Edyta Klim

Kaskarderka Beemką, a za kierownicą kobieta! Oto Nela Adamczewska

Nela Adamczewska ma 28 lat i pochodzi z Koszalina. Razem z mężem występuje w rewii kaskaderskiej i jako jedyna kobieta w Polsce wykonuje przejazdy samochodem na dwóch bocznych kołach!

Od kiedy zajmujesz się pokazami kaskaderskimi?

Wszystko zaczęło się 12 lat temu, kiedy poznałam męża – Kacpra Adamczewskiego na zajęciach z akrobatyki. Na początku zajmowaliśmy się kuglarstwem (chodzenie na linie, na szczudłach zwykłych i skaczących, żonglerka), potem założyliśmy grupę zajmującą się pokazami tańca z ogniem i pirotechniką Jumpfire, którą prowadzimy do dziś. Kaskaderką zajmujemy się już 9 lat.

Gdzie można obejrzeć Wasze umiejętności?

Najpierw  pracowaliśmy w niemieckiej rewii kaskaderskiej, potem w dwóch czeskich grupach. A od 2 lat mamy przyjemność występować w największym parku rozrywki w Polsce – Energylandii w Zatorze.

Jak wygląda taki grafik kaskadera?

W sezonie gramy od 3 do 7 pokazów dziennie o różnej tematyce. Są typowo precyzyjne przejazdy, układy i jest również pokaz reżyserowany na pościg policjantów i złodziei. Tak pracujemy przez pół roku.

Jakich aut używacie do pokazów?

Jeździmy BMW e36 i e46. Siedzą w nich seryjne silniki od 1,8 do 3 l. Mój mąż ma warsztat, więc przez drugą część roku przygotowuje auta pod kątem mechanicznym i blacharskim, żeby wytrzymały ten intensywny sezon (śmiech).

No to się pochwal, co robisz ze swoim samochodem?

Na co dzień robię slalomy pomiędzy chłopakami,  parkowania precyzyjne i kontrolowane poślizgi, wszystko zakończone ulubionym „jaraniem kaporka” do wystrzału opony! Jeżdżę też autem na dwóch bocznych kołach i jak na razie jestem jedyną kobietą, która to potrafi w Polsce. A na świecie znalazłam jeszcze 6 kobiet, które tak jeżdżą.  Po pierwszej lekcji już zrozumiałam, dlaczego jest nas tak mało…

Było trudno opanować ten trik?

Oj było ciężko! Przede wszystkim się przełamać, bo po najeździe na rampę (jak już się uda w nią trafić), gdy auto się przechyla – to na początku jest strach, że zaraz wydachuje! Cały czas trzeba balansować na granicy wywrotki. Potem to już jest kwestia wyjeżdżenia tysięcy godzin. Nauczyłam się tego jednak, dzięki nieograniczonej cierpliwości męża Kacpra i przyjaciela Piotra Rasia, którzy naprawiali wszystko, co porozwalałam podczas nauki i tłumaczyli co robić.

Nie sądziłam, że to będzie, aż tak trudne, bo wygląda całkiem spoko z miejsca pasażera (jeździłam tak z mężem parę lat). Mój mąż wymiata! I nie ma chyba  rzeczy, której by nie zrobił autem. Ja w ten sposób jeżdżę dopiero od początku tego roku, a dachowanie miałam tylko raz, więc statystyki są dobre (śmiech).

Ćwiczysz jakieś nowe triki? Co byś chciała jeszcze opanować?

Z dwóch kół, to chciałabym się nauczyć kółka 360°, żeby w przyszłym sezonie już je wykonywać przed publicznością. To bardzo precyzyjny i trudny element. Auto momentami zatrzymuje się w miejscu, a na dwóch kołach jest tak, że im wolniej się jedzie – tym trudniej panować nad pojazdem.

Czy taka praca to bardzo niebezpieczne zajęcie?

Niestety przy tej ilości pokazów trzeba się skupić, przede wszystkim na tym, by nie wpaść w rutynę i nie przestać się bać. Zawsze trzeba być czujnym, bo nawet jeśli my znamy swoje możliwości – to maszyna może zawieść… Ryzyko jest wliczone w cenę tego zawodu. Całą ekipą staramy się przestrzegać ustalonych zasad bezpieczeństwa, ale i tak w sezonie zdarzały się mniej i bardziej groźnie wyglądające wypadki.

Ale jednak warto podjąć to ryzyko?

Nawet po kontuzji, każdy z nas i tak wraca do tej pracy, bo to jest coś, co wciąga i daje niesamowitą satysfakcję! Kiedy 2000 osób bije brawo na stojąco, to dla takiej publiczności warto ryzykować. Atmosfera w grupie i na pokazach jest taka, że po prostu chce się to robić!

Tobie samej zdarzyły się jakieś wpadki?

Przy jeździe autem czuję się bezpiecznie, bo mam klatkę i na dwóch kołach nie osiągam większych prędkości. Nawet jak dachowałam, to nie było to według mnie niebezpieczne. Wisiałam po prostu jak nietoperz, do góry nogami i byłam zła, że trzeba będzie znowu szyby wycinać i wyklepywać auto (śmiech).

Co najbardziej niebezpiecznego wykonujesz?

Bardziej niebezpieczny i przez to rzadziej wykonywany przeze mnie element, to człowiek pochodnia. Polega to na tym, że leżąc na masce auta, jestem polewana benzyną i przejeżdżam przez 3 metrową ścianę ognia. Jest to bardzo efektowne i oczywiście ludziom się podoba, jak ktoś biega i się pali. Jednak po tylu latach, zdecydowanie wolę być w środku auta, niż się palić na zewnątrz.

Jako kobieta w tej roli wzbudzasz emocje i większe zainteresowanie?

Jako jedyna kobieta w 20-sto osobowej, męskiej ekipie jestem jak najbardziej rozpoznawalna (śmiech). Po pokazie ludzie podchodzą do nas po autografy i zdjęcia, wtedy gratulują mi i ciężko im uwierzyć, że ktoś tak drobny może tak jeździć (mam 158 cm i ważę 43kg). Niestety niektórzy panowie zakładają, że to nie może być takie trudne, skoro kobieta to ogarnia. Mam ochotę wtedy podać kluczyki i powiedzieć: „to mi pokaż co potrafisz!”. Janusze motoryzacji wszędzie się trafią (śmiech).

Masz smykałkę do motoryzacji, lubisz ją? Czy to jest trochę tak, że to po prostu kolejna umiejętność akrobatyczna?

Akrobatyka i ekfilibrystyka na pewno pomogły mi w szybszym opanowaniu balansowania autem. Jednak jest jeszcze wiele innych rzeczy, które trzeba ogarnąć jednocześnie, żeby wszystko wyszło. Oczywiście interesuje się motoryzacją. Lubię jeździć autami, lubię prędkość i adrenalinę, ale nie znam się na nich jakoś specjalnie. Wiadomo podstawowe symptomy zużycia rozpoznam, ale wszelkie wymiany i naprawy zostawiam tym, którzy się naprawdę na tym znają. Tutaj za dużo zależy od sprawności auta. Bezpieczeństwo przede wszystkim.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze