Karolina Szulęcka – motoryzacja w jej życiu niejedno ma imię!
Karolina Szulęcka lubi wyzwania i adrenalinę. Zawodowo zajmuje się marketingiem samochodowych marek premium, pasjonuje ją klasyczna motoryzacja i startuje u boku męża w rajdach samochodowych. A w wolnym czasie podróżuje, jeździ rowerem i gotuje.
„Mam to szczęście, że mogę łączyć zawodowo to, co jest mi bliskie emocjonalnie i racjonalnie” – mówi Karolina Szulęcka, która zajmuje się marketingiem, min. w Ferrari Polska i Maserati. Pasja motoryzacyjna towarzyszy jej nie tylko w pracy, ale i podczas startów w rajdach samochodowych, czy przejażdżek odrestaurowanym Fiatem 126p.
Karolina Szulęcka – motoryzacja w jej życiu niejedno ma imię!
Mam wrażenie, że masz życie, które kręci się wokół motoryzacji – idealne połączenie pasji i pracy?
Tak, faktycznie moje życie tak się potoczyło, że udało mi się połączyć pasję i pracę. Generalnie kocham podróże, odwiedzanie nowych miejsc, poznawanie nowych ludzi. Lubię wyzwania, a łączenie przyjemnego z pożytecznym to dla mnie gwarancja sukcesu. Samochody lubiłam od zawsze, ale bardziej traktowałam je jako narzędzie do realizacji celów podróżniczych, podobnie zresztą jak rower – tam gdzie nie dojadę samochodem, tam uda mi się rowerem.
Kilka lat temu, podczas jednej z imprez motoryzacyjnych, którą zresztą organizowałam, poznałam mojego przyszłego męża. Poza poczuciem humoru, połączyła nas pasja rowerowa, a Michał jako cel obrał sobie zaszczepienie we mnie miłości do rajdów… których swego czasu kompletnie nie rozumiałam. Pamiętam, że na jedną z pierwszych randek zabrał mnie na tor szutrowy i tak ze mną jechał bokami między drzewami, że dostałam szczękościsku ze strachu (śmiech).
Ale nie poddał się i próbował dalej?
Kilka miesięcy później pojechaliśmy na pierwszą wspólną imprezę rajdową – Rajd Żubrów. I chyba tu zaczęło się rodzić moje zainteresowanie tą dyscypliną motorsportową. Uważam też, że rajdy naprawdę trzeba zrozumieć, bo to sport, który jest niezwykle trudny i wymagający. Nie bez znaczenia był fakt, że poznałam wtedy Sobiesława Zasadę i Ewę, jego żonę. Utkwił mi w głowie podziw dla ich wspólnej pasji, ten widok, jak razem siedzą w samochodzie i ścigają się na OS-ach z innymi kierowcami. Początkowo traktowałam rajdy jako dodatkową zabawę, takie romansowanie z motorsportem. Dopiero start rajdówką, już jako licencjonowany kierowca, spowodował, że coś się przełączyło i zaskoczyło w mojej głowie.
W styczniu tego roku byliśmy na urlopie na Teneryfie, oczywiście na rowerach szosowych. Kolega zaczepił Michała, mówiąc: „a może będziesz jeździł w rajdach z Karoliną?”, na co Michał odpowiedział „nigdy w życiu nie wsiądziemy razem do rajdówki”. A ja pomyślałam – to brzmi jak wyzwanie (śmiech). W marcu miałam już licencję rajdową i pojechaliśmy Peugeotem 208 Rally4 w pierwszym rajdzie, jako załoga. Memoriał J. Kuliga i M. Bublewicza w Wieliczce to była już pełnoprawna rywalizacja z innymi załogami, gdzie zresztą wygraliśmy swoją klasę.
Michał Streer jest kierowcą rajdowym z dość bogatą historią startów i dużymi sukcesami na koncie. Kilka lat temu przerwał starty z uwagi na kwestie budżetowe i teraz, po latach przerwy, powrót do rajdówki jest spełnieniem jego marzeń. Ja jestem dumna mogąc być częścią tej nowej historii jego startów rajdowych, bo wiem jak jest dobrym kierowcą i jednocześnie skromnym człowiekiem.
To teraz taka odskocznia od codzienności do świata adrenaliny?
Wsiadając do rajdówki mam zupełnie inny tryb działania, totalnie skupiony na tym co robię i jak robię. Michał działa dokładnie tak samo. Obydwoje staramy się skupić na wyniku, który chcemy dowieźć i to nasz wspólny cel.
Jeśli chodzi o adrenalinę, to ja mam jej na co dzień sporo… i raczej do tej pory sądziłam, że weekendy i czas po pracy powinnam bardziej spędzać w puszczy z daleka od cywilizacji (śmiech). Niemniej jak widać, wszystko jest dość zmienne, a rajdy naprawdę pozwalają mi ukierunkować umysł na inny rodzaj działania, skupienie. Pomimo, że to rywalizacja, to ja dzięki temu po prostu wyłączam zbędne myślenie.
Jakie macie rajdowe plany na ten sezon?
Na pewno chcemy zaliczyć całą rundę Tarmac Masters, czyli cykl rajdowy na Dolnym Śląsku. Uważamy, że jest on bardzo dobrze zorganizowany oraz ma duży potencjał rozwojowy, zasięgowy i biznesowy. Zresztą walczymy tam o zwycięstwo na koniec sezonu, także na tym zależy nam w pierwszej kolejności.
Kolejne rajdy, w których bardzo chcielibyśmy wystartować w tym roku to: Rajd Małopolski, Rzeszowski, Śląski oraz Barbórka Warszawska – a co z tych imprez uda się nam pojechać zależy, w pierwszej kolejności, od możliwości finansowych. Jeśli znajdziemy sponsora/-ów, którzy nam zaufają, to na pewno pokażemy się z jak najlepszej strony i zagwarantujemy świadczenia na najlepszym poziomie. Z uwagi na to, że pracuję w marketingu – po prostu wiem co i jak robić, aby inwestycja się opłacała!
Jednocześnie jesteśmy bardzo wdzięczni dotychczasowym sponsorom: iteo.pl (software house) i Pirelli Polska oraz IWG (International Work Group) za wspieranie naszych startów w rajdach. Bo dużo się mówi o motorsporcie i kobietach, ale jak przychodzi co do czego, to niewiele jest takich firm, które są gotowe realnie pomagać w rajdowych startach.
To może podróżowanie i jazda na rowerze sprawiają, że możesz sobie pozwolić na ucieczkę od cywilizacji? Co lubisz robić, żeby zrównoważyć ciało i ducha?
Może coś w tym jest, nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób. Podróże były dla mnie zawsze okazją do poznawania nowych miejsc, ludzi, odnajdywania się w nowym otoczeniu. Rower zaś, to bardziej kwestia ćwiczenia charakteru, trochę walki z własnymi słabościami. Generalnie sport zawsze towarzyszył mi w życiu i jest formą spędzania wolnego czasu, która pozwala lepiej się czuć fizycznie i mentalnie. A dla równowagi ciała i ducha… uwielbiam gotować i jeść (śmiech).
Zobacz także: Paulina Wiecha – pilotka rajdowa w BMW E36, sędzia PZM i wkrótce kierowca ciężarówki. Napędza ją miłość!
A co to za historia z czerwonym Fiatem 126p? Powrót do dzieciństwa, czy jakiś inny sentyment?
Mój Maluch to kolejna historia miłości, ale faktycznie takiej sentymentalnej. Kiedy byłam dzieckiem, moi rodzice kupili Fiata 126p w kolorze białym i to był pierwszy samochód, z jakim miałam do czynienia w życiu. Uwielbiałam go, bo kojarzył mi się z podróżami. W dorosłym życiu, jak już mówiłam, lubię wyzwania. Lubię też niestandardowe rzeczy. Klasyczne samochody to dla mnie trochę wyznacznik charakteru, bo naprawdę trzeba mieć dużo dystansu do siebie i do życia, a jednocześnie chcieć się wyróżnić, aby zdecydować się na starszy samochód.
Malucha kupiłam dlatego, że faktycznie ma dla mnie wartość sentymentalną, ale jednocześnie i prozaicznie, było mnie na niego stać. Egzemplarz, który posiadam, ma bardzo ciekawą historię, bo kupiłam go od pana, który przez kilka lat odnawiał go dla wnuczka, a on nie chciał nim jeździć. Marnował się w szopie, więc pan wystawił go na aukcję. Kupiłam go chyba dwie godziny od chwili wystawienia – to była miłość od pierwszego spojrzenia. Jeżdżę nim dla przyjemności w formie odskoczni od codzienności. Niedawno kupiliśmy z Michałem kolejne ciekawe auto – Fiata Pandę 4×4 Val d’Isere, którą aktualnie odnawiamy.
Te prace przy renowacji klasyków wykonujecie sami, czy raczej zlecacie komuś? Lubisz coś w garażu pomajstrować?
Zlecamy zaufanym specjalistom. W tej kwestii zawsze uważałam, że warto współpracować z ludźmi, którzy znają się na swojej pracy. Nie mamy ani możliwości ani czasu na to, aby podłubać przy naszych samochodach. Może kiedyś… bo w sumie lubię prace manualne i zwracam uwagę na detale, więc gdybym mogła się zająć którąś częścią procesu, to byłby to detailing samochodów, w tym renowacja wnętrza. Michał jest zdecydowanie bardziej techniczny, więc myślę, że w tej kwestii też byśmy się dogadali.
Wspomniałaś o pracy – uwielbiasz klasyczną motoryzację, a pracujesz w marketingu marek premium (Ferrari, Maserati), samochodów nowoczesnych i naszprycowanych elektroniką – jak się w takiej pracy odnajdujesz?
Wydaje mi się, że odnajduję się całkiem dobrze, skoro wybiło mi już przeszło 10 lat w marketingu Ferrari (śmiech). A tak całkiem na poważnie, to do pracy i innych obowiązków, podchodzę bardzo profesjonalnie i przede wszystkim dla mnie kluczowe zawsze było zrozumienie produktu i potrzeb klienta docelowego. Do klasycznej motoryzacji ciągnie moje serce, ale jest też część racjonalna/praktyczna i tu nowoczesna motoryzacja sprawdza się zdecydowanie lepiej. Nie wyobrażam sobie poruszania się klasykiem na co dzień, zwłaszcza pokonując setki kilometrów tygodniowo.
Marki, dla których pracuję charakteryzują się miedzy innymi tym, że ich linia jest ponadczasowa, a wraz z ubiegiem czasu, ich wartość rynkowa, kolekcjonerska i historyczna, wręcz rośnie. Zatem mam to szczęście, że mogę łączyć zawodowo to, co jest mi bliskie emocjonalnie i racjonalnie.
Kultowe samochody, które wielu osobom przyspieszają bicie serca, stały się już elementem Twojej codzienności i nie ekscytują tak bardzo?
Nie chcę, aby to źle zabrzmiało, bo one czasem powodują gęsią skórkę na moim ciele, nawet po tylu latach obcowania, ale faktycznie mam do nich „zdrowe podejście”. Trudno byłoby też ekscytować się na co dzień otoczeniem w pracy (śmiech).
Jakie masz jeszcze motoryzacyjne marzenia do spełnienia?
Z marzeń, to na pewno pojechać na Rajd Dakar. To kultowa impreza motoryzacyjna, będąca jednocześnie ogromnym wyzwaniem fizycznym i mentalnym – coś w stylu „once in a lifetime”, bo pewnie więcej jest nierealne. Motoryzacyjnie marzy mi się zakup Ferrari Testarossa z 1985 roku i Fiata 500 w kolorze Blu Lord z lat 70, koniecznie z koszyczkiem!
A wyzwania do podjęcia?
Chciałabym nauczyć się pilotowania rajdówką na profesjonalnym poziomie, tak abym była pewna, że panuję w pełni nad sytuacją. To wymaga praktyki, a każdy udział w rajdzie, póki co, to dla mnie ogromne wyzwanie logistyczne, organizacyjne i finansowe. Chciałabym też uruchomić platformę/przestrzeń do większego angażowania kobiet w motorsport. Uważam, że to ważny aspekt z wielu powodów.
Jak postrzegasz/oceniasz rolę kobiet w motorsporcie, odkąd sama kręcisz się w świecie motoryzacji i rajdów?
Rola kobiet w motoryzacji generalnie jest duża, podobnie zresztą jak w każdym innym biznesie – bo przecież motoryzacja to biznes w pierwszej kolejności. Od lat to widzę, pracując w branży automotive. Kobiety posiadają wiele umiejętności, które są niezbędne do osiągniecia sukcesu – są świetne w planowaniu, tworzeniu zespołów, zarządzaniu, są wielozadaniowe i potrafią się bardzo poświęcić. Jednak nadal często grają role drugo- czy trzecioplanowe i wciąż ich mało w najbardziej reprezentacyjnych rolach (np. prezeski, dyrektorki, a w motorsporcie – zawodniczki).
Każda zmiana wymaga jednak czasu i prawdą jest też, że i ta kwestia delikatnie zaczyna się zmieniać. Pamiętam, jak jeszcze 10 lat temu, na spotkaniach dealerskich Ferrari, byłam jedną z nielicznych kobiet. Teraz myślę, że spokojnie kobiety stanowią tam około 20% stanowisk managerskich (marketing, dział handlowy). Idziemy w dobrym kierunku, tylko ważne jest, abyśmy się wzajemnie wspierały, bo to właśnie jest droga do prawdziwego rozwoju.
Instagram: @KSHOOLA – https://www.instagram.com/kshoola/
LinkedIn: @Karolina Szulęcka – https://www.linkedin.com/in/karolina-szulecka/
Najnowsze
-
Mercedes-AMG pracuje nad pierwszym własnym SUV-em
Mercedes-AMG zdradził swoje plany na przyszłość. Już niedługo wyjątkowy samochód ma wprowadzić markę w segment, w którym samodzielnie jeszcze nie działała. -
Zadebiutował nowy Nissan Interstar. Wyjedzie na ulice w 2025 roku
-
Dynamika połączona z elegancją. Nowa Škoda Superb w wariancie Sportline już w polskim cenniku
-
Audi F1 ogłasza kolejnego kierowcę. To utalentowany Brazylijczyk
-
Mazda pokazuje przyszłość marki – Iconic SP
Zostaw komentarz: