Monika i Piotr – sympatyczna para na drogach i bezdrożach
Monika i Piotrek na co dzień pracują w korporacjach, jednak każdy wolny dzień jest dla nich furtką do poznawania świata na motocyklu.
Na swoje podróże wykorzystujecie wszystkie urlopy? Podróżujecie w ciemno czy ze ściśle określonym planem?
W okresie wiosenno-letnio-jesiennym raczej każdy nasz urlop jest na motocyklu. Wyjątkiem są dni, kiedy jest brzydka pogoda, wtedy robimy coś innego. Co więcej, weekendy również staramy się spędzać na dwóch kółkach. Jeśli chodzi o dłuższe wyprawy motocyklowe, to staramy się dość dobrze do nich przygotować. Im odleglejsza podróż – tym przygotowania są dłuższe np. przed wyprawą na Kaukaz potrzebowaliśmy kilku miesięcy, ponieważ w grę wchodziły m.in. wizy i międzynarodowe prawo jazdy. W ramach przygotowań mamy: opracowanie głównych punktów na trasie, zakup niezbędnych rzeczy oraz przygotowanie motocykli od strony technicznej.
Zanim poznałaś Piotrka także obierałaś dalekie cele? Czy to właśnie dzięki niemu wspólne wyprawy są coraz bardziej odległe?
Gdy tylko zmieniłam motocykl na BMW F800 GS, coś mi się w głowie przestawiło (śmiech). Zapragnęłam dalekich podróży, dlatego tego samego roku, wraz z moim kolegą z forum BMW F650GS pojechaliśmy do Rumunii. W kolejnym roku miałam w planach wyjazd na Bałkany i w międzyczasie poznałam Piotrka, który postanowił dołączyć do podróży. Jestem pewna, że na Bałkany i tak bym pojechała, tylko nie wiem, czy byłoby tak samo fajnie jak z Piotrkiem – ponieważ pojechaliśmy tam jako koledzy, a wróciliśmy jako para (śmiech). Od tamtego czasu nasze wyprawy są coraz odleglejsze, bo wspólnie się do tego nakręcamy!
A pierwsza randka była motocyklowa?
Nie wiem czy można to nazwać randką, ale pierwsze nasze spotkanie było na motocyklach. Piotrek zaproponował niedzielną przejażdżkę w okolice jeziora Zdworskiego, tj około 120 km od Warszawy w kierunku Płocka. To było dwa lata temu i tak to się wszystko zaczęło…
Na cele swoich podróży wybieracie głównie kraje bałkańskie, dlaczego?
Pierwsze wspólne podróże były na Bałkany dlatego, że są stosunkowo blisko i mają bardzo dużo do zaoferowania. Piękne, zapierające dech w piersiach krajobrazy, ciekawi ludzie, pyszne jedzenie itd. Ostatnia nasza wyprawa była już znacznie dłuższa. Pojechaliśmy zwiedzić wszystkie kraje Kaukazu, obierając drogę dookoła Morza Czarnego przez Białoruś i Rosję.
To był prawie miesiąc na motocyklach, podczas którego przejechaliśmy 10 tys km. Nasz średni dzienny przebieg wyniósł 420 km, a najwięcej jednego dnia przyjechaliśmy 720 km. Były też dni kiedy robiliśmy 100 km off-roadem po górach. Jazda była po zróżnicowanym terenie, więc bardzo wyczerpująca.
Jakie wspomnienia przywiozłaś z tej podróży?
Najmilej wspominamy gościnność ludzi na całej trasie. Obawialiśmy się trochę Rosji, a to właśnie tam było takie miłe i serdeczne przyjęcie. Motocykliści mają to do siebie, że zwracają uwagę innych, więc my też to robiliśmy i na szczęście zawsze odbierano nas pozytywnie. O szczegółach naszej wyprawy można przeczytać na blogu: jazdaDalej.com.
Czy podróżując wybieracie główne szlaki i popularne atrakcje, czy raczej „wbijacie się” tam, gdzie turyści nie bywają?
Planując wyprawę staramy się wybierać ciekawe miejsca. Ciężko jest określić, czy są to popularne atrakcje czy nie. Wszędzie gdzie jesteśmy chcemy zobaczyć jak najwięcej i nie ważne, czy to jest miejsce gdzie turyści bywają. Nie bez znaczenia jest fakt, że nasze motocykle to turystyczne enduro, więc nie boimy się dróg bez asfaltu i wszędzie gdzie jesteśmy, szukamy mniej dostępnych miejsc. Tam właśnie czujemy przygodę, czyli to co lubimy najbardziej! (śmiech)
Zdarzyło się kiedyś, że taka droga zaprowadziła Was do nikąd, albo w jakieś tarapaty?
Już myślałam, że nigdy nie zadasz tego pytania! (śmiech). Tak, mieliśmy taką przygodę. Jechaliśmy z rumuńskich Karpat do Serbii, planując przekroczyć granicę na Dunaju. Mimo, że nawigacja prowadziła nas trochę dookoła, my postanowiliśmy urozmaicić sobie trasę jadąc drogą krajową 66A przez Park Narodowy Domogled, który na google mapach wydawał się ciekawą krętą drogą o długości kilku kilometrów. Początek drogi rzeczywiście był przepiękną trasą z jazdą po winklach, z pięknym i równiutkim asfaltem, ale po około 20 km zaczął się szuter! Postanowiliśmy, że jedziemy dalej pomimo tego, że dotychczas nigdy nie zjeżdżaliśmy z asfaltu. Droga jednak bardzo szybko robiła się co raz węższa i bardziej stroma. Po jednym kilometrze przypominała bardziej górską ścieżkę. Była tak stroma i kamienista, że żaden samochód osobowy by tamtędy nie przejechał. Jechaliśmy na szosowych oponach, więc nie było nam za bardzo do śmiechu. Ja nalegałam żeby zawracać, ale Piotrek nie chciał nadrabiać drogi, więc przekonywał, że to na pewno tylko krótki odcinek podjazdu i będzie lepiej. Niestety nie było ani trochę lepiej!
Dodatkowo okazało się, że straciliśmy zasięg sieci komórkowej, co nie napawało nas optymizmem. Było jednak fajnie, czuliśmy dreszczyk emocji i trzymała nas adrenalina. Wąskie serpentyny po kamieniach – tego jeszcze nie było (śmiech). Wspięliśmy się bardzo wysoko i nagle odsłonił się szeroki widok na całą dolinę. Zatrzymaliśmy się z wrażenia. To był bez wątpienia jeden z najbardziej spektakularnych obrazów podczas naszej całej podróży. Cieszyliśmy się, sami nie wiemy z czego – chyba po prostu z tego, że to właśnie dla takich chwil warto żyć! Kiedy brniesz przed siebie, pokonujesz własne słabości, obawy i strach, a wytrwałość i silna wola wynagradza Cię takim widokiem. Od tego czasu dużo chętniej odbijamy od głównych dróg zapuszczając się w mniej przyjazne tereny (zdjęcia z tej trasy można zobaczyć http://jazdadalej.com/rumunia-offroadowo-przez-domogled).
Czy BMW F800 GS to Wasze pierwsze motocykle?
Moim pierwszym motocyklem było BMW F650 CS, zwane potocznie „brzydalem”. Nie wiem dlaczego, ponieważ mi on się bardzo podobał. Przy wyborze pierwszej maszyny pomagał mi mój brat, doświadczony motocyklista i zanim zdałam egzamin na prawo jazdy – motocykl już stał w garażu i czekał (śmiech). Dwa lata później zmieniłam motocykl na BMW F800 GS. Model ten od zawsze mi się podobał – nie to, żebym na nim kiedyś jeździła – po prostu jest piękny z wyglądu.
Dla Piotrka BMW F800 GS również nie jest pierwszym motocyklem, bo wcześniej jeździł na dwóch modelach Hondy CB600F Hornet. Poznaliśmy się, gdy obydwoje mieliśmy już swoje „osiemsetki” – to na pewno przyczyniło się do zainteresowania sobą nawzajem (śmiech).
Sprawdziły się w podróży?
Dla mnie ten motocykl jest idealny. Wszędzie mogę nim wjechać, nie boję się terenu, ani krawężnika. Ma też dość dobre przyspieszenie na trasie i jest bardzo wygodny w dalekich podróżach. Chyba nie zamieniłabym go na żaden inny!
Czy Tobie, jako kobiecie trudno było opanować spory motocykl z dodatkowymi kuframi? Korzystasz czasem z pomocy Piotrka?
Uważam, że radzę sobie z tym motocyklem w miarę dobrze. Ponieważ jest dość ciężki (207 kg na morko, bez kufrów), mam czasem problem aby sobie z nim poradzić. Szczególnie uciążliwe jest to w terenie, gdzie pomimo mojego wzrostu (170cm) i obniżonego siedzenia w motocyklu – nie jestem w stanie go utrzymać. Wtedy bezcenna jest pomoc Piotrka, ponieważ sama go nie podniosę.
Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z motocyklami? Rola Twojego brata – motocyklisty nie była tu bez znaczenia?
Dokładnie tak, bo motocyklami zaczęłam się interesować, kiedy mój starszy brat przewiózł mnie w roli pasażerki. Pamiętam, że bardzo się wtedy bałam, szczególnie jazdy podczas zakrętów, ale z drugiej strony bardzo mi się to podobało. Ten dreszczyk emocji został w mojej głowie i kiełkował do momentu, kiedy postanowiłam, że zapiszę się na kurs prawa jazdy i kupię motocykl.
Przygotowując się do wyprawy, pakując – macie już wypracowany podział ról?
Myślę, że w pewien sposób się uzupełniamy. Piotrek zajmuje się raczej techniczną częścią wyprawy, czyli kompletuje narzędzia na wypadek awarii, sprzęt kempingowy i elektronikę. Ja myślę o zupełnie innych rzeczach, typu: jedzenie, papierkowe tematy – wizy czy pozwolenia. Dowiadywanie się, co w danym miejscu jest ciekawego do zobaczenia, również należy do mnie. Ale tak jak wspomniałam, uzupełniamy się, więc dużo rzeczy robimy też wspólnie. A jeśli jedno z nas ma więcej czasu to angażuje się bardziej w załatwianie różnych spraw.
Od kiedy prowadzicie bloga jazdaDalej.com?
Bloga prowadzimy od wiosny 2015 – wtedy zaczęliśmy opisywać nasze wyjazdy na Bałkany oraz bieżące wycieczki po kraju. Podział obowiązków w przypadku bloga wygląda w ten sposób, że ja robię notatki w podróży (czyli prawie w każdym miejscu jestem z zeszytem (śmiech)), a po powrocie z wyprawy siadamy i wspólnie obgadujemy, co chcemy zamieścić na blogu. Kiedy mamy listę tematów – ja siadam do komputera i piszę wstępną wersję. Dalej Piotrek czyta, uzupełnia i nanosi ewentualne poprawki. Piotrek również zajmuje się administrowaniem bloga.
Korzystacie z komunikacji między kaskami i nawigacji? Co jeszcze z nowoczesnych rozwiązań przydaje się Wam w podróży?
Korzystamy z interkomu Scala Rider dedykowanego dla kasków Shoei, co umila nam podróż, ale też bardzo pomaga w niebezpiecznych sytuacjach na drodze. Używam również nawigacji motocyklowej TomTom Rider, która ułatwia bieżące nawigowanie. W podróży niezastąpione są jednak mapy – również google. Z rozwiązań ułatwiających jazdę mamy olejarki do łańcucha, dzięki którym nie musimy wozić smaru, co zajmuje dość sporo miejsca w kufrach, szczególnie podczas dłuższych podróży. Korzystamy też z prostych tempomatów tzw. „łyżek”, które odciążają nadgarstki w czasie długiej jazdy, choć nie jest to z pewnością nowoczesne rozwiązanie (śmiech). W motocyklach zainstalowaliśmy też dodatkowe gniazda do ładowania i USB. Gdy mamy w planie spanie pod namiotem zawsze bierzemy ze sobą duży powerbank, aby móc naładować w nocy interkomy, telefony i kamerę. Jadąc na Kaukaz mieliśmy ze sobą także lokalizator satelitarny SPOT, który podawał naszą bieżącą pozycję na blogu. Służyło nam to głównie do uspokajania naszych rodzin, że jesteśmy cali i poruszamy się do przodu. Na szczęście nigdy nie musieliśmy używać go do wzywania pomocy.
A technicznie sami motocykle przygotowujecie do długiej wyprawy czy oddajecie w ręce profesjonalistów?
Przed każdym sezonem oddajemy nasze motocykle do serwisu motocyklowego (Stajnia Motocyklowa), sami raczej nie zajmujemy się takimi sprawami.
Jakie plany na ten sezon udało się zrealizować, a jakie jeszcze przed Wami?
Ze względu na późne zakończenie sezonu narciarskiego – opóźniło się także nasze rozpoczęcie sezonu motocyklowego. Zdążyliśmy zrobić przeglądy maszynom i wraz ze znajomymi spędzić weekend nad jeziorem Jeziorak pod Iławą. Wciąż się zastanawiamy, co do kierunku podróży w tym roku. Chcielibyśmy zobaczyć Maroko, choć z drugiej strony ciągnie nas do Albanii – podobno to najwyżej położony kraj w Europie po Szwajcarii. Wiemy, że ma sporo do zaoferowania bo przejeżdżaliśmy już przez niego, ale tym razem chcielibyśmy skupić się na tym, co mają do zaoferowania jego górskie szlaki. Zapraszamy do śledzenia naszego bloga jazdaDalej.com.
Najnowsze
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Kiedy debiutowała na rynku, wielu przecierało oczy w niedowierzaniu. Elektryczna Skoda wyceniona na ponad 300 tys. złotych zwiastowała poważną zmianę wiatru w ofercie czeskiego producenta. Co otrzymamy, kupując najdroższy model w historii marki? Sprawdziłyśmy to, testując model Enyaq Coupe w topowej wersji wyposażenia RS Maxx. -
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
-
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
Zostaw komentarz: