Test Ford S-Max 2.0 TDCi 180 KM Powershift Titanium
Wydawało się, że samochód rodzinny nie przyspieszy bicia serca fana motoryzacji. Kiedy zasiada się za kółkiem S-maxa zamiast ciarek na plecach ogarnia nas wyjątkowy spokój i harmonia... Można się tu poczuć jak w domu. A ja to auto sprawuje się w codziennej eksploatacji?
Nowa wersja Forda S-max bardzo zmieniła się w porównaniu do poprzednika, produkowanego od 2006 r. Zewnętrznie auto zyskało na szyku i nowoczesności – aktualnie bryła jest wyraźnie zarysowana. Charakteru nadają boczne przetłoczenia pociągnięte przez całą długość samochodu, przechodzące płynnie w tylne, ledowe lampy. Dodatkowo charakterystyczny przód wyposażono w duży grill rozpoznawalny we wszystkich modelach Forda. Widać też, że nowa sylwetka S-Maxa podoba się wielu osobom, które odwracają głowę za przejeżdżających czy parkującym autem. Faktem jest, że to testu otrzymałyśmy model wyposażony w pakiet „Appearance 2” doposażony w 18-calowe, aluminiowe koła, pakiet stylizacyjny nadwozia oraz przyciemniane tylne szyby, ale nawet w wersji podstawowej S-max prezentuje się wspaniale.
Przepastne przestrzenie
Testowany egzemplarz wyposażony został w pakiet „Premium”. Na pokładzie wylądował więc duży, 8-calowy wyświetlacz Sony służący do obsługi radia czy nawigacji i pojawiła się także funkcją wzywania pomocy. Z głośników sączy się niezły dźwięk, a dookoła pasażerów – dzięki opcji dopasowania natężenia i kolorystyki oświetlenia pojazdu – roztacza się przyjemna atmosfera.
Wewnątrz nasz pojazd wykończony był skórą i alcantarą, co w połączeniu z olbrzymią przestrzenią pasażerską wzmagało miłe eleganckie i „domowe” skojarzenia.
Wnętrze tego modelu wyraźnie nabrało elegancji. Wydaje się wręcz, że jedzie się autem dużo bardziej ekskluzywnym. S-Max komfortowo przewiezie nawet siedmiu pasażerów – wszystko to dzięki sprytnie schowanym w podłodze bagażnika, dodatkowo rozkładanym siedzeniom. Siedzącym z tyłu dzieciom podoba się, że ich siedziska są wyżej niż w innych autach i mogą się szczycić jazdą w „największym aucie na drodze”. Kierowca też będzie usatysfakcjonowany. Nawet osoba nie lubiąca tak wysokiej pozycji za kierownicą, szybko się przyzwyczaja. Pomagają w tym świetna widoczność, rozbudowana kierownica wielofunkcyjna i dużo, naprawdę dużo przestrzeni wokoło. Dzięki wielostopniowej regulacji przednich foteli kierowcy i pasażera, każdy jest w stanie znaleźć odpowiednią pozycję dla siebie, a przez ergonomiczne i intuicyjne usytuowanie przełączników, sprawnie operować funkcjami w samochodzie. Przyzwyczajenia wymaga tablica rozdzielcza i liczba wyświetlanych informacji dotyczących podstawowych parametrów pracy auta. Do minimalistek nie należę, ale na początku było tego dla mnie… za dużo. Ucieszyło mnie więc, że mamy dla siebie z S-Maxem trochę więcej czasu, bo zegary zdecydowanie wymagają przyzwyczajenia się do nich. Na początku wydają się nieczytelne, po czasie okazują się być dosyć wyraziste.
Miejski czy wyjazdowy?
Początkowo obawiałam się, jak S-max da sobie radę w tłocznej stolicy. Gabaryty auta nie stanowią jednak problemu przy manewrowaniu, widoczność dookoła pojazdu jest znakomita, a w parkowaniu pomaga asystent parkowania oraz zainstalowana z tyłu kamera. Oczywiście nie pomoże nam to w znalezieniu miejsca parkingowego, jeśli go nie ma, ani nie skróci S-Maxa, aby wcisnąć się w najmniejszą dziurę, ale uratuje nas przed wzrostem pulsu i stresem. Po raz kolejny doceniłam spokój, który otrzymałam razem z tym Fordem. Poza tym miałam wrażenie, że ta testówka jest dosłownie naszpikowana elektroniką i czujnikami parkowania. Osoby nieobyte z takimi rozwiązaniami, jak system monitorowania martwego pola widzenia w lusterkach, system wspomagania utrzymania pojazdu na pasie ruchu, czy system wspomagający kierowcę w unikaniu lub zmniejszaniu skutków kolizji z poprzedzającymi pojazdami albo pieszymi oraz kilkoma innymi gadżetami, mogą czuć się przytłoczone liczbą sygnałów z kokpitu podczas pierwszych kilometrów. Zapewniam jednak, że wszystkie te układy da się szybko oswoić i zaprzyjaźnić z nimi, czyniąc z nich swoich sojuszników. Szczęśliwie niektóre z nich da się wyłączyć, jak np. „Lane Keeping Aid” utrzymujący nasz wóz w obrębie pasa ruchu. Jest to największy minus, jaki mogę wytknąć Fordowi przy tym modelu. W przypadku wąskich uliczek czy nawet delikatnie ścinając zakręty (oczywiście jak nic nie jedzie z przeciwka), system szaleje próbując wyrwać nam kierownicę i wciągając nas z powrotem na nasz pas. W jeździe autostradowej taka funkcja to super sprawa; w ruchu miejskim lub poruszaniu się drogami kategorii B czy starymi, poczciwymi „krajówkami” układ może kierowcy przeszkadzać – szarpnięcia kierownicy są na tyle wyraźne, że mamy wrażenie siłowania się z pasażerem chcącym przejąć kontrolę nad kółkiem. W razie nagłej potrzeby wyminięcia przeszkody system ten może być zwyczajnie dla nas niebezpieczny. Ale dosuć narzekania! Jedno naciśnięcie wyłącznika i cieszymy się swobodą „prostowania” zakrętów.
Czułam się w S-maxie wraz z moimi współpasażerami nad wyraz dobrze. Podczas dynamicznej jazdy na autostradzie w samochodzie było cicho, a prowadzenie auta stabilne – nawet pomimo bardzo silnych podmuchów wiatru. Tempomat ułatwiał podróżowanie i znów – zapewniał spokój. System rozpoznawania znaków drogowych z kolei pomagał w powrocie do rzeczywistości, czyli po zjeździe z dróg ekspresowych. S-max może pochwalić się tym, z czego słyną m.in. Focusy i Mondeo – świetne zawieszenie. Samochód pomimo masy 1734 kilogramów świetnie prowadzi się w zakrętach, ładnie i sprężyście wybiera nierówności, dając nam poczucie bezpieczeństwa i kontroli.
Auto wyposażono w silnik wysokoprężny 2.0 TDCi o mocy 180 KM i 400 Nm, co pozwalało na sprawne przemieszczanie się oraz bezstresowe wyprzedzanie. Należy pamietać, że S-max nie jest demonem prędkości i nie po to został zaprojektowany, aby bić rekordy przyspieszenia spod świateł. Jednak poodczas testu nie było sytuacji, aby zabrakło mi w nim mocy. Z drugiej strony 9,5 sekundy do setki i wysoki moment obrotowy silnika oznacza de facto, że te Ford zawalidrogą nigdy nie będzie. Z pewnością ten typ lepiej czuje się na trasie niż w mieście, ale w tym drugim można się do niego przyzwyczaić, a nawet polubić jego styl.
Pewnym zaskoczeniem były dla mnie średnie dotyczące spalania. Producent podaje zużycie w cyklu mieszanym na poziomie 5,4 l/100 km, co przy tej masie auta wydaje się nierealne. Wiadomo – wiele zależy od stylu jazdy. Pomimo moich zapędów do szybkości, S-Max koi nerwy i jeździ się nim dostojnie i spokojnie – tak eksploatowany zarówno w mieście, jak i w trasie pokazał mi średnie zużycie na poziomie 7,9 l/100 km… Pewnie da się mniej, ale cykl miejski deklarowany przez Forda na poziomie 6,1 l/100 km to chyba wskazania poza zasięgiem przeciętnego kierowcy.
Czyli jaki?
Spodziewałam się nudnego vana bez osobowości, służącego głównie mamom do wożenia dzieci. Po tygodniu z S-maxem stwierdzam niezbicie, że pomimo wysokiej ceny testowanego egzemplarza – 186600 złotych – ktoś kto go kupi, nie będzie zawiedziony. Ten samochód ma urodziwą sylwetkę i eleganckie wnętrze, nadaje się do poruszania zarówno do pracy jak i z rodziną lub przyjaciółmi na piknik czy wakacje. Nowa wersja zaskarbiła sobie zdecydowanie większą liczbę zwolenników niż przeciwników wśród moich znajomych, a zaprzyjaźniona 4-latka pokochała go od „pierwszego odbioru z przedszkola”, do dziś pytając czy taki kupię. Ford S-Max II zostanie doceniony na naszym rodzimym rynku, tak samo jak i jego poprzednik; z pewnością zostanie dla wielu wieloletnim „członkiem rodziny”.
Na tak:
– wysoki komfort jazdy kierowcy i pasażerów;
– wielofunkcyjność, uniwersalność;
– wysoka dbałość o szczegóły we wnętrzu.
Na nie:
– niezbyt czytelne zegary zawierające zbyt dużą liczbę informacji;
– wysoka cena zakupu;
– system wspomagający utrzymanie pojazdu na pasie ruchu (na szczęście da się wyłączyć).
Dane techniczne: Ford S-Max 2.0 TDCi 180 KM Powershift Titanium
Moc silnika: 180 KM przy 3500 obr/min
Moment obrotowy: 400 Nm przy 2000-2500 obr/min
Max prędkość: 208 km/h
Przyspieszenie: 9,5 s
Zużycie paliwa (dane producenta):
cykl miejski: 6.1 l/100 km
poza miastem: 4.9 l/100 km
średnie: 5.4 l/100 km
Cena wersji podstawowej: 141.800 złotych
Cena wersji testowej: 186.600 złotych
Najnowsze
-
Cena ropy naftowej w 2025 r. będzie spadać. Czy potanieją też paliwa?
Analitycy są przekonani, że trwający od ponad pół roku trend spadkowy na rynku ropy naftowej utrzyma się również w przyszłym roku. Nie ma jednak wśród nich zgody na temat jego skali. Jedni przewidują umiarkowane obniżki cen giełdowych, inny wieszczą drastyczne spadki. Ale czy spowoduje to spadki na stacjach paliw w Polsce? Jest taka szansa, ale wiele zależy od kursu dolara. -
Joanna Modrzewska – pierwsza Polka z Pucharem Świata w sportach motocyklowych za 2024 rok
-
Range Rover L460 SV Serenity – TEST – kiedy “zwykły” luksus to za mało
-
W pełni elektryczny SUV Volvo EX30 zdobywa 5 gwiazdek w najnowszych testach Euro NCAP
-
MotoMikołajki.pl 2024 edycja XVI
Zostaw komentarz: