Edyta Klim

Charytatywna przygoda ze Złombolem

Martyna Kinderman jest od 12 lat współorganizatorką rajdu Złombol. A charytatywna przygoda na kilka samochodów szybko stała się inspiracją dla setek uczestników corocznej edycji rajdu.

Jak i kiedy powstała idea stworzenia Rajdu Złombol?

Pomysł powstał ok. 12 lat temu, kiedy w garażu dłubaliśmy przy starych maluchach, które kupowaliśmy z parkingów policyjnych. Nie były one dopuszczone do ruchu, więc przerabialiśmy je na własne potrzeby i jeździliśmy  po prywatnym terenie. To też przełomowy moment mojego życia, bo nauczyłam się prowadzić… maluchem! (śmiech)

Warunki, które tam panowały były dość „ekstremalne” i po kilku weekendach zabawy, maluchy zrobiły na nas ogromne wrażenie pod kątem wytrzymałości. Zaczęliśmy myśleć co dalej? I tak powstał pomysł pojechania autem z tamtych czasów gdzieś daleko… Marcin Tetzlaff zaproponował najbardziej kontrastowe miejsce w Europie – Monte Carlo Casino, co bardzo przypadło do gustu reszcie ekipy.

To miał być bardziej taki, prywatny wyjazd?

Wtedy zupełnie nie chodziło o robienie wielkiego „halo”. Jedziemy i już! Jednak rodzina naprowadziła nas, na połączenie tej podróży z akcją charytatywną. A dlaczego wybraliśmy domy dziecka? Bo to pierwsze przyszło nam do głowy. Nie wiedzieliśmy z czym mamy do czynienia, tylko zawsze się słyszało o sierotach i sierocińcach, więc to był „logiczny” wybór.

Która to edycja rajdu i czy od początku trwa w tej samej formie? Jakie były trasy?

Aktualnie jesteśmy po 12 edycji. Pierwsze dwie prowadziły do Monako, pod słynne Kasyno i część teamu Złombol była zdania, że trzeba tam jeździć co roku. Ja natomiast, po przejechaniu dwa lata z rzędu tej samej trasy, stwierdziłam, że nie jest to dobre rozwiązanie i przekonałam innych, aby dać sobie orientacyjny limit 2500 km od Katowic i w ten sposób szukać kolejnych punktów podróży. I w ten sposób metą stało się już koło podbiegunowe, Istambuł, Nordkap, Kraj Basków, Passo dello Stelvio, Loch Ness, Sycylia, Archaia Olympia, Lloret de Mar i półwysep Chalcydycki.

Wracacie wspólnie, czy liczy się tylko osiągnięcie celu?

Powrót jest indywidualny, stawiamy na wolność i niezależność uczestników. Mogą cieszyć się trasą na swój sposób.

Jak przez lata kształtowała się ilość zawodników i typy zgłoszonych pojazdów?

Zaczynaliśmy na dwa auta (organizatorów), przez następne 3 lata dołączyło się jeszcze 20 pojazdów. A wyjazd do Azji w 2010 roku nagle wybił nas z butów – zgłosiło się ponad 121 aut! Kolejny, taki „skok” miał miejsce w 2014 r. kiedy jechaliśmy do Lloret de Mar i zgłosiło się ponad 400 samochodów. Lata przed i po tym wyjeździe były spokojniejsze, choć niekiedy licznik wskazywał wzrost zgłoszeń o 100 w stosunku do poprzednich lat.

I w tym roku kolejny rekord?

Tegoroczna edycja to absolutnie zaskoczenie. Nikt się nie spodziewał, aż 836 zgłoszeń!

A typy zgłoszonych pojazdów fajnie pokazują statystyki na naszej stronie: http://zlombol.pl/informacje/statystyki. Ja natomiast mogę dodać, że od początku  wyczekiwaliśmy startu Syreny, czy Warszawy i doczekaliśmy się! Pojechał nawet Autosan i Ikarus. Jednak ten rok był wyjątkowy! Takiej różnorodności i pomysłowości uczestników jeszcze nie było: Simson Duo, Romet Pony, Aro , Uaz i Star.

Czym Ty startowałaś do tej pory?

Organizuję Złombol już 13 lat, a to prawie połowa mojego życia i sporo się w międzyczasie zmieniło. Od samego początku jeździłam z Marcinem (organizatorem) fiatem 125p. Podczas edycji do Archaia Olimpia wybuchł nam silnik, zaraz za granicą Polski, więc dalej pojechaliśmy, dowiezionym przez rodziców, „codziennym” autem. To był mój ostatni Złombol, a właściwie odcinek przejechany złomem.

Przy tak dużej ilości zawodników nadal możecie sobie pozwolić na start z nimi?

Ilość uczestników nie jest przeszkodą, aby wyruszyć, tylko czasem zabraknie mnie na mecie. Jednak Marcin startuje i dojeżdża na metę za każdym razem.

Jak długo się do rajdu przygotowujecie i ile osób to przedsięwzięcie ogarnia?

Nie jest nas wiele. Role organizatorów w całości pełnimy we dwoje: Ja i Marcin.

Za aplikację odpowiadają bracia: Przemek i Jerry. Tłumaczy Piotr Ślusarski. Marcin Kinderman pomaga nam z stroną internetową. Mamy też pomoc przy organizacji kursów na prawo jazdy dla dzieci z domów dziecka od Marzeny i Tomka Gołosz.

Złombol to pełen etat dla kilku osób, ale dajemy radę w dwójkę. Trochę nie lubimy o tym rozmawiać, bo od razu ma się wrażenie, że marudzimy… a my kochamy to zamieszenie! Tylko jest tego tyle i ciągle robi się jeszcze więcej! Zatem mamy ręce pełne roboty, nie jęczymy – tylko robimy (śmiech). A z roku na rok jesteśmy coraz mądrzejsi, silniejsi i bardziej doświadczeni.

To jest taka misja, która jednoczy zawodników? Czy to zgrana paczka?

Zdecydowanie! Przygotowania nieraz trwają pól roku i każdy ma na nie swój sposób. Jedni bardziej starają się od strony estetycznej, inni od  technicznej. Jedni planują trasę z dokładnością, co do godziny, a inni nie planują wcale, tylko pakują się na wyjazd. A wszyscy zbierają darczyńców od rana do nocy.

Kiedy już zbieramy się na starcie i czekamy kilka godzin na wyjazd, to nawiązujemy nowe znajomości lub szukamy kompanów z poprzednich lat i jedziemy razem. Po drodze zatrzymujemy się, kiedy widzimy „naszych” na poboczu. Reagujemy kiedy wysyłają SOS przez aplikację. Możemy też wyszukiwać potrzebne części w „wirtualnym bagażniku” innych ekip. Czasem zatrzymują się osoby, które nie mają umiejętności potrzebnych do naprawy auta, ale mogą przecież holować lub zabrać kogoś. Wszyscy czujemy, że działamy wspólnie – dla dzieci. To bardzo jednoczy. Jesteśmy z siebie dumni, bo potrafimy połączyć przyjemne z pożytecznym.

Ta aplikacja rajdowa jest bardzo przydatna. Od kiedy istnieje i co jeszcze potrafi?

Aplikacja RallyGo, a wcześniej ZłomekGo oficjalnie istnieje od dwóch lat. Daje ona możliwości śledzenia trasy danego teamu, pisania postów o swoich przygodach oraz zamieszczania zdjęć z trasy. „Wirtualny bagażnik” to opcja przydatna w razie naprawy. Dzięki niej możemy znaleźć poszukiwane elementy, które są zapakowane w innym aucie. SOS wciskamy, aby zgłosić usterkę i wezwać pomoc. Ma ona służyć także na innych rajdach i pod nie jest przygotowywana.

Rajd jest charytatywny w całości? Jak radzicie sobie z kosztami imprezy?

Tak rajd jest charytatywny w 100%. Uczestnicy muszą opłacić naklejki, wyjazd i przygotowanie samochodu z własnej kieszeni. Miasto Katowice od lat udostępnia nam miejsce startu za darmo, a podczas imprezy pomagają wolontariusze, rodzina i przyjaciele.

Od 2 lat dostajemy dofinansowanie na promocję miasta Katowice. To jedyny sposób na zdobycie środków, ponieważ one nie mogą być przekazane bezpośrednio na dzieci, jedynie na promocję naszego miasta i Rajdu Złombol. Czyli żadnych ukrytych kosztów administracji i wypłat – organizatorzy nie pobierają wynagrodzenia. 100% charytatywnie od A do Z!

Jakie było największe zaskoczenie w tegorocznej edycji rajdu?

Pierwsze to zgłoszenie się 836 pojazdów, a drugie to zebranie 1.861.369 PLN, czyli o 65% więcej, niż rok temu. Miażdżąca kwota!

Coś już wiadomo o kolejnej edycji?

Będzie zimno i ogłosimy cel 1 stycznia!

 

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze