Girlstrip – motocyklistki, podróże i pomaganie
Kasia K8 Wasilkowska opowiedziała nam historię klubu Girlstrip. A już za kilka dni motocyklistki wyruszą w kolejną podróż i jak zwykle, mają w tym wyższy cel!
Kiedy i jak powstała grupa motocyklistek Girlstrip?
Za powstanie Girlstrip odpowiedzialne jesteśmy wspólnie z Jolą, która zaczynała wtedy swoje pierwsze, samodzielne kroki na motocyklu oraz z Lidką, która zaufała mi na tyle, by razem ze mną podróżować na jednym motocyklu. Pewnego pięknego dnia postanowiłyśmy udowodnić wszystkim niedowiarkom (głównie facetom), że damy radę wspólnie odbyć podróż i tak też zrobiłyśmy! To był rok 2014 i jesienny, mokry, weekendowy wyjazd w Bieszczady. Miało być nas więcej, ale w końcu pojechały dwa motocykle i trzy dziewczyny. Jednak tak nam się spodobało, że przed końcem wyjazdu w głowach już miałyśmy plan, następnego babskiego wyjazdu na rozpoczęcie sezonu motocyklowego.
Na kolejnych wycieczkach obsada była większa?
Tak, pojechałyśmy już w cztery motocykle na Mazury. Zabawa była super, a nam ciągle było mało!
{{ vimeo(115688151) }}
Pomyślałyśmy, że warto kultywować tradycje babskich wyjazdów i wymyśliłyśmy ponad tygodniowy wyjazd na wakacje. Celem wyjazdu był przepiękny włoski Triest, ale wpadłyśmy na pomysł, żeby ta podróż przyniosła radość nie tylko nam. Wtedy właśnie powstała nasza strona internetowa i pomysł na pomaganie Madzi, córki naszego kolegi, która potrzebowała funduszy na rehabilitację.
Czy Wasz klub od razu miał takie założenia, czy poszczególne wyjazdy i plan pomagania przy okazji – powstawały spontanicznie?
Wyjazdy powstają u nas spontanicznie, ale też często są ze sobą powiązane. Do wspólnych wypadów wykorzystujemy często majówki i tam też zapadają decyzje, co do wyjazdów wakacyjnych. Ustalamy gdzie jedziemy, jaki będzie cel wyjazdu. Z założenia klub nie miał istnieć w takiej formie, ale wszystkie znaki na niebie wskazywały, że właśnie w tym kierunku będzie się rozwijał. Bawimy się dobrze, pokazując nasze historie wyjazdowe, dzielimy się nimi na naszej stronie internetowej, fanpage’u Facebook i od niedawna na Instagramie. W zamian liczymy, na choćby małe zainteresowanie i wsparcie finansowe akcji dla której jedziemy. Kiedyś wpadłyśmy na pomysł, żeby to było 10 groszy za kilometr. Przejechałyśmy tamtego lata swoje pierwsze, wspólne, ponad 5000 kilometrów i na koncie fundacji pojawiły się pierwsze pieniądze! Dodało nam to skrzydeł i kolejne kilometry również chcemy tak przejeździć. Oprócz tego, bierzemy udział w różnych akcjach (między innymi w Motomikołajkach), pomagając też innym w podobnych inicjatywach.
Opowiedz, jakie do tej pory wyjazdy udało Wam się wspólnie odbyć i który najmilej wspominacie?
Do tej pory odbyłyśmy kilka wspólnych wyjazdów po Polsce w większym składzie i 3 wyjazdy poza granice naszego kraju. Najdłuższa wyprawa odbyła się w 2015 roku do Triestu we Włoszech. Pojechałyśmy tam przez Mostar w Bośni i Hercegowinie, zwiedzając po drodze m.in. Chorwację i Słowenię. Nieco bliższy, ale wcale nie łatwiejszy wyjazd był na Łotwę, gdzie musiałyśmy wykazać się niemałym sprytem i nabyć kilka technicznych umiejętności, podczas awarii jednego z motocykli. Była też Litwa, tajemnicza Wielkopolska i Pojezierze Kujawsko-Pomorskie, przepiękne jesienne Mazury, nierozpieszczające nas pogodą Bieszczady oraz ostatnio przesympatyczna Małopolska. Każdy wyjazd jest w swoim rodzaju „najbardziej super!”, na każdym dużo się dzieje, bo my nigdy nie potrafimy się nudzić, więc wspomnień mamy mnóstwo! (śmiech)
Wasze wyjazdy są głównie asfaltowe? Jaki stopień trudności trasy sobie narzucacie?
Wyjazdy są asfaltowe, chociaż zdarzają się i odcinki szutrowe, ale występują raczej w formie remontowanych dróg lub nieplanowanej wcześniej dojazdówki. Trasy są proste, każda z nas jest w stanie sobie na nich poradzić, ponieważ są z nami dziewczyny, które kilka lat jeżdżą motocyklem, ale są też takie, dla których wyjazd z nami był pierwszym wyjazdem poza miejsce zamieszkania. Staram się planować tak, żeby nikt nie czuł się niekomfortowo.
W planie też czas na zwiedzanie i integrację?
Każdy wyjazd jest po to, żeby coś nowego poznać , zobaczyć. Czy to architekturę, kulturę, sztukę, ludzi, czy lokalną kuchnię. Wszystkiego jest po równo: jazdy, zwiedzania i imprez (śmiech). Jeśli chodzi o noclegi to wszystko w zależności od wyjazdu. W Polsce warto mieć wszystko zaplanowane, więc chcąc nie chcąc, musimy wszystko dopinać na ostatni guzik. Za to planowany właśnie wyjazd do Rumuni ma wyznaczoną jedynie trasę. Zabieramy ze sobą namioty i potrzebny sprzęt turystyczny, bo nigdy nie będziemy wiedzieć gdzie nas zastanie noc (śmiech).
Czy skład grupy jest od początku ten sam, czy z czasem się zmieniał?
Z roku na rok nasz team się powiększa. Każda z nas jeździ innym motocyklem i w różnych latach pochłonęła nas pasja motocyklowa. Wszystkie dziewczyny są bardzo dzielne i nie zdarzyło się, by się ugięły przed jakąś przeszkodą! Mamy przecież na celu pokazanie, że jazda bez facetów jest też fajna i że potrafimy sobie poradzić w różnych sytuacjach, tych ekstremalnych również. Niejednokrotnie radzimy sobie nawet lepiej i nie ukrywam, że czasem urok osobisty bardzo nam w tym pomaga (śmiech).
Nowe osoby dołączają z polecenia czy już z popularności Waszej strony www?
Poznajemy się na różnych wyjazdach, zlotach i mam nadzieję, że dołączą do nas dziewczyny, które oglądając naszą stronę, stwierdzą, że następny wyjazd chcą przeżyć właśnie z nami, wspierając nasze inicjatywy. Na wyjazd na Litwę zdecydowały się dwie nowe motocyklistki i do tej pory nie wiem, skąd się dowiedziały o naszym istnieniu, a teraz nie wyobrażam sobie naszego teamu bez nich! (śmiech)
Zawsze udaje się zgranie charakterów?
Każda z nas to inny charakter i temperament, dzięki temu może nie jest nudno. Ale w najważniejszych momentach – potrafimy coś wspólnie zaplanować, uzgodnić i jeszcze o dziwo rozmawiamy ze sobą (śmiech).
Bloga i stronę prowadzicie wspólnie? Czy każdy ma swoje zadania, w których czuje się najlepiej?
Powoli zaczynamy się dzielić obowiązkami, bo jakby nie patrzeć świat idzie do przodu, więc trzeba nadążać za cywilizacją (śmiech). Za dużo jest już pracy, jak na jedną osobę, stąd coraz częściej zwracam się do dziewczyn z prośbą o pomoc np. przy napisaniu relacji, zrobieniu logo na koszulki wyjazdowe, czy o dopilnowaniu konta na Instagramie. Każda z nas ma swój dom, życie, pracę, dzieci (lub dopiero je planuje), więc oczywiście nie ma żadnego nacisku na to pomaganie. Poza tym, jest nas coraz więcej i odkrywamy w naszej grupie nowe talenty, więc pewnie niejednym jeszcze zaskoczymy! (śmiech)
Z jaką wyprawą startujecie wkrótce?
Za tydzień wyruszamy do Rumuni (od 23.06 do 2.07), gdzie odwiedzimy ostatnie hipisowskie miasteczko Vama Veche, znajdujące się kilka kilometrów od granicy z Bułgarią nad Morzem Czarnym. Wyjazd chcemy zaliczyć do tych nisko-budżetowych, więc noclegi planujemy pod namiotami, a w kwestii jedzenia musimy polegać wyłącznie na własnych umiejętnościach kulinarnych. Oczywiście specjały kuchni regionalnych mamy też w planach, jak i odwiedzenie najważniejszych miejsc w Rumunii, czyli między innymi: Wesołego Cmentarza w Sapancie, Wąwozu Bicaz, Zamku Chłopskiego w Rasnov. Zamierzamy też przejechać się sławną trasą Transfogarską i zaasfaltowaną już Transalpiną,
Jaki jest tym razem jej cel i jak się do wyjazdu przygotowujecie?
Aktualnie prawie wszystko już mamy dograne, listy rzeczy do zabrania zrobione, dziury w namiotach połatane (śmiech), kuchenki, śpiwory posprawdzane, motocykle prawie wszystkie dopieszczone i niecierpliwie oczekujemy przyszłego tygodnia! W tym roku chcemy, żeby nasza kilometrówka wspomogła Dom Dziecka w Policach, a dokładnie zakup dużego stołu do jadalni dla dzieci, żeby mogły wspólnie spożywać posiłki. Dyrektorką Domu Dziecka jest Kasia, która wyrusza wraz z nami, na swoją pierwszą tego typu wyprawę. Bardzo nam wszystkim zależy, żeby spełniło się kolejne marzenie o poprawieniu warunków mieszkaniowych tych dzieci. Udało się już wyremontować łazienki i kilka innych pomieszczeń. Niestety fundusze szybko stopniały, więc do akcji zbiórki postanowiłyśmy przystąpić wspólnie – stąd właśnie nasze tegoroczne hasło wyjazdowe: „12 kół po jeden stół”, a szczegóły zbiórki znajdziecie pod linkiem: http://girlstrip.pl/dwanascie-kol-po-jeden-stol-gt-rumunia-2017/ .
Najnowsze
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Kiedy debiutowała na rynku, wielu przecierało oczy w niedowierzaniu. Elektryczna Skoda wyceniona na ponad 300 tys. złotych zwiastowała poważną zmianę wiatru w ofercie czeskiego producenta. Co otrzymamy, kupując najdroższy model w historii marki? Sprawdziłyśmy to, testując model Enyaq Coupe w topowej wersji wyposażenia RS Maxx. -
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
-
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
Zostaw komentarz: