Edyta Klim

Aleksandra Kun, tym razem za kierownicą ciężarówki!

Poprzedni wywiad z Aleksandrą Kun dotyczył mechaniki i pracy w serwisie. Obecnie Ola zmieniła zawód i najwięcej czasu spędza w kabinie ciężarówki. Nadal się uczy, więc z pewnością nie wyklucza innych motoryzacyjnych wyzwań.

Fot. Tomek Amun / RallyNuta

Od naszej ostatniej rozmowy minęło trochę czasu, a Ty zmieniłaś zawód – co teraz porabiasz?

Racja, od naszej rozmowy minęło parę lat i trochę się u mnie zmieniło. Od prawie 2 lat jestem kierowcą zawodowym i jeżdżę zestawem – ciągnik siodłowy i naczepa, aktualnie typu silos. Jeżdżę po kraju i jestem praktycznie codziennie w domu, do tego studiuję i współpracuję z teamem Hyperformance Motorsport Menagment.

Czytaj także: www.motocaina.pl/artykul/aleksandra-kun-jak-ryba-w-motoryzacyjnym-swiecie-12857.html

Czy to oznacza porzucenie na zawsze mechaniki?

Nie porzuciłam mechaniki! Dużo pracowałam w warsztacie, jednak większość przepracowanych lat w serwisie spędziłam, pomiędzy biurem a warsztatem, jako doradca-kierownik serwisu. Co nie zmienia faktu, że do dzisiaj działam na zapleczu warsztatowo-serwisowym i wiele rzeczy robię sama oraz wspieram nasz serwis na zawodach.

Widać, że nadal lubisz tatuaże. Tematyka ilu z nich jest związana z motoryzacją?

Obecnie, dokładnie połowa z moich tatuaży jest związana z tematyką motoryzacyjną. Mój pierwszy tatuaż zrobiłam sobie 8 lat temu i był to najmniejszy z moich obecnych. Jest to kontrolka silnika, czyli Check Engine i znajduje się ona na karku. Kolejnym moim tatuażem był amortyzator na ramieniu połączony z prędkościomierzem wchodzącym na łopatkę. Kolejne 2 znajdują się na stopach na jednej klucz dziesiątka płaska w skali 1 do 1, obwiązana czerwoną kokardą, a na drugiej stopie świeca zapłonowa skrzyżowana z czerwoną szminką. A ostatni z moich motoryzacyjnych tatuaży jest chyba największy – znajduje się na udzie i przestawia piękną różową alufelgę w kwiatach, koralach i innych pięknych ozdobach.

Nadal się uczysz?

Tak, skończyłam szkołę o profilu technicznym, a teraz studiuję zaocznie na mega ciekawym profilu, jakim jest transport, budowa i tuning samochodów. Jestem właśnie po zaliczonym, pierwszym roku, a we wrześniu będę się starać o stypendium naukowe, ze względu na wysoką średnią – czego totalnie się nie spodziewałam, zaczynając rok akademicki z wielką ilością matematyki i fizyki, której nie cierpiałam!

Polubiłaś te kierunki, czy dużo zależy od sposobu przekazywania tej wiedzy?

Jeżeli chodzi o matematykę, to jak najbardziej ją polubiłam. Okazało się, że tak naprawdę jest jednym z najprostszych i najbardziej logicznych przedmiotów. W przeciwieństwie do innych, cięższych do zrozumienia, na przykład mechanika techniczna, czy systemy transportowe. W porównaniu do matematyki to dopiero był dramat (śmiech). Z fizyką trochę gorzej sobie radziłam, natomiast muszę przyznać, że gdyby nie moja mama, mogłoby być o wiele gorzej!  Ona tłumaczyła mi wszystko, bo sama ma umysł ścisły i studiowała fizykę. Gdyby nie ona, to być może nie zaliczyłabym większości tych przedmiotów. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia i wiele osób czeka na poprawki we wrześniu. Studiuję zaocznie, więc same wykłady to za mało, trzeba poświęcić czas i posiedzieć przy tym w domu, bo nie można ogarnąć tego wszystkiego podczas jednego weekendu.

Jazda samochodami i motocyklami nadal Cię kręci? Czy już tylko te duże gabaryty?

Jeżeli chodzi o motocykle, to odcięłam się od nich totalnie. W zeszłym roku miałam jedną przejażdżkę, ale tylko utwierdziłam się w tej pauzie z motocyklami. Z wiekiem pojawiła się u mnie obawa i strach przed tym, jak kretyńsko potrafią się zachowywać inni kierowcy na drodze. Aktualnie, jeżdżąc ciężarówkami, czuję się bezpiecznie i obserwując z góry to, co się dzieje wokół – po prostu bałabym się znowu jechać motocyklem, przeciskać pomiędzy samochodami, których kierowcy nie patrzą w lusterka. Aut jest coraz więcej i tym samym, coraz więcej głupich, młodych, jeżdżących brawurowo kierowców.

Na czym polega ta współpraca z Hyperformance Motorsport Menagment?

Z Hyperformance współpracuje już, od jakiś sześciu lat. Na początku byłam odpowiedzialna za kwestie papierkowe, zgłoszenia uczestników, organizację noclegów, cateringu dla zawodników i inne tematy logistyczne. Kiedy, niecałe 3 lata temu, pojawiła się ciężarówka serwisowa i przy każdym wyjeździe musieliśmy zatrudniać osobę z odpowiednimi uprawnieniami (a kierowcy nie do końca się sprawdzali), wpadłam na pomysł zrobienia prawa jazdy na ciężarówki. Uznałam, że to będzie świetne rozwiązanie, a ja  będę miała dodatkowo płatną funkcję. Tym samym od dwóch lat, oprócz funkcji koordynatora w zespole, jestem również kierowcą naszego zestawu, czyli ciężarówki serwisowej z przyczepą na samochód, który wiozę na dane zawody.

Jakiego typu samochodem ciężarowym jeździsz zawodowo i jakie są to zwykle trasy?

Swoją przygodę z samochodami ciężarowymi zaczęłam od weekendowych wyjazdów z Hyperformance na zawody typu: rallycross, rsmp, gsmp. Natomiast z czasem tej jazdy było mi mało, więc postanowiłam rzucić serwis i oddać się tylko jeździe ciężarówkami.

Zaczęłam od tras międzynarodowych, na chłodni, potem chwilę jeździłam na plandece, ale ze względów osobistych musiałam wrócić do Polski. Przeszłam na transport krajowy i tym samym mogłam być częściej w domu, a jak zaczęłam studia, to już nie mogłam wrócić na międzynarodówkę.

Jak wygląda Twój dzień pracy?

Aktualnie jeżdżę po kraju od poniedziałku do piątku, przewożąc materiały sypkie, takie jak: cement, popiół itp. między cementownią, elektrownią, przesypownią, czy betoniarnią. Mój dzień pracy trwa średnio 10-12h, co ciekawe – może też trwać 15h, co jest w pełni legalne.

Uważasz, że to taka praca, jaką każda kobieta mogłaby podjąć? Coś sprawiało Ci większą trudność?

Wiadomo, każda praca ma swoją specyfikę i musi odpowiednio pasować osobie, która ją podejmuje. Ta praca nie jest dla wszystkich, tym bardziej nie dla każdej kobiety. Na pewno trzeba lubić to robić, czyli jeździć. A reszty można się nauczyć – podjeżdżanie pod rampy i inne manewry, to kwestia praktyki i dla chcącego nic trudnego. Trzeba być również przygotowanym na pracę fizyczną, najbardziej decydując się na jazdę z plandeką. Natomiast myślę, że z każdą naczepą i większością prac w tym zawodzie kobieta bez problemu sobie poradzi. Często nawet lepiej, niż niejeden mężczyzna. Trzeba też wziąć pod uwagę to, że ta praca wiąże się często z samotnością, niebezpiecznymi sytuacjami, czasem z ciężką pogodą i warunkami, nerwami, stresem i także brudem. 

https://www.instagram.com/alexandrusia/

https://www.youtube.com/olakun

https://www.facebook.com/ola.kun93

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze