Jest rządowy plan wprowadzenia ograniczeń prędkości dla rowerów! Tylko kto go będzie przestrzegał?
Resort Sprawiedliwości chciałby wprowadzenia nowych przepisów dotyczących rowerzystów, a także użytkowników elektrycznych hulajnóg. Niestety istnieją uzasadnione obawy co do realnego funkcjonowania tych przepisów.
Prawa i obowiązki rowerzystów są dość jasno opisane w Prawie o ruchu drogowym, ale brak jest tam informacji o prędkościach, jakie mogą rozwijać. Ustawodawca zdaje się niejako liczyć na rozsądek cyklistów oraz naturalne ograniczenia tych środków lokomocji. Ministerstwo Sprawiedliwości chciałoby jednak wprowadzić pewien konkretny zapis, a mianowicie ograniczenie prędkości dla rowerzystów poruszających się chodnikami, do 8 km/h.
Dlaczego „kolarze” nie jeżdżą po drogach dla rowerów – wyjaśnia „król rowerów”
Wbrew pozorom prawo przewiduje kilka sytuacji, w których rowerzysta może legalnie poruszać się chodnikiem. W przypadku braku drogi dla rowerów, może on zjechać na chodnik, jeśli ograniczenie prędkości na ulicy jest większe, niż 50 km/h. Może też korzystać z niego, jeśli panują złe warunki atmosferyczne. Może również jechać chodnikiem, sprawując opiekę nad dzieckiem w wieku poniżej 10 lat (dziecko w wieku 7-10 lat może poruszać się na rowerku, ale traktowane jest jako pieszy, podobnie jak jego opiekun). To oczywiste sytuacje, w których chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa rowerzystom, ale nie można przecież zapominać o bezpieczeństwie pieszych. Obecnie przepisy wymagają od rowerzysty ustępowania pierwszeństwa pieszym na chodniku oraz zachowanie szczególnej ostrożności.
Drogi rowerowe nie są dla rowerów? Nowy poselski pomysł
Wprowadzenie konkretnego ograniczenia prędkości w takiej sytuacji, wydaje się być dobrze pojętą troską o pieszych, dla których rozpędzony rowerzysta może stanowić niemałe zagrożenie. Sęk w tym, że nikt nie określił w jaki sposób nowy przepis miałby być egzekwowany. Kto i jak miałby weryfikować prędkość rowerzystów na chodniku? Jakie sankcje groziłyby za jazdę na przykład 10 km/h? Wreszcie co miałby odpowiedzieć policjant rowerzyście, który na pytanie „Czy wie pan, ile pan jechał?” odpowie „Nie wiem, ponieważ nie muszę mieć licznika prędkości”?
Przepis taki jawi się więc bezsensowny i zwyczajnie martwy. Jedyna możliwość jego egzekwowania, to subiektywna ocena policjantów. Widząc rowerzystę manewrującego z dużą prędkością między pieszymi, będą mogli go zatrzymać i powiedzieć „Jechał pan szybciej niż 8 km/h, należy się mandat 200 zł”. Tylko pytanie po co? Obecne przepisy wymagają od rowerzysty zachowania szczególnej ostrożności podczas jazdy chodnikiem. Na widok rowerzysty pędzącego zygzakiem między pieszymi, policjant ma pełne prawo zatrzymać go i wlepić mandat za niezachowywanie szczególnej ostrożności, a nawet za stwarzanie zagrożenia. Po co więc ten nowy przepis?
Motocyklista który potrącił 6-latkę zatrzymany przez policję. Oto czego o sprawie nie mówią media
Jest on niejako powiązany z szerszą inicjatywą, dotyczącą regulacji prawnych elektrycznych hulajnóg. Ministerstwo Infrastruktury od ponad roku obiecuje wprowadzenie przepisów regulujących ich status oraz podobnych urządzeń (określanych jako Urządzenia Transportu Osobistego), ale nadal tylko na obietnicach się kończy. Część inicjatywy chce przejąć Ministerstwo Sprawiedliwości, określając przynajmniej prędkości z jakimi takie urządzania mogą się poruszać.
Użytkownicy hulajnóg nadal byliby nieokreślonymi uczestnikami ruchu, bez wskazania czy mają korzystać z chodników, dróg dla rowerów czy ulic, ale przynajmniej musieliby przestrzegać ograniczeń prędkości. Na ulicy miałoby to być 20 km/h, na drodze dla rowerów 25 km/h (intuicja podpowiada, że powinno być na odwrót), a na chodniku 8 km/h. Prawdopodobnie stąd zrodził się pomysł, aby również rowerzystom narzucić limit prędkości na chodnikach. Większość hulajnóg ma liczniki prędkości, więc łatwiej byłoby wymagać od ich użytkowników respektowania prawa, ale kto i jak miałby to robić? Inaczej niż przypadkowy policjant oceniający prędkość na oko?
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
Autodromo Nazionale di Monza docenia zazwyczaj tych kierowców, którzy nie boją się wysokich prędkości, podejmują próby wyprzedzania w nielicznych zakrętach i wykorzystują błędy popełnione przez rywali. To właśnie oni, najlepsi z najlepszych, mają szanse stanąć na podium na włoskiej ziemi. Gosia Rdest w ostatnim wyścigu sezonu dowiodła, że należy do tego grona, zajmując trzecią pozycję w klasie Challenger. -
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
-
8 typowych błędów, jakie polscy kierowcy popełniają na rondach
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
czy pierdolone zjeby w rządzie wiedzą jak tworzyć prawo?
Anonymous - 5 marca 2021
czy rowerzyści wiedzą, że obowiązują ich przepisy ruchu drogowego?!!!