Adventure Tess podbija Meksyk
Tess pojechała do Meksyku, kupiła tam motocykl i zmierzać nim będzie, aż do Panamy!
Wyjechałaś z Polski, gdzie teraz jesteś i dokąd zmierzasz?
Obecnie przebywam w mieście Meksyk i zmierzam na południe. Moim pierwotnym planem było przejechanie Meksyku na motocyklu. Chciałam poznać kulturę bogatą w ludowe tańce i wierzenia. Chciałam też zobaczyć najważniejsze zabytki archeologiczne kultury Majów i Azteków, które żyły tutaj przed przypłynięciem Hiszpanów. Będąc już na miejscu, stwierdziłam jednak, że jak już kupię motocykl, to dlaczego nie pojechać, aż do Panamy? I szybko zmieniłam pierwotny plan.
Dlaczego akurat tam?
Pozostałe kraje (od Panamy po Argentynę) już znam, więc tym samym zamierzam zakończyć podróż po krajach Ameryki Łacińskiej. „Zakończyć” to nie znaczy, że nigdy więcej tam nie wrócę, bo ja z całego serca pokochałam latynoską kulturę i są miejsca, w które wracam bardzo często. Na sam Meksyk zamierzam poświęcić jeszcze kilka lub kilkanaście miesięcy, więc w tym tempie podróż do Panamy może mi zająć nawet kilka lat…
Jaki motocykl Ci towarzyszy i dlaczego taki wybrałaś?
Dotychczas podróżowałam na większych motocyklach o pojemności ok. 600 cm. Tym razem postanowiłam to zmienić i kupiłam Yamahę Tenere 250. Świadomie chciałam mniejszy motocykl, bo teraz mam czas i nie zamierzam jeździć po autostradach. Zależało mi na tym, żeby motocykl był lekki i z łatwością radził sobie na dość kiepskich jakościowo drogach. Zaczynam także moją przygodę z jazdą off-road, więc poszukiwania zaczęłam właśnie od przystosowanych do tego motocykli. Zobaczyłam najpierw, jakie modele są najbardziej popularne w Meksyku. Już od kilku lat marzyła mi się Yamaha Tenere 600, więc jak zobaczyłam jej mniejszą siostrę – wiedziałam, że to musi być ona! (śmiech)
I spełniła Twoje oczekiwania?
Jak do tej pory się nie zawiodłam. Udało mi się kupić bardzo zadbany model, który świetnie sprawuje się, zarówno na asfalcie, jak i poza nim. Cały Meksyk wprost „wypełniony jest” progami zwalniającymi, które często nie są oznakowane. Przed przyjazdem tutaj naoglądałam się filmów, jak motocykliści próbując hamować, tuż przed samym progiem, nie opanowują motocykla i koziołkują. Mój motocykl po prostu przez nie przelatuje, prawie nieodczuwalnie.
To bardzo dobry model na taką wyprawę, tym bardziej, że jest tu bardzo popularny i nie ma problemu z częściami, czy mechanikiem. Największym minusem było to, że Tenere 250 jest bardzo wysoka i problematyczne było jej obniżenie tak, żeby działanie zawieszenia na tym nie ucierpiało. Dodatkowo przy prędkościach 125-135 km/h spalanie skacze do 5l/100, dokładnie tyle, ile pali BMW GS 750 przy tych samych prędkościach. Na szczęście, tak jak wspomniałam – w tej podróży mniej liczy się prędkość, więc po prostu staram się jeździć wolniej.
Twoja podróż jest spontaniczna czy w pełni zaplanowana pod kątem miejsc do zobaczenia, noclegów, itp.?
Jestem w mieście Meksyk, już nie pierwszy raz. To właśnie tutaj kupiłam motocykl, a załatwianie formalności przeciąga się do tego stopnia, że pozwalam sobie na podróże „dookoła komina” i wracam, bo nadal czekam na tablice rejestracyjne. Dlatego, jeśli chodzi o formalności w tym kraju, to mogę śmiało powiedzieć: „Ale Meksyk!”. Niewiele rzeczy funkcjonuje tu, tak jak powinno i albo się przyzwyczaisz, albo dostaniesz szału! (śmiech) Ja chyba powoli się przyzwyczajam…
Przed przylotem do Meksyku wiedziałam tylko, że chcę poznać ten kraj. Miałam kilkanaście punktów na mapie, które chciałam zobaczyć, jednak dopiero na miejscu zaczął się układać plan wyprawy. Ciągle ktoś znajomy podpowiada mi nowe, ciekawe miejsca do zobaczenia, a ja dodaję je do mojej mapy podróży. Mam na niej już 120 „pueblos magicos” (magicznych miejscowości), wulkany, góry, ruiny i miejsca, gdzie mogę nauczyć się ciekawego tańca. Ta wyprawa jest bardzo spontaniczna i jej plan zmienia się z dnia na dzień. Co do noclegów, to często korzystam z gościnności użytkowników couchsurfing, którzy zapraszają mnie do siebie. Jednak mam też namiot, dlatego nie muszę noclegów planować, po prostu szukam bezpiecznego miejsca na noc dla siebie i dla motocykla.
Turystyka jest w Meksyku rozwinięta? Czy jeszcze będą to miejsca nieskażone tłumami turystów?
Meksyk jest olbrzymim krajem, na powierzchni którego zmieściłaby się prawie cała Europa. Są więc tam regiony z bardzo rozwiniętą infrastrukturą turystyczną (jak Jukatan), ale są też miejsca zarówno piękne, jak i bardzo dziewicze, w którym masowa turystyka jeszcze nie funkcjonuje. Najbardziej dziewicze regiony znajdują się na południu kraju, gdzie znalazłam puste plaże, szlaki górskie, czy wodospady, bez ani jednej duszy w zasięgu wzroku, nie mówiąc już o masowej turystyce. Niektóre z tych regionów porośnięte są dżunglą i zamieszkiwane przez plemiona, mówiące we własnych językach. Przed przyjazdem tutaj nawet nie pomyślałam, że w Meksyku mówi się w ponad 30 językach!
Czy dla Meksykanów jesteś w pewnym sensie egzotyczna i wyróżniasz się z tłumu? Jak Cię przyjmują?
Dla Meksykanów jestem bardzo egzotyczna. Często zaczepiają mnie na ulicy, tak po prostu, bo z daleka widać, że nie pochodzę stąd. Moja jasna karnacja włosy i szczególnie oczy wyróżniają się z tłumu. Nieraz z uśmiechem mnie pytają, czy nie chciałabym wymienić się na oczy. Poza tym przyjmują mnie bardzo dobrze. Przy bliższej komunikacji uwidaczniają się różnice kulturowe, takie jak punktualność. Znam kulturę latynoską i wiem, że nikt nie przychodzi na umówione spotkanie na czas, ale tutaj czasami już przesadzają. Tak samo „lokalsów” dziwi moje pojęcie bezpieczeństwa. Na początku nie umiałam zrozumieć, dlaczego domy ogrodzone są tu murami i zakończone drutem kolczastym podłączonym pod prąd, a miejscowi nie mogli zrozumieć, dlaczego chcę chodzić na spacery nocami i tak bardzo przeszkadza mi, że nie można tego robić. Polacy i Meksykanie zostali wychowani w całkiem innej kulturze, ale być może to właśnie to sprawia, że jesteśmy dla siebie nawzajem, tak bardzo interesujący.
Nie masz problemów z komunikacją międzyludzką w tym kraju?
Co do samej komunikacji nie mam tutaj problemu, bo mówię po hiszpańsku. Jednak jeśli ktoś przyjedzie do Meksyku, bez znajomości tego języka – to życzę powodzenia. Tydzień temu spotkałam czeskich podróżników, którzy zamierzali na motocyklach przejechać Meksyk. Po kilku dniach pobytu wrócili do Czech, zniesmaczeni tym, że wszystko szło pod górkę i z prawie nikim nie mogli się dogadać. Stwierdzili, że podejmą kolejną próbę, jak już nauczą się hiszpańskiego. A Ty w Meksyku czujesz się bezpiecznie, jeżdżąc po różnych jego regionach? Miałaś jakieś powody do niepokoju czy strachu?
Kiedy wyjeżdżałam z Polski do Meksyku znajomi przestrzegali mnie przed niebezpieczeństwami. Mówili, że zabiją mnie na pierwszym skrzyżowaniu, a jeśli będę miała szczęście, to tylko okradną. Moja rodzina prawie wykreśliła mnie z drzewa genealogicznego, próbując tak przekonać, żebym zmieniła kierunek kolejnej podróży. Naładowana ostrzeżeniami bałam się, co mnie tutaj zastanie. Jednak minęło już trochę czasu, a ja wciąż żyję i nawet mnie nie okradli (śmiech). To prawda, że Meksyk nie jest najbezpieczniejszym krajem świata, ale nie jest tak źle, jak o nim mówią polskie media. Poruszając się po tym kraju, należy przestrzegać kilku podstawowych zasad. Nie polecam podróżowania nocami, szczególnie po terenach niezabudowanych. W każdym mieście dobrze jest się dowiadywać, w jakie dzielnice lepiej nie jechać. Ja jestem ciekawska i często zaglądam tam, gdzie nie można, jednak tutaj wolę poskromić moją ciekawość i czuć się bezpiecznie. Okradanie motocyklistów, którzy zatrzymali się na czerwonym świetle, nie jest tu niczym nadzwyczajnym, dlatego większość po prostu upewnia się, że nie stwarza zagrożenia i przejeżdża.
Jak do tej pory napotkani ludzie byli dla mnie bardzo życzliwi, pomocni i nie dali mi powodu do niepokoju. Meksyk jest pięknym krajem i szkoda, że tak mało osób z powodu narkotykowej sławy, odważa się go poznać. Jeśli Polacy już gdzieś jeżdżą, to zazwyczaj na Półwysep Jukatan i zapominają o tym, że jest tutaj wiele innych rzeczy do zobaczenia. Dlatego też postawiłam sobie za cel zorganizowanie własnej wyprawy dla Polaków. Chcę im pokazać piękne i nieszablonowe miejsca w taki sposób, by przy tym czyli się bezpiecznie.
Podróż Tess można śledzić na:
blogu: www.adventuretess.com
FB: https://www.facebook.com/podrozetess/
instagramie: adventuretess
Podróżniczka zbiera także środki na wydanie swojej pierwszej książki:
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Kiedy debiutowała na rynku, wielu przecierało oczy w niedowierzaniu. Elektryczna Skoda wyceniona na ponad 300 tys. złotych zwiastowała poważną zmianę wiatru w ofercie czeskiego producenta. Co otrzymamy, kupując najdroższy model w historii marki? Sprawdziłyśmy to, testując model Enyaq Coupe w topowej wersji wyposażenia RS Maxx. -
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
-
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
Szacunek! Wspaniała podróż, super zdjęcia.