Agata Słomska opowiada o miłości do klasyków i wyścigach
Agata Słomska swoją dopieszczoną Toyotą MR2 bierze udział w wyścigach klasyków. Od lat doskonali technikę jazdy i uwielbia rywalizację.
W jakich zawodach/cyklach do tej pory startowałaś i gdzie Ci się najbardziej podobało?
Już trzeci sezon startuje w cyklu o nazwie Classicauto Cup. Są to zawody rozgrywane na różnych obiektach w całej Polsce. Impreza skierowana jest do klasyków, ale nie brakuje też nowszych aut startujących w klasie Gość. Jest to największy polski cykl zawodów zrzeszających klasyki, na jakim byłam. Jeszcze parę razy miałam okazję uczestniczyć w zawodach Youngtimer organizowanych na torze Poznań. Liczba samochodów uczestniczących w tych zawodach była dużo mniejsza, ale również wspominam te imprezy bardzo miło. Poza imprezami tego rodzaju miałam okazje brać udział również w wielu KJS-ach, ale niestety nie wszystkie ich trasy nadają się do jazdy samochodem, którym się ścigam.A czym się ścigasz?
Jest to Toyota MR2 z 1988 roku. Pierwszy rok, zaraz po odebraniu prawa jazdy, przeznaczyłam na naukę sportowej techniki jazdy, a następne 3 lata na doskonalenie jej i poznawanie tego samochodu. Z roku na rok wjeżdżam się w niego coraz bardziej i osiągam coraz więcej sukcesów. Miałam okazję usiąść za kierownicą innych aut, takich jak Porsche 944 czy Toyota Celica i paru nowszych, sportowych samochodów, jednak żadnym nie ścigało mi się tak dobrze jak MR-ką.
Jaka była historia tego samochodu? I jak się spisuje?
Samochód został kupiony w 2009 roku, kiedy to jeszcze przez głowę nie przeszła mi myśl, że pewnego dnia będę się nim ścigać, bo pierwotnie należał on do mojego brata. Szybko jednak zapragnęłam też nim jeździć, dlatego ścigamy się wspólnie, jak również obowiązki z tym związane dzielimy między sobą. Nie wymagał on zbyt wielu napraw. Bardzo dobrze sprawdza się oryginalny kompresor oraz fabryczna szpera. Jedynie został założony krótki magiel, a zwieszenie lekko obniżyliśmy i utwardziliśmy. Siedzenia oryginalne zostały wymienione na kubełkowe i założyliśmy sportowe pasy. Od kilku sezonów jeździ bezawaryjnie za sprawą minimalnej ingerencji w modyfikacje oraz regularnego serwisowania.Kiedy zwykły stary samochód staje się klasykiem?
Myślę, że nie ma określonych wytycznych. Dla każdego klasyk może znaczyć co innego, zwykle jest to kilkunasto- lub kilkudziesięcio-letni, nieprodukowany już model, posiadający wartość historyczną i/lub sentymentalną. Dla jednych może to być Fiat 126p, dla innych musi być to Porsche, zwykle odpowiedni rocznik 911.
Co Cię najbardziej urzeka i kręci w klasykach?
Oryginalność. To, że gdy jadę po mieście, małe jest prawdopodobieństwo, że na światłach stanę obok takiego samego. Mają swój własny urok, wiadomo że nie wszystkim mogą się podobać, niektórzy mogą powiedzieć, że są brzydkie, ale na pewno są inne i przyciągają spojrzenia.
Na czym polegają zawody dla klasyków i czy one dostają tam mocno w kość?
Takie zawody zrzeszają ludzi z całej Polski. Przyjeżdżają właściciele aut klasycznych, tych całkowicie oryginalnych, jak również przygotowanych do sportu. Samochody przydziela się do grup pod względem roku produkcji, a grupy dzieli na klasy pojemnościowe. Dodatkowy podział obowiązuje na oryginały oraz samochody z przeróbkami sportowymi. Dobre przygotowanie samochodu i regularne serwisy – to podstawa. Samochody są męczone na takich zawodach i niemal na każdych, kilku zawodników musi zrezygnować z powodu awarii. Są to ekstremalne warunki, do których klasyki nie są przyzwyczajone, dlatego łatwo zlokalizować słabe strony pojazdu przy takich testach.
Co ma największe znaczenie w walce o zwycięstwo w takim wyścigu?
Priorytetem jest ukończenie wszystkich prób, dlatego też przygotowanie auta jest kluczową sprawą. Co do reguł – są bardzo podobne jak w każdych innych zawodach. Aby wygrać w swojej klasie liczy się moc silnika w odniesieniu do innych, waga auta oraz umiejętności kierowcy. Trasy dla klasyków dość często zawierają mnóstwo elementów technicznych, w których istotniejsza jest precyzja, aniżeli prędkość. Ale zawsze znajdzie się jedna czy też dwie proste, na których moc jest jednak ważna. Istotą jest też powtarzalność, ponieważ dosyć często czasy ze wszystkich przejazdów się sumują i jeden błąd na trasie może kosztować bardzo wiele…
Co uważasz za swój największy sukces w rywalizacji klasykami?
Pierwsze sukcesy pamięta się najbardziej! Dla mnie największym, takim sukcesem była wygrana konkurencja na najlepszą technikę jazdy. Było to na pierwszym, otwartym treningu szkoleniowym, na jakim byłam. Formuła prosta: wykład, wyznaczona trasa i jazdy z nauczycielem, cały czas starając się poprawić swoją technikę. W międzyczasie dwóch profesjonalnych kierowców obserwowało nasze poczynania. Już w połowie treningu ogłosili, że pierwsze miejsce jest już prawie jasne, dla zawodnika który odbiega umiejętnościami od reszty. Następnie dodali, żeby mimo wszystko się nie poddawać i dawać z siebie wszystko. Dalszą część treningu przyglądałam się pozostałym i zastanawiałam – kto tu może tak dobrze jeździć? Można sobie wyobrazić moje zaskoczenie, gdy przy rozdawaniu nagród na pierwszym miejscu wyczytali mnie! (śmiech) Mimo, że impreza była treningowa to był kluczowy sukces, który pozwolił mi uwierzyć w swoje umiejętności.Kobiety lubią klasyki i rywalizację nimi, czy jesteś wyjątkiem?
Jest parę dziewczyn, które razem ze mną rywalizują w cyklach imprez dla klasyków, ale niestety jest ich niewiele. Ja zawsze zachęcam je, by się nie bały i przyjeżdżały się trochę pościgać. Mimo, że rywalizacja z mężczyznami mi absolutnie nie przeszkadza – to jednak fajnie, gdy pojawia się kobiecy akcent na każdych zawodach. Miejmy nadzieję, że z roku na rok będzie pojawiać się coraz więcej dziewczyn, nie tylko tych interesujących się klasykami, ale ogólnie w motorsporcie.
Wolisz samodzielną walkę na torze czy rajdowe zmagania ze wsparciem pilota w samochodzie? Co daje większą satysfakcję?
Nie miałam zbyt wielu okazji do jazdy z pilotem, zazwyczaj biorę udział w imprezach na torze, gdzie obecność pilota nie jest wymagana. To co daje mi satysfakcję w jeździe na torze to to, że przy kilku przejazdach zawsze mogę poprawić jakiś element z którego jestem niezadowolona. Przy czasach na bieżąco mogę sprawdzać, czy moja taktyka przynosi efekty czy też muszę coś zmienić. Myślę, że przy jeździe rajdowej jak coś nam nie wyjdzie – trzeba o tym zapomnieć i jechać dalej, to może frustrować.Jak przez Twoje życie przeplata się motoryzacja? Skąd się wzięła i jakie ta fascynacja miała etapy?
Jak byłam mała rodzice obracali się w kręgach motocyklowych, można powiedzieć, że na każdym zlocie czułam się jak wśród rodziny, a dźwięk silników był nieodłączna częścią takich imprez. Może się wydawać, że małemu dzieciakowi to przeszkadza lub też szybko się znudzi, ja jednak zawsze to lubiłam. To wtedy był mój pierwszy kontakt z motoryzacją, gdy faktycznie mogłam usiąść za kierownicą. A był to motocykl z koszem, dzięki czemu była pewność ze się nie przewrócę (śmiech). Praktycznie nie musiałam dodawać gazu, wystarczyło wrzucić bieg i już sam jechał. Nie była to zawrotna prędkość, trzeba przyznać, ale wystarczyła by załapać bakcyla. Tata oczywiście kontrolował wszystko z tylnego siedzenia. Kolejnym etapem była jazda Gazikiem. Nie oszukujmy się, nie jest to najłatwiejszy samochód do nauki jazdy! Tym bardziej, gdy się nie do końca dosięga do pedałów, a na siedzeniu kładzie poduszki, by móc coś widzieć przez przednia szybę. Dodatkowo pamiętam, że biegi musiałam zmieniać dwiema rękami (śmiech). Nie było to łatwe, jednak dawało wiele frajdy i jak tylko miałam możliwość, to wyciągałam tatę do lasu i jeździliśmy. Ostatnim etapem były gokarty, to tam pierwszy raz się ścigałam i poczułam czym jest rywalizacja. Niewątpliwie motoryzacja zawsze gdzieś tam, od najmłodszych lat, przeplatała się przez moje życie, jednak dopiero, gdy usiadłam pierwszy raz za kierownica MR-ki zainteresowałam się ściganiem na poważnie. Zrobiłam prawo jazdy i zaczęłam uczyć się sportowej techniki jazdy.
Rodzina motocyklowa, a Ty jesteś/będziesz motocyklistką także?
Jako, że zawsze jednak był ten dostęp do motocykli – to ja też miałam z nimi swoje 5 minut. Nigdy nie próbowałam jeździć w trasie, zamiast tego mieliśmy motocykle terenowe i robiliśmy wyprawy po lasach. Wiadomo, w grupie fajniej, tak więc organizowaliśmy weekendowe wypady ze znajomymi. Tak zbierała się nas garstka, czy to na motocyklach czy quadach, i ruszaliśmy na wyprawę. Niestety potem to wszystko zostało zaniechane przez natłok innych obowiązków, ale bardzo bym chciała jeszcze kiedyś do tego wrócić.
Jaki jest samochód Twoich marzeń? Mogą być dwa: taki na co dzień i do ścigania.
W różnym okresie podobały mi się różne auta do codziennej jazdy, obecnie jestem zafascynowana samochodami firmy Lotus, a w szczególności modelem Elise, pojemność bagażnika nie ma znaczenia (śmiech). Co do jazdy sportowej, moim marzeniem jest przejechanie się profesjonalnie przygotowanym samochodem do jazdy po torze, marka ma tu drugorzędne znaczenie.
A jest takie miejsce, gdzie byś chciała znaleźć się w swoim wymarzonym samochodzie?
Jednym z moich wymarzonych miejsc jest tor Nürburgring. Myślę, że każdy europejski tor wyścigowy fajnie byłoby odwiedzić. A z mniej sportowych miejsc, po których chciałabym się przejechać to z pewnością kręte górskie drogi np. w Alpach…
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Kiedy debiutowała na rynku, wielu przecierało oczy w niedowierzaniu. Elektryczna Skoda wyceniona na ponad 300 tys. złotych zwiastowała poważną zmianę wiatru w ofercie czeskiego producenta. Co otrzymamy, kupując najdroższy model w historii marki? Sprawdziłyśmy to, testując model Enyaq Coupe w topowej wersji wyposażenia RS Maxx. -
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
-
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
Wspaniała pasja! A toyota Toyota MR2 robi wrażenie, kiedyś taką jeździłem przez chwilę. Fajnie ją jeszcze zobaczyć w akcji.