Jerzy Stuhr kompletnie odpłynął. Kolizja po pijaku i próba ucieczki, a on czuje się „kompletnie czysty”
Są takie sytuacje w życiu, kiedy można z czystym sumieniem powiedzieć, że ktoś zmarnował okazję do milczenia. W kilku prostych słowach na temat kolizji jaką spowodował pod wpływem alkoholu, Jerzy Stuhr jednoznacznie stwierdził, że nic się nie stało i tylko złe media oraz prokuratura mają z nim jakiś problem.
Jerzy Stuhr uważa, że jest niewinny?
Sprawa potrącenia przez pijanego Stuhra motocyklisty oraz próba ucieczki z miejsca zdarzenia, zdążyła już przycichnąć. Nikt nie zamierzał do niej wracać, kiedy nagle burzę wywołał sam aktor, który jedną swoją wypowiedzią dał do zrozumienia, jak bardzo lekceważy przepisy i uważa, że one go nie dotyczą.
Podczas wywiadu dla Plejady, Jerzy Stuhr tak skomentował pytanie o to, czy wracają do niego wspomnienia z wiadomego wydarzenia. Aktor odparł:
Czuję się niewinny, skończyło się na kolizji. Tak naprawdę nic nie zrobiłem, więc wewnętrznie jestem kompletnie czysty.
Pijany Stuhr doprowadził do kolizji i próbował zbiec z miejsca zdarzenia. Ale czuje się niewinny i czysty? W czym więc problem? Aktor wyjaśnia:
Oczywiście denerwują mnie pomówienia i stosunek prokuratury do mojej osoby, która proponowała coraz wyższe kary i chciała mnie zjeść. Pan Ziobro ścigał pół roku. Powiedzieli, że będą to robić do końca, a ja się zastanawiam: po co? To wręcz filmowa sytuacja, ale chciałbym, żeby już się skończyła
Czyli problemem jest stosunek prokuratury do „osoby” Stuhra. Stuhra, który chyba zdążył zapomnieć, co „jego osoba” zrobiła w październiku zeszłego roku. Zapomniał też, że wszyscy podlegają prawu, nawet „jego osoba”. Ale to nie on popełnił przestępstwo, tylko Ziobro się na niego uwziął. Aktor mówi też o „filmowej sytuacji”, zupełnie jakby uważał się za niesłusznie oskarżonego bohatera jakiegoś filmu.
Prowadzący wywiad przytomnie zauważa, że zdarzenie o którym mowa, to nie jest błaha sprawa:
Wsiadł pan jednak za kółko po wypiciu alkoholu. Co było najtrudniejsze w tym czasie dla pana?
Stuhr odpowiada jednak:
Bolało mnie, że byłem opluwany w gazetach, przedstawiany jako wyklęty, a przecież nikomu nic nie zrobiłem. Na szczęście przyjaciele stanęli na wysokości zadania. Spotkałem się z dużą życzliwością obcych ludzi, którzy pisali do mnie i wspierali. W Wydawnictwie Literackim z końcem listopada wyjdą moje pamiętniki, w których odniosę się do tego oficjalnie. Tragedia zacznie się w dniu, w którym straciłem prawo jazdy.
Jerzy Stuhr stracił kontakt z rzeczywistością
Przypomnijmy, ze Stuhr wsiadł za kierownicę swojego Lexusa mając 0,7 promila. Na tym można postawić kropkę. Przekroczenie 0,5 promila i prowadzenie samochodu jest w Polsce przestępstwem. To nie drobnostka i wykroczenie. To poważna sprawa i aktor za samo to jest już osobą karaną.
Ale na tym historia przecież się nie kończy. Stuhr potrącił motocyklistę i odjechał z miejsca zdarzenia. Motocykliście na szczęście nic poważnego się nie stało i ruszył w pościg za sprawcą zdarzenia. Zatrzymał go, ale Stuhr podjął kolejną próbę ucieczki. Dopiero przy kolejnej okazji udało się go zatrzymać. Aktor twierdził, że po zdarzeniu, zatrzymał się na prośbę motocyklisty i wcale nie próbował uciekać, ale nagranie z kamery jednoznacznie temu przeczy.
Za samą jazdę w stanie nietrzeźwości Kodeks karny przewiduje karę więzienia i do 15 lat zakazu prowadzenia pojazdów, do tego trzeba doliczyć jeszcze próbę uniknięcia odpowiedzialności. Sąd ostatecznie skazał go tylko na 12 tys. zł grzywny oraz 6 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej (czyli niewiele – wpłata na ten fundusz może wynosić od 5 do 60 tys. zł). Zdaniem prokuratury powinien on zapłacić 45 tys. zł grzywny oraz 25 tys. zł na fundusz.
Jeśli słowo „przestępstwo” nie robi na Stuhrze wrażenia, to wysokość możliwych kar powinna. On jednak uważa, że nic nie zrobił, to źli ludzie się na niego uwzięli, ale na szczęście przyjaciele go pocieszali. Aktor uważa chyba, że skoro nie zrobił krzywdy motocykliście, to nic się nie stało. Nieważne, że popełnił przestępstwo wsiadając za kierownicę mając 0,7 promila, nieważne że potrącił motocyklistę, co mogło mieć o wiele poważniejsze konsekwencje. Tak się szczęśliwie złożyło, że motocyklista nie upadł, niczego sobie nie złamał, więc po co gdybać. Rozumiemy, że zdaniem Stuhra każdy kto wsiada pijany za kierownicę nie zrobił nic złego? A nawet jeśli kogoś potrąci, ale nie zrobi mu dużej krzywdy, to też nie ma sprawy? Czy dotyczy to tylko „jego osoby”?
Najnowsze
-
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
Autodromo Nazionale di Monza docenia zazwyczaj tych kierowców, którzy nie boją się wysokich prędkości, podejmują próby wyprzedzania w nielicznych zakrętach i wykorzystują błędy popełnione przez rywali. To właśnie oni, najlepsi z najlepszych, mają szanse stanąć na podium na włoskiej ziemi. Gosia Rdest w ostatnim wyścigu sezonu dowiodła, że należy do tego grona, zajmując trzecią pozycję w klasie Challenger. -
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
-
8 typowych błędów, jakie polscy kierowcy popełniają na rondach
Zostaw komentarz: