Nowa E-Taryfa ułatwi dostęp do szybkich ładowarek. Ale co z cenami za korzystanie z nich?
Nie od dziś wiadomo, że polskie przepisy nie ułatwiają rozwoju elektromobilności i to na kilku płaszczyznach. Na szczęście jedna z przeszkód została już usunięta, ale co to oznacza dla kierowców?
Poważnym problemem w rozwoju sieci szybkich ładowarek w Polsce, był sposób rozliczania ich operatorów. Dużą część opłat stanowiły tak zwane opłaty stałe, za samo utrzymanie przyłącza. Z tego powodu bez względu na to, czy dana stacja była w użyciu i czy przynosiła jakiś dochód, operator musiał liczyć się z niemałymi kosztami. Dodatkowo stawiając na przykład stację ładowania prądem zmiennym (AC) z dwoma punktami ładowania o mocy 22 kW każdy, sumarycznie dawało to 44 kW. To był kolejny problem, ponieważ powyżej 40 kW obowiązuje znacznie droższa taryfa C2x.
Licznik elektromobilności: już ponad 400 szybkich stacji ładowania w Polsce
Dzięki nowelizacji Ministerstwa Klimatu, wprowadzono specjalną E-Taryfę, przeznaczoną wyłącznie dla ogólnodostępnych stacji ładowania. Niestety jednocześnie trzykrotnie podniesiono stawki za wykorzystaną energię, więc kierowcy raczej nie mają co liczyć na obniżki na stacjach.
Czy koronawirus wpłynął negatywnie na rozwój elektromobilności w Polsce?
Spodziewanym efektem tych zmian ma być zwiększenie liczby stacji ładowania aut elektrycznych, ponieważ operatorzy nie będą już musieli się bać strat, na wypadek okresów przestoju. Powinno też pojawić się więcej szybkich ładowarek i to nie tylko ze względu na powstawanie nowych. Niektórzy operatorzy, z uwagi na wysokie koszty stałe, obniżali moc już istniejących punktów!
Orlen uruchamia nowe stacje ładowania i udostępnia aplikację dla właścicieli elektryków
W rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną, Rafał Czyżewski, prezes GreenWay Polska przyznał, że do tej pory część stacji tego operatora miała moc ograniczoną do 40 kW. Dzięki E-Taryfie możliwe było jej podniesienie do maksymalnych możliwości danej stacji, więc nawet do 150 kW.
Najnowsze
-
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
Autodromo Nazionale di Monza docenia zazwyczaj tych kierowców, którzy nie boją się wysokich prędkości, podejmują próby wyprzedzania w nielicznych zakrętach i wykorzystują błędy popełnione przez rywali. To właśnie oni, najlepsi z najlepszych, mają szanse stanąć na podium na włoskiej ziemi. Gosia Rdest w ostatnim wyścigu sezonu dowiodła, że należy do tego grona, zajmując trzecią pozycję w klasie Challenger. -
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
-
8 typowych błędów, jakie polscy kierowcy popełniają na rondach
Zostaw komentarz: