GP Węgier: wygrywa Hamilton, ale prawdziwymi zwycięzcami są mechanicy Red Bulla
Lewis Hamilton wygrał Grand Prix Węgier, po raz 86 w karierze stając na najwyższym stopniu podium. Jednak to nie on zachwycił swoją jazdą kibiców. Dla nich prawdziwymi zwycięzcami byli mechanicy Red Bulla.
Mercedes zdominował sobotnie kwalifikacje, zajmując dwa pierwsze pola startowe. Co złośliwsi twierdzą, że cztery pierwsze pola startowe, bo za Srebrnymi Strzałami ustawiły się bolidy Racing Point, o których mówi się, że są „Różowymi Mercedesami”, ze względu na niezwykłe podobieństwo do zeszłorocznego bolidu Srebrnych Strzał.
Dwa kolejne miejsca na starcie do wyścigu zajęły Ferrari i był to spory sukces dla stajni z Maranello, ponieważ w poprzednich kwalifikacjach tylko jeden z ich kierowców przechodził do Q3. Dopiero siódmy był Max Verstappen, w którym wielu pokładało nadzieję, że przełamie serię zwycięstw Mercedesów.
Przeczytaj też: W11 najlepszym Mercedesem, jakim ścigał się Hamilton
Miłą niespodzianką kwalifikacji była obecność obu Williamsów w Q2. Zespół czekał na awans do drugiej części czasówki od 686 dni. Ostatni raz dokonali tego w październiku 2018 roku na Monzie.
Tak jak sobota nie potoczyła się pomyśli Verstappena, to początek niedzieli był istnym koszmarem. Holender na okrążeniu wyjazdowym na pola startowe wjechał w barierę. Uszkodził zawieszenie i urwał przednie skrzydło w swoim Red Bullu. Wtedy do akcji wkroczyli mechanicy, którzy w niecałe 20 minut wymienili nos samochodu, wahacz i drążek kierowniczy. W normalnych warunkach taka wymiana trwa ponad godzinę.
Gdy część ich kolegów pracowała w pocie czoła, druga ekipa Red Bulla potajemnie, niby to chłodząc specjalnymi dmuchawami hamulce w bolidzie Alexa Albona, osuszała pole startowe. Podjęto w tej sprawie dochodzenie, ale ostatecznie sędziowie nie zdecydowali się ukarać zespołu z Milton Keynes.
Start wyścigu, jak zwykle, dostarczył kibicom sporo emocji. Co prawda Lewis Hamilton utrzymał swoją pozycję, ale za jego tylnym skrzydłem sporo się działo. Lance Stroll awansował na drugie miejsce, Max Verstappen przebił się na trzecią pozycję. Za nim jechali Vettel, Leclerc, Bottas, Pérez, Sainz i Ricciardo. Po pierwszym okrążeniu przewaga Mercedesa z nr 44 wynosiła 3,1 sekundy.
Reszta wyścigu była już średnio emocjonująca, chociaż na torze odbyło się kilka ciekawych pojedynków i pogoni. Walki McLarenów z Leclerckiem, Vettela z Albonem czy gonitwa Bottasa za Verstappenem oglądało się bardzo przyjemnie. Wielu kibiców liczyło na deszcz, który mógłby sporo namieszać w stawce, ale niestety Matka Natura nie wysłuchała ich próśb. Pojedyncze krople deszczu nie były w stanie zagrozić pozycji żadnego z kierowców.
Lewis Hamilton bez żadnych przeszkód wygrał wyścig o Grand Prix Węgier, wgrywając na Hungaroringu po raz ósmy w karierze i wyrównując tym samym rekord Michaela Schumachera, który osiem razy wygrywał na Magny-Cours.
Na drugim miejscu dojechał Max Verstappen, odwdzięczając się tym samym swoim mechanikom, za ich niesamowitą pracę tuż przed startem wyścigu. Trzeci był Valtteri Bottas, który minął linię mety 0,7 s za Holendrem.
Przeczytaj też: Hamilton rozmawiał z kierowcami, którzy nie uklękli
Po wyścigu sędziowie przyjrzeli się zachowaniu zespołu Haasa, którego obaj kierowcy na okrążeniu formującym zjechali wymienić opony przeznaczone na mokrą nawierzchnię na slicki. Nie była to jednak decyzja zawodników, a zespołu. Sędziowie wszczęli dochodzenie w sprawie naruszenia artykułu 27.1 regulaminu sportowego, który dokładnie określa jaką pomoc może otrzymać kierowca podczas okrążenia formującego. Kevinowi Magnussenowi i Romainowi Grosjeanowi doliczono po 10 sekund kary za naruszenie przepisów związanych z okrążeniem formującym. Duńczyk spadł z dziewiątego na dziesiąte miejsce, a Francuz ostatecznie został sklasyfikowany na szesnastej pozycji.
Z kolei zespół Renault ponownie złożył protest na ekipę Racing Point, kwestionując legalność ich bolidu. Sprawa dotyczy tego samego, co poprzedni protest, dlatego FIA rozpatrzy je razem.
Przeczytaj też: Renault złożyło protest na ekipę Racing Point
Najnowsze
-
Cena ropy naftowej w 2025 r. będzie spadać. Czy potanieją też paliwa?
Analitycy są przekonani, że trwający od ponad pół roku trend spadkowy na rynku ropy naftowej utrzyma się również w przyszłym roku. Nie ma jednak wśród nich zgody na temat jego skali. Jedni przewidują umiarkowane obniżki cen giełdowych, inny wieszczą drastyczne spadki. Ale czy spowoduje to spadki na stacjach paliw w Polsce? Jest taka szansa, ale wiele zależy od kursu dolara. -
Joanna Modrzewska – pierwsza Polka z Pucharem Świata w sportach motocyklowych za 2024 rok
-
Range Rover L460 SV Serenity – TEST – kiedy “zwykły” luksus to za mało
-
W pełni elektryczny SUV Volvo EX30 zdobywa 5 gwiazdek w najnowszych testach Euro NCAP
-
MotoMikołajki.pl 2024 edycja XVI
Zostaw komentarz: