
Amerykańskie fascynacje Ewy Kupczyk
Dla Ewy samochody to nie tylko pojazdy, każdemu oddaje część swojego serca. Obecnie posiada wymarzony samochód - Dodge RAM i zakochała się w amerykańskiej motoryzacji.
Jaki silnik w duszy Ci gra i dlaczego?
Silnik, w którym się zakochałam i przy którym już pewnie zostanę – to zdecydowanie 5,7 HEMI. Uwielbiam jego możliwości, jego moc, specyficzną budowę na bazie V-ki i przy tym piękny dźwięk V8! Do tego, jak na swoje parametry, jest stosunkowo oszczędny w spalaniu. Oczywiście oszczędny, jak na wielki amerykański silnik, bo właściciele volkswagenów polo mnie w tym miejscu po prostu wyśmieją (śmiech).
Jak rozwijała się Twoja motoryzacyjna pasja? Od czego się zaczęło i jak potoczyło?
Moja motoryzacyjna pasja rosła, tak naprawdę, wraz ze mną. Jestem trzecią córeczką tatusia, tą z przypadku (śmiech) i cóż, jednocześnie niespełnionym marzeniem o synu. Być może z tego względu, od małego towarzyszyłam tacie w jego motoryzacyjnych zainteresowaniach, co w naturalny sposób się na mnie przeniosło. Byłam, jak taka mała chłopczyca, bawiąca się samochodzikami i resorkami oraz jeżdżąca na wszelkie jazdy próbne razem z tatą. Właśnie dzięki niemu umiem też wymienić koło, czy „wysłuchać”, co mi stuka w aucie i z grubsza wiem, co tam pod maską mam (śmiech). Niby nic, a jednak okazuje się, że daje to kobiecie większą niezależność. Moje przyjaciółki wiedzą, że jak mają kłopoty z samochodem, to przyjadę, odpalę go z kabli, czy zaholuje do warsztatu. Jak tylko zrobiłam prawo jazdy, to po prostu wiedziałam, że muszę mieć duże auta z duszą, napędem na 4 koła i sporym silnikiem.
I jakie to były modele?
Po zrobieniu uprawnień, pierwszym autkiem była Toyota RAV4 (1998 r, silnik 2,0 w benzynie) w pierwszej wersji, a więc od razu poszłam w terenówkę, choć małą. Potem było Mitsubishi Pajero z silnikiem 2,2 DID i początek przygody z jazdą terenową. Były też dwa Nissany Patrole i zabawa z nimi w off-road, przynosząca dużo emocji! Następnie weszłam w Jeepa Grand Cherookee – najpierw diesla 3,0, a potem upragnionego 5,7 Hemi z 2006 roku i tym samym pokochałam amerykańskie rozwiązania i motoryzację.
Lubisz samochody w serii, czy bardziej personalizowane?
Samochody to nigdy nie był dla mnie tylko pojazdy. Wkładałam dużo serca w ich zmiany, tuning i personalizowanie – bo to pełna przyjemność i radość z ich posiadania. I tak Jeep, którym jeździłam, do teraz jest rozpoznawalny, gdziekolwiek się pokaże. Sprzedawałam go jednak z lekkim ukłuciem w sercu.
Jakie masz teraz „oczko w głowie” w swoim garażu?
Obecnie to Dodge RAM – moje marzenie do kilku lat, które rodziło się, ale musiało dojrzeć. Albo to ja musiałam dojrzeć do tego, by jeździć po mieście takim potworem? Być może… RAM w pięknym czerwonym kolorze, którego w chwili obecnej zmieniam tak, jak sobie wymarzyłam: lift, dystanse, tuningowa maska z wlotami powietrza, oświetlenie, tłumik Magnaflow, felgi z USA, inny grill. Z moto-fanami jest już tak, że potrafią pięknie wymyślać i tworzyć, coraz to nowsze, wizje. To wciągające, długotrwałe i cóż… niestety pochłaniające też oszczędności, ale to chyba cecha każdej pasji. Tak więc koleżanki wydają pieniądze na kosmetyczkę, SPA, czy sportowe pasje, a ja, bardzo często – odkładam na kolejne motoryzacyjne inwestycje i daje mi to ogromną ilość radości! Po pracy pędzę do warsztatu, by zobaczyć jak idą postępy prac nad moim potworem i odliczam dni, kiedy znów wyjadę nim na ulice.
Jak się prowadzi taki wielki, amerykański samochód? Nie czułaś się w nim malutka po przesiadce z tych terenówek?
RAM-iaka kupiłam w Białymstoku, więc jak w niego wsiadłam i pojechałam w pierwszą trasę przez pół Polski – to faktycznie przez chwilę czułam się w nim zagubiona. Wydawał mi się dość duży w stosunku do Granda, do którego byłam przyzwyczajona od kilku lat. Ale to był moment, teraz już jesteśmy zgraną parą! W zeszłym roku zrobiłam prawo jazdy na kategorie B+E, ponieważ od jakiegoś czasu zdarza mi się jeździć z lawetą. Tak więc do dużych aut i sporej masy, która jedzie za mną, jestem już przyzwyczajona (śmiech).
Czy bycie fanem amerykańskiej motoryzacji w Polsce jest trudne? Co sprawia największy kłopot?
Faktycznie, amerykańskie auta z Polsce to nadal mniejszość. Rynek jest wciąż nienasycony, może dlatego, że w czasach, gdy do naszych zachodnich sąsiadów (dalszych i bliższych) auta ze USA zjeżdżały swobodnie, bywały mieniem przesiedleńczym, a i pasjonatów było zwyczajnie stać na ich sprowadzanie – to u nas był jeszcze głęboki PRL. Dlatego jadąc na zlot do Niemiec lub Holandii możemy zobaczyć olbrzymią ilość aut i ich ciekawych właścicieli.
U nas temat nadal raczkuje, choć nie da się ukryć, że rozpędza się w tempie ekspresowym. Statkami przypływają do nas przepiękne, zabytkowe samochody, które znamy ze starych amerykańskich filmów, a następnie ich nowi właściciele doprowadzają je znów do stanu świetności. Choć właśnie to „doprowadzanie” bywa dość kłopotliwe. Wyspecjalizowanych warsztatów i sklepów z częściami jest bardzo mało, a duża część usługodawców z branży samochodowej reaguje na te auta, wręcz „alergicznie”. Samochody przypływają do nas zza oceanu, to i części czasami trzeba też ściągać, a przerobienie elektryki to zawsze problem, zwłaszcza ze względu na chęci fachowców, a raczej ich brak…. Nie da się ukryć, że sprawia to trochę trudności i zachodu nam – właścicielom. Ja na szczęście znalazłam warsztat, który wszystkie moje fanaberie realizuje szybko i perfekcyjnie.
Za to plusem naszych wielkich maszyn jest uniwersalność części. Bardzo często jest tak, że te same części pasują do aut z lat 70-tych, jak i tych z roku 2000 i wzwyż. Śmiejemy się, że amerykanie stwierdzili, że jak coś się już raz sprawdziło, to nie ma potrzeby tego zmieniać. Mimo tych małych trudności, jedno jest pewne – maszyny te odpłacają się nam cudnym mruczeniem, piękną jazdą i niebagatelnym wyglądem. Wydaje mi się, że tak już jest – gdy ktoś jeden taki samochód pokocha, to już nie chce z nich wyjść. Przez ich wygodę, moc i co tu dużo mówić – często wielkość.
Czy Twój samochód powszechnie zwraca uwagę? Zaczepiają Cię np. na ulicy z jego powodu?
Cóż, nie da się ukryć – Dodge RAM zwraca uwagę, a już kobieta o skromnym wzroście 165 cm za jego kierownicą dodaje temu zjawisku wagi (śmiech). Trudno zatankować bez rozmowy z kimś na stacji benzynowej. Choć opinie są różne, jak to w życiu – niektórym się podoba, inni twierdzą, że jest to fanaberia i leczenie kompleksów. Ale mnie, szczerze mówiąc, nie do końca interesuje, co ludzie na ten temat myślą… Mi się jeździ wspaniale i uwielbiam wyjeżdżać nim w trasę – to jest sama przyjemność!
Czy za Twoim zainteresowaniem amerykańską motoryzacją idzie także zainteresowanie tym krajem, jego kulturą, historią i wycieczkami w tym kierunku?
Nie – stricte Stany Zjednoczone nie kuszą mnie, aż tak bardzo, podróżniczo i kulturowo – przynajmniej na razie, mimo że bardzo doceniam ich dobytek motoryzacyjny (śmiech). Moje podróżnicze plany to dalsze poznawanie Azji. Indie, Tajlandia i Korea już za mną, więc teraz planuje kolejne eskapady. Tam niestety swojego Dodge nie wezmę, ale oglądanie tamtejszych rozwiązań motoryzacyjnych i drogowego chaosu – to gratka dla kogoś zafascynowanego motoryzacją.
Czy pasjonaci amerykańskiej motoryzacji często się spotykają? Czy to zgrane i otwarte środowisko?
Środowisko fanów amerykańskiej motoryzacji się rozrasta, ale przez swoją specyfikę trzyma się bardzo blisko siebie. I tak kierowcy popularnych na naszych drogach Mustangów i Camaro przyjaźnią się z kierowcami terenowych Jeepów, charakternych Bronco, czy zabytkowych Buick’ów i Caddilac’ów. Na zloty przyjeżdżamy zabytkowymi furami, które onieśmielają swoją urodą, jak i nowymi maszynami, które mocą i nowoczesną linią wbijają w fotel.
Środowisko fanów motoryzacji z USA jest bardzo otwarte, bardzo serdeczne i przede wszystkim pozbawione zawiści, czy pretensji do siebie. Regularnie organizujemy spoty, zloty, wspólne motoryzacyjne grille, czy nawet wypady na obiad w weekend. Wszystko po to, by popodziwiać nasze „perełki”, spędzić razem czas i powymieniać doświadczenia. W Polsce jest już kilka mocno ugruntowanych imprez: Oleśnica, Łeba, Olesno, Krotoszyn, Silverado City. Obecnie w Poznaniu mocno działamy, organizując coraz to nowsze i większe imprezy – jest zlot HOT Cars w podpoznańskim Puszczykowie i wiele mniejszych spotów. W zeszłym roku na Dębcu zorganizowaliśmy zlot, połączony z koncertem, na który zjechało się ponad 50 aut.
W tym roku, po wakacjach, organizujemy imprezę motoryzacyjną na większą skalę, na którą – mamy nadzieję – zjadą się „amerykańskie perełki” z całego kraju. Zlot będzie połączony z przejazdem pokazowym przez centrum miasta i koncertem na polanie, nad miejskim jeziorem Malta. Na zlot zapraszamy oczywiście redakcję Motocainy i wszystkich motoryzacyjnych pasjonatów!
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Wąskie gardło na S1! Dlaczego Ministerstwo Infrastruktury rezygnuje z trzeciego pasa?
Czy ekspresówka S1 na Górnym Śląsku stanie się kolejnym wąskim gardłem polskich dróg? Ministerstwo Infrastruktury zdecydowało się na przebudowę trasy bez dodania trzeciego pasa, mimo że prognozy wskazują na szybko rosnący ruch. Czy to decyzja, która już wkrótce sparaliżuje ruch na jednej z najważniejszych tras w regionie? Sprawdzamy, dlaczego resort nie posłuchał zaleceń ekspertów i jakie będą konsekwencje tej decyzji dla kierowców. -
Chcesz mieć nowego Seata Ibizę? Ta cena w Polsce może cię pozytywnie zaskoczyć
-
Kobiety w sporcie motorowym – za kierownicą Mazdy MX-5
-
Tysiące kierowców ignoruje zakazy. Policja ujawnia szokującą skalę problemu!
-
Ta kwota cię zszokuje: oto jak ubezpieczyciele oszczędzają na twoim wypadku samochodowym
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
Super organizatorzy zlotow Ewa i Slawek zawsze daja radę:) Czekamy na więcej
Anonymous - 5 marca 2021
Świetny wywiad a fury jeszcze lepsze!