Edyta Klim

Czego uczy kobietę posiadanie motocykla? TOP 10

Każdy zawód czegoś uczy, buduje jakieś nawyki. Gdy kilka lat jeździmy motocyklem to też nabywamy różne umiejętności, jedne świadomie kształcimy, inne same do nas przylegają.

Ten tekst miał być zabawny, coś w stylu „Blondynka na motocyklu i jej perypetie”. Tylko, gdy zaczęłam analizować to, czego nauczyłam się posiadając motocykl, okazało się, że nie ma w tym nic śmiesznego. Było czasem zabawnie, bo potrafię się śmiać z własnych błędów, ale zawsze potem przychodziła refleksja i wyciągałam z tej sytuacji lekcję. Bo w posiadaniu motocykla jest frajda, ale jest też miejsce na zdrowy rozsądek i naukę. Przy nim możemy rozwinąć różne umiejętności, a kilka z nich spróbuję wymienić.

Czego nauczyło mnie posiadanie motocykla?

1. Dbania o siebie, a chodzi mi szczególnie o własne ciało. Na samym początku mojej przygody z motocyklami nie przywiązywałam do tego zbytniej wagi, bo miałam małe supermoto i śmigałam nim po polach i łąkach. Pewnego razu „upiekłam” sobie łydkę na silniku, a to bolało bardzo i goiło się długo. To była lekcja numer jeden, drugą był obraz martwicy skóry na całym kolanie, który widziałam w szpitalu. Poznany tam motocyklista wyskoczył tylko na chwilę motocyklem, więc w zwykłych jeansach. Ja wiem, że jazda bez uzbrojonych ciuchów daje pewne poczucie wolności, ale jazda w nich to odpowiedzialność za swoje ciało.

2. Dbania o motocykl, czyli jak zadbasz – tak masz. To też umiejętność nabywana stopniowo, bo jak dopadła motocykl jakaś usterka, to zaraz robiłam analizę, czym to było spowodowane. A jeżeli najzwyklejszym zaniedbaniem? Po tych kilku latach z motocyklem staram się już wyprzedzać fakty, kontrolować stan motocykla, by mieć jak najmniej niemiłych niespodzianek. Bo chyba każdy woli, jak motocykl jeździ, niż jak stoi w serwisie, gdy wszyscy jeżdżą? Z tym wiąże się też wierność danemu motocyklowi, bo jak się o niego dba i w niego inwestuje, to trudno go potem wymienić.

3. Ciągłej nauki, doskonalenia techniki jazdy. Faktem jest, że na początku przygody z motocyklami rozwój umiejętności jest najbardziej zauważalny. Bo ciągle zdarzają się sytuacje, które obnażają jakieś braki w technice jazdy. Jak się nad nimi pracuje to jest ich mniej, jednak stają się coraz bardziej wymagające. Większej dokładności wymagają, a do tego przełamania przyzwyczajeń nabywanych przez lata. Uważam, że nauka przy motocyklu nigdy się nie powinna się kończyć.

4. Czujności i obserwacji na drodze. Moja jazda motocyklem miała kilka etapów. Początki nie były łatwe, więc więcej w tej jeździe było przerażenia, niż frajdy. Potem była frajda i głupie błędy z niej wynikające, ale na koniec wyłoniła się z tego świadoma jazda – a to daje frajdę, przy zachowaniu poczucia bezpieczeństwa. Bo nic tak nie uczy przewidywania zagrożeń, jak lata spędzone w siodle. Jedna, druga, trzecia sytuacja, gdzie ktoś „niechcący” o mały włos mnie nie skasował, uczy bardzo wiele. Głównie tego, że droga hamowania zawsze zależy od prędkości motocykla, a im więcej się dzieje dookoła, tym lepiej więcej dać sobie czasu na reakcję. Dlatego nie jestem i nie będę fanem „zapier…nia”. Uczy też przewidywania ludzkich zachowań, patrzenia w oczy kierowcom i na koła ich pojazdu. Obserwowania ruchu głową i pozycji samochodu na pasie (skręcanie bez kierunku to plaga!). Przewidywanie sytuacji na drodze na kilka samochodów przed nami i ze strony przeciwnej. To w pewnym momencie stało się nawykiem i nie wymaga myślenia o tym, gdzie patrzeć i co robić.

5. Przewidywania, a najbardziej to chyba pogody. Ale też tego, co się może przydać na danej wycieczce, co może zaskoczyć i co się wydarzyć. Jest to ściśle powiązane z pakowaniem się. Myślę, że kobieta, która musi się spakować na egzotyczne wakacje w określonej wadze bagażu ma podobne problemy. Moje pakowanie zwykle wygląda tak, że wywalam na łóżko wszystko to, co chcę na wycieczkę zabrać. A potem eliminuję z tego min. 1/3, bo mi się sakwy nie zamkną. W trudnych sytuacjach ratuje mnie siatka bagażowa, pod którą jestem w stanie prawie wszystko przewieźć. A wracając do pogody – mam kilka aplikacji w telefonie.

6. Planowania, a im dalsza trasa, tym jego więcej. Plan wycieczki jednodniowej obejmuje zwykle dojazd, jak wyjazd robi się parodniowy to dochodzi szukanie noclegów, miejsc do odwiedzenia itp. Na samym początku moje planowanie było bardzo ścisłe, a to zabijało radość z wyjazdu. Później nauczyłam się, że mniej znaczy więcej. Mniej kilometrów danego dnia, mniej miejsc do obejrzenia, mniej czasu zaplanowanego. Bo to otworzyło furtkę do nowych doznań, dało czas na chłonięcie świata i spontaniczne decyzje. Jak się budzisz w pięknym miejscu to chcesz tam być, więcej zobaczyć, a nie pakować się z wywieszonym językiem, bo plan na dzień obejmuje 600 kilometrów.

7. Oszczędzania, a paliwo coraz droższe… Ma to swoje dobre strony, bo jak mam kupić kolejną bluzkę, to się zastanawiam, czy nie lepiej za to zatankować. Już nie mówię o kosztach serwisowych, bo za tą kasę to bym miała ekskluzywne wakacje w tropikach.

8. Radzenia sobie, zaradności. Tu chciałabym wspomnieć o problemach technicznych, niespodziankach w samotnej trasie itp. W tej kwestii to jestem jednak blondynką, bo do tematów technicznych absolutnie się nie garnę. Więc co robię? Najpierw przyglądam się problemowi z każdej strony i próbuje sama go rozwiązać. Jak jednak się nie uda – to najzwyczajniej używam zdobyczy techniki. Telefon do przyjaciela czy mechanika potrafi wiele wyjaśnić. Jak jestem daleko to pozostają grupy motocyklowe z okolicy na facebooku i okoliczne warsztaty.

9. Budowania relacji międzyludzkich. Na tym polu motocykl dokonał we mnie wielkiej zmiany. Nic nie jest w życiu tak proste, jak długa rozmowa z innym motocyklistą/tką. I nie tylko, bo na parkingach bardzo często zaczepiają mnie osoby niezwiązane z motocyklami, a i ja sama nie mam już oporów, by zagadać obcą osobę. Motocykl rodzi otwartość na świat i innych ludzi.

10. Spontaniczności, czyli wypadów bez planu. Motocykl jest najlepszy na nudę, na nerwy, na „doła”, na problemy. Relaksuje, wprawia w dobry nastrój, a świat za mną niech się sam o siebie martwi!

Po więcej przemyśleń blondynki zapraszam na mojego bloga: http://www.pamietnik-motocyklistki.pl/, ktorego prowadzę od kilku lat i od pierwszej godziny nauki jazdy.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze