Test Mini Cooper SE – elektryczny mini gokart
W czasach, gdy coraz więcej z nas przywiązuje dużą wagę do ochrony środowiska, bycia eko i w zgodzie ze sobą i naszym otoczeniem, MINI zareagowało szybko i sprawnie, wypuszczając na rynek swój flagowy model MINI Cooper S w wersji elektrycznej. Jest to pierwsze całkowicie elektryczne MINI, choć wkrótce oferta elektryków tej marki ma poszerzyć się o model Countryman.
Póki co, koncernowi udało się idealnie połączyć kultowy wygląd i charakterystykę tego znanego i lubianego już samochodu z nowoczesnym trendem elektromobilności, który zdobywa coraz więcej zwolenników.
Elektryczny Mini gokart
Każdy, kto choć trochę interesuje się motoryzacją wie, że Mini to nie tylko świetny, klasyczny wygląd i pełna smaczków stylistyka wnętrza, ale też, jeśli nie przede wszystkim, bardzo dobre właściwości jezdne. W pełni słusznie producent używa do promocji najnowszego modelu hasła „Mini, gokartowa frajda z jazdy”. Elektryczna wersja nic z tych właściwości nie traci, a wręcz przeciwnie. Samochód jest krótki (3,84 cm), a wysokonapięciowy akumulator został umieszczony pod podłogą, pomiędzy przednimi siedzeniami i pod tylną kanapą, dzięki czemu jest też świetnie wyważony. To z kolei powoduje, że najnowsze Mini nie jest ociężałe, zakręty pokonuje bardzo sprawnie i jest w pełni przewidywalne. Oczywiście swoją olbrzymią zasługę ma tu też szeroki rozstaw kół i bardzo dobrze zestrojone, dość twarde, zawieszenie. Przy takim zestawieniu aż się chce, aby droga do pracy składała się z samych zakrętów.
Elektryczną wersję Mini napędza 184-konny silnik, który do prędkości 60 km/h przyspiesza w 3,9 sekundy, a do pierwszej (i jedynej pełnej) setki w 7,3 sekundy. Jak to przy elektrycznym napędzie, przyspieszenie jest liniowe od początku, do końca. Koniec zaś nie jest aż tak odległy, bo producent podaje, że maksymalna prędkość osiągana przez ten model to 150 km/h. Sprawdziłyśmy to w odpowiednich warunkach i możemy potwierdzić – licznik nie wskaże więcej niż 155 km/h, jednak Mini będzie stale przyspieszało aż do osiągnięcia tej prędkości. Potem jest efekt, jakby ktoś założył nam ogranicznik. Maksymalny moment obrotowy w tym wypadku to 270 Nm.
Jak daleko zabierzesz swoje Mini
Ale w przypadku samochodów elektrycznych, szczególnie w Polsce, gdzie nie ma jeszcze aż tak rozwiniętej infrastruktury ładowarek, jednym z najistotniejszych punktów, na które zwracamy uwagę, jest maksymalny zasięg i pojemność baterii. Producent podaje, że pojemność akumulatora to 32,6 kWh, a maksymalny zasięg to 232 kilometry. Podczas miejskiego, kilkudniowego testu, udało mi się uzyskać wskazania komputera pokładowego, że mój maksymalny zasięg to 182 kilometry. Zasięg więc nie jest porywający i tak samo jak wielkość tego samochodu, raczej kwalifikuje go do samochodu typowo miejskiego. Ogromnym plusem jest jednak szybkość ładowania akumulatora za pomocą tzw. szybkiej ładowarki – tu naładujemy naszego elektrycznego przyjaciela już w niewiele ponad pół godziny. Do naładowania całkiem rozładowanego akumulatora do pełna, przy użyciu zwykłego gniazdka, jest to już 15 godzin, ale nadal jest to wynik niezły w porównaniu do innych elektryków na rynku. Na szczęście Mini zadbało o całkiem sprawnie działający system odzyskiwania energii. Każde odpuszczenie pedału gazu skutkuje odczuwalnym przyhamowaniem, które jest związane z odzyskiwaniem energii z kół.
Dzięki temu nie tylko możemy opóźnić wyczerpanie akumulatora, ale także możemy poruszać się w trakcie jazdy za pomocą jednego pedału. Ciekawostką jest, że nawet stojąc na światłach nie musimy trzymać wciśniętego pedału hamulca – Mini po odpuszczeniu gazu samo wyhamuje aż do zatrzymania się, po czym cierpliwie stoi i czeka na ponowne wciśnięcie przez nas gazu. Nie będę ukrywać, że to dość istotna różnica, jeśli chodzi o zmianę stylu jazdy, ale szybko można się do niej przyzwyczaić. Uważajcie jednak, jak będziecie znów przesiadać się w benzynę – po kilku dniach spędzonych w Cooperze SE można zapomnieć, że inne samochody nie wytracają prędkości tak szybko i może nas to zaskoczyć.
Elektryczny Mini Cooper oferuje kierowcy cztery zróżnicowane tryby jazdy: sport, komfort i tryb green oraz green plus. Oczywiście używanie każdego z nich wiąże się z innym zużyciem energii – najwolniej będzie ona zużywana przy trybie green plus, ale wówczas musimy liczyć się z tym, że wyłączone zostaną wszystkie systemy umilające podróżowanie, takie jak np. klimatyzacja czy nawiew.
Mini to styl, nie tylko styl życia
Stylistycznie nowa, elektryczna wersja Mini jest świetnie przemyślana w każdym szczególe. Jak już przystało na Mini, wnętrze składa się właściwie z samych smaczków – znajdziemy tam ukrytą w podłokietniku indukcyjną ładowarkę, czy też znane już przełączniki wprost z samolotów, którymi możemy nie tylko wyłączyć kontrolę trakcji czy przełączyć tryb jazdy, ale również ustawić kolor oświetlenia ambientowego. Umieszczony centralnie podświetlany wyświetlacz dotykowy, służący do obsługi systemu multimedialnego, zdaje się z nami poniekąd rozmawiać za pomocą kolorów podświetlenia oraz ich intensywności. Po intensywności oświetlenia możemy rozpoznać stopień naładowania akumulatora, a zmiana trybu jazdy również jest sygnalizowana odpowiednim kolorem. Tak samo jak zmiana temperatury wewnątrz pojazdu. Jest to może mało przydatny bajer, ale za to świetnie oddający charakter modelu. Dzięki niemu mogę wybaczyć nawet całkowicie nieintuicyjną obsługę systemu multimedialnego.
Tuż przed kierowcą jest umieszczony osobny tablet z cyfrowym wskaźnikiem prędkości oraz wskaźnikiem zużycia energii i wskaźnikiem pokazującym nam co aktualnie dzieje się z naszym akumulatorem w trakcie jazdy. Nasz testowy model był też wyposażony w wyświetlacz head up, który prawdę mówiąc przy tym, ile się dzieje we wnętrzu Mini Coopera SE, był raczej zbędnym elementem.
Idealnym podsumowaniem będzie stwierdzenie, że wnętrze najnowszego modelu Mini jest ładne, modne i wygodne. Nawet jak już postanowicie zabrać pasażerów na tylną kanapę, to będzie im tam komfortowo, a producent wykrzesał nawet miejsce na osobne cupholdery dla pasażerów z tyłu. Niby nic, ale jednak o tym drugim rzędzie foteli często się zapomina, szczególnie gdy brak drugiej pary drzwi.
A czym się różni elektryczna wersja Mini Coopera z zewnątrz? To przede wszystkim całkowicie zmieniona, zamknięta atrapa chłodnicy, umieszczona na niej żółta listwa z emblematem Mini electric i żółte akcenty na szarym kolorze całości nadwozia, w tym zwracające uwagę żółte obudowy lusterek, które świetnie prezentują się z szarym kolorem nadwozia o nazwie Moonwalk Grey Metallic. Dodatkowego smaku dodaje dach w kolorze czarnym i dedykowane do tego modelu, 17-calowe aluminiowe obręcze kół, które są niemal w całości zamknięte. Jest to nie tylko oryginalny zabieg stylistyczny, ale przede wszystkim ma wspomagać właściwości aerodynamiczne tego pojazdu. Jak wiadomo, Mini stawia na smaczki, a takim smaczkiem czy też wisienką na najnowszym elektryku koncernu są reflektory – z przodu są to diodowe reflektory adaptacyjne, które automatycznie dostosowują jasność i wiązkę światła do warunków jazdy, a z tyłu diodowe reflektory z emblematem brytyjskiej flagi Union Jack, która nawiązuje w sposób oczywisty do historii tej marki. Kształt świateł pozostał bez zmian tak, żeby model w dalszym ciągu nawiązywał do korzeni marki.
Nasza ocena
Mini udało się w sposób znakomity zbudować nowy wymiar technologii w tradycyjnej, lubianej i wręcz kultowej już obudowie. Większość producentów, wypuszczających na rynek samochody elektryczne skupia się na tym, żeby były one powiewem przyszłości nie tylko technologicznie, ale też stylistycznie. Mini jest chyba pierwszym koncernem, który poszedł w zupełnie inną stronę i za to ogromny plus. Wystarczy rozejrzeć się po ulicach, żeby stwierdzić, że Mini to nie tylko samochód, to styl życia, który zdobywa coraz więcej zwolenników.
I oczywistym jest, że raczej nie wybierzemy się elektrycznym Mini na wyprawę nad morze czy w góry (chyba że zawczasu ustalimy grafik doładowań po drodze i zapakujemy się w jedną, niezbyt dużych rozmiarów torbę – bagażnik ma pojemność raptem 271 litrów, co sprawia, że ciężko się zmieścić nawet z zakupami spożywczymi dla całej rodziny). Nie kupimy go też jako jedyny samochód do domu, gdy mamy kilkuosobową rodzinę. Jednak będzie to idealny wybór zarówno dla osób ceniących sobie podążanie za obowiązującymi trendami, jak i osób wiernych klasyce, niezależnych i doceniających wyjątkowy charakter tego samochodu. Nie powinna więc dziwić równie wyjątkowa cena najnowszego Mini Cooper SE, która zaczyna się od 139.200 zł, a jeśli będziemy chcieli wybrać maksymalnie wyposażoną wersję, to osiągnąć może nawet kwotę powyżej 170.000 zł. Ale za styl życia, szczególnie ten eko, trzeba czasem słono zapłacić.
Na plus:
+ właściwości jezdne, trzymanie się w zakrętach, przyspieszenie
+ stylistyka wnętrza i zachowanie tradycyjnego wyglądu na zewnątrz i w środku
+ łatwe ładowanie, stosunkowo krótkie
Na minus:
– cena
– to, że nie można znaleźć za dużo minusów, bo jest to świetnie pomyślany samochód 😉
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Europejska premiera BYD Sealion 7
BYD Sealion 7 to siódmy w pełni elektryczny samochód wprowadzony przez chińską markę na europejski rynek. Jest to też czwarty model z serii ,,Ocean”, do której należy już Dolphin, Seal i Seal U. Pierwsze modele mają dotrzeć do klientów jeszcze w tym roku. -
Cupra Formentor VZ5 w edycjach specjalnych
-
Porsche Taycan 4 i Taycan GTS – nowe warianty w gamie elektrycznego modelu
-
Lamborghini Revuelto ,,Opera Unica” zaprezentowane
-
Mercedes-AMG pracuje nad pierwszym własnym SUV-em
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
Biegnie! Kwiczy! Kelpant bury! A tu knuuuuury! A tu knuuuryy!