Claire Williams: nie było łatwo
Jeżeli ktoś sądził, że Claire Williams zawdzięcza swój awans rodzinnym koneksjom, jest w poważnym błędzie. Wręcz przeciwnie – jej droga do obecnego stanowiska była długa i bynajmniej nie usłana różami.
Jak mówi sama zainteresowana, gdyby jej ojciec 20 lat temu usłyszał, że córka zostanie jego prawą ręką i prawdopodobną sukcesorką w ekipie Williamsa, powiedziałby zdecydowanie „nie ma mowy!”. Kariera Claire rozpoczęła się od pozycji rzecznika prasowego – o nią też musiała zdecydowanie zabiegać. Sir Frank Williams zdecydowanie nie należy do tego typu ojców, którzy dają się nabrać na słodkie słówka i uwodzicielskie minki. Claire musiała włożyć maksimum wysiłku, by udowodnić, że ma w sobie „to coś”. Dobrze wiedziała, o co walczy. W końcu jedną z podstawowych wartości ekipy Williamsa było jej zorientowanie na rodzinę. Wysiłek się opłacił – podczas tegorocznego GP Chin po raz pierwszy w historii kobiety stanęły na czele dwóch z jedenastu ekip. Monisha Kaltenborn czuwała nad teamem Saubera, podczas gdy Claire przejęła w pełni obowiązki nieobecnego ojca.
Claire Williams chce być godną następczynią swojego ojca |
fot. Williams |
Frank Williams nie zamierza jednak odchodzić na emeryturę, mimo niepełnosprawności i zacnego wieku 71 lat. Claire jest typowana na jego sukcesorkę po tym, jak nie sprawdzili się poprzedni kandydaci – Adam Parr i Toto Wolff. Zamierza jednak wykorzystać czas, gdy u steru pozostaje sir Frank, na udowodnienie, że faktycznie jest najlepszą osobą do tej roli. Zanim zdecydowała się objąć stanowisko, prowadziła długie rozmowy z dwójką rodzeństwa. Zdecydowała się dopiero mając pewność, że w pełni ją popierają.
Jej cel? Wydobyć ekipę Williamsa z zapaści i marazmu. „Porażka przynosi więcej bólu, niż zwycięstwo radości” – mówi. Claire twierdzi, że czuje się odpowiedzialna za ludzi, którzy ciężko pracują na sukces teamu. I zamierza sprawić, by ich wysiłek nie szedł na marne.
Najnowsze
-
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
Autodromo Nazionale di Monza docenia zazwyczaj tych kierowców, którzy nie boją się wysokich prędkości, podejmują próby wyprzedzania w nielicznych zakrętach i wykorzystują błędy popełnione przez rywali. To właśnie oni, najlepsi z najlepszych, mają szanse stanąć na podium na włoskiej ziemi. Gosia Rdest w ostatnim wyścigu sezonu dowiodła, że należy do tego grona, zajmując trzecią pozycję w klasie Challenger. -
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
-
8 typowych błędów, jakie polscy kierowcy popełniają na rondach
Zostaw komentarz: