Test Renault Koleos 2.0 dci 173 KM – królik doświadczalny

Każdy sukces ma wielu ojców. W przypadku modelu Koleos jest ich trzech - Nissan, Renault oraz Samsung. Jednak na warszawskich ulicach łatwiej, niż ten samochód, zobaczyć dzisiaj łosia. Czy zatem Renault Koleos to oby na pewno sukces?

Pewien francuski malarz, Rigaud Hyacinthe, mawiał: „Doświadczenie to suma wiedzy, która pozwala robić nowe błędy zamiast powtarzać stare”. Renault to jedna z najstarszych firm samochodowych na świecie, a jej „suma wiedzy” jest wręcz imponująca. Wielokrotnie zdobyte tytuły „Car of the year”, „Truck of the year” oraz mistrzostwo zdobyte w Formule 1 czynią z tej marki prawdziwego weterana. Jednak, mimo doświadczenia wielkości stanu Alaska, producent uległ pokusie i postanowił zasmakować nowej przygody, jaką są samochody typu SUV.

Przeczytaj też nasz test Renault Megane Bose Edition tutaj

 

Renault Koleos
fot. Jan Zagrodzki, jzshots.tumblr.com

Koleos gabarytami niewątpliwie wzbudza respekt niczym solidnie wykarmiony sterydami kulturysta. Wprawdzie powstał na płycie podłogowej od Nissana X-Trail, co nie czyni go King Kongiem wśród innych tego typu aut, ale jest wysoki (1710 mm) i szeroki „w barach” (1865 mm). Decydując się na zakup w takim jak testowany przez nas egzemplarz, pomarańczowym kolorze możemy mieć gwarancję, że ten kopiec na kołach w miejskim tłumie nie zginie. Oryginalnego wizerunku dopełnią finezyjne, 18-calowe obręcze.

Wygląd zewnętrzny? Dosyć egzotyczny. Jest jak liczi wśród owoców – specyficzny, nietuzinkowy; z pewnością znajdzie swoje grono wielbicieli. Mocno zauważalny jest krótki przedni i tylni zwis oraz duży prześwit (188 mm), co ma ułatwić jazdę w terenie. „W terenie”  – nie warto zbyt mocno brać sobie tego do serca, mając z tyłu głowy, że to jest SUV, a nie kołowy transporter opancerzony „Rosomak”. Tyle na zewnątrz, ile z egzotyki Koleos ma w środku?

Bogata galeria zdjęć z testu Renault Koleos tutaj.

Renault Koleos
fot. Jan Zagrodzki, jzshots.tumblr.com

Słodko-gorzki
Wnętrze prezentuje się całkiem nieźle, pod warunkiem, że mocno zamkniemy jedno oko. Tylko wtedy umkną naszej uwadze pewne nieporozumienia, które nie wiadomo jakim cudem, znalazły się w samochodzie za ponad 100 tysięcy złotych. Pierwszą z nich jest dźwignia automatycznej skrzyni biegów. Obudowa pod względem jakości nie ustępuje dziecięcej łopatce do piasku, zaś maskownica z czarnej gumy przypomina fragment kalosza. Patrzę, i czuję się jak w ukrytej kamerze. W czasach, kiedy do projektowania samochodów zasiadają coraz częściej niemalże artyści, takie akcenty są jak uderzenie w twarz z otwartej dłoni. Siedzę i próbuję się otrząsnąć wnikliwie obserwując pozostałe elementy wnętrza. Można tu znaleźć sporo dobrego z innych modeli Renault (m.in. bardzo udanego Megane – nasz test tutaj). I tak na pochwałę zasługuje komputer pokładowy, który pod względem obsługi jest jednym z najbardziej przyjaznych, z jakim udało mi się zetknąć. Z ukrytych w nim ustawień i opcji można korzystać za pomocą ciekłokrystalicznego ekranu dotykowego, lub wygodnego joysticka umieszczonego tuż za dźwignią zmiany biegów. Cieszy również dach panoramiczny w rozmiarze XXL, który nie jest jedynie uchylającym się gadżetem, ale w pełni odsuwaną frajdą. Ale to jeszcze nie koniec niespodzianek. Bagażnik ma dzieloną klapę niczym rasowy pick-up. Jej dolna część po rozłożeniu udźwignie do 120 kilogramów i przy załadunku ciężkich przedmiotów może się okazać wręcz bezcenna. Bagażnik pochłonie nie więcej niż 450 litrów, co w zupełności wystarczy, aby wyruszyć na wakacje. Miłych wrażeń w podróży dopełni nagłośnienie Bose. Wkładam ulubioną płytę i rozpoczynam swoją znajomość z tajemniczym osiłkiem.

Wnętrze Renault Koleos
fot. Jan Zagrodzki, jzshots.tumblr.com

Miękki komandos
Krótki przód oraz wysoka pozycja za kierownicą sprawiają, że odnoszę wrażenie jakbym prowadziła karocę. Z przodu brakuje tylko koni, bo na brak tych mechanicznych pod maską nikt nie powinien narzekać. Z jednostki diesla o pojemności 2 litrów udało się uzyskać 173 KM, co przy masie samochodu wynoszącej 1807 kilogramów jest zadowalającym wynikiem. Jednostka ta to efekt współpracy Renault i Nissana, która zdążyła się zaprezentować na rynku jako bardzo trwała oraz ekonomiczna. I nie są to jedynie puste słowa, bo nasz Goliat na czterech kołach zadowolił się w cyklu miejskim 8,4 litrami ropy na 100 kilometrów. Duży plus dla Koleosa.

Tylna kanapa Renault Koleos
fot. Jan Zagrodzki, jzshots.tumblr.com

Testowany egzemplarz został wyposażony w automatyczną, sześciobiegową przekładnię – ta, dla odmiany, to istna persona non grata. Nie spodziewałam się, że przełożenia będą się zmieniać w tempie sprinterskim, ale mechanizm jest tak leniwy, że odniosłam wrażenie, jakby w środku pracował mały osiołek odporny na jakiekolwiek formy poganiania. Na szczęście Koleos jest również dostępny z tańszą, manualną skrzynią biegów, którą naprawdę warto się zainteresować (dostępna tylko z silnikiem 2.0 dci 150 KM).

Zawieszenie Renault Koleos przypomina łóżko wodne; jest tak miękko i komfortowo, że samochód nie jedzie, a płynie. Polskie drogi wyglądają jak po deszczu meteorytów, dlatego pod tym względem Koleosa ciężko nie polubić. Jedynie na zakrętach może się wychylać niczym wańka wstańka, dlatego przed większymi łukami sugeruje zdejmować nogę z gazu.

Renault Koleos
fot. Jan Zagrodzki, jzshots.tumblr.com

Z dala od cywilizacji i asfaltowych ulic, niczym prawdziwy komandos, Renault Koleos powinien sobie poradzić bez najmniejszych problemów, a przynajmniej tak to widzi producent. Po pierwsze, za sprawą napędu 4×4 All Mode-i (zastosowanym również w najnowszym Nissanie X-Trail), który w zależności od panujących warunków na drodze przekaże część momentu obrotowego na tylną oś (w skrajnym wypadku 50%). W szczególnie trudnych warunkach za pomocą przycisku Lock można zablokować mechanizm różnicowy. Ten wariant działa jedynie przy prędkości do 40 km/h. Po drugie, Koleos dysponuje systemem ruszania pod górę, który jest automatycznie aktywowany w przypadku ruszania na drodze o nachyleniu powyżej 10%. To jednak zbyt mało, aby z tego pulchnego osiłka zrobić Rambo, poza tym, czy ktoś naprawdę od tego samochodu oczekuje takich umiejętności?

Rozkładany bagażnik Renault Koleos
fot. Jan Zagrodzki, jzshots.tumblr.com

Czy warto?
Od kilku lat SUV-y mają wzięcie niczym karp na Wigilię. Nie dziwi zatem fakt, że i Renault postanowiło włączyć się do gry. Model Koleos to nowicjusz w ofercie producenta i jak każdy nowicjusz – sporo się musi nauczyć. Silnik to mocna strona tego samochodu, na szczęście dostępna również w innych, bardziej udanych modelach marki. Jeżeli jednak ktoś będzie rozważał zakup tego samochodu, do wyboru otrzyma skromną ofertę: samochód jest dostępny w dwóch wersjach wyposażenia (Limited i Privilege) oraz z dwoma jednostkami napędowymi 2.0 dci: o mocy 150 KM (z manualną skrzynia biegów) oraz 173 KM (z automatem). Ceny zaczynają się od 120 700 złotych, ale warto przyspieszyć decyzję o zakupie, bo w wyniku obecnej promocji ceny startują od 108 630 złotych.

Na TAK:

– ekonomiczna jednostka napędowa

– intuicyjny i łatwy w obsłudze komputer pokładowy

– duży prześwit

– dobre nagośnienie

Na NIE:

– powolna automatyczna skrzynia biegów

– miejscami niedbałe wykończenie

– zbyt dużo zbędnych systemów, których nie wykorzysta się w mieście, a które podnoszą cenę samochodu

Dane techniczne Renault Koleos 2.0 dci 173 KM:

Silnik – diesel, turbo, 4 cylindry, 16 zaworów

Pojemność – 1995 cm3

Moc – 173 KM przy 3750 obr/min

Moment obrotowy – 360 Nm przy 2000 obr/min

Masa – 1807 kg

Skrzynia biegów – automatyczna, 6-biegowa

Pojemność bagażnika – 450 litrów

Prędkość maksymalna – 189 km/h

0-100 km/h – 11,9 s

Zbiornik paliwa – 65 litrów

Długość/szerokość/wysokość – 4520/1865/1710 mm

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze