Podróżowanie jest jak narkotyk i ciężko z tym zerwać – wywiad z Iwoną Gogulską
Podróżowanie zawsze Iwonę pociągało, jednak gdy poznała Daniela (obecnego męża), to zakochała się nie tylko w nim, ale też w motocyklach! Obecnie podróżuje na swojej YBR 125, ale już planuje przesiadkę na większy motocykl.
Kiedy Twoje podróżowanie po świecie przekształciło się na podróżowanie motocyklowe?
Podróżowałam zawsze dość dużo, natomiast wyprawy motocyklowe zaczęły się z chwilą poznania mojego obecnego męża. Wtedy on akurat kupił motocykl, który wymagał praktycznie totalnego remontu, więc zimą zamiast ze mną – siedział popołudniami w garażu i go składał (śmiech). Ale później, dzięki jego pracy pojechaliśmy na nasze pierwsze motocyklowe wakacje i zrobiliśmy trasę: Litwa, Łotwa, Estonia. Wtedy zobaczyłam, że podróżowanie motocyklem może być fajne i zaczęłam myśleć o tym, żeby przesiąść się na swoją maszynę.
Czy motoryzacja, motocykle w jakiś sposób interesowały Cię wcześniej?
Zdecydowanie pasją do motocykli zaraził mnie mój mąż Daniel. Wcześniej jednoślady niespecjalnie mnie interesowały. Gdy przeprowadziłam się do Opola, sporadycznie chodziłam jedynie na wyścigi żużlowe, ale tam bardziej ciekawiła mnie rywalizacja, niż same motocykle. Natomiast mój mąż pochodzi z rodziny od zawsze związanej z motoryzacją – już jego dziadek startował w zawodach ulicznych na motocyklach takich jak Norton czy Triumph. Daniel od małego ścigał się na gokartach i zdobywał liczne tytuły.
Teraz motocykle są także i moją pasją, jednak nie było tak od początku. Irytowało mnie to, że Daniel poświęca im tak dużo czasu. Moje nastawienie zmieniło się, chyba po naszej pierwszej wyprawie…
Na ile zmieniło się wtedy Twoje życie?
Zmieniło się bardzo wiele. Dzięki podróżowaniu na motocyklu mogę dojechać prawie wszędzie, więc często mam okazję zobaczyć takie miejsca, w które osoby podróżujące w inny sposób po prostu nie dojadą. Jest też większa wygoda, bo człowiek nie jest uzależniony np. od środków komunikacji publicznej. Dzięki motocyklom poznałam mnóstwo ciekawych osób, a moje wyjazdy stały się o wiele bardziej emocjonujące. Ucząc się jazdy na motocyklu, a następnie podróżując nim – świadomie wyszłam ze swojej strefy komfortu. Zmieniła się trochę moja psychika i podejście do wielu spraw, przez co teraz codzienne stresy, wydają mi się bardziej błahe. Ponadto wraz z wyprawami pojawił się blog: www.szerokadroga.pl, któremu poświęcam obecnie bardzo dużą ilość czasu. Co śmieszne, zmieniłam się także fizycznie – poszerzyły mi się ramiona, przez co połowa moich t-shirtów nadawała się do wyrzucenia (śmiech).
Jednak czy długie dystanse na 125 nie są męczące dla Ciebie (wygoda) i dla Twojego partnera w podróży (niska prędkość)?
Na początku naszych wyjazdów kierowanie motocyklem bywało męczące, zwłaszcza na dłuższych trasach. Po długiej jeździe bolały mnie np. kolana. Ale teraz już się przyzwyczaiłam, nawet jeśli czasem jestem zmęczona, to szybko to mija i z powrotem powraca ochota, by ruszyć dalej. Wychodzę z założenia, że jazda motocyklem ma być przyjemnością, więc jeśli wiem, że coś będzie zdecydowanie powyżej moich (czy motocykla) możliwości – to po prostu nie jadę.
Jeśli chodzi o partnera, to chyba już się przyzwyczaił (śmiech). Nastawiamy się na zwiedzanie, raczej nie jeździmy po autostradach i najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo, więc też i odpowiednia prędkość. Tym bardziej, że coraz częściej słyszy się o wypadkach z udziałem motocyklistów. Moja YBR-ka rozwija prędkość do ok. 115 km/h, więc wcale nie jest to, aż tak mało. Największym problemem jest w tym przypadku głównie wyprzedzanie, bo 125-tka nie jest w stanie tak szybko przyspieszyć, jak chociażby Yamaha TDM 850 mojego męża. Nie we wszystkich państwach można też jeździć 125-tkami na kat. B. Z tych dwóch powodów planuję w końcu zrobić prawo jazdy na motocykl i kupić coś większego.
Gdzie do tej pory byliście i jak łączycie codzienne życie i pracę z podróżowaniem?
Byliśmy m. in. w Armenii, Gruzji, Rumunii, Bułgarii, Albanii, Czarnogórze, Macedonii, Litwie, Łotwie, Estonii, Niemczech. Zanim się poznaliśmy, oboje też sporo podróżowaliśmy, ja wcześniej odwiedziłam takie kraje jak: Ukraina, Hiszpania, Francja czy Włochy. Jednak nie jest łatwo łączyć podróżowanie z pracą na etacie (bo taką właśnie mam). Wtedy urlop może mieć tylko 26 dni, ale staramy się go maksymalnie wykorzystać. Ten czas z reguły starcza na zorganizowanie dwóch większych wypraw w roku. Dużo podróżujemy też w weekendy. Czasem pracuję w soboty, tylko po to, by kolejny weekend był o ten jeden dzień dłuższy. Sporo czasu zajmuje mi również prowadzenie bloga. Myślę, że odpowiednie zarządzanie czasem to właśnie taki złoty środek na pogodzenie pasji z pracą.
W jaki sposób przygotowujecie się do kolejnego wyjazdu, ile czasu wcześniej i na jakich płaszczyznach?
Wszystko zależy od wyjazdu. Z reguły przygotowania zaczynamy jakieś 2-3 miesiące wcześniej. Choć tak naprawdę, jeśli chodzi o serwis motocykli, to przygotowania trwają cały czas… Wychodzimy z założenia, że im lepiej przygotowany do sezonu motocykl, tym później mniej niespodzianek na drodze. Przede wszystkim staram się dużo czytać o kraju, do którego jedziemy. Kupuję przewodniki i mapy, wypytuję znajomych, którzy już tam byli. Wyłapuję te najciekawsze miejsca i tak powoli tworzy się plan podróży. Gdy już jest gotowy, drukuję go i zabieram ze sobą. Dlaczego tak planuję? Otóż na początku naszych podróży, czasem po powrocie okazywało się, że byliśmy tuż obok jakiegoś niezwykłego miejsca… a nie mieliśmy o tym bladego pojęcia i je omijaliśmy! Oprócz tego systematycznie dokupujemy dodatkowy sprzęt, który będzie nam potrzebny podczas wyjazdu. Chodzi m. in. o sprzęt fotograficzny czy biwakowy. Sprawdzamy informacje o zagrożeniach czy też obowiązkowych szczepieniach. Wykupujemy ubezpieczenie oraz wyrabiamy EKUZ.
Planujecie wszystko, czy coś zostaje do decyzji spontanicznych na miejscu?
Zdarza nam się modyfikować plan w trakcie. Mamy to szczęście, że z reguły jedziemy własnym środkiem transportu, więc jak gdzieś nam się nie podoba, to ruszamy dalej. I to samo w drugą stronę – jeśli jest okazja coś fajnego zobaczyć lub skorzystać z jakiejś extra atrakcji, to zostajemy i ewentualnie skracamy dalszą trasę. Jeśli chodzi o nocleg, to z reguły rezerwujemy tylko ten pierwszy. Na dalszą podróż mamy wypisanych kilka adresów, które możemy wykorzystać w przypadku, gdy nic nie znajdziemy po drodze. Taka lista przydała nam się na przykład w Sofii, gdzie wszystkie pensjonaty i hostele do których trafiliśmy były w 100% obłożone.
Twoje ulubione miejsce na ziemi z poznanych do tej pory to….?
Przez ostatnie lata byłam w wielu pięknych miejscach i ciężko wskazać te naj… Jako że od zawsze mieszkałam w mieście, to szczególnie podobają mi się tereny, gdzie czuję bliskość z naturą i gdzie nie ma wielu ludzi. Pod tym kątem na pewno Armenia była takim krajem, bo tam wciąż jest wiele takich, nieco dzikich i nieodkrytych miejsc. Ostatnio nie miałam zbyt wielu okazji, ale bardzo lubię też wracać nad polskie morze poza sezonem. Wtedy czuje się zupełnie inny klimat nadmorskich miejscowości i dla mnie jest to na swój sposób magiczne.
Co Was najbardziej pociąga w podróżowaniu? Obce kultury, piękno przyrody, wielka niewiadoma, co przyniesie kolejny dzień?
Chyba wszystko po trochu. Dzięki temu, że poznajemy inne kultury stajemy się bardziej otwarci i świadomi pewnych rzeczy i zjawisk. Zdobywamy wiedzę i doświadczenie. Ta niewiadoma – „co będzie jutro” jest motorem naszych działań, pcha nas do przodu. Prawda jest taka, że będąc na jednym wyjeździe, już myślę o kolejnym miejscu, które odwiedzę. Podróżowanie jest jak narkotyk i ciężko z tym zerwać.
Działacie czynnie w promowaniu turystyki również w regionie? Opowiedz o tym.
W zeszłym roku rozpoczęliśmy projekt „Opolskie: znane i nieznane”. Zdaliśmy sobie sprawę, że większość mieszkańców naszego regionu (w tym także motocykliści) omija Opolszczyznę, jeśli chodzi o weekendową turystykę. My do tej pory też woleliśmy zwiedzać województwo dolnośląskie, śląskie lub pojechać do pobliskich Czech. Polacy nie znają tego regionu i jeśli już – to turystycznie kojarzą go głównie z pałacem w Mosznie. A opolskie to nie tylko Moszna! Jest tu mnóstwo ciekawych miejsc z interesującą historią. Są piękne zamki i pałace, tajemnicze ruiny, jeziora, ogrody, obiekty industrialne, śliczne drewniane kościółki… a nawet piramida i fabryka robotów! Trzeba więc to wszystko pokazać i rozreklamować. Tym bardziej, że taka turystyka lokalna to świetny sposób na spędzenie wolnego czasu. Na korzyść takich wyjazdów przemawiają też koszty, które są bardzo niskie.
Gdybyś miała podsumować plusy i minusy podróżowania samochodem a motocyklem?
Gdybym miała określić to jednym zdaniem, to powiedziałabym, że samochód to komfort, a motocykl to przygoda! Przede wszystkim w samochodzie zmieścisz większą liczbę rzeczy i raczej nie musisz się martwić, że coś nie wejdzie. My przykładowo jadąc samochodem bierzemy stolik, krzesełka i grill. Na motocykl się to nie zmieści, choć na dłuższe wyjazdy prawie zawsze bierzemy np. kuchenkę turystyczną i mały garnuszek. Jednak przy dwóch motocyklach (nie licząc przedmiotów o większych gabarytach) problem z pojemnością bagażu w zasadzie znika. Plusem jazdy samochodem jest też to, że gdy jedna osoba prowadzi, druga może w tym czasie odpocząć, wyspać się. Ale… jazda samochodem jest nudna! I nie wjedziesz w wiele miejsc, w które wjedziesz motocyklem. Motocykle zawsze przyciągają ludzi, prościej jest więc dowiedzieć się od nich czegoś na temat lokalnej kultury, miejsc, o których nie piszą w przewodnikach, czy wspólnie pobiesiadować wieczorem. Nie ma też problemu z parkowaniem, bo miejsce zawsze się znajdzie. Ale dostrzegam też minusy podróżowania motocyklem – przede wszystkim bezpieczeństwo. Tutaj nawet drobna stłuczka może się skończyć w szpitalu, podczas gdy na aucie zostanie może co najwyżej jakaś rysa. Trzeba też bardziej uważać na rzeczy pozostawione na motocyklu, bo są łatwym łupem dla złodziei. No i na koniec – jazda motocyklem w czarnym kombinezonie w największe upały nie jest jakoś super przyjemna…
Czy na swojej skórze mogliście się przekonać o jakiś niebezpieczeństwach, czyhających na motocyklowych podróżników?
Przypominam sobie jedną taką sytuację. Wracaliśmy wtedy z jednego z rajdów turystycznych. Jechaliśmy prostą drogą, był mały ruch – teoretycznie nic złego nie miało prawa się stać. I nagle… zza krzaków wyskoczyła sarna, dosłownie wprost na mojego męża! Na szczęście miał on na tyle siły, że jakimś cudem udało mu się ją odepchnąć, jej nogi weszły pod koła. O dziwo mąż się nie przewrócił. Ja natomiast jechałam kilka metrów dalej i Daniel stwierdził, że pierwszy raz słyszał z moich ust, aż tyle przekleństw. Prawda jest taka, że byłam w totalnym szoku. Wszystko skończyło się dobrze, ale mam tą świadomość, że gdyby trafiło na mnie, skutki byłyby dużo gorsze.
Jaki kierunek poleciłabyś motocyklistce na najbliższe wakacje?
Myślę, że Albania jest fajnym kierunkiem. Ciekawe trasy (np. Przełęcz Llogara), dużo zakrętów, sporo dobrej jakości dróg. Ale jak ktoś chce zjechać z asfaltu, to też ma sporo okazji (choć trzeba przyznać, że z roku na rok coraz mniej). Ludzie tam są bardzo życzliwi, plaże piękne, a ceny póki co, jeszcze przyzwoite. Warto oprócz wybrzeża, pojechać bardziej na wschód i zobaczyć tą trochę mniej turystyczną Albanię. Polecam też Gruzję. Tam chyba najlepiej polecieć samolotem i wynająć motocykl na miejscu. Jest to może troszkę droższa opcja, ale ten kraj na pewno wiele razy Was zaskoczy. A w gruzińskim jedzeniu jestem dosłownie zakochana!
A jakie Wy macie plany na najbliższy sezon motocyklowy?
Planów jest sporo, pytanie – ile z nich uda się zrealizować? Niedługo lecimy do Birmy. Liczę, że uda nam się tam trochę pojeździć wynajętym sprzętem, chociażby skuterami. Już wiemy, że ten wyjazd mocno nadszarpnie nasz domowy budżet, poza tym urlop też nie jest z gumy, więc nie będzie łatwo zorganizować w najbliższym czasie kolejnego dłuższego wyjazdu. Jeśli chodzi o wyprawy typowo motocyklowe, to myśleliśmy o Ukrainie pod koniec lata.
Na pewno każdy wolny weekend będziemy wykorzystywać na jazdę po Polsce. Chcemy dokończyć rozpoczęty w zeszłym roku projekt „Opolskie: znane i nieznane” i zwiedzić całą Opolszczyznę. Ponadto fajnie byłoby wystartować w kilku turystycznych rajdach motocyklowych, bo panuje tam świetna atmosfera. Myśleliśmy także o Szlaku Orlich Gniazd i Kotlinie Kłodzkiej. Ale to tylko plany.
Będziesz już miała prawko i inny motocykl?
Tutaj też jest wielka niewiadoma (śmiech). Na kurs zapisałam się już rok temu, ale z wielu powodów nie było czasu, żeby go tak de facto rozpocząć. Mam nadzieję, że w tym roku będzie inaczej i na Ukrainę pojadę już większym motocyklem.
Najnowsze
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Kiedy debiutowała na rynku, wielu przecierało oczy w niedowierzaniu. Elektryczna Skoda wyceniona na ponad 300 tys. złotych zwiastowała poważną zmianę wiatru w ofercie czeskiego producenta. Co otrzymamy, kupując najdroższy model w historii marki? Sprawdziłyśmy to, testując model Enyaq Coupe w topowej wersji wyposażenia RS Maxx. -
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
-
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
Zostaw komentarz: