą się jej wielkie piersi. 

Panika a procedury
Myślałam tak do czasu, kiedy znajomy opowiedział mi o przygodzie w samolocie. Podczas kiepskiej pogody samolot linii Norwegian lecący do Oslo zaczął gwałtownie opadać. Opadanie trwało nie dłużej niż półtorej sekundy. Przez ten czas nikt z pasażerów krzyku podnieść nie zdołał. Wrzaski zaczęły się dopiero, kiedy usłyszeli charakterystyczne – znane z filmów – wycie ciężko pracującego silnika. Przeciągłe „uuuuu” zbiegło się z dość powszechnym „aaaa” w kabinie pasażerskiej. Dorośli ludzie krzyczeli ze strachu. Pilot szybko wyrównał lot, samolot doleciał – już bez przeszkód – do celu, a znajomy zrozumiał, że panika jest zjawiskiem bardziej prawdziwym od silikonowych piersi Blondyny.

fot. Motocaina

O przezwyciężaniu paniki dużo można się dowiedzieć z filmów dokumentalnych o podbijaniu kosmosu. Niezapomniana dla mnie scena, to zdarzenie w pomieszczeniu kontrolerów lotu podczas awarii jednej z misji księżycowych. Na ziemskiej orbicie coś zdrowo pierdyknęło tam, gdzie pierdyknąć nie powinno i astronauci oraz warte jakieś miliardy trylionów dolarów maszyny znalazły się w niebezpieczeństwie. W pomieszczeniu kontrolerów lotów nikt nawet nie mrugnął, nikt nie zasłonił twarzy dłońmi, nie wrzasnął, ani też nie wyleciał z krzykiem do „bezpiecznej” toalety. Kontrolerzy siedzieli na miejscach i wykonywali swoją robotę. Patrząc na to nie mogłam wyjść z podziwu – jakże udaje im się w takiej sytuacji nie zrobić pod siebie? Kluczem do wyjaśnienia tego zjawiska jest magiczne słowo „procedury”. W razie bodźca X musisz wykonać czynność Y, kropka. Skupiając siły nazasadach, przebijasz się przez pierwszą warstwę dezorientacji, która w najgorszej sytuacji mógłaby się zamienić w kompletną niemoc decyzyjną. Przywiązanie do procedur pozwala lekarzom nie zwariować podczas ustalania kolejności ratowania ofiar masowych wypadków, pilotom oblatywaczom katapultować się w ciągu pół sekundy, marynarzom łodzi podwodnych zamknąć śluzę, by zapobiec zatopieniu zranionego okrętu. Procedury okazują się nieocenione wszędzie tam, gdzie coś może nagle pójść gorzej niż źle. Czyli w praktyce… wszędzie.

Czasem nie ma drogi hamowania…
fot. Motocaina

Nie pomogła, bo spanikowała
Właśnie o procedurach alarmowych pomyślałam, gdy w Norwegii rozpętała się kolejna polska burza. Polskie burze są w Norwegii równie częste jak ekstremalne zdarzenia pogodowe, czyli zdarzają się średnio raz na dwa miesiące. Sprawiają, że na polonijnych forach zaczynamy dyskutować z takim zaangażowaniem, jakby od tego zależała nasza osobista cześć.

Ostatnia polska burza wybuchła po wypadku, jaki przydarzył się trzynastoletniej Suzanne Auke. Dziewczynka wracała rowerem z zakończenia roku szkolnego, kiedy potrąciła ją ciężarówka. Potem dziecko dostało się pod podwozie samochodu osobowego, który akurat tamtędy przejeżdżał. Kierująca osobówką kobieta przyznała po fakcie, że miała wrażenie, jakby na coś najechała. Wlokła dziecko pod samochodem przez 4 kilometry. Kiedy dotarła do domu zorientowała się, że pod jej autem leży umierająca, poparzona dziewczynka, ale zamiast natychmiast wezwać pomoc, czekała na powrót męża z pracy. Ten przybył po niemal godzinie i dopiero wtedy do dziecka wezwano karetkę. Suzanne przez kilka tygodni znajdowała się w śpiączce, a norweskie gazety relacjonowały sytuacje jej rodziny. Rodzice dziewczynki założyli bloga, na którym prosili internautów o modlitwę. Suzanne obudziła się w końcu i została poddana rehabilitacji. Okrzyknięto ją cudownie ocalałą. Polaków mieszkających w Norwegii pewnie ta sprawa bardzo by nie obeszła, gdyby nie fakt, że osoba, która nie udzieliła pomocy, była Polką.

Kobieta tłumaczyła podczas śledztwa, że nie udzieliła pomocy, bo wpadła w panikę, a poza tym nie mówiła po norwesku. Sprawę nieznajomości języków zostawmy użytkownikom forów polonijnych, a zajmijmy się aspektem drugim, czyli paniką. 

Naucz swoje dziecko zachowania w sytuacjach awaryjnych
fot. Motocaina

Co zrobisz, jeśli…?
Uczestnictwo w dyskusji o spanikowanej Polce w praktyce przełożyło się u mnie na wpisaniu w komórkę numerów alarmowych (będąc w szoku można zapomnieć nie tylko liczbę uczestników wypadku, ale i własne imię) i nauczeniu dziecka, jak i gdzie powinno zadzwonić po pomoc w razie pożaru, wypadku drogowego czy innej możliwej katastrofy.

Wyobraź sobie, że prowadzisz samochód w obcym kraju, leje deszcz, niewiele widzisz. Najeżdżasz na połamane gałęzie, mijasz muldy spowalniające prędkość. W końcu przestajesz już zwracać na nie uwagę i marzysz tylko, by dojechać do domu i napić się kawy. Parkujesz na podwórku i wtedy odkrywasz, że pod samochodem masz dziecko, prawdopodobnie martwe, które (co pierwsze przychodzi ci do głowy), sama przejechałaś. Nie znasz numerów alarmowych w tym kraju, nie umiesz porozumieć się w miejscowym języku, przyjechałaś tu tylko odwiedzić rodzinę. Jeśli przyjdzie karetka, nie zrozumiesz nawet, co do ciebie mówią. Jeśli wezwiesz policję, nie dasz rady ich przekonać, że przecież nie chciałaś, nie widziałaś, nie przypominasz sobie obecności żadnego dziecka na drodze. I co tu robić?

Natychmiastowe działanie!
Wszystkimi możliwymi sposobami wzywać pomoc! Biec do sąsiadów, pokazać, co się stało, zatrzymywać przechodniów, zadzwonić do kogokolwiek, kto zna numer alarmowy. Wszystko, byle nie siedzieć i czekać, bo każda minuta bezczynności zostanie potem wykorzystana przeciwko tobie. Za nieudzielenie pomocy osobie znajdującej się w stanie zagrożenia życia w Polsce grozi do trzech lat więzienia, podobnie jest w większości państw europejskich. Nie jesteś lekarzem, policjantem ani strażakiem, więc jeśli w sytuacji zagrożenia nie potrafisz zrobić nic innego, najlepszy i jedyny możliwy pomysł to wezwanie na pomoc kogoś, kto potrafi.

Nie czekaj, nie pytaj, działaj! Wykręć numer 112!
fot. Motocaina

Obowiązek wezwania pomocy trzeba sobie wdrukować w głowę jako procedurę alarmową. Będąc uczestnikiem lub świadkiem wypadku samochodowego możesz zapomnieć i liczbę poszkodowanych i własne nazwisko. Byleby tylko nie zapomnieć – 112! Warto czasem poćwiczyć na sucho wystukanie tego numeru i scenariusz rozmowy – gdzie się stało, co się stało i komu. Nawet jeśli świetnie mówisz po angielsku, przed wyjazdem zagranicę przećwicz w myślach plan podobnej rozmowy. A jeśli twierdzisz: „mnie by coś takiego na pewno nie spotkało”, to zapewniam cie, że jeszcze na minutę przed zaparkowaniem pod domem tamta kobieta myślała o swoim losie dokładnie to samo.

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Najgorsza i najbardziej niebezpieczna jest bezczynność. W sytuacjach kryzysowych nie możemy pozwolić na to, by stać się tylko bezużytecznym gapiem, trzeba działać ( chociaż wykręcić numer). W szkołach powinni bardziej przygotowywać i oswajać dzieci do sytuacji awaryjnych.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Najgorsza i najbardziej niebezpieczna jest bezczynność. W sytuacjach kryzysowych nie możemy pozwolić na to, by stać się tylko bezużytecznym gapiem, trzeba działać ( chociaż wykręcić numer). W szkołach powinni bardziej przygotowywać i oswajać dzieci do sytuacji awaryjnych.

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze