Patrycja „Almerka” Rzenno z programu Polscy Truckersi na Discovery Channel – wywiad
Piękna, młoda blondynka, która z powodzeniem mogłaby zająć się czymkolwiek innym, wybrała jazdę ciężarówką. Można ją oglądać w kolejnym odcinku w programie "Polscy truckersi" na Discovery Channel. Opowiada nam o ciekawej pracy kierowcy zawodowego.
Patrycja „Almerka” Rzenno to kierowca zawodowy. Pochodzi z gminy Okocim w Małopolsce. Ma 28 lat, ciężarówkami zawodowo jeździ od niemal 4 lat. Kontynuuje rodzinną tradycję – ciężarówką jeździł jej ojciec i pół rodziny. Ma prawo jazdy kategorii B, C i E. W wolnym czasie szyje, maluje i zajmuje się decoupage. „Almerkę” można oglądać w programie „Polscy truckersi” – premierowy odcinek w każdy listopadowy czwartek o godz. 21.40 na Discovery Channel.
Skąd ten pseudonim „Almerka”?
Pseudonim „Almerka” to stara historia, wzięła się znikąd, ot tak się przyjęło. Trudno mi powiedzieć cokolwiek więcej na ten temat.
Jeździsz tylko po Polsce, czy również za granicę? Jakie kierunki lubisz najbardziej i dlaczego?
Jeżdżę póki co tylko po Polsce, kilka razy byłam w Niemczech, Francji, raz w Anglii. Polska – głównie Podlasie, lubelskie, opolskie – najpiękniejsze widoki, najsympatyczniejsi ludzie!
Trudno było zdobyć prawo jazdy ciężarowe?
W czasie, gdy zdawałam w 2009 roku, kobiety na placu manewrowym dla ciężarówek były rzadkością. Wydaje mi się, że wtedy było trudniej, chociaż w zasadzie wszystko zależy od ludzi, z którymi przychodzi nam pracować. Jeden jest przychylny kobietom za kółkiem ciężarówki, drugi przeciw, nigdy nie wiesz niestety na kogo trafisz. Ja trafiłam na oba typy egzaminatorów. C zdałam za trzecim, prawo jazdy kategorii E zdobyłam za drugim razem.
Dlaczego tak młoda osoba, która mogłaby ze swoją urodą zawojować świat, decyduje się na pracę kierowcy zawodowego?
Uroda nie ma znaczenia w tym zawodzie. Poza tym to też kwestia gustu, ale dziękuję (śmiech). Chciałam pracować w tej branży i pomimo wielu przeciwności losu mi się to udało. Teraz wyznaczam sobie cele, które sukcesywnie osiągam. Praca kierowcy jest ciężka. Nieraz masz ochotę się pociąć, ale równie często osiągasz poczucie prawdziwego spełnienia. W dużych autach jest „to coś”.
Jak wspominasz te lata spędzone w dzieciństwie w podróży Kamazem z Twoim tatą?
To były wczesne lata, pamiętam tak wybiórczo różne sytuacje. Kojarzę niektóre miejsca, często mam coś w rodzaju deja vu. Dawniej kierowcy spali w hotelach, jedli w restauracjach – z opowieści taty wiem, że zawsze po zameldowaniu biegłam do restauracji sprawdzić co znajdziemy tam dobrego. Te miejsca się powtarzały, więc wszędzie miałam „znajomości”, robiłam rekonesans i biegiem do taty z informacją – dzisiaj jemy to, to i to, bo jest dobre, świeże i panie polecają. Obowiązkowo musiał być deser – jeden pamiętam wyjątkowo – nazywał się „płonący smyk”! To były lody, zwieńczone nasączoną spirytusem kostką cukru, która płonęła – pamiętam, że byłam mocno przerażona na widok tego deseru… Podobnych sytuacji pamiętam mnóstwo.
Jak znalazłaś zatrudnienie? Czy napotkałaś przy tym jakieś trudności?
Zdecydowanie tak! Przez trzy lata nikt nie chciał mnie zatrudnić, wysłałam mnóstwo CV, bez rezultatu. W końcu „po znajomości” się udało. Dla „młodego” kluczową rolą jest rubryka „doświadczenie”. Niestety, każdy chce jakiegoś ogarniętego kierowcę, by nie tracić czasu i sił na szkolenie. Do tego w moim przypadku dochodził wygląd – chude, wątłe i jeszcze blond. Wtedy to było nie do pomyślenia. Podpowiadali, że może pojeździłabym w podwójnej obsadzie. Było mi to obojętne, ważne było, żeby zdobyć doświadczenie, czegoś się nauczyć. Swoją drogą duża część ludzi, których spotykam, pyta jak sobie daję radę np. z awarią, kapciem… że trzeba siły fizycznej, kupy mięśni itd… Patrzę na niektórych kierowców, którzy są połowę niżsi, chudsi ode mnie i jakoś nikt ich nie dręczy, nie wypytuje, jak oni sobie dają radę. A jedynym powodem jest to, że są po prostu facetami, a nie dziewczyną.
Czym zajmujesz się w swojej firmie i jakiego rodzaju ładunki przewozisz?
Jestem kierowcą, pracuje w prywatnej firmie, jeżdżę tam, gdzie mnie wyśle spedycja i zgodnie z terminami, które ktoś tam na górze ustali. Ładunki są różne, najczęściej są to aluminiowe puszki, wełna mineralna, tektura, palety, „spożywka”, różne materiały budowlane, przewożę wszystko.
Chyba lubisz kolor różowy…
Lubię. Różowy to kolor optymizmu!
Jak dbasz o higienę w trasie? Gdzie się kąpiesz? Masz jakieś patenty na „pokładzie” swojego auta, które Ci w tej kwestii służą?
Tak planuję trasę, żeby stać w cywilizowanych warunkach, tj. by trafić na stację albo parking z prysznicem. Czasem w firmie, do której jadę znajduje się fajnie zorganizowane zaplecze socjalne dla kierowców. Czasem niestety ląduje się dosłownie w polu, ale nawet wtedy mam ogarnięty system, zawsze mam spory zapas wody, butlę z gazem…. Dla chcącego nic trudnego.
Praca kierowcy ciężarówki to nie tylko sama jazda. Jak sobie radzisz z otwieraniem plandeki, czy rozładunkiem? Ćwiczysz swoją siłę fizyczną? Jeśli tak, to kiedy masz na to czas?
Nie ćwiczę, czasem ręczne rozładunki i załadunki są wystarczającą siłownią (śmiech). Odsuwanie plandeki najgorsze jest w zimie, ale dlatego, że łatwo się ubrudzić. Ogólnie rzecz biorąc nie jest potrzebna jakaś kosmiczna siła fizyczna do codziennych czynności przy naczepie.
Zdarzyła Ci się awaria na drodze, z którą sobie nie poradziłaś? Co umiesz naprawić, a co zlecasz innym?
Moje auto to stosunkowo młody wóz i należy do tych raczej mało awaryjnych. Potrafię zmienić koło, to najczęstsza przypadłość jaka się może trafić na trasie, choć w sumie w firmie, w której obecnie jestem zatrudniona, zdarzyło się to tylko raz w ciągu dwóch i pół roku. Pewnych rzeczy nie da się naprawić „na krótko”, bez części. Kiedyś w drodze padł mi zawór czterodrożny, wymiana jest banalnie prosta, pod warunkiem, że masz sprawny zapasowy zawór ze sobą. Pech chciał, że akurat się to zdarzyło w Niemczech, trzeba było czekać kilka godzin, aż ktoś dostarczy nowy.
Patrząc na Twoją figurę dbasz o swoją sylwetkę. Jak to robisz w trasie, skoro po drodze jest tyle kuszących barów polecanych przez innych kierowców, w których głównie można zjeść dobrą kiełbasę czy obiady domowe?
Niestety kierowca ma siedzący tryb pracy. I tak mam lepiej niż ci, którzy jeżdżą głównie zagranicę, bo moje trasy są dość krótkie. Co kawałek rozładunki, załadunki, czasem kilka razy dziennie otwieram, zamykam boki. Nie mam czasu jakoś specjalnie dbać o linię, jem nieregularnie, czasem byle co, byle gdzie i byle jak… Taki los kierowcy ciężarówki. Wbrew pozorom miejsc, w których tak naprawdę można dobrze, smacznie zjeść nie ma tak wiele. Inna sprawa, że odkąd usiadłam za kierownicę dużych samochodów przytyłam kilkanaście kilo (śmiech).
Ile ludzi, tyle reakcji. Znajomi są przyzwyczajeni. Nieznajomym, kiedy dowiaduję się w jakim fachu pracuję, dziwnie świecą się oczy, wypytują, co, jak i w ogóle. Ogólnie jednak wszyscy są bardzo pozytywnie nastawieni do tego, co robię i mi wiernie w tym kibicują.
Na kobietach ciąży stereotyp, że nie potrafią parkować. W Twojej pracy precyzyjny podjazd pod rampę jest codziennością, a parkowanie wielkogabarytową ciężarówką z naczepą jest przecież trudniejsze, niż autem osobowym. Czy miałaś ten dryg do odpowiedniego parkowania we krwi, czy musiałaś się tego nauczyć?
Wszystkiego się uczysz z czasem, często słyszę, że cofam lepiej niż niejeden „stary”. Nie ma reguły, kto jak manewruje, płeć wg mnie nie ma tutaj najmniejszego znaczenia. Jeden kierowca, mimo długiego stażu, robi to wolniej i gorzej, inny wsiada i momentalnie łapie o co chodzi. Ogólnie trzeba przyzwyczaić się do gabarytu, ja też nie jestem mistrzem, czasem na prostym podjeździe motam się „jak młody”, a czasem na skomplikowanym wychodzi „na raz” (śmiech).
Jaki najdalszy dystans pokonałaś? Czy masz swoją prywatną „księgę rekordów”?
Jeżdżąc po Polsce ciężko mówić o dystansach, najdalsze moje strzały to np. Brzesko – Szczecin, przeszło 700 km, takie tam pociągnięcia. Miałam kilka kursów na Francję, to było mniej więcej 1050 km w jedną stronę, powrót 1200. Wydaje się, że to dużo, ale to przecież są małe dystanse w porównaniu do kursów np. na Portugalię, gdzie masz np. 3000 km w jedną stronę.
Załóżmy, że kończy Ci się czas jazdy, parkujesz na pauzę – co wtedy robisz? Integrujesz się z innymi kierowcami na postoju? Zakładam, że zdarza się też typowy podryw…
Raczej nie, często kończę późnym wieczorem, nocą, myślę wtedy, żeby się szybko ogarnąć i położyć spać. Podryw? Zdarzają się „błędni rycerze”, ale ja nie szukam przygód, wrażeń. Zwłaszcza w nocy. Czasami gdzieś na załadunkach, rozładunkach poznaje różnych ludzi, czasem jest wesoło, a czasem nieprzyjemnie, wszystko zależy od człowieka, na którego się trafi.
Masz partnera życiowego? Jak on reaguje na Twoje wyjazdy? Myślisz o macierzyństwie?
Mam, od przeszło pięciu lat jestem w stałym związku. Cóż, on różnie reaguje na moje wyjazdy, raz lepiej, raz gorzej, wynagradzamy sobie rozłąkę na różne sposoby w weekendy i wolne dni. Myślę, że kiedyś doczekamy się potomstwa, ale przy tym systemie pracy to ciężka sprawa.
Zdarza się, że nawet u kierowców mężczyzn, zwłaszcza jeżdżących za wschodnią granicę, jest trochę niebezpiecznie – zdarzają się przecież kradzieże towaru, czy nawet samego pojazdu. Nie boisz się takich sytuacji? Czy można się przed tym jakoś uchronić?
Staram się zatrzymywać w takich miejscach, gdzie jest bezpiecznie. Najlepiej pauzować gdzieś „na firmach”, choć to też ma swoje minusy. Różne historie się słyszy, autentyczne i te mniej prawdziwe. Jednak specyfikacja pracy ogólnie jest średnio bezpieczna. To co teraz dzieje się np. w Calais, włos się jeży na samą myśl! A najgorsze, że jak pokazuje czas, kierowcy są zdani sami na siebie w takich sytuacjach. Czasem, gdy stoję w miejscu, gdzie jeszcze nie pauzowałam, kiepsko śpię, budzę się co chwilę, kontroluję sytuację, czy nikt się nie kręci wokół auta, przy zbiornikach paliwa. Nie wożę raczej wartościowych ładunków, ale złodziej tego nie wie, zdarzają się pocięte plandeki, otwarte drzwi, zerwana plomba, przegrzebane schowki. Niestety kierowca jest za to wszystko odpowiedzialny. Na zachodzie i południu Europy swego czasu modne były, chyba zresztą nadal są, napady na śpiących kierowców – złodziej wpuszcza ci gaz do kabiny, ty jesteś wszystkiego świadomy, widzisz co się dzieje, jednak nie możesz zareagować, bo masz chwilowo niewładne mięśnie, ewentualnie jesteś uśpiony innym rodzajem gazu. Złodziej przekopie kabinę, zabierze co chce, a na koniec bezczelnie się napije coli, stojącej na stoliku i się pożegna! Fartem jest, jeśli zostawi otwartą szybę, byś się jakoś ocucił. Wielu kierowców się po prostu nie budzi. Mam dodatkowe zabezpieczenie na drzwi, ale czy to jest wystarczająca ochrona? Wolałabym się o tym nigdy nie przekonywać….
Czy jeździsz zawsze sama, czy na dłuższych dystansach masz zmiennika?
Jeżdżę sama.
Jak reagują policjanci, czy urzędnicy ITD, gdy po zatrzymaniu auta widzą blondynkę za kierownicą? Udaje Ci się czasem uniknąć mandatu?
Raczej nie mam problemu ze służbami mundurowymi, ale staram się jeździć przepisowo, nie przeginać tacha, bo niestety to wszystko słono kosztuje. Wiadomo, że czasem wyjdzie trochę inaczej, 74 km/h na 50-tce? Zdarza się najlepszym i nie ma, że boli (śmiech).
Używasz zapewne radia CB – jak społeczność kierowców reaguje na Ciebie w eterze?
Kierowcy mam wrażenie, że się przyzwyczaili, choć początkowo było wśród nich nie lada poruszenie.
Spędzasz długie godziny za kółkiem – co się wtedy myśli? Nie nudzi Ci się?
Wtedy myślisz o wszystkim i o niczym, możesz snuć swoje dalsze plany, marzenia, a możesz żyć dniem dzisiejszym, zakładając słuchawki oddać się niekończącym rozmowom z bliskimi i znajomymi. Innym razem odpalam swoją ulubioną muzykę na full volume i oddaję się śpiewaniu. Dobrze, że tylko auto tego słucha, choć chyba nie jest tak źle, skoro szyby jeszcze nie wypadły (śmiech).
Twoim drugim domem jest kabina – masz ją jakoś specjalnie urządzoną, żeby czuć się w niej przytulnie?
Panuje w niej jakaś względna harmonia, wszystko ma swoje miejsce. Czasem gdzieś podczas jazdy, w szafce zabrzęczą mi sztućce, albo kubek o kubek, dostaje wtedy szału. Nie wiem, po prostu tak mam (śmiech). Poza tym w kabinie mam miękką, świeżą pościel, firany, które sobie sama uszyłam, dywany, ogólnie wnętrze urządziłam wg siebie. To ja mam się tutaj dobrze czuć.
Jakim pojazdem jeździsz na co dzień, a jakim od święta? Masz jakieś auto osobowe? Którą z ciężarówek, którymi jeździłaś wspominasz najlepiej, a która jest Twoim marzeniem?
W pracy jeżdżę Volvo FH13, prywatnie też mam szwedzki wóz – Saaba 9-3. Nie mam dużego doświadczenia, wcześniej jeździłam 15-letnim DAF XF 95, trochę Renault Midlum, niewiele jeszcze MAN TGA. Dafik był bardzo sympatyczny, jednak ze względu na swój wiek miał swoje kaprysy. Chciałabym pojeździć jeszcze Scanią, dużo kierowców nazywa ją „skakanką”. Nie miałam jeszcze okazji.
Jeździsz na jakieś salony nowości ciężarówkowych? Targi transportowe? Śledzisz, co się dzieje w branży?
Nie mam na to czasu, jedyną tego typu „imprezą” jest Master Truck, na którym można obejrzeć naprawdę odpicowane samochody!
Czy masz jakieś inne motoryzacyjne „ciągoty” – jeździłaś może motocyklem, quadem?
Quad to super sprawa, gokarty tak samo, uwielbiam! Jazda na motocyklu mnie w żaden sposób nie pociąga. Motor wydaje mi się najmniej bezpieczny, a w szczególności ścigacze, są mocne, szybkie, ale w zderzeniu z jakąkolwiek przeszkodą kierowca ma nikłe szanse na przeżycie.
Czym się interesujesz? Masz jakieś hobby?
Trochę nietypowe, jak na kierowcę ciężarówki – drzemie we mnie artystyczna dusza. Lubię tworzyć, przerabiać. Można się zdziwić, bo uwielbiam decoupage, szycie, haftowanie, malowanie różnego rodzaju. Lubię też przeczytać dobrą książkę, obejrzeć film w domowym zaciszu, trochę odetchnąć w spokoju od pogoni dnia codziennego i niekończącej się jazdy ciężarówką.
Jak postrzegasz udział w programie „Polscy Truckersi” na Discovery Channel?
Program przedstawia w bardzo wiarygodny sposób, jak wygląda życie przeciętnych kierowców ciężarówek, ich wyzwania życia codziennego pod względem zawodowym i prywatnym. Udział był dla mnie nie lada wyzwaniem. Ogólnie dość mocno stresuję się przed kamerą, zaczynam się miotać i peszyć. Ale podobno kamera mnie lubi. Szkoda tylko, że bez wzajemności (śmiech).
Znasz się z innymi kobietami za kierownicą ciężarówek? Iwoną Blecharczyk, Kasią Hryń? Co o nich sądzisz?
Znam kilka „kierowniczek” osobiście, założyłam grupę na Facebooku „Polskie Kierowniczki Ciężarówek”. Jest nas już prawie setka, a wiem, że to tylko niewielka namiastka, bo kobiet za kierownicą ciężarówek jest znacznie więcej. Ogólnie babki za kierownicą dużych składów to kobiety „z jajami”, nie jakieś cienkie lale. Do tego nie biorą się kaciały, tylko konkretne, mocne charaktery!
Zdarzył Ci się jakiś poważniejszy wypadek? Czy kolizje, albo małe uszkodzenia przy manewrach są częste?
Nie miałam tej wątpliwej przyjemności. Raz dziewczyna wyprzedzając mnie tuż przed zakrętem, nie zdążyła i wpakowała się w moje przednie koło, przeleciała mi przed maską i zakończyła po prawej stronie w rowie. Mi w sumie niewiele się stało, urwany stopień, uszkodzony zderzak i takie tam, niestety nawet nie wiem, w którym momencie tak mocno depnęłam na hamulec, że ładunek dość mocno się przestawił… Dziewczyna dostała 250 złotych mandatu, 6 punktów i pojechała, bo też miała tylko otarcia, a ja spędziłam jeszcze 1,5 godziny na ustawianiu ładunku tak, żeby dojechać do celu. A co do uszkodzeń przy manewrach, to cóż, zdarzają się, dlatego lepiej trzy razy sprawdzić „tyły”, niż skrzywić zderzak, lub rozbić lampę…
Na parkingach często „kręcą” się panie lekkich obyczajów – jak reagują jak otwierasz drzwi?
Raczej mnie nie zaczepiają. Ja się wzdrygam na sam ich widok…
Co Cię drażni patrząc z perspektywy kierowcy ciężarówki na polskich drogach, lub wśród polskich kierowców?
Bezmyślność. Moim zdaniem, osoby zdające na kat. B, powinni mieć obowiązkowo z 10 godzin jazdy na prawym fotelu ciężarówki, by wiedziały, ile potrzeba drogi na hamowanie, ruszanie. Ile potrzeba miejsca na skręcanie na ciasnym skrzyżowaniu np. w prawo, że zabierasz się z drugiego pasa nie dla własnego widzimisię. Mnóstwo jest takich sytuacji, że osobówka podjeżdża tak, że nie masz prawa jej widzieć. Może po takim kursie coś by ruszyło się w umysłach kierowców osobowych aut, bo niestety nie mają żadnego zrozumienia dla tego, jak wygląda jazda ciężarówką.
Denerwuje Cię jak ludzie mówią „Tiry”, a nie ciężarówki? Poprawiasz, czy puszczasz mimo uszu?
U wielu ludzi nazwanie ciężarówki TIREM wywołuje agresję. Na mnie to nie robi wrażenia. Słowo TIR weszło już w potoczną mowę i dość mocno się utrwaliło. Większość wykrzykuje, że to ciągnik siodłowy z naczepą, a nie żaden TIR! Owszem, TIR to międzynarodowa konwencja celna, o czym mało kto wie poza branżą, ale pewnych rzeczy nie da się wyprzeć ze świadomości. Tak samo jak potocznie na byle jaką szlifierkę kątową mówi się bosch, a na tanią myjkę ciśnieniową z marketu karcher. Mówisz TIR i wszyscy wiedzą o co chodzi (śmiech).
Masz prężnie działający profil na FB, zgromadziłaś mnóstwo fanów. Jak sądzisz dlaczego Ci kibicują?
Każdy ma swoje powody, musiałabyś ich pytać (śmiech). Byłam w szoku, zresztą nadal mnie dziwi ta liczba! Z tego miejsca też chciałabym bardzo wszystkim podziękować, dostaję mnóstwo pozytywnych wiadomości, na które nie zawsze odpisuję, ale po prostu cierpię na chroniczny brak czasu…
Jak reagujesz na teksty: baby nie potrafią jeździć, baba za kierownicą to zmora, baby do garów?
Zacytuję: „Nie należy dyskutować z idiotami. Najpierw sprowadzą cię do swojego poziomu, a potem pokonają doświadczeniem”. I tyle mam do powiedzenia w tej kwestii (śmiech).
Co byś powiedziała młodym dziewczynom, które zastanawiają się co w życiu robić, jak byś chciała je zachęcić do tej pracy?
Przede wszystkim nie ma się czego bać! Duży może więcej! (śmiech).
Dziękujemy za rozmowę!
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
W pełni elektryczny SUV Volvo EX30 zdobywa 5 gwiazdek w najnowszych testach Euro NCAP
Volvo EX30, najmniejszy SUV szwedzkiej marki, udowadnia, że bezpieczeństwo nie jest kwestią rozmiaru. Model ten właśnie uzyskał maksymalną, pięciogwiazdkową ocenę w najnowszych testach bezpieczeństwa Euro NCAP, potwierdzając tym samym zaangażowanie szwedzkiej marki w zapewnienie najwyższych standardów bezpieczeństwa w ruchu drogowym, zwłaszcza w wymagających warunkach miejskich -
MotoMikołajki.pl 2024 edycja XVI
-
Nowa Toyota Hilux Mild-hybrid 48V od 170 900 zł netto
-
Dacia Duster z tytułem CAR OF THE YEAR POLSKA 2025
-
To auto kończy właśnie 10 lat – było pierwszą hybrydą coupe tej japońskiej marki
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
Patrycjo ! Oszukaj mnie na fejsie w wolnej chwili …Pogadamy na priv… Szerokości – przyczepności … 😀 życzę
Anonymous - 5 marca 2021
Kiedy nowe odcinki?
Anonymous - 5 marca 2021
„Można Ją od jutra oglądać w programie Polscy Truckersi”… Jak to od jutra? Ja oglądam Patrycję od dwóch tygodni w programie „Polscy Truckersi”…
Anonymous - 5 marca 2021
Jest świetna ! 🙂
Anonymous - 5 marca 2021
I ładna!