Kobieta zmienną jest – Ewa Pikosz podsumowuje sezon 2016
"Stwierdzenie kobieta zmienną jest w sezonie 2016 nabrało w moim przypadku nowego znaczenia" - opowiada nam Ewa Pikosz podsumowując swój sezon 2016.
Dzięki sponsorowi Moto44 w nowym roku przesiadłam się na Husqvarnę FE 250. Założeniem głównym, ze względu na model enduro motocykla, był udział w Pucharze Polski Enduro. A jak było w rzeczywistości? Na przestrzeni dziewięciu miesięcy wzięłam udział w zawodach enduro, super enduro, hard enduro, motocross i cross country. Zdobyłam ogromne doświadczenie, ale również wiedzę na temat organizacji zawodów w Polsce.
Enduro było dla mnie wyzwaniem. Przechodziłam z cross country i zadeklarowałam udział we wszystkich pięciu rundach. Zupełnie inna specyfika zawodów. Dwa odcinki specjalne plus długie dojazdówki skutkowały w sumie kilkugodzinnym wyścigiem. Zawody dwudniowe plus oddanie motocykla w piątek do parku maszyn. Niestety po całym sezonie stwierdzam, że jestem rozczarowana. W kilku przypadkach trasa przypominała CC, w kilku była źle oznaczona, przez co pogubiłam się lub co gorsze spotkałam z zawodnikiem jadącym naprzeciw, warunki enduro rzadko było można spotkać, a i frekwencja w klasie kobiet nie była zbyt wysoka. Odwiedziłam jednak nowe miejsca zdobywając nowe doświadczenia, więc nie żałuję wyjazdów.
Równolegle z Pucharem Polski Enduro, w związku z moim zamiłowaniem do cross country wystartowałam we wszystkich rundach Mistrzostw Okręgu Łódzkiego. Na każdej z sześciu rund, podczas godzinnego wyścigu, czekały na nas skrajnie różne warunki. Od suchego, dobrze przygotowanego toru, po błoto przeprawowe, czy tumany kurzu, odcinki super enduro, motocrossowe i typowe odcinki cross country. Zawody rozgrywane były zawsze w jeden dzień, jednak mam wrażenie, że zdobyłam tam największe doświadczenie. Niestety mimo moich starań frekwencja również nie dopisywała i, podobnie jak w przypadku enduro, brał udział stały skład.
Potem jedna z zawodniczek namówiła mnie na udział w Pucharze Polski Super Enduro w Obornikach Wielkopolskich. Oczywiście podstawy zdobyłam na świetnie poprowadzonym szkoleniu u Marcina Spirowskiego w Charlottcie, ale doświadczenia w zawodach SE nie miałam kompletnie. Zawody jednodniowe rozpoczynające się treningiem i kwalifikacjami, a następnie dwa wyścigi w odstępie czasu, aby móc zregenerować siły. Zupełnie inna technika jazdy. Umiejętności i bardzo dobra kondycja prowadziła do zwycięstwa. Mimo wielu upadków przełamałam swoje największe słabości, a skutkiem udziału był wyjazd na największe zawody hard enduro 111 Red Bull MegaWatt w Bełchatowie.
Co do samych zawodów mam kilka zastrzeżeń, ale prawdopodobnie wystartuję również w przyszłym roku. Trzykrotnie pozwoliłam sobie, dzięki wsparciu sponsorów Motul, TRW oraz dirtbike.pl, którzy zaopatrzyli nas w części oraz produkty do motocykli na cały sezon, na udział w Mistrzostwach Strefy Polski Zachodniej w Motocrossie. Dzięki tym zawodom znacznie przyspieszyłam. Zawody rozgrywane były analogicznie jak super enduro. Frekwencja jednak podczas tych zawodów do pozazdroszczenia – od 10 do 15 zawodniczek. Rywalizacja przez cały wyścig. Rewelacja! Adrenalina towarzyszyła mi cały czas podczas zawodów. Pod koniec sezonu uczestniczyliśmy również w Mistrzostwach Pomorza Enduro. Zawody dla osób, które stawiają pierwsze kroki w dyscyplinie enduro są dobrym doświadczeniem.
Kolejną ciekawostką jest fakt, że w lipcu, wraz z naszym sponsorem szkoleniemotocyklowe.pl, rozpoczęliśmy współpracę nad budową toru w Poznaniu highcross.pl, który planujemy otworzyć na wiosnę 2017. Tor ma charakter supercrossu i wymaga dużej kondycji, ale też dobrze uczy techniki pokonywania zakrętów.
Był to mój drugi sezon startów w zawodach motocyklowych. Często zmieniałam dyscyplinę, gdyż chciałam znaleźć swoje miejsce w przyszłym sezonie. Starty pozwoliły na poznanie wstępnie swoich możliwości i ukierunkowanie się na sezon 2017. Nie żałuję ani jednego wyjazdu, a wręcz przeciwnie – cieszę się, że miałam możliwość zdobycia tylu nowych doświadczeń.
Ewa Pikosz
Najnowsze
-
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
Autodromo Nazionale di Monza docenia zazwyczaj tych kierowców, którzy nie boją się wysokich prędkości, podejmują próby wyprzedzania w nielicznych zakrętach i wykorzystują błędy popełnione przez rywali. To właśnie oni, najlepsi z najlepszych, mają szanse stanąć na podium na włoskiej ziemi. Gosia Rdest w ostatnim wyścigu sezonu dowiodła, że należy do tego grona, zajmując trzecią pozycję w klasie Challenger. -
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
-
8 typowych błędów, jakie polscy kierowcy popełniają na rondach
Zostaw komentarz: