Marzenia przekuwam w cele – wywiad z Agnieszką Smolińską
Agnieszka Smolińska zobaczyła fajny motocykl na stacji benzynowej i w moment zrozumiała, że to jej droga. Kupiła swój własny - nie umiejąc jeździć. Intuicja jej nie zawiodła, dziś jest zawodniczką Enduro!
Miłość do motocykli w Twoim przypadku była taką, od pierwszego wejrzenia?
Jak najbardziej! Wszystko wydarzyło się 4 lata temu i prawdę mówiąc – to był zupełny przypadek. Kiedy popijałam sobie kawkę i czytałam gazetę na stacji benzynowej, podjechał zatankować jakiś chłopak na pomarańczowym motocyklu. Bardzo mnie zainteresował – motocykl oczywiście (śmiech). Zaczepiłam więc nieznajomego (a teraz serdecznego przyjaciela) i poprosiłam, by co nieco mi o swoim motocyklu opowiedział. I tak właśnie zafascynowany motoryzacją i jazdą motocyklem – Bartek, opowiadając o swojej pasji, w mgnieniu oka zaszczepił we mnie magiczną iskierkę. Nie bardzo potrafię to nazwać, ale coś mnie wtedy tknęło i już poczułam, że muszę mieć taki sprzęt!
Co zrobiłaś, żeby spełnić to marzenie?
To co później się działo – to było istne szaleństwo! Postawiłam wszystko na jedną kartę i tydzień później pojechałam ze świeżo poznanym Bartkiem po swój pierwszy motocykl. Wybór padł na Kawasaki 250 KLX. Najlepsze jest to, że nawet się nim nie przejechałam, bo jeszcze wtedy nie umiałam (śmiech). Bartek posprawdzał co trzeba, sprzęt był OK i w ten oto sposób weszłam w posiadanie swojej pierwszej maszyny.
Kupiłaś taki motocykl nie mając pojęcia, czy jazda nim to „Twoja bajka”?
Właściwie tak! (śmiech) Chociaż tak jak mówiłam wcześniej – od razu poczułam, że to coś dla mnie. Lubię wyzwania, więc postawiłam wszystko na jedną kartę i zaryzykowałam.
Pierwsza jazda odbyła na własnym motocyklu czy na kursie nauki jazdy?
Zaczynałam od zera i dzień w dzień uczyłam się jeździć na pobliskich łąkach. Początkowo bardzo często się przewracałam, zresztą do dziś mi to zostało (śmiech). I dlatego jeździłam sama, żeby koledzy się ze mnie nie śmiali! A pierwszy raz siedziałam na motocyklu jakieś 12 lat temu – to była krótka przejażdżka na motocyklu kolegi (nawet nie pamiętam co to był za sprzęt).
Czy od początku była to sportowa fascynacja?
Oczywiście, że nie – najpierw musiałam nauczyć się jeździć (śmiech). A nie było to takie proste… Następnie znajomi zaproponowali mi wyjazd na Mistrzostwa Świata Super Enduro do Łodzi i tam zwariowałam! To co zobaczyłam, wprawiło mnie w zupełne osłupienie (śmiech). Zapragnęłam jeszcze szybciej nauczyć się jeździć, by móc zacząć startować w takich zawodach. Zaczęłam szukać w internecie szkoleń i tak trafiłam na Enduro Export School – szkolenia enduro, prowadzone przez Marcina Spirowskiego i Krzysztofa Ugniewskiego, na które wkrótce zaczęłam uczęszczać.
Kiedy pierwszy raz się ścigałaś? I jak Ci poszło?
To właśnie Marcin Spirowski namówił mnie na pierwszy start w zawodach. Był to sierpień 2013 roku, a zawody odbyły się w Malechowie. Wtedy także, po raz pierwszy została stworzona klasa kobiet w rajdach Enduro. Wystartowały trzy dziewczyny: Ola Trzaskowska, Joanna Modrzewska i ja. W takiej też kolejności dojechałyśmy do mety. Byłam ledwo żywa po zakończonych zawodach, a jeszcze trzeba było 700 km prowadzić auto, by wrócić do domu. Jak dobrze pamiętam, pętla liczyła ok. 40 km, i miałyśmy ją przejechać 3 razy. To była prawdziwa walka, fizyczna i z własnymi myślami, które ciągle krzyczały: „Aga oszalałaś, daj sobie spokój!” (śmiech). W każdym razie przetrwałam, a satysfakcja z ukończenia tej imprezy jest nie do opisania! Poza tym panowała tam świetna atmosfera. Z wielką przyjemnością wracam tam teraz na zawody i polecam je wszystkim!
Lubisz rywalizację?
Jestem osobą bardzo energiczną, kocham żyć i czerpać z każdego dnia pełnymi garściami. Dlatego zawsze mierzę wysoko, stawiam sobie ambitne cele i stale podnoszę porzeczkę do góry. I dlatego lubię sportową rywalizację, która niesamowicie mnie mobilizuje. Dzięki startom w zawodach stale podnoszę swoje umiejętności i poprawiam technikę jazdy. Więc w tym sezonie postawiłam na starty we wszystkich, możliwych zawodach, by nabierać doświadczenia i jak najwięcej się nauczyć.
W jakiego typu zawodach jeździsz? W których najczęściej, a w których najbardziej lubisz i dlaczego?
Startuję w zawodach: Hard Enduro, Super Enduro, Enduro, Cross Country, Motocrossie i bardzo chciałabym w tym roku wystartować w rajdzie – Baja Poland, ale muszę mieć do tego odpowiedni motocykl, zatem zobaczymy… Najbliższe jednak mojemu sercu jest Enduro. A to dlatego, że jest tam wszystkiego po trochę: motocross, enduro i extreme, czyli trochę z super enduro. Do przejechania jest kilka pętli, zwykle po kilkadziesiąt kilometrów, podzielonych na odcinki specjalne, których czas przejechania daje wynik końcowy. Nie ma nudy, dużo się dzieje, trzeba kalkulować i nawigować, żeby się nie zgubić, i zdążyć dojechać w odpowiednim czasie.
A dokładniej, gdzie Cię można zobaczyć?
Stworzyłam swój kalendarz startów:
A, jak sobie radzę podczas zawodów, można śledzić na moim fanpage: https://www.facebook.com/pages/Agnieszka-Smolińska/798954083481128
Sporo tego…
Planów jest tak dużo, że czasem jestem przerażona, jak ja na to wszystko znajdę czas (śmiech). Co do planów motocyklowych, to w skrócie:
– krótkoterminowe: starty we wszystkich możliwych zawodach i nabieranie doświadczenia. Intensywne treningi, również zimą (w hali) i ciągła praca nad doskonaleniem jazdy.
– średnioterminowe: start w Mistrzostwach Europy Enduro, Red Bull Romaniacs (Hard Enduro) oraz start w Mistrzostwach Świata Super Enduro w hali.
Reasumując, w tym sezonie największy nacisk kładę na starty w rajdach Enduro. Chciałabym nadmienić, że udział w tych wszystkich zawodach mogę realizować, dzięki dobrej woli i pomocy Pana Tadeusza Łągwy, Prezesa firmy WZURiB Sp z o o – Usługi ogólnobudowlane.
Jak dużo czasu poświęcasz na przygotowanie się do tych wszystkich zawodów?
Właściwie cały swój czas, poza pracą (z moim wspaniałym tatą Januszem, prowadzę biura ubezpieczeniowe) poświęcam i podporządkowuje pod treningi, i jazdę na motocyklu. Zorganizowałam sobie także krytą halę, żeby móc trenować także zimą i nie tracić kontaktu z motocyklem.
Poprawiasz także swoją wytrzymałość i kondycję fizyczną?
To temat rzeka, ponieważ np. trening zimowy (przygotowawczy) różni się od tego w sezonie startowym. Poza tym niezmiernie ważna jest dieta. Jeśli chodzi o aktywność fizyczną – to robię wszystko co można: biegam, jeżdżę rowerem, pływam, ćwiczę na siłowni, jeżdżę na rolkach, gram w tenisa i squash’a. Z aktywności fizycznej lubię też grę w karty i szachy, ale nie starcza mi na to czasu (śmiech). Generalnie w całych przygotowaniach, planie dietetycznym i treningowym – pomaga mi trener personalny, Radosław Dobek. Muszę przyznać, że dzięki temu nigdy nie czułam się tak dobrze, rozpiera mnie energia, a kondycję mam dużo lepszą, niż 10 lat temu. To niesamowite uczucie! (śmiech)
Co uważasz za swój największy sukces motocyklowy?
Najbardziej dumna jestem z walki podczas tegorocznych zawodów Hard Enduro „King Of The Hill” w Rumunii. To były dla mnie bardzo trudne i hardcorowe zawody, ale pomimo ogromnego zmęczenia, i wycieńczenia – nie odpuściłam! To również zasługa mojego przyjaciela Rafała Tomaszewskiego, który towarzyszył mi podczas tego rajdu. Stoczyłam ogromną walkę ze sobą i swoimi słabościami, którą czuję, że wygrałam! Siedem godzin ekstremalnego wysiłku w rumuńskich górach, w deszczowych warunkach… To jest nie do opisania, to po prostu trzeba przeżyć, żeby zrozumieć. Zapamiętam te chwile do końca życia!
A jakie masz marzenia motocyklowe?
Moje plany długoterminowe – to jednocześnie moje wielkie marzenia! Są nimi starty w najtrudniejszych imprezach na świecie – Sześciodniówce, Erzbergu i Dakarze. Jednym z moich priorytetów jest przekuwanie marzeń w cele, następnie stworzenie odpowiedniego planu i maksymalne działanie, by to zrealizować! A realizacja tego co sobie zaplanowałam, daję mi ogromną satysfakcję i wielką radość z życia. Dzięki temu również, małe niepowodzenia nie mają wielkiego znaczenia, a mi łatwiej jest się podnosić się po upadku czy porażce, kiedy przyświecają mi takie, ogromne cele…
Najnowsze
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Kiedy debiutowała na rynku, wielu przecierało oczy w niedowierzaniu. Elektryczna Skoda wyceniona na ponad 300 tys. złotych zwiastowała poważną zmianę wiatru w ofercie czeskiego producenta. Co otrzymamy, kupując najdroższy model w historii marki? Sprawdziłyśmy to, testując model Enyaq Coupe w topowej wersji wyposażenia RS Maxx. -
Gosia Rdest z kolejnym podium w tym roku!
-
Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Czy trzeba wymieniać go na nowy?
-
Ford Puma 2024 – test. Miejski crossover ze sportowymi korzeniami
-
La Squadra One Shoot – do takich samochodów wzdychają fani motoryzacji!
Zostaw komentarz: