Issabelth zakochana w… GSX-R 600
Pasja w pełni angażuje Issabelth – kiedyś pochłaniała ją gra na gitarze, a teraz serce jej bije w rytmie motocyklowego silnika. Obecnie szlifuje jazdę torową na Suzuki GSX-R, bawi się z pitbike i marzy o zakupie motocykla crossowego.
Motocykl w Twoim życiu nieźle namieszał? To była pasja od pierwszej na nim jazdy?
Będąc już na studiach, któregoś dnia nagle uznałam, że motocykle mi się podobają i chcę zrobić na nie prawo jazdy. Przed kursem nie jeździłam niczym oprócz roweru (śmiech). Ale od pierwszej przejażdżki już wiedziałam, że mi się to podoba i na pewno zrobię na motocyklu wiele kilometrów. Swoją drogą, prawo jazdy na samochód zrobiłam 3 lata później, co jest chyba rzadkością. Jak widać motocykl był najważniejszy już od początku!
To od jakiego motocykla zaczynałaś? Był to od razu strzał w 10-tkę?
Tuż po zrobieniu prawa jazdy zaczęłam się rozglądać za pierwszą maszyną. Miałam straszne ciśnienie, aby coś kupić i móc już jeździć. Tak jak większość początkujących byłam bardzo „podjarana” i nie myślałam zbyt trzeźwo. Jako pierwszy jednoślad chciałam sobie kupić od razu sportową 600-tkę, co na pewno nie skończyłoby się dobrze, bo oprócz kursu nie miałam żadnego doświadczenia. Na szczęście mam dobrych przyjaciół, którzy odradzili mi taki zakup i polecili, żebym kupiła sobie jakąś 500-tkę, która ma w okolicy 50 KM. Nie jest to mało, więc spokojnie można wyprzedzać i całkiem dobrze się rozpędzać, ale też nie jest to zbyt dużo, aby moc mnie nie „przerosła”. Teraz wiem, że to idealny wybór na start!
Obejrzałam wiele maszyn, na szczęście razem z wujkiem i jego mechanikiem – bo sama kupiłabym już pierwszy motocykl, jaki oglądaliśmy, mimo że był w strasznym stanie technicznym… Nie znałam się totalnie, więc można mi było wcisnąć każdy kit, zwłaszcza, że chodziłam wtedy w „różowych okularach” i wszystkie motocykle były dla mnie piękne! (śmiech) Dlatego każdemu polecam kupować pojazdy z kimś, kto się chociaż trochę zna na rzeczy i będzie oceniał ten zakup „na trzeźwo”.
U mnie ostatecznie padło na ER-5 z 2001 roku. Dobrze wspominam ten motocykl, był bardzo przyjemny do jazdy. Planowałam spędzić z nim kilka sezonów, ale w końcu skończyło się na niecałych dwóch, bo po prostu trafiła mi się opcja kupienia fajnego GSX-Ra.
Upodobałaś sobie motocykle sportowe – co Cię najbardziej w nich kręci?
To, do czego motocykle sportowe zostały w sumie stworzone – czyli zakręty. Żaden inny motocykl nie prowadzi się tak świetnie w „winklach” jak sport. Ich dodatkowym atutem jest dla mnie wygląd. „Plastiki” zawsze mi się podobały!
Oprócz dźwięków motocykla uwielbiasz także dźwięki gitarowe? Jaka była historia tej pasji?
Zgadza się, uwielbiałam grać na gitarze i to była moja pierwsza prawdziwa pasja, którą „zaraził” mnie mój wujek. Nie wyobrażałam sobie ani jednego dnia bez tego instrumentu. Grałam od gimnazjum przez jakieś 9 lat, głównie piosenki z gatunku metalu. Potem niestety zmienił mi się gust muzyczny, polubiłam bardziej spokojne utwory i gitara, póki co, leży w szafie. Ale może któregoś dnia do tego wrócę, zobaczymy…
Nie robię niczego na siłę, bo to jest bez sensu – trzeba czuć z tego frajdę. Teraz moją pasją są motocykle, ale kto wie… może za 10 lat również mi się znudzą i zajmę się na przykład szydełkowaniem? (śmiech). Po prostu uważam, że nie wiem, kim będę za x lat, dlatego nie lubię mówić, że „zawsze” będę coś kochać. Różnie w życiu bywa, co widać na przykładzie mojej historii z gitarą. Podchodzę do tego zdroworozsądkowo.
www.facebook.com/issabelthofficial
Ok, więc wróćmy do motocykli – jak Ci idzie szlifowanie umiejętności na torze? Jesteś zadowolona ze swoich postępów?
Już drugi rok planowałam pojechać na tor co najmniej 5 razy – niestety w tamtym roku nie wyszło przez Covid, a w tym jest ciężko przez pogodę, która nas latem nie rozpieszczała. Nie sądzę, żeby moje postępy były spektakularne, ale ciągle coś poprawiam i to jest ważne. W tym roku skupiam się na poprawnej technice jazdy. Nie mam już ciśnienia na tarcie kolanem, co udało mi się już 2 lata temu, tylko co z tego, skoro pozycja była słaba i przez to się „wyglebiłam”. Teraz (póki co) nie trę, ale poprawiłam już zarówno pozycję, jak i czas. Kolanko ponownie przyjdzie samo z siebie, bo to nie powinno być celem samym w sobie, a efektem poprawy stylu jazdy.
Widzę, że trenujesz także na pitbike? To prawda, że tak nabyte umiejętności się przydają na co dzień?
Jazda na „pitkach” bardzo mi się spodobała! Najbardziej w nich lubię to, że one są małe, lekkie i względnie bezawaryjne. Gleba rzadko kończy się kontuzją – co sprawia, że można w ogóle się nie martwić i dać z siebie 110%! Gabarytowo są o wiele mniejsze od normalnego motocykla, ale zasady jazdy są te same. Dlatego to prawda, że na „pitkach” można się wiele nauczyć i przenieść to potem na codzienną jazdę. Poprawia się wyczucie maszyny, można się nauczyć kontrolowanego uślizgu tylnej opony, trzymania się nogami zamiast rękami, poprawnej pozycji, itd. A to wszystko w bezpiecznych warunkach. Zdecydowanie warto!
Ucząc się, wyznajesz zasadę prób i błędów, czy też oddajesz się w ręce profesjonalnych szkoleniowców?
Jedno i drugie. Bardzo długo uczyłam się sama, słuchając porad znajomych, oglądając różne filmiki i testując, jak jest mi wygodnie, jak jest szybciej itd.. W tym roku postawiłam na naukę pod okiem instruktorów na torze w Słomczynie. Oni zwrócili mi uwagę na błędy, które popełniam i podpowiedzieli, jak je poprawić. Planuję się tam szkolić tak długo, aż powiedzą, że jest dobrze.
Kto jest dla Ciebie w tej dziedzinie obecnie autorytetem?
Powiedziałabym, że każdy, kto jeździ lepiej ode mnie. Nie mam żadnej osoby, którą uznaję za jedną, jedyną godną słuchania. Każdy ma coś do dodania od siebie i każdego warto posłuchać i spróbować jego rad.
Widziałam Cię w różnych filmikach o tematyce motocyklowej – lubisz się angażować w tego typu projekty?
Bardzo lubię występować w różnych filmach, więc jeśli tylko widzę okazję, to chętnie się zgłaszam. Póki co, największym „osiągnięciem” w tym temacie był występ na kanale „Piątek- serial oryginalny”. Podczas nagrywania miałam wiele zabawy, było dużo śmiechu i przy okazji poznałam fajnych ludzi. Na pewno to nie ostatnia produkcja, w jakiej wystąpię.
Jesteś zadowolona z obecnego motocykla? Dlaczego go wybrałaś?
Oczywiście, jestem bardzo zadowolona! Mam dwa motocykle, a dokładniej to dwa GSX-R 600 (jeden to K2, a drugi K7). Pierwszego z nich kupiłam pod koniec 2016 roku. Wybrałam akurat „sporta” z rodziny Suzuki, ponieważ znajomy dał mi się przejechać K2 właśnie i od razu się zakochałam! Potem ten motocykl od niego kupiłam. Przeżył ze mną bardzo wiele, miałam na nim niejedną „glebę” (śmiech).
W tamtym roku, po „szlifie” na torze, uznałam, że już czas zmienić motocykl „codzienny” na coś ładnego, a K2 zostawić na torowanie. Jako że już się zakochałam w GSX-Rach na amen, to wybór padł po prostu na nowszy model „Gixxa”. Miałam takie szczęście, że już za pierwszym razem udało mi się trafić na świetny, zadbany egzemplarz, który bez wahania kupiłam. Podoba mi się on zarówno wizualnie, jak i świetnie się prowadzi, dlatego na pewno zostanie ze mną na dłużej.
Taka jazda na co dzień sportowym motocyklem nie jest trudna, gdy kusi przyspieszenie, rośnie adrenalina, a zakręty wzywają?
Już miałam kilka „gleb”, które nauczyły mnie pokory. Zakręty na drogach publicznych już nie sprawiają mi praktycznie żadnej frajdy, bo zamiast się skupić na zakręcie to się zastanawiam, czy nie wyskoczy mi zza niego żaden samochód, czy na drodze nie będzie stał pies albo czy po prostu nie przesadzę i nie wyląduję w rowie. Na torze mogę dawać z siebie 100% bez żadnych obaw i to jest świetne!
Jakie są Twoje marzenia, jeżeli chodzi o motocyklową pasję?
Chciałabym mieć drugiego K7 na tor, bo prowadzi się o wiele lepiej niż K2, dzięki czemu byłoby mi łatwiej progresować. No i fajnie by było móc jeździć na tor o wiele częściej, przynajmniej 10 razy w sezonie. Marzy mi się też jazda po jakimś większym torze – najpierw w Poznaniu, a potem coś za granicą, na przykład SlovakiaRing. Do tego chciałabym spróbować swoich sił w terenie, więc myślę o kupnie motocykla crossowego.
Najnowsze
-
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
Autodromo Nazionale di Monza docenia zazwyczaj tych kierowców, którzy nie boją się wysokich prędkości, podejmują próby wyprzedzania w nielicznych zakrętach i wykorzystują błędy popełnione przez rywali. To właśnie oni, najlepsi z najlepszych, mają szanse stanąć na podium na włoskiej ziemi. Gosia Rdest w ostatnim wyścigu sezonu dowiodła, że należy do tego grona, zajmując trzecią pozycję w klasie Challenger. -
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
-
8 typowych błędów, jakie polscy kierowcy popełniają na rondach
Zostaw komentarz: