Test Hyundai Ioniq 5 – przedziwny, ale ciekawy!
Czy byłeś w młodości zafascynowany procesorem 8086, montowanym w pierwszym laptopie na świecie? Czy namiętnie sterowałeś Pacmanem, łowiąc kolejne kropki? A może byłeś mistrzem Tetrisa lub każdą wolną chwilę spędzałeś, katując Gameboya? Czy wyobrażałeś sobie wtedy, że 20 lat później wsiądziesz do kanciastego, naładowanego pikselami auta na prąd? Zapraszamy na test Ioniqa 5!
Piksele, mnóstwo pikseli. Patrzę na ten samochód i zastanawiam się czy nie wylądowałam w jakimś zamkniętym świecie w stylu Matrixa. Albo może zostałam zamknięta w alternatywnym wymiarze sieci internetowej? No dobra, wracam na ziemię.
Krótko mówiąc, Ioniq 5 wygląda abstrakcyjnie. Jest niesamowicie geometryczny, futurystyczny i pełno w nim prostych, ostrych linii. Wygląda jak duży, naładowany elektroniką klocek, ale o dziwo, to zdaje egzamin. Samochód Hyundaia jest zupełnie inny niż jakiekolwiek auto na rynku, wygląda jak zaczerpnięty z gier komputerowych. Efekt ulega spotęgowaniu, gdy włączycie światła – w naszym egzemplarzu Full LED z przodu i z tyłu. Zwłaszcza te obok bagażnika robią kolosalne wrażenie. Małe kwadraciki ustawione w równych liniach wyglądają, jakby lampy były naklejone, a nie prawdziwe. Z przodu natomiast światło wypełnia również cięcia na listwie pod reflektorami, ciągnącej się przez całą długość przedniego zderzaka. Przy wyłączonym zapłonie nic na to nie wskazuje.
Kolejną zabawą jest szukanie klamek. Przy zamkniętym samochodzie są schowane – to podobne rozwiązanie do tego, które znajdziecie np. w autach DS-a. Natomiast kiedy odblokujecie zamki, wówczas klamki się wysuną i zauważycie, że od wewnątrz zostały dodatkowo wyprofilowane tak, aby idealnie ułożyć w nich palce. Zastanawiam się, na ile „złapań” wystarczy to mocowanie, natomiast póki co, przy niemal świeżym aucie, sprawdza się dobrze. Gdy ruszacie, samochód automatycznie blokuje drzwi, a klamki z powrotem się chowają, co poprawia aerodynamikę podczas jazdy.
Ten samochód wygląda jak z kosmosu, naprawdę. Nie da się być wobec niego obojętnym, choć ciężko też określić jego atrakcyjność. Podoba mi się czy nie? Spędziłam kilkanaście godzin patrząc na niego i nadal nie znam odpowiedzi. Jest po prostu inny, w pewien sposób nadzwyczajny.
Sylwetka jest dość masywna, a to m.in. przez grube słupki C. Wzdłuż drzwi przebiegają trzy ostre tłoczenia, układające się w linię „Z”. Ale to nie wszystko! Standardowo w Ioniqu montowane są 19-calowe felgi, co i tak potęguje masywność samochodu, ale opcjonalnie możecie zdecydować się na obręcze 20-calowe, czyli największe jakie Hyundai kiedykolwiek zaoferował w samochodzie elektrycznym.
Jak bardzo EKO?
No właśnie. Tak zajęłam się nadwoziem, że uciekło mi, o co w tym wszystkim chodziło. Hyundai dołącza do motoryzacyjnej ofensywy w związku z dbaniem o środowisko. Jednak azjatycka marka nie ograniczyła się do wyeliminowania emisji spalin. We wnętrzu crossovera znajdziecie prostotę, zachowawczość, stonowaną kolorystykę i… sporo materiałów pochodzenia naturalnego lub z recyklingu. Gotowi?
Każdy Ioniq 5 składa się z:
– 730 g trzciny cukrowej i kukurydzy mieszanej (siedzisko, podsufitka i dywaniki),
– 294 g wełny,
– 200 g oleju lnianego (składnik farby użytej do malowania skóry we wnętrzu),
– do 32 butelek PET z recyklingu (które są rozdrabniane na plastikowe wiórki, a następnie topione i przędzone w nić, służącą do produkcji tapicerki na fotele),
– 0,08 m2 papieru z recyklingu.
Drzwi i deska rozdzielcza są pomalowane biofarbą, która zawiera olej pozyskiwany z roślin takich jak rzepak i kukurydza, ale jeśli chcecie żyć w większej w zgodzie z planetą, to opcjonalnie za 8000 zł możecie wyposażyć samochód w dach solarny, który dzięki bateriom słonecznym będzie ładował akumulator i pomagał w wydłużeniu dystansu jazdy. Imponujące, prawda?
Prosto, ale nowocześnie
Wsiadając do środka, od razu zwrócicie uwagę na dwa zintegrowane ekrany multimedialne, z czego każdy o przekątnej ponad 12 cali. Pierwszy służy do wyświetlania informacji dotyczących jazdy i zastępuje zestaw zegarów, natomiast drugi służy bezpośrednio do obsługi multimediów i systemów łączności. Dostępny w tym aucie jest system Apple CarPlay oraz Android Auto. Testowany samochód wyposażono także w trzy gniazdka USB z przodu oraz dodatkowe z tyłu. Ciekawostką jest fakt, że również pasażerowie siedzący na tylnej kanapie mogą liczyć na podgrzewanie swoich miejsc.
Hyundai, projektując Ioniqa 5, postawił na odzyskanie jak największej przestrzeni we wnętrzu. Przejawem tego jest bardzo uproszczona deska rozdzielcza oraz przesuwny panel między fotelami, dostępny od wersji Executive. W praktyce wygląda on tak, że wystarczy podnieść zatrzask i można sterować pozycją w zakresie niecałych 15 cm. Z panelem zintegrowana jest ładowarka indukcyjna na telefon oraz płytki podłokietnik, podobnie jak dwa cupholdery i dość szeroka półka na drobiazgi. Dzięki możliwości przesuwania panelu, pomiędzy nogami kierowcy, a pasażera tworzy się przestrzeń, którą można wykorzystać chociażby do położenia torebki. Podobny tunel między kokpitem, a panelem centralnym znajdziecie np. w BMW i3.
Szybki, ale nie wariat
Testowany egzemplarz wyposażony został w akumulator o pojemności niecałych 73 kWh, co oznacza, że mamy tu do czynienia z jednym silnikiem umieszczonym przy tylnej osi (w standardowej wersji jest napęd RWD). W ofercie dostępny jest także Ioniq 5 z napędem 4×4. Wtedy dodatkowy silnik wędruje na przednią oś tak, że każda z nich ma własny napęd. Pomaga to także w równomiernym rozłożeniu masy auta. Środek ciężkości w Hyundaiu jest położony nisko i został świetnie zbalansowany, dzięki czemu podczas jazdy czujecie mocną przyczepność do podłoża, pewność prowadzenia i możecie płynnie wchodzić w zakręty.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę na fakt, że samochód waży prawie 2 tony. Nasz egzemplarz ważył dokładnie 1910 kg, natomiast najlżejszy Ioniq 5 to masa własna równa 1830 kg. To oznacza, że mimo ciekawych parametrów układu napędowego, pierwsza „setka” osiągana jest po upływie 7,4 sekundy. Auto generuje moc maksymalną 218 KM i moment obrotowy 350 Nm. Topowy Ioniq 5 oddaje do dyspozycji kierowcy natomiast 305 KM, napęd 4×4 i 605 Nm momentu obrotowego, więc 100 km/h osiąga po niewiele ponad 5 sekundach. Niezależnie jednak od wersji napędowej, prędkość maksymalna każdego Ioniqa zawsze jest fabrycznie ograniczona do 185 km/h.
Czas na trochę więcej danych. W trasie, przy prędkości 140 km/h zużycie baterii wynosiło 28,6 kWh/100 km (w trybie sportowym, 3. poziom rekuperacji, przy około 20°C temperatury, z włączoną klimatyzacją i radiem). Natomiast w trybie normalnym ten sam odcinek „kosztował” mnie 25,5 kWh/100 km. W mieście, w trybie sportowym przy rekuperacji na poziomie 3., pobór baterii wynosił 26,5 kWh/100 km, natomiast w trybie normalnym przy włączonej funkcji iPedal zużycie, a właściwie pobór mocy, spadł aż do 15 kWh/100 km. Hyundai twierdzi, że auto wyposażone według testowanej konfiguracji pokona na jednym ładowaniu 480 km. Faktycznie jednak przejechałam 145 km i komputer wskazywał na jeszcze 230 km zasięgu. Bateria była naładowana w 58%, więc trzeba się liczyć z trochę niższym zasięgiem niż obiecywany, choć nadal wynik jest bardzo zadowalający.
Nadal czekasz, ale podobno przyjemniej
Ioniq 5, jak przystało na samochód elektryczny, wymaga ładowania z gniazdka. W przypadku podpięcia do ładowarki o mocy 50 kW, naładujemy samochód do 80% pojemności w niecałą godzinę. Ale w przypadku ładowarki 350 kW, do pełna „zatankujemy” w niecałe 30 minut. Aby sobie umilić czas, Hyundai proponuje opcjonalne fotele, które potrafią za użyciem jednego przycisku całkowicie się rozłożyć. Dotyczy to siedzeń kierowcy i pasażera z przodu. Podobno, dzięki temu pojazd zapewnia nam relaks podczas ładowania i umila czekanie na naładowanie baterii. Czy faktycznie tak jest? Nie wiem, nie miałam okazji przekonać się na własnej skórze, ponieważ testowany samochód nie był wyposażony w to rozwiązanie. Osobiście myślę, że lepiej w tym czasie pójść coś zjeść.
Ile to kosztuje?
Katalogowo cena najtańszego, podstawowego Ioniqa 5 w wersji Smart rozpoczyna się od 189 900 zł. Topowy napęd 305 KM dostępny jest od wersji Executive – jego ceny rozpoczynają się od 239 900 zł, do 260 900 zł w wersji wyposażenia Platinum. Hyundai podkreśla, że korzystając z programu rządowego „Mój Elektryk” możecie liczyć na upust do 27 000 zł, co obniżyłoby cenę podstawowego Ioniqa 5 do około 163 000 zł. Sami powiedzcie, czy to dużo jak na samochód z kosmicznej przyszłości?
To nam się podoba:
– nietypowy, abstrakcyjny wygląd
– światła wykorzystujące technologię pikseli
– stabilność jazdy podczas prowadzenia
– nisko osadzony środek ciężkości
– względnie szybki czas ładowania baterii
– możliwość wykupienia dachu solarnego
To nam się nie podoba:
– bardzo prosty, wręcz ubogi projekt wnętrza
– wysoka cena
Najnowsze
-
Cena ropy naftowej w 2025 r. będzie spadać. Czy potanieją też paliwa?
Analitycy są przekonani, że trwający od ponad pół roku trend spadkowy na rynku ropy naftowej utrzyma się również w przyszłym roku. Nie ma jednak wśród nich zgody na temat jego skali. Jedni przewidują umiarkowane obniżki cen giełdowych, inny wieszczą drastyczne spadki. Ale czy spowoduje to spadki na stacjach paliw w Polsce? Jest taka szansa, ale wiele zależy od kursu dolara. -
Joanna Modrzewska – pierwsza Polka z Pucharem Świata w sportach motocyklowych za 2024 rok
-
Range Rover L460 SV Serenity – TEST – kiedy “zwykły” luksus to za mało
-
W pełni elektryczny SUV Volvo EX30 zdobywa 5 gwiazdek w najnowszych testach Euro NCAP
-
MotoMikołajki.pl 2024 edycja XVI
Zostaw komentarz: