![](https://www.motocaina.pl/thumbor_image/1920/864/1/0/!2F2021!2F03!2Ffe64e875d2ba68be1bfe627e104cf7e102d0bb89.jpg)
„Into the dust”, czyli Marta Kondracka podbije motocyklem Maroko
Stawianie sobie wyzwań i smakowanie nowego – takie motto ma Marta Kondracka od najmłodszych lat. Zwiedziła z plecakiem wiele krajów, poznała wiele kultur, a teraz planuje objechać Maroko motocyklem i stworzyć przewodnik dla surferów!
Podróże to pokarm dla Twojej duszy? Można powiedzieć, że to już takie uzależnienie?
Podróżowanie to moja największa życiowa miłość i mam nadzieję, że tak pozostanie. Jestem totalnie uzależniona od zmiany miejsc, nowych kontaktów i smakowania nowego. Bycie w podróży towarzyszyło mi i mojej rodzinie prze całe życie. Od kiedy pamiętam, rodzice pracowali za granicą, więc i mi wkradł się taki sposób na życie. Jeśli niczego nie planuję, to czuję jakbym stała w miejscu. A organizowanie każdego, kolejnego wyjazdu to niesamowita dawka ekscytacji i spełnienia. Praktycznie jestem w podróży cały czas z większymi lub mniejszymi przerwami na podładowanie baterii i planowanie kolejnych wyjazdów.
Jak udaje C się połączyć pracę z tyloma podróżami? Musisz na nie zarobić?
Do tej pory studiowałam, więc pieniądze, które miałam na podróże po prostu pochodziły z oszczędności. W niektórych krajach, takich jak Nowa Zelandia czy Australia rzeczywiście trochę pracowałam, dzięki czemu wyruszyłam dalej do Azji. Generalnie staram się szukać nowych możliwości i przy okazji łączyć je z podróżami. Tak też było w przypadku stypendiów z Erasmusa czy wyjazdów na szkolenia i warsztaty z programów finansowanych przez UE. Podczas swoich podróży zazwyczaj nie wydaję więcej, niż w codziennym życiu. Choć tak naprawdę podróżowanie to mój sposób na życie i mam nadzieję, że uda mi się połączyć to z karierą zawodową. Szczególnie należy podziękować firmie Halvarssons, która zaoferowała mi swoje wsparcie sprzętowe!
Mieszkasz w Polsce czy wracasz tu tylko czasami?
Od 7 miesięcy mieszkam w Hiszpanii, gdzie udało mi się wyjechać na stypendia z programu Erasmus i zrealizować praktyki studenckie, a następnie absolwenckie. Gdy kończyłam studia magisterskie i mieszkałam w Toruniu, to prawie co miesiąc wyjeżdżałam na projekty finansowane z UE, dzięki którym odwiedziłam m. in.: Rosję, Turcję, Szkocję, Norwegię, Irlandię, Niemcy, UK. Wcześniej zrealizowałam roczną podróż przez Nową Zelandię, Australię i Azję Południowo-Wschodnią oraz pół roku w Salamnace (Hiszpania), gdzie studiowałam dzięki zacnemu Erasmusowi (śmiech). Można więc powiedzieć, że Polska jest takim, dłuższym przystankiem między moimi wyjazdami.
Od kiedy jesteś motocyklistką?
Na czym polega ta różnica w kulturze jazdy? Czujesz się w Hiszpanii bezpieczniej na dwóch kołach?
Czuję się bezpieczniej i mam wrażenie, że kierowcy są bardziej cierpliwi. Jeżdżą stosunkowo wolno i jeśli tylko ktoś z przechodniów zbliża się do pasów – to ustępują mu pierwszeństwa. Ponadto w Hiszpanii dominują jednoślady, więc kierowcy samochodów są prawdopodobnie bardziej uważni, ponieważ większość z nich też ma motocykl czy skuter. Dochodzi jeszcze sieć i stan dróg, która jest naprawdę dobrze rozwinięta. Dzięki czemu można przemieszczać się po prostu szybciej i właściwie nie ma szans na korek. Co do Cadiz, jest to bardzo małe miasto, a światła i przejścia dla pieszych są gęsto rozmieszczone, dlatego nie ma możliwości rozwijania dużych prędkości. Nikt też nigdy nie „obtrąbił” mnie na drodze, kiedy zgasł mi motocykl. A na światłach przepuszcza się przodem motocykle i skutery, żeby jechały przed samochodami. Być może kultura ta wynika z przepisów, a być może z bezproblemowych kierowców.
Prawo jazdy robiłaś tez w Hiszpanii? Jaki jest Twój pierwszy motocykl? Jesteś z niego zadowolona czy to tymczasowy wybór?
W jaki sposób przemieszczałaś się wcześniej, zanim pojawił się motocykl? Jaka forma podróżowania najbardziej Ci odpowiada?
Najpierw były zorganizowane wyjazdy harcerskie, w których uczestniczyłam od 7 roku życia. W gimnazjum pojawiło się pragnienie organizowania wyjazdów na własną rękę i w wieku 16 lat pierwszy raz pojechałam stopem do Pragi. I to było wielkie odkrycie! (śmiech) Co prawda, dalej spałam pod namiotem albo na dziko, ale byłam za granicą! W liceum jeździłam już regularnie stopem do szkoły i po Europie. Podczas studiów zaczęłam korzystać z tanich linii lotniczych. A na Erasmusie w Hiszpanii aplikowałam o wizę do Nowej Zelandii i następnie ruszyłam w pierwszą roczną podróż poza Europę. Niskobudżetowy backpacking totalnie skradł moje serce i nawet poświęciłam mu swoje prace dyplomowe: „Backpacking –podróż w teorii i praktyce” oraz „Samotny kobiecy backpacking w świetle antropologicznej teorii rytuału przejścia”.
Podróżujesz sama, czy w mniejszej/większej grupie?
Różnie, w zależności od charakteru wyjazdu. Lubię podróżować i w grupie, i solo. Podczas wyjazdów bardzo ważny jest dla mnie czynnik ludzki, bo to właśnie dzięki rozmowom z innymi podróżnikami/podróżniczkami czy miejscowymi – najlepiej poznaje się odwiedzane kraje. Wspaniałym odkryciem był dla mnie Couch Surfing, bo dzięki niemu zobaczyłam miejsca, do których sama bym nigdy nie dotarła. Bardzo podoba mi się ta globalna inicjatywa dzielenia się tym, co masz – swoją kanapą w salonie, ulubioną kawiarnią czy rozmowami. Te skromne z pozoru rzeczy, mają dla mnie największa wartość!
Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć, czy wolę podróżować sama czy w towarzystwie. Są to skrajnie różne doznania. Oczywiście to cudowne móc realizować wspólną podróż z przyjaciółmi, znajomymi. Ale samotna podróż, pozwala trochę głębiej spojrzeć w siebie…
Czy czujesz się bezpiecznie będąc kobietą i podróżując po nieznanych lądach, i miejscach?
Strach jest nieodłącznym elementem podróży. Oczywiście, że jako kobieta boję się pewnych sytuacji i czy to jest Polska czy Hiszpania, czy nieznany ląd, nie ma to tak naprawdę znaczenia. Większość kultur jest mocno osadzona na męskim pierwiastku, gdzie świadomie lub nieświadomie – stawia się kobietę w słabszej pozycji. Swoje wyjazdy planuję tak, żeby maksymalnie ograniczyć potencjalne niebezpieczeństwo. Chociaż oczywiście pewnych rzeczy nie da się uniknąć. Myślę, że trzeba podczas samotnej podróży nauczyć się być czujną, zaufać swojej intuicji, a jednocześnie nie pozwolić, żeby sparaliżował nas strach.
Surfowanie to kolejna Twoja pasja – dość egzotyczna w polskich warunkach?
Kiedy wpadłaś na pomysł podbicia Maroka i dlaczego chcesz jechać akurat tam?
Od razu, kiedy kupiłam motocykl zaczęłam się zastanawiać się nad dłuższą trasą. Początkowo planowałam drogę przez Portugalię, Francję, Niemcy i do Polski. Jednak tyle razy już przejeżdżałam przez te kraje, że nie byłoby to nic nadzwyczajnego. Maroko ze względu na tą odmienność kulturową, kulinarną i krajobrazy jest dla mnie ciekawym i zróżnicowanym krajem. Do tego dochodzi możliwość surfowania, a także spotkania z marokańskimi klubami motocyklowymi.
Chodzi mi też o to, żeby w swoich podróżach wyznaczać sobie nowe cele do zrealizowania i gdzieś tam zachować ten rozwój. A Maroko – ze względu, chociażby na sytuacje na drodze, które są dość chaotyczne – staje się ciekawym wyzwaniem. Pamiętam, że kiedy jeździłam skuterem po Wietnamie i Indonezji, też byłam na początku przerażona pozornym chaosem. Ale tak naprawdę, podczas 6 miesięcy w Azji widziałam tylko jeden wypadek i dobrze się odnajdywałam na drodze. Liczę, że w Maroko będzie podobnie.
Czy trasa, którą wyznaczyłaś sobie do pokonania jest ściśle określona? Czy też stawiasz na spontaniczny kurs? Wszystko zależy od zgromadzonego budżetu czy coś innego kreuje Twoją drogę?
Przygotowania już dopięte na ostatni guzik?
Widzę, że jesteś otwarta na nowe formy uprawiania sportu, podróżowania i ich finansowania. Lubisz eksperymentować, testować na swojej skórze? Czy wybierasz sprawdzone inicjatywy?
Jestem osobą, która nie chce być dobra tylko w jednej rzeczy, ale woli spróbować setek innych. Swój proces uczenia się i poznawania świata zawsze budowałam na doświadczaniu. Najbardziej pasjonuje mnie stawianie sobie wyzwań i smakowanie nowego. Choć po tym ciągłym doświadczaniu, przyszła mi też ochota na wyspecjalizowanie się zawodowo, co mam nadzieję, bezpośrednio związane będzie z podróżami.
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Pachnieć Rolls-Roycem? Teraz można! Marka wprowadza nowy zapach perfum Rolls-Royce Scent
Rolls-Royce, synonim luksusu i wyrafinowania, przenosi doświadczenie podróżowania swoimi samochodami na nowy, zmysłowy poziom. Wprowadzając Rolls-Royce Scent, marka debiutuje z unikalnym konceptem zapachowym, który wzbogaca wnętrze flagowego modelu Phantom o nowy wymiar doznań. -
Citroen C5 X PHEV 225 KM – test. Hybryda, która cię zaskoczy
-
70 990 zł za nowe, spalinowe auto z takim wyposażeniem? MG3 miażdży konkurencję!
-
Chiński desant na polskie drogi – spis modeli i cen. Czy Kowalski z Malinowską wiedzą, co kupują?
-
Masz problem z odpaleniem swojego diesla w mroźny poranek? Te sposoby ci pomogą
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
Inspirujące życzę powodzenia
Anonymous - 5 marca 2021
Do miesiąca to wycieczka od trzech miesięcy podróż, powyżej trzech miesięcy wyprawa która ma jakiś cel sportowy naukowy kulturowy. Najlepiej zakończona jakąś publikacją. Nazywajmy rzeczy po imieniu
Anonymous - 5 marca 2021
Mam nadzieję że kiedyś oddasz to co dostałaś od innych. Życie to nie zabawa, żyję się po „coś” to coś to na pewno nie przyjemności bez końca i umiaru.